Kiedy jest się młodym, można robić głupoty - niemal wszystkie są wybaczane. Większość dorosłych co najwyżej wkurzy się na ciebie, pogrozi palcem lub wyśle na obrzydliwy szlaban, gdzie będziesz musiał polerować sowie klatki, ale nic poza tym, żadnych poważniejszych konsekwencji. Chłopak zdecydowanie miał szczęście, że szlajając się po lesie w taki dzień natrafił na nich, a nie na tych zamaskowanych zjebów. Kto wie co strzeliłoby im do łbów.
Śmiech Yaxley okazał się zaraźliwy, bo i Vincent prychnął, by po chwili zaśmiać się; to pozwoliło im minimalnie rozluźnić ciężką atmosferę, jaka panowała w kniei.- Wyobrażasz to sobie? Kurwa, udzielałby wywiadu do Proroka i na pytanie, co zainspirowało go do kariery profesjonalnego gracza Quiddicha, odpowiedziałby, że taka dwójka wspaniałych ludzi, których charyzma i siła argumentu wydobyła z niego same najlepsze cechy - rzucił, ani na moment nie kryjąc rozbawienia. Może porzuciłby nawet pracę w ministerstwie na rzecz stania się profesjonalnym trenerem i motywatorem? Kiedy kobieta zaczęła papugować to co powiedział wcześniej, jego śmiech tylko się nasilił. Co tu ukrywać - potrafili być przekonujący, jeżeli tylko chcieli. I nawet nie musieli używać do tego wymyślnych zwrotów i słów, których znaczenia nawet nie wiedziałby, w którym słowniku szukać.
Widok trupa nie należał do najprzyjemniejszych. O ile sama krew i rozkładające się zwłoki nie robiły na nim większego wrażenia, tak na ogół było to truchło zwierzęcia. Momentalnie przestał być rozbawiony. Fragment ciała przypomniał mu, że to nie przechadzka po lesie w towarzystwie dobrej kumpelki, a miejsce, gdzie lada moment może ich coś złapać.
- Nie wiem Yaxley, jakbyśmy sobie poradzili bez Ciebie - odezwał się matowym głosem, gdy ta wspomniała o workach. "My". bo miał na myśli siebie, oraz ich nowego towarzysza, który tylko częściowo był obecny. Kurwa. To nie było zabawne. To był człowiek. - Pozostaje mieć nadzieję, że nie cierpiał zbytnio. I że cokolwiek go rozszarpało, zrobiło to raz, a porządnie - dodał, a potem zamilkł. Widok poszarpanego torsu sam w sobie był makabryczny, nie musiał wzmacniać efektu swoimi nieprzemyślanymi tekstami.
- Jesteś pewna, że to nie owal? - zapytał, choć bardziej po to, by podroczyć się z kobietą. Potrafił odróżnić okrąg od owalu, jednak za żadne skarby świata nie wiedział, co to do cholery było. Zerknął to na drzewa, to na koleżankę, to na worek, w którym spoczywał ich nowy towarzysz.
- Nie chcę brzmieć jak ignorant i skończony idiota, ale jedyne runo jakie znam, to runo leśne. Był w ogóle taki przedmiot w szkole?- zapytał. Nie pamiętał, bo nawet się na niego nie zapisywał. Kątem oka zerknął w stronę worka. - Może Pan Torsik wie coś na temat run? Szkoda, że jest głową w chmurach, bo jego wiedza na pewno by nam pomogła...
!C2scenariusz2