• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Dziurawy Kocioł Marzec 1972 | Trefny Lelek to... trefny wybór | Jamil & Geraldine

Marzec 1972 | Trefny Lelek to... trefny wybór | Jamil & Geraldine
Przyjaciel duchów
You are lost in the trance
Of another Arabian night
Jamil ma metr siedemdziesiąt pięć wzrostu, krótkie ciemne włosy i równie ciemne oczy. Urodę posiada typową dla Egipcjanina, przez co wyróżnia się na tle bladych Brytyjczyków. Dosyć często się uśmiecha, ma dość bogatą mimikę twarzy. Z jednej strony trzyma się gdzieś z boku, a z drugiej masz wrażenie, ze i tak wszędzie go pełno.

Jamil Anwar
#11
04.03.2023, 17:55  ✶  
Koneksje i pieniądze. Tyle zdołał zauważyć Jamil wśród tych najbardziej szlacheckich, czystokrwistych rodzin czarodziejów. Nie żeby sam nie postanowił wykorzystać tych znajomości . Nawet Leta i Cathal należeli do tych bogatszych rodów i nieraz ratowali Anwarowi tyłek, gdy ten przegrywał swoją wypłatę w pierwszym lepszym kasynie, dając się przyłapać na oszukiwaniu i tym samym podsuwając pod nos zwycięstwo walkowerem przeciwnikowi. Jak już było wspominane, Kwintoped to największe ścierwo – opiera się w głównej mierze na tym, by nie dać się złapać. A że Jamil bywał naiwny, zwłaszcza po alkoholu, sprawy nie zawsze szły po jego myśli.
- Wygląda to w ten sposób chyba wszędzie. Mam wrażenie, że u nas nawet bardziej. Niewiele jest osób, które po ukończeniu szkoły stać na podróżowanie. Skąd mają wiedzieć, że cokolwiek może wyglądać inaczej? Ja sam pierwszy raz jestem w Europie – mówił, co jakiś czas popijając piwem, by zwilżyć nieco gardło. – Byłaś kiedyś w Egipcie, Geraldine? Ile krajów zwiedziłaś? – pytał zarówno z czystej ciekawości, jak i przekory. Sam nie wiedział, co chciał tym udowodnić. Wiedział, że Yaxleyowie byli na liście Cathala, tej dotyczącej ewentualnych popleczników Latającej Śmierci. A większość z nich była bogaczami. Malfoyów poznał, bo było ich stać na wakacje w Kairze. Ile jeszcze chodziło tu takich ludzi, na których dotąd nie zwracał uwagi, bo nie miał też po co?
- Zaangażowaniem nie wygrasz – rzucił pół żartem, pół serio. Nawet gdyby się starała, bez umiejętności doboru kart za daleko by nie zaszła. Doskonale o tym wiedział. Karty były niebezpieczne, zwłaszcza gdy wkładało się w nie całe serce, a uzależnienie tylko to wszystko potęgowało. Ale nie potrafił przestać. Chyba nawet by nie chciał, zbyt otumaniony uczuciem adrenaliny, która płynęła mu w żyłach w chwili, gdy tylko zaczynał tasować talię kart.
Zaklął w myślach, widząc, że blondynka przebiła jego wynik. Wciąż był na prowadzeniu, ale skoro załapała zasady na tyle, by go tym razem wygryźć, jego szanse na wygraną malały. Nie mógł tego jednak po sobie pokazać, bo jeśli dostrzeże jego nerwowość… Skoro polowała, wiedziała też, jak być drapieżnikiem. A one bez problemu wyczuwały strach ofiary. Nie, tak łatwo się jej nie da.
Karty znów się przetasowały, rozdając po pięć w ręce obojga. Przyjrzał się im z uwagą, siląc na to, by spokój nie zniknął z jego twarzy i rzucił dwie kolejne.

Rzut 1d100 - 90


wiadomość pozafabularna
Jamil 134 : 110 Geraldine
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#12
05.03.2023, 11:52  ✶  

Nie ma się, co oszukiwać. Pieniądze był ważne, powiązania również. Gdyby Geraldine Yaxley urodziła się w innej rodzinie... Jej życie mogłoby nie wyglądać równie kolorowo. Niewiele z nich nie miałoby problemu z tym, jaką ścieżką postanowiła podążać. Może to, że tak bardzo ciągnęło ją do polowania było spowodowane tym, że od dziecka na to patrzyła? Nie miała pojęcia, w końcu jej bracia, dwójka z nich wybrała zupełnie inną ścieżkę zawodową, więc nie do końca tak było. Zastanawiała się czasem, czym innym mogłaby się zajmować, jednak trudno jej się było w odmiennej roli. Pomimo tego, że jej poglądy nieco różniły się tych od reszty rodziny, nadal się od nich nie odcięła, mogłaby na tym wiele stracić, nie chciała zostać kolejną czarną owcą, jak jej wuj Trevor, widziała jak wygląda jego życie i nie byłaby na to gotowa.

- Pierwszy raz tu jesteś?- Gerry wydawała się tym zaskoczona. - Jak Ci się podoba?- Wypadało chyba zapytać. - Byłam w Egipcie dwa razy, polowałam tam na nundu i świergotniki, miałam na nie zlecenia.- Było to kilka lat temu, więc niewiele stamtąd pamiętała. Jedynie zaskoczenie, że jest tam taki ogrom biedoty, wyobrażała sobie nieco inaczej ten kraj. - Ile krajów zwiedziłam? To podchwytliwe pytanie, bo kiedy gdzieś jadę, to raczej nie mam czasu na zwiedzanie. Mam zlecenia, na łapanie i zabijanie magicznych stworzeń.- Nie zawsze mogła sobie pozwolić na zwiedzanie. - Ile ich było? Nie mam pojęcia, straciłam rachubę, byłam jednak na każdym kontynencie.- Sporo czasu spędzała w drodze, nie było więc w tym nic dziwnego. - Ostatnio trochę osiadłam tutaj, ale powoli zaczyna mnie to nudzić.- Przez to, że większość swojego życia ciągle gdzieś wyjeżdżała miała problem, z tym, żeby usiedzieć na miejscu, ciągnęło ją dalej i brakowało jej kolejnych przygód.

- To fakt, ale może pomóc wygrać.- Skończyła jej się ognista w szklance, poprosiła więc jeszcze grzecznie o dolewkę, nie będzie w końcu siedzieć tutaj o suchym pysku, popsułoby to zabawę. Po chwili miała już kolejną porcję trunku w szkle, upiła więc spory łyk. Obserwowała przy tym mężczyznę, który po raz kolejny tasował karty.

W drugiej rundzie to ona miała trochę więcej szczęścia, jak to w kartach, wszystko było przewrotne. Nie odpuszczała jednak nadal, wiedziała, że za chwilę może się to zmienić. Musiała być czujna.

Wzięła do ręki kolejne karty, przyglądała się im uważnie, skupiona, aby wybrać dwie odpowiednie, takie które będą w stanie przebić wynik Anwara, a niestety był on bardzo wysoki. Miała wrażenie, że to nie jest jej najlepszy dzień i szczęście nie było po jej stronie. Nie odpuszczała jednak, wszystko się mogło w końcu jeszcze odwrócić, jak to w kartach.

Rzut 1d100 - 82
Przyjaciel duchów
You are lost in the trance
Of another Arabian night
Jamil ma metr siedemdziesiąt pięć wzrostu, krótkie ciemne włosy i równie ciemne oczy. Urodę posiada typową dla Egipcjanina, przez co wyróżnia się na tle bladych Brytyjczyków. Dosyć często się uśmiecha, ma dość bogatą mimikę twarzy. Z jednej strony trzyma się gdzieś z boku, a z drugiej masz wrażenie, ze i tak wszędzie go pełno.

Jamil Anwar
#13
05.03.2023, 21:17  ✶  
Jamil jedyne, co potrafił upolować, to kłopoty. Wpędzał w nie w dodatku nie tylko siebie, ale również wszelkie powiązane z nim osoby – najpierw rodzinę, potem współpracowników i znajomych. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że nigdy nie znajdował rozwiązania na wyjście z opresji. To inni musieli ratować mu skórę, przez co wisiał już tysiące przysług nie tylko przez przegraną w karty, ale również dlatego, że bliscy pomagali spłacać mu długi.
Egipcjanin nigdy nie zastanawiał się nad tym, co będzie robił w dorosłym życiu, doskonale zdając sobie sprawę, jak ciężko o pracę ludziom takim jak on. To, że trafił na Shafiqa i dzięki temu zarabiał całkiem przyzwoite pieniądze graniczyło z cudem. Gorzej, że od razu przegrywał je wszystkie przez swój nałóg hazardu. Im większy miał zarobek, tym częściej grywał. W pewnym momencie sam Cathal musiał zacząć wydzielać mu pieniądze, opłacając w jego imieniu mieszkanie. Część galeonów oddawał też rodzinie, nim zdążył się nimi w ogóle nacieszyć. I tak toczyło się życie – od przegranej do przegranej, skromne i ani trochę poczciwe.
- Mglisto i deszczowo, ale piwo macie lepsze niż w Egipcie – przyznał i dla potwierdzenia upił kolejny łyk ze swojego kufla. – Nie znoszę nundu. Polowały na mnie, długa historia. Może ci kiedyś opowiem. Chyba że chcesz posłuchać o tym teraz? Nigdzie mi się nie spieszy – dodał i skrzywił się na samo wspomnienie powodu, z którego właściwie znalazł się w Anglii i siedział teraz w Dziurawym Kotle, grając w karty. Akurat ta kwestia się nie zmieniła. Przez przegraną rozgrywkę z nieodpowiednią osobą musiał opuścić własny kraj, więc w nowym również oddawał się tej rozrywce z jedną z osób z listy zakazanych znajomych stworzonej przez Cathala. Z deszczu pod rynnę, jak to mówią. Świergotniki zdawały się o wiele przyjaźniejsze, zwłaszcza że kojarzył je z bazaru jako te ptaki, które podkradały ze straganów krakersy i sezam. – Zapytałbym, jak podobał ci się Egipt, ale pewnie nie byłaś skupiona na piramidach i latających dywanach.
Zazdrościł jej nieco tej możliwości podróżowania, której jemu odmawiała bieda i trudności w opuszczeniu państwa. Europejczykom łatwo było wjechać na wakacje czy w interesach, egipskie Ministerstwo Magii nie lubiło tracić swoich obywateli, albo raczej kontroli nad nimi. O ile znajdowali się w obrębie kontynentu, a najlepiej granic samego Kairu, było w porządku. Pozwolenie na wyjazd otrzymywali nieliczni. Nawet nie chciał wiedzieć, co takiego zrobił Shafiq, że Jamil mógł bez problemu wyjechać. Możliwe, że wykorzystał fakt, że ten był w połowie Brytyjczykiem.
- Nie osiadałbym jednak na laurach. Ta rozgrywka robi się coraz ciekawsza – odparł z szerokim uśmiechem, gdy zobaczył kolejne rozdanie. Niewielka różnica punktów, po raz kolejny zresztą, choć on sam utrzymywał niewielką przewagę. Tak niewiele mu brakowało do pierwszego od lat zwycięstwa i zaczynał żałować, że jednak poprosił wyłącznie o możliwość polowania. Pewnie i bez kart Geraldine w końcu by na to przystała. Tak dobrze im się ze sobą rozmawiało.
Karty zdawały się buzować, jak gdyby wyczuwały to, że jedna z osób przekroczyła liczbę dwustu punktów, podczas gdy do zwycięstwa wymagano trzystu. Trefny Lelek miał to do siebie, że lubił szybkość i niespodzianki i chociaż Jamil nie dodawał talii kart specjalnych, te zwykłe też lubiły robić numery. Gdy kolejnych pięć kart wylądowało w jego dłoni, miał wrażenie, że obrazki w ich rogach przeskakują między sobą, wymagając szybkości gracza. Zbyt wiele wypił, czy rzeczywiście tak się działo? Nie pamiętał, bo dość dawno nie grał w tę zwykłą wersję Lelka – bez ujemnych punktów i kart wybuchających w rękach. Złapał szybko drugą dłonią te dwie karty, które wydały mu się w tym momencie słuszne i rzucił je przed siebie, oczekując na ruch Yaxley. To mogła być rozgrywająca tura, ale równie dobrze mogły ich czekać jeszcze kolejne.


Rzut 1d100 - 41


wiadomość pozafabularna
Jamil 224 : 192 Geraldine
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#14
06.03.2023, 11:22  ✶  

Geraldine również zdarzyło ściągać na siebie kłopoty. Miała niewyparzony język, często denerwowała osoby, których nie powinna, jednak bardzo istotne było dla niej to, żeby dzielić się swoim zdaniem. Nie potrafiła milczeć, jeśli miała inne zdanie. Dzięki temu też nauczyła się spadać zawsze na cztery łapy, w końcu nadal żyła, miała się dobrze, więc nie było z nią tak źle. Bywało, że potrzebowała pomocy, miała jednak wokół siebie ludzi, którzy zawsze byli gotowi ją wesprzeć i nie chodziło tu tylko o rodzinę.

Gerry wręcz przeciwnie, od najmłodszych lat wiedziała, czym będzie się zajmować jak dorośnie. Ojciec od najmłodszych lat przywiązywał wagę do tego, żeby była sprawna fizycznie, zresztą bardzo chciała dorównać swoim bratom. Dlatego też tak chętnie uczyła się szermierki, czy latania na miotle. Lubiła ucierać im nosa i pokazywać, że dziewczyna jest w stanie sobie z nimi poradzić bez najmniejszego problemu. Dawało jej to ogromną satysfakcję. W ogóle bardzo lubiła rywalizować i pokazywać, że kobiety nie są wcale słabymi przeciwnikami w najróżniejszych dziedzinach.

- Smaczne piwo jest naprawdę bardzo silnym argumentem.- Sama Yaxley lubiła raczyć się dobrymi trunkami, więc rozumiała to podejście. Pogoda może nie była najlepsza, jednak można się było przyzwyczaić. - Popatrz, ja poluję na nundu, a nundu na Ciebie, co za zbieg okoliczności.- Posłała do niego przyjacielski uśmiech. - Chętnie usłyszę tę opowieść, może jednak najpierw karty. - Wolała nie wybijać się z rytmu, póki jeszcze nie skończyli grać. - Ogólnie wróciłam stamtąd ze wspaniałą opalenizną, pogoda była cudowna, ale czasu na zwiedzanie niestety niezbyt wiele.- Jak zawsze, tak to już było jeśli podróżowało się tylko wyłącznie po to, żeby polować. Może kiedyś wybierze się gdzieś w celach typowo rozrywkowych, jednak jak dotąd jakoś nigdy się to nie zdarzyło.

Sama Gerry nie nazwałaby tego podróżowaniem. Było to życie w drodze, podążanie za śladami zwierząt w najróżniejszych miejsach na świecie i to tyle. Nie była podróżniczką, nie zagłębiała się jakoś specjalnie w kultury miejsc do których się wybierała - nie miała na to czasu. Musiała szybko zrealizować zlecenie, wrócić do kraju z towarem i jechać po następny.

- Muszę się zgodzić, całkiem przewrotne są te karty.- To powodowało, że grało jej się jeszcze w lepiej. W końcu większą przyjemność sprawiała gra z doświadczonym przeciwnikiem, a Jamil jednak umiał grać, a przynajmniej sprawiał takie pozory, może miał szczęście? Samym szczęściem by jednak chyba, aż tak nie mieszał w tej rozgrywce. To musiało być doświadczenie.

Obserwowała uważnie kolejny ruch Anwara. Zastanawiała się, co wymyśli tym razem. Kiedy położył karty na stół wróciła do tych w swojej ręce. Musiała podjąć decyzję, wybrała dwie karty i rzuciła je na stół.

Rzut 1d100 - 58
Przyjaciel duchów
You are lost in the trance
Of another Arabian night
Jamil ma metr siedemdziesiąt pięć wzrostu, krótkie ciemne włosy i równie ciemne oczy. Urodę posiada typową dla Egipcjanina, przez co wyróżnia się na tle bladych Brytyjczyków. Dosyć często się uśmiecha, ma dość bogatą mimikę twarzy. Z jednej strony trzyma się gdzieś z boku, a z drugiej masz wrażenie, ze i tak wszędzie go pełno.

Jamil Anwar
#15
27.03.2023, 17:45  ✶  
Jamil w młodszych latach niespecjalnie zadawał się z dziewczynami, choć sam miał siostry. Córek po prostu na ulice nie wypuszczało się tak chętnie, jak synów, którzy i tak zazwyczaj wpadali w kłopoty. Kobiety w jego rodzinie zawsze jednak były silne, zaradne i potrafiły utrzeć nosa facetom. Nic dziwnego, że jedna z jego sióstr zdecydowała się na rozwód, uznając, że woli sama poświęcić się pracy i rodzinie, zamiast męczyć z jakimś darmozjadem dla samego faktu małżeństwa. W ich kulturze nie było to coś codziennego, ale póki Aida pozostawała w domu rodzinnym z własnymi rodzicami, nikt nie mógł mieć do niej pretensji. Jamil zresztą też, póki był w Kairze, pomagał przy tych dzieciakach i kupował im wyprawkę szkolną, zanim przewalił resztę pieniędzy w karty.
Nie był pewien, kiedy narodziła się w nim ta chęć rywalizacji, pewnie już na egipskich bazarach, gdzie przesiadywał z rówieśnikami jako dzieciak i grał w kapsle albo w swoje pierwsze karty. Później przeniósł to do szkoły i zostało z nim aż do dorosłego życia. Zawsze lubił się zakładać, zdarzyło mu się nawet wciągnąć w kłopoty Elliotta Malfoya, gdy obaj mieli po jakieś dziesięć lat. I jakimś magicznym zrządzeniem losu z tych kłopotów łatwą ręką wychodził. Z Nundu miało już nie być tak łatwo, ale Cathal jednak chyba poczuł odrobinę współczucia i ocalił Jamila przed rychłą śmiercią.
- Póki co jestem tu za krótko, by znaleźć więcej zalet – przyznał, uśmiechając się do niej przyjaźnie. Najważniejszą pozostawało jednak to, że Qadir i jego banda nie wydostaną się z Egiptu tak łatwo, by dorwać go gdzieś w pokrytym mgłą i deszczem Londynie. – Jasne, noc jeszcze młoda – dodał wesoło, znów wznosząc kufel do ust. Zagadywanie jej miało swoje plusy, bo nie skupiała się aż tak łatwo na kartach. Przynajmniej takie sprawiała wrażenie, choć w samej punktacji zaczęła go doganiać i nieco go to jednak zmartwiło.
- Jeśli wróciłaś z opalenizną, a nie oparzeniem, to za krótko tam byłaś – uznał całkiem szczerze. – Nasza uzdrowicielka, Nell, ma teraz całkiem białe włosy od tego słońca. A raz tak długo siedziała poza namiotem, że myśleliśmy, że odpadnie jej nos, bo skóra schodziła jej… Dobra, nieważne, zamorduje mnie, jeśli się dowie, że komukolwiek o tym opowiadam. Ona ma swoje sposoby, zawsze się dowie – mówił dalej, przerywając nagle, gdy zbyt mocno poniosła go opowieść. O wiele ciekawsze zresztą były te historie z czarnoksiężnikami w tle albo o utykaniu w grobowcach, o czym zresztą Bagshot rozgadała się raz dziennikarzynie z Proroka.
- Znam jeszcze mnóstwo innych gier, więc jakbyś miała kiedyś ochotę znów ze mną zagrać, możemy pomyśleć o czymś innym – zaproponował, nie odrywając jednak wzroku od kart w swojej dłoni. Zmarszczył nieco czoło, zastanawiając się nad wyborem, choć był to gest wymuszony, bo doskonale wiedział, które wyrzuci na stół. Przeciągnął to jeszcze przez chwilę, niby zakłopotany i rzucił dwie spośród kart przed siebie, czekając na ruch Geraldine. Możliwe, że ostatni, ale tego przewidzieć nie mógł.

Rzut 1d100 - 63


wiadomość pozafabularna
Jamil 265 : 250 Geraldine
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#16
28.03.2023, 12:03  ✶  

Geraldine przeciwnie. Od zawsze obracała się w towarzystwie chłopców. Wyniosła to z domu rodzinnego, w końcu trójka braci spowodowała, że nie do końca była typową przedstawicielką płci pięknej, a i jej zainteresowania nieco odbiegały. Mało która panna bowiem lubiła biegać po lesie z łukiem w poszukiwaniu niebezpiecznych stworzeń. Uwielbiała udowadniać swoją wartość, mierzyć się z mężczyznami i pokazywać im, że wcale nie odbiega od nich umiejętnościami. Lubiła ścierać im z twarzy ten uśmiech, który dostrzegała, traktowali ją lekceważąco, przynajmniej na początku. Zmieniało się to, kiedy pokazywała na co ją stać. Czuła wtedy satysfakcję - ogromną.

Kultura nieco ich różniła. Geraldine była przyzwyczajona do tego, że zawsze robiła to, na co miała ochotę. Nikt nie był w stanie zmusić jej do małżeństwa, choć jej rodzice nie raz próbowali, stanowczo jednak odmawiała. Nie widziała siebie w roli żony, matki, to nie było to co chciała robić w życiu. Miała wrażenie, że ograniczyło by ją to, a najgorsze co mogło ją spotkać to własnie jakiekolwiek ograniczenia. Bardzo ceniła sobie wolność.

Yaxley lubiła ryzyko, czerpała ogromną satysfakcję z tego, kiedy udawało jej się spaść na cztery łapy, mimo, że wszyscy twierdzili, że będzie inaczej. Potrzebowała adrenaliny, nie znosiła stagnacji. Im bardziej coś było niebezpieczne, tym chętniej się w to angażowała. Wiedziała, że kiedyś może się to skończyć tragicznie, ale nie robiło to na niej wrażenia.

- Pewnie szybko znajdziesz kolejne zalety, chociaż na dłużej może Ci się tu nieco nudzić. - Przynajmniej ona miała takie wrażenie, dlatego też często zmieniała miejsce swojego pobytu.

Upiła również spory łyk alkoholu ze swojego kufla, nie lubiła spędzać nocy w domu, przychodziła wtedy bezsenność, zaczynała rozmyślać o tym wszystkim, co działo się wokół. Tak mogła przynajmniej zająć czymś swoje myśli. - Unikam słońca jak mogę, moja cudowna jasna cera bardzo mocno na nie reaguje, choć nie powiem zdarzyło mi się wyglądać, jak dzika świnia. - Nie znosiła tego różowego odcienia, w zasadzie to średnio też przepadała za słońcem, upałami, wolała zdecydowanie niższe temperatury.

Musiała jednak wrócić do gry, czuła, że jest nadal trochę do tyłu. Czas najwyższy się bardziej zainteresować kartami, zależało jej bowiem na tym, żeby wygrać. Obserwowała uważnie mężczyznę, gdy sięgał po karty. Miała jeszcze szansę nadrobić ten gówniany początek.

- Bardzo chętnie, jestem ciekawa też Twoich opowieści, jeśli mam być szczera. - Postanowiła o tym wspomniec, bo faktycznie jego osoba ją trochę zainteresowała.

Zerknęła z ciekawością na to, po jakie karty sięgnął tym razem, nie zastanawiała się długo, również rzuciła swoje na stół, może to już jest koniec?

Rzut 1d100 - 44
Przyjaciel duchów
You are lost in the trance
Of another Arabian night
Jamil ma metr siedemdziesiąt pięć wzrostu, krótkie ciemne włosy i równie ciemne oczy. Urodę posiada typową dla Egipcjanina, przez co wyróżnia się na tle bladych Brytyjczyków. Dosyć często się uśmiecha, ma dość bogatą mimikę twarzy. Z jednej strony trzyma się gdzieś z boku, a z drugiej masz wrażenie, ze i tak wszędzie go pełno.

Jamil Anwar
#17
05.04.2023, 15:29  ✶  
Jamil lubił zupełnie inny rodzaj ryzyka. Wykładanie kart na stół, stawianie wszystkie łącznie ze swoim życiem (co ostatecznie nie wyszło mu wcale na dobre, ale przynajmniej dzięki temu trafił do Londynu). Adrenalina buzowała w jego żyłach za każdym razem, gdy padało pytanie: A założymy się?, a im trudniejsze wyzwanie, tym lepiej dla niego. Tak samo fascynowało go szlajanie się po tajemniczych uliczkach, wkradanie do antycznych grobowców i rozmawianie z niebezpiecznymi duchami. Polowanie na zwierzęta? Z tym się raczej nie spotkał. To raczej na niego polowali wszyscy czarnoksiężnicy, gdy po raz kolejny nie był w stanie spłacić zaciągniętych długów. Wizja ugrupowania Nundu należącego do Qadira wciąż sprawiała, że czuł opory względem wydawania pieniędzy. Co innego przysługi. Pytanie tylko, czy zawsze będzie potrafił je spełnić?
- Szczerze mówiąc, już się trochę nudzę, czekając na kolejne zlecenie, ale odpoczynek też dobrze mi zrobi – przyznał znad własnego kufla. Poza tym nowe miejsce pozwalało mu na zobaczenie terenów, których jeszcze nie znał. Choć Anglia sama w sobie była o wiele mniejszym krajem, niż Egipt, to jednak całe Wyspy Brytyjskie miały sporo do zaoferowania komuś, kto słyszał o nich wyłącznie z opowieści matki. A i jej pamięć czasami zawodziła po tylu latach nieobecności. Ekipa archeologiczna zazwyczaj odnosiła się do tego miejsca bardziej wrogo. Niby traktowali je jak dom, za którym tęsknili, ale większość informacji, które zyskiwał, były w głównej mierze krytyką systemu.
- Ja unikam deszczu, jak mogę, bo moje włosy tak się kręcą, że wyglądam jak mokra świnia – pociągnął żart, śmiejąc się, by w jakiś sposób znaleźć z nią nić porozumienia. Przywykł do słońca i po kilku dniach ciągłej ulewy zaczynał naprawdę tęsknić za palącymi promieniami i gorącym piaskiem pod stopami. Wilgotne powietrze też nienajlepiej na niego działało, ale może kiedyś się przyzwyczai?
Karty zawirowały na stole, ukazując ostateczny wynik, a potem te Jamila powróciły do talii, podczas gdy należące do Geraldine wybuchły, zostawiając po sobie czarną smugę na drewnianym stole i stojącym nieopodal kuflu piwa należącym do kobiety. Gdyby tylko się pochyliła, pewnie oberwałaby również w nos.
- Czekaj, czy ja wygrałem? – zapytał z wyraźnym niedowierzaniem, a cała udawana pewność siebie z niego zeszła, gdy uniósł brwi w zdziwieniu. Tego zdecydowanie się nie spodziewał, zwłaszcza gdy wynik Yaxleyówny coraz bardziej rósł, zbliżając się niebezpiecznie do jego własnego i granicy trzystu punktów. – Zatem będę ci mógł opowiedzieć co nieco podczas polowania – odparł z szerokim uśmiechem i klasnął w dłonie z zadowolenia. Naprawdę nie spodziewał się zwycięstwa i wciąż nie mógł uwierzyć we własne, choć przypadkowe, szczęście. Najwyraźniej to początek rozgrywki sprawił, że wyszedł na prowadzenie. Cathal zdecydowanie mu nie uwierzy, kiedy usłyszy, że chociaż raz zwyciężył.

wiadomość pozafabularna
Jamil 328 : 294 Geraldine
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#18
19.04.2023, 10:42  ✶  

Gerry uwielbiała znajdować się w lesie, schowana w krzakach, szukająca ofiary. Przyjemność sprawiało jej polowanie na potwory - miała w końcu wrażenie, że robi też coś dobrego. Chroniła niewinnych czarodziejów przed tymi okropnymi stworami, a że przy okazji się wzbogacała, kto by w ogóle się tym przejmował. Ryzyko związane z ewentualnym atakiem zwierzęcia tylko dodatkowo ją nakręcało, uwielbiała to uczucie niepewności, które się pojawiało, ale i strach, w końcu byłaby głupia gdyby się nie bała, pozostawały jej jednak resztki zdrowego rozsądku.

- Nudzenie się jest najgorsze. Nie znoszę nudy. - Odpoczywać nie potrafiła. Miała wrażenie, że wtedy jest jeszcze bardziej zmęczona. Zdecydowanie służyła jej praca, szczególnie przy jej dosyć ognistym temperamencie.

Dla Jamila pewnie wizyta w Anglii łączyła się z tym, co dla niej zwiedzanie różnych krajów. Tyle, że w jego przypadku wyglądało na to, że miał zostać tu na dłużej, co trochę zmieniało postać rzeczy. Mógł poznać okolice i ich zwyczaje zdecydowanie lepiej niż było dane jej, przez krótką chwilę. - Jak będziesz miał dość nudy, możesz się do mnie odezwać. - Dobrze byłoby zaopiekować się przybyszem, pokazać mu ciekawe miejsca, nie wypadałoby, żeby się tu nudził.

- Czyli mamy ze sobą coś wspólnego. - Zaśmiała się w głos. W sumie to całkiem przyjemnie jej się z nim gawędziło. Wydawało jej się, że ta przypadkowa znajomość może jej przynieść wiele dobrego. W końcu Anwar wydawał się być naprawdę interesującym człowiekiem. Dobrze, że się tutaj dzisiaj pojawiła.

Nie przeszkadzało jej nawet to, że przegrała w karty. Los najwyraźniej jej dzisiaj nie sprzyjał, wiedziała, że są i takie momenty. Pocieszające było jedynie to, że szłi łeb w łeb, więc nie była to aż taka okropna przegrana. - Na to wygląda, gratulacje. - Powiedziała z uśmiechem na ustach, nie widać było po niej, żeby specjalnie przejęła się przegraną. Odpaliła jednak kolejnego papierosa i zaciągnęła się dymem.

- Tak, nie mogę się doczekać tego polowania. Powiedz tylko kiedy, właściwie to możesz też wybrać na co chcesz polować. - Skoro już wygrał, to niech ma z tego jakąś przyjemność.

Pogawędziła z nim jeszcze chwilę, wypiła jedno, dwa piwa, po czym opuściła kocioł.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Geraldine Yaxley (3769), Jamil Anwar (4394)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa