• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[02.05.72, tuż po południu] Rachunek sumienia - po wielkiej wichurze, Gerry i Vince

[02.05.72, tuż po południu] Rachunek sumienia - po wielkiej wichurze, Gerry i Vince
irish mutineer
living like we're renegades

Raczej łatwo przegapić go w tłumie. Nieco niższy od przeciętnego Brytyjczyka (174 cm), jest krępej budowy mężczyzną. Ma jasnoniebieskie oczy oraz wiecznie roztrzepane jasne włosy, a ich długość sugeruje, że dawno nie był u fryzjera. Vinnie preferuje modę mugolską, rzadko ubiera się elegancko, zdecydowanie preferuje odzież, która nie krępuje jego ruchów. Kiedy podwija rękawy swetra lub koszuli, można dostrzec liczne blizny pokrywające jego przedramiona, zarówno po oparzeniach jak i cięte. Ma silny akcent po którym nietrudno zgadnąć, że nie urodził się w Londynie. Pachnie tytoniem.

Vincent O’Dwyer
#11
08.07.2023, 23:19  ✶  

Kiedy jest się młodym, można robić głupoty - niemal wszystkie są wybaczane. Większość dorosłych co najwyżej wkurzy się na ciebie, pogrozi palcem lub wyśle na obrzydliwy szlaban, gdzie będziesz musiał polerować sowie klatki, ale nic poza tym, żadnych poważniejszych konsekwencji. Chłopak zdecydowanie miał szczęście, że szlajając się po lesie w taki dzień natrafił na nich, a nie na tych zamaskowanych zjebów. Kto wie co strzeliłoby im do łbów.

Śmiech Yaxley okazał się zaraźliwy, bo i Vincent prychnął, by po chwili zaśmiać się; to pozwoliło im minimalnie rozluźnić ciężką atmosferę, jaka panowała w kniei.

- Wyobrażasz to sobie? Kurwa, udzielałby wywiadu do Proroka i na pytanie, co zainspirowało go do kariery profesjonalnego gracza Quiddicha, odpowiedziałby, że taka dwójka wspaniałych ludzi, których charyzma i siła argumentu wydobyła z niego same najlepsze cechy - rzucił, ani na moment nie kryjąc rozbawienia. Może porzuciłby nawet pracę w ministerstwie na rzecz stania się profesjonalnym trenerem i motywatorem? Kiedy kobieta zaczęła papugować to co powiedział wcześniej, jego śmiech tylko się nasilił. Co tu ukrywać - potrafili być przekonujący, jeżeli tylko chcieli. I nawet nie musieli używać do tego wymyślnych zwrotów i słów, których znaczenia nawet nie wiedziałby, w którym słowniku szukać.

Widok trupa nie należał do najprzyjemniejszych. O ile sama krew i rozkładające się zwłoki nie robiły na nim większego wrażenia, tak na ogół było to truchło zwierzęcia. Momentalnie przestał być rozbawiony. Fragment ciała przypomniał mu, że to nie przechadzka po lesie w towarzystwie dobrej kumpelki, a miejsce, gdzie lada moment może ich coś złapać.

- Nie wiem Yaxley, jakbyśmy sobie poradzili bez Ciebie - odezwał się matowym głosem, gdy ta wspomniała o workach. "My". bo miał na myśli siebie, oraz ich nowego towarzysza, który tylko częściowo był obecny. Kurwa. To nie było zabawne. To był człowiek. - Pozostaje mieć nadzieję, że nie cierpiał zbytnio. I że cokolwiek go rozszarpało, zrobiło to raz, a porządnie - dodał, a potem zamilkł. Widok poszarpanego torsu sam w sobie był makabryczny, nie musiał wzmacniać efektu swoimi nieprzemyślanymi tekstami.

- Jesteś pewna, że to nie owal? - zapytał, choć bardziej po to, by podroczyć się z kobietą. Potrafił odróżnić okrąg od owalu, jednak za żadne skarby świata nie wiedział, co to do cholery było. Zerknął to na drzewa, to na koleżankę, to na worek, w którym spoczywał ich nowy towarzysz.

- Nie chcę brzmieć jak ignorant i skończony idiota, ale jedyne runo jakie znam, to runo leśne. Był w ogóle taki przedmiot w szkole?- zapytał. Nie pamiętał, bo nawet się na niego nie zapisywał. Kątem oka zerknął w stronę worka. - Może Pan Torsik wie coś na temat run? Szkoda, że jest głową w chmurach, bo jego wiedza na pewno by nam pomogła...




!C2scenariusz2
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#12
08.07.2023, 23:19  ✶  

Znaki rozbłysły jasnym światłem


Wpadliście w jakąś pułapkę, ale nie rozumieliście jak się z niej wydostać. Drzewa pochyliły się w dół jeszcze niżej, blokując wam przejście, a pomiędzy pniami dojrzeliście jakąś siatkę... jakby pajęczynę? Jeżeli spróbowaliście się stąd wydostać - nie mogliście. Na nic zdały się zaklęcia, próby przejścia nad lub pod pniami. Wkrótce usłyszeliście tupanie... To nie były ludzkie kroki. Kolejna komenda to "C2scenariusz3".
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#13
08.07.2023, 23:19  ✶  

A więc zdecydowaliście się przemierzać Knieję...


I to chyba nie był dobry pomysł. Szliście i szliście i nagle zorientowaliście się, że miejsce wokół was jest cholernie dziwne. Drzewa rosły tutaj krzywo, jakby się próbowały położyć na ziemi, tworząc dziwaczny krąg. Ktoś bardzo dawno temu wyrył na nich szereg starożytnych run i liter. Jeżeli posiadacie przewagę Starożytne Runy lub Numerologia, na końcu kolejnej kolejki użyjcie komendy "C2scenariusz1", jeżeli nie - "C2scenariusz2".
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#14
09.07.2023, 19:26  ✶  

Faktycznie młodzieniec miał szczęście. Mógł trafić gorzej, kto wie bowiem, co mogło czaić się w tym lesie? Przecież po to zostali tutaj wysłani, żeby sprawdzić, czy ktoś nie potrzebuje pomocy, albo czy coś złego nie czai się w gęstwinie. Nie wiadomo bowiem, co stało się z poplecznikami Voldemorta, patrząc na zniszczenia, oni również mogli mieć problem z wydostaniem się z Kniei. Zdecydowanie lepiej, żeby to Vincent i Geraldine trafili na kogoś takiego.

- Moglibyśmy się chwalić, że potrafimy odkrywać nowe diamenty. Już widzę te nagłówki, myślę, że trenerzy biliby się o to, abyśmy wyszukiwali im najlepsze talenty. Zawsze to jakaś opcja na zmianę profesji. - Nie, żeby chciała zmieniać obecną, bo nigdzie nie czuła się tak dobrze, jak w lesie, ale kto wie, czy w przyszłości zdrowie będzie jej pozwalało hasać po zaroślach.

Wyśmienity nastrój przerwało im znalezienie części ciała człowieka. To zawsze robiło spore wrażenie, nawet na Yaxley, która widziała w swoim życiu sporo. Musieli zebrać truchło i wyruszyć dalej. Tatuaż powinien ułatwić rodzinie identyfikację, przynajmniej będą wiedzieć, że nie ma kogo szukać, jakby miało to być jakieś pocieszenie. Spakowali go do wora i wyruszyli dalej. To przypomniało jej o tym, dlaczego tu się znaleźli. Może ich wcześniejszy dobry humor wcale nie był na miejscu, kto wie bowiem, co będzie im dane jeszcze tutaj spotkać. Wiele osób straciło życie poprzedniej nocy, wiele zyskało status osób zagubionych, Yaxley czuła, że nie znajdą wszystkich, jak widać też nie będą w stanie każdemu pomóc.

- Wymyślilibyśmy coś, jak zawsze. - Dodała, kiedy Vinnie się do niej odezwał. W końcu nie takie rzeczy musieli już robić w swoim krótkim życiu. - Oby tak było, sama myślę o tym, że wolałabym zginąć raczej szybką śmiercią, pewnie też tak będzie. Coś mnie zeżre, gdzieś w lesie. - Nie był to może specjalnie wygodny temat, ale zdarzyło jej się już myśleć o tym jak zginie. Zresztą często ryzykowała, miała świadomość, że zawód jaki wybrała jest dosyć mocno niebezpieczny.

- Owal, kółko, jeden chuj. - Przewróciła oczami słysząc komentarz towarzysza. Najwyraźniej dobry humor go nie opuszczał - mimo wszystko.

- Tak dawno skończyłam szkołę, że nie pamiętam. Jeśli był, to na pewno niezby mnie interesował. - Nie zamierzała ukrywać, że było inaczej. Mieli problem i to spory, no ale jakoś pewnie uda im się to ogarnąć bez tych tajemnych umiejętności. Nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem, kiedy Vinnie wspomniał o panu Torsiku. - Widzę, że się już zaprzyjaźniliście, szybko poszło. Przykre, że nie może podzielić się swoją wiedzą. - Udała rozczarowanie.

Wtedy drzewa pochyliły się jeszcze bardziej. Yaxley próbowała przekroczyć okrąg. Jednak jej się to nie udało. Rozglądała się uważnie, żeby zobaczyć cokolwiek. Nigdy dotąd nie widziała bowiem czegoś takiego. - To wygląda jak pajęczyna, chyba mamy przejebane. - Dodała już trochę zdenerwowana. Usłyszała tupanie, próbowała sobie przypomnieć jakie stworzenia mogą przemieszczać się w ten sposób.

irish mutineer
living like we're renegades

Raczej łatwo przegapić go w tłumie. Nieco niższy od przeciętnego Brytyjczyka (174 cm), jest krępej budowy mężczyzną. Ma jasnoniebieskie oczy oraz wiecznie roztrzepane jasne włosy, a ich długość sugeruje, że dawno nie był u fryzjera. Vinnie preferuje modę mugolską, rzadko ubiera się elegancko, zdecydowanie preferuje odzież, która nie krępuje jego ruchów. Kiedy podwija rękawy swetra lub koszuli, można dostrzec liczne blizny pokrywające jego przedramiona, zarówno po oparzeniach jak i cięte. Ma silny akcent po którym nietrudno zgadnąć, że nie urodził się w Londynie. Pachnie tytoniem.

Vincent O’Dwyer
#15
11.07.2023, 03:42  ✶  

Mimo, że nie przestawał żartować i rzucać durnych, niewłaściwych komentarzy, stwierdzenie że dobry humor go nie opuszczał było raczej dalekie od prawdy. Czarny humor i nawijanie pozwalały zmniejszyć napięcie oraz stres, który towarzyszył mu od samego początku, gdy tylko wszedł do lasu. Miał wprawę w poruszaniu się po lesie, czuł się w nim dobrze, znacznie lepiej niż w centrum Londynu. Być może z powodu zdobytego z biegiem lat doświadczeniem wiedział doskonale, co może na nich czyhać i jak bardzo mogą mieć przejebane, gdy tylko znajdą się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. Tym bardziej, że po Sabacie w kniei mogło roić się od tych pojebów w maskach, którzy na wieść że mają do czynienia z mugolakiem, dostaną piany z ust.

Daleko było mu do geniuszu, jednak Vincent nie był głupi. Miał świadomość tego, że jego śmierć nie będzie spokojna. Nie umrze we własnym łóżku jako stary dziadek na emeryturze, otoczony swoją liczną rodziną - rodzeństwem swoim, rodzeństwem żony, gromadą ich dzieci oraz wnucząt. Zdecydowanie jednak nie spieszyło mu się do Pani Matki.

- Chuj nie jest owalny, Yaxley. Choć aż jestem ciekawy, jakie chuje widziałaś w swoim życiu, jeżeli masz takie doświadczenia - odpowiedział, kompletnie nieświadomy głupot, jakie wygadywał. To na pewno był stres i nieudolna próba zmniejszenia napięcia. - Chociaż nie, to źle brzmi. Nie opowiadaj mi proszę o tym - dodał szybko. Okazało się, że wiedza Gerry na temat starożytnych run jest tak samo imponująca jak jego - czyli wcale. No to... problem? Pan Torsik również nie wydawał się zbyt pomocny.

- Kurwa mać - mruknął, gdy dotarło do niego, że to faktycznie pajęczyna. Gdy tylko dobiegł do niego dźwięk tuptania (dużej ilości włochatych stópek????), odruchowo machnął różdżką, chcąc wyczarować kopułę ochronną. Na wszelki wypadek. 


Rzut Z 1d100 - 28
Akcja nieudana

Kształtowanie: wyczarowanie ochronnej tarczy dla siebie i swojej koleżanki


!C2scenariusz3
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#16
11.07.2023, 03:42  ✶  

Zaatakował was wielki pająk


Obrzydliwy stwór spuścił się na was z góry i upadł na ostatnią osobę, która odpisała w tym temacie. Żeby uniknąć zderzenia, należy przerzucić tę kość:

Rzut Z 1d100 - 78
Sukces!

aktywnością fizyczną, lub teleportując się, ale nie możecie teleportować się za pole walki. Jeżeli doszło do zderzenia, pająk od razu gryzie i nie da się tego uniknąć. Jeżeli nie, w każdej kolejnej turze próbuje ugryźć dwa razy (rzut Z na aktywność fizyczną, do przerzucenia dowolnym unikiem). Wasza wytrzymałość w tej walce wynosi 1 + 1 za każdą kropkę w aktywności fizycznej. Każde ugryzienie odbiera wam punkt wytrzymałości, a przy ich braku postać mdleje. Ocknie się zawinięta w kokon, wisząc wysoko na drzewie, uratowana przez ekipę ratunkową i nie będzie mogła kontynuować podróży. Jedynym sposobem na ucieczkę jest wytrzymanie trzech tur, po których pająk ucieka lub skorzystanie z podpowiedzi (jeżeli ją otrzymaliście). Nadajcie sobie numery od 1 do 3, osoba wyrzucona po ataku to osoba, którą pająk zaatakował tym ruchem.

Wzór na atak pająka (do wrzucenia w post Barda pomiędzy waszymi postami):
Kod:
[b]Atak pająka[/b]
Rzut na aktywność fizyczną (Z)
Rzut 1d2 lub 1d3 na ofiarę
Rzut na akwytność fizyczną (Z)
Rzut 1d2 lub 1d3 na ofiarę

Jeżeli boginem któregokolwiek z was jest pająk, postać wpada w panikę. Jeżeli ktoś posiada pająka na zwierzęciu totemicznym, pająk nie atakuje go wcale.
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#17
11.07.2023, 03:42  ✶  

A więc zdecydowaliście się przemierzać Knieję...


I to chyba nie był dobry pomysł. Szliście i szliście i nagle zorientowaliście się, że miejsce wokół was jest cholernie dziwne. Drzewa rosły tutaj krzywo, jakby się próbowały położyć na ziemi, tworząc dziwaczny krąg. Ktoś bardzo dawno temu wyrył na nich szereg starożytnych run i liter. Jeżeli posiadacie przewagę Starożytne Runy lub Numerologia, na końcu kolejnej kolejki użyjcie komendy "C2scenariusz1", jeżeli nie - "C2scenariusz2".
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#18
19.07.2023, 09:22  ✶  

Najłatwiej w ten sposób walczyć ze stresem. Yaxley paplała, gadała głupoty, aby czymś zająć myśli. Z drugiej strony, nie bała się tego, co może czyhać na nich w lesie. Znała las, jego mieszkańców, wiedziała jak sobie z nimi radzić. Schody zaczynały się jednak dlatego, że w to wszystko mieszał się Voldemort. Kto wie, co właściwie zrobił, jak zaburzył równowagę, przez co i las mógł stać się dla niej obcy. Ta niewiadoma ją najbardziej przerażała. Jak bowiem powinna postąpić, kiedy znajdzie tutaj jego popleczników? Szczególnie bolesne mogłoby być w tej sytuacji spotkanie z Theonem, a wiedziała, że on mógł się tutaj znaleźć, bo angażował się w działania śmierciożerców, może nie powiedział tego wprost, ale Gerry wyłapała aluzję.

Przewróciła teatralnie oczami, kiedy Vinnie się odezwał po raz kolejny. Czy naprawdę musieli rozmawiać o kutasach? - Vince, jak Ty mało rzeczy widziałeś. - Dodała jeszcze, chociaż może faktycznie ten temat powinien zostać urwany. - Za słabo się znamy, żebym opowiadała ci o takich rzeczach, może kiedyś, przy whisky jak dalej będziesz chętny, ale teraz jestem zbyt trzeźwa. - Nie sądziła, żeby szczególnie interesowało go jej życie seksualne, bo właściwie czemu by miało? No, ale jeśli nadal będzie taki ciekawy... Nie było to dla niej tabu.

Na całe szczęście znalezienie pajęczyny przerwało tą dosyć niezręczną rozmowę. Yaxley rozglądała się wokół, nie czekali długo na towarzystwo, pojawił się i on. Ogromny, włochaty pająk. Geraldine sięgnęła do pasa, przy którym miała sztylet i złapała go mocno. Jak przyjdzie taka potrzeba, to będą walczyć.

- Uważaj Vince, wygląda jakby chciał Cię wpierdolić. - Odezwała się, jakby nie zauważył.

Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#19
15.09.2023, 10:10  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.09.2023, 10:16 przez Bard Beedle.)  
wiadomość pozafabularna
Na prośbę graczki, w związku z nieaktywnością Vinca, postać przyjmuje bardem Brenna L.

Vincent machnął różdżką, ale magia znów zaszwankowała - nic nadzwyczajnego w ostatnich godzinach w Kniei. Od momentu, w którym na Polanie Ogni pojawił się Voldemort, zdawało się, że doszło do jakiejś anomalii, która sprawiała, że niektóre czary działały słabiej, a nawet wcale, nie wspominając już o problemach z teleportacją.
Problem z pająkiem polegał na tym, że spuścił się na nich z góry. Vincent przez ostrzeżenie Geraldine podniósł oczy do góry, w ostatniej chwili dostrzegając wielkie, obrzydliwe cielsko, które opadało w jego stronę... wiele par oczu i te zęby... Oj, ten stwór na pewno nie miał przyjaznych zamiarów.
O’Dwyer nie czekając rzucił się w bok, starając wykonać unik przed stworem.

Aktywność fizyczna, unik Vinca:
Rzut N 1d100 - 93
Sukces!


Może była to adrenalina, może zasługa sprawności fizycznej mężczyzny, ale zdołał umknąć wprost spod cielska. Rzucił się na bok, a pająk, który omal nie wylądował mu na głowie, opadł na trawę. Wyraźnie jednak nie miał zamiaru rezygnować z pożarcia tak smacznych zdobyczy, które same weszły mu w sieć... przygotował się do ataku!


Atak pająka
Rzut Z 1d100 - 76
Sukces!

1 - Ger
2 - Vinc
[atakuje Ger - rzucone było, ale musiało zostać usunięte, bo zmieniało pierwszy rzut]
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#20
15.09.2023, 10:56  ✶  

Geraldine obserwowała Vince'a ze strachem w oczach. Miała nadzieję, że pająk nie zje go w całości, szkoda by było, naprawdę go lubiła.

Na całe szczęście udało mu się jakims cudem umknąć przed krwiożerczą bestią. Yaxley nie spodziewała się, że postanowi od razu zaatakować i ją. Jako, że nie była przygotowana na to, żeby zaatakowac stworzenie postanowiła po prostu odskoczyć w pizdu, żeby nie dosięgły ją jego zębiska. Reakcja była odruchowa, szybka, oby wystarczyła.


Rzut PO 1d100 - 61
Sukces!
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Geraldine Yaxley (4486), Vincent O’Dwyer (2004), Pan Losu (934), Bard Beedle (1716)


Strony (4): « Wstecz 1 2 3 4 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa