• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
1972/wiosna/maj/21 - Ciasteczko z wróżbą

1972/wiosna/maj/21 - Ciasteczko z wróżbą
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#11
19.09.2023, 01:45  ✶  
Patrick zamarł na chwilę. Chciał sięgnąć po kufel z piwem, ale wspomnienie ojca znowu w niego uderzyło. Zmarszczył brwi, nie bardzo wiedząc co właściwie miał przed oczami. To było jego? Czy nie jego? I co właściwie to oznaczało?
Utkwił wzrok w znikającej piwnej pianie. Przeszła mu ochota na jakikolwiek alkohol. Czyżby naprawdę to wszystko było takie… takie proste? Nigdy nie myślał o tym, żeby miał być w jakikolwiek sposób podobny do swojego ojca. Może jeszcze, gdyby chodziło o wygląd to pewnie tak: obydwaj w końcu byli wysocy, atletyczni, ciemnowłosi, ale… ale charakter? Ojciec był zły. Był wstrętny. Pozbawiony zasad moralnych. Otumaniony zesłaną mu przez Grinewalda wizją czystego świata. Podejmował same złe decyzje! Naprawdę mieliby być do siebie podobni w jakikolwiek sposób? Przecież to bzdury! Albus Dumbledore nie był Grinewaldem! Porównywanie ich nie miało żadnego sensu.
A potem w Patricka uderzyła jeszcze jedna, dość okrutna myśl. A jeśli jego ojciec… jeśli jego ojciec nie był tylko głupim wykonawcą żądań wariata, jeśli był kimś ważniejszym? To dopiero była nieprzyjemna myśl. Aż go od niej wzdrygnęło w środku.
Głos Alanny był jak stłumiony. Patrick zamrugał szybko, zdając sobie sprawę z tego, że coś do niego mówiła. Podniósł na nią zranione spojrzenie. Przez kilka sekund patrzył na nią jak mógł patrzeć zagnany w ślepy zaułek lis na myśliwego: bezradnie i ze strachem. Więc to miałoby być już tak na zawsze? Już zawsze mógłby w dowolnym momencie jego życia pojawić się ojciec i mu tak namieszać w głowie?
- Dobrze, że to jednak tylko tymczasowe – rzucił. Przy okazji spróbował posłać Alannie przyjazny uśmiech, ale zamiast tego uśmiechnął się raczej dość słabo i ciągle przebijało przez ten uśmiech zdenerwowanie. – Ministerstwo straciłoby bardzo kompetentną pracownicę – dodał, choć brzmiało to już jeszcze gorzej niż wyglądał wcześniejszy uśmiech.
Myśli Patricka mimowolnie wracały do wspomnienia, które tylko co zobaczył. Wcale nie chciał, ale coś w jego mózgu kazało mu zrównywać Albusa Dumbledore’a i Grinewalda a on od razu starał się udowodnić – na przekór własnym uczuciom – że porównywanie ich nie miało najmniejszego sensu i jedyne co mogło udowodnić, to moralną wyższość dyrektora.
- Cieszę się, że w takim razie wyjaśniliśmy sobie to nieporozumienie – powiedział, nawiązując do amortencji i do tego, że się podczas Beltane oświadczył Florence. – Wiesz, ja chyba jeszcze nie do końca doszedłem do siebie po tym wszystkim. W każdym razie naprawdę powinniśmy się spotkać na jakąś herbatę w herbaciarni – przypomniał, podnosząc się ze stołka.
Dziwnie się zachowywał i wiedział, że zachowuje się dziwnie. I, że ta śliczna, stojąca za barem dziewczyna wreszcie to dostrzeże i może nie zgodzić się na herbatę, ale wspomnienie ojca sprawiało, że teraz mógł myśleć tylko o nim.
- Nie przemęczaj się tutaj – rzucił jeszcze a potem uciekł pubu.
Widmo
It's getting dark in this
little heart of mine

Alanna Carrow
#12
20.09.2023, 22:20  ✶  
Zranione spojrzenie było niczym cios w brzuch. Nie wiedziała, co spowodowało, że teraz jego oczy były właśnie… takie, ale aż za dobrze pamiętała, kiedy widziała coś podobnego (a może to tylko umysł płatał już figla, może wędrówka przez Limbo wypaczyła pewne rzeczy? Nie wiedziała, nie miała pewności, ile tak naprawę pozostało z Clare; niby zdawało się, że pamięta wszystko, ale… czy na pewno? Zweryfikowanie tego było niemożliwością). I na dodatek, co było w tym chyba najgorsze, to właśnie ona była powodem. Och, naprawdę, jak mogła być taką idiotką i ugiąć się pod wolą rodziców?
  Utrzymanie kontaktu z siostrą byłoby wtedy zapewne mocno trudniejsze, ale – jak podejrzewała – nie niemożliwe. Z perspektywy czasu – naprawdę popełniła największy możliwy błąd, jaki mogła popełnić.
  I zmarnowała dwa życia, nie jedno. Pal licho, gdyby tylko własne, ale średnio mogła sobie wybaczyć, że zrobiła to i Patrickowi, nie potrafiąc powiedzieć przez te wszystkie lata „to koniec, to się nie uda, tu musimy się rozejść w różne strony. Zapomnij o mnie i żyj”.
  Mawiało się, że oczy były zwierciadłem duszy. Może i tak naprawdę było? Te, które miała Alanna – całkiem niepodobne do bezmiaru błękitu, uwięzionego w spojrzeniu dawnej Clare. Ale jakieś odbicie Avery się w nich pojawiło. Ból, bo była świadkiem jego bólu i nie miała jak w tym ulżyć. I troska. Bo mimo wszystko, wbrew pozorom, nadal jej zależało. Choć, oczywiście, nie mógł być świadomy tego nadal.
  - I raczej jednorazowe, mam nadzieję – uzupełniła, odwracając spojrzenie, jakby podskórnie czując, że właśnie się zdradza. A na to nie mogła pozwolić – Niektórzy by się ucieszyli, gdyby pozbyli się jędzy – mruknęła, próbując nieco wszystko odwrócić, zażartować. Skinęła lekko głową. Tak. Dobrze, bardzo dobrze, że to sobie wyjaśnili – i znów, jaka była głupia. Bo nawet jeśli naprawdę się oświadczał, to… to nic jej do tego, bo żadne deklaracje nie zostały złożone.
  A przeszłość była tylko przeszłością, księgą, której ostatni rozdział został zapisany. Choć może istniała szansa na drugi tom…
  - Spróbuj zatem odpocząć – odparła dość łagodnie. Kolejne skinięcie głową – Tak, zdecydowanie powinniśmy – potwierdziła. Choć… może i nie powinni. Może powinna tak naprawdę odciąć się od niego – dla jego bezpieczeństwa. Tylko znów, to było takie trudne…
  Zamarła na chwilę, odprowadzając Patricka spojrzeniem, aż do wyjścia. I pewnie trwałaby tak przez dłuższy moment, gdyby natarczywy głos klienta nie sprowadził jej do rzeczywistości...

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Alanna Carrow (2367), Patrick Steward (1912), Pan Losu (80)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa