• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Reszta świata i wszechświata v
« Wstecz 1 2
[14.07.72 ranek, Gabinet Luster Bletchleyów] Odbicie twojej duszy

[14.07.72 ranek, Gabinet Luster Bletchleyów] Odbicie twojej duszy
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#11
12.11.2023, 23:32  ✶  
- Wiesz co, Frank? - westchnęła Brenna po długim milczeniu, spoglądając na młodego Longbottoma. - Obawiam się, że pod pewnymi względami trochę za bardzo mnie przypominasz. To trzeba koniecznie zmienić.
I chodziło tutaj zarówno o to "niechodzenie na randki w tym wieku" - bo Brenna doskonale pamiętała, że w Hogwarcie od czwartego czy piątego roku robił to cały świat poza nią, i najwyraźniej sytuacja miała przedstawiać się podobnie z Frankiem - i o te ostatnie słowa.
Nie wszystko jest dla każdego.
Dokładnie tak myślała o sobie, i nie widziała w tym nigdy nic dziwnego, ale naprawdę nie chciała, by Frank podchodził w ten sposób do życia. Nawet jeżeli dobrze było zdawać sobie sprawę z tego, że niektóre pragnienia pozostawały niemożliwością, wolałaby, aby Frank nie zakładał od razu… że ktoś inny jest lepszy od niego.
– Mam wrażenie, że czasem jednak na te randki chodzą, a przynajmniej coś takiego mgliście kojarzę z Hogwartu. Chociaż to nie znaczy, że ty musisz, jeżeli nie chcesz albo nie czujesz się gotowy. I… nie siedzę w głowie Alice, ale zaufaj komuś, kto w pracy musi ciągle obserwować ludzi i zastanawiać się, kiedy kłamią, kiedy mówią prawdę i jakie mają intencje. Zielona Dama nie wydaje mi się ani trochę zainteresowana Syriuszem w sensie, o jakim mówisz - powiedziała łagodnie. Mogła się mylić, ale była niemal pewna, że Alice nie tylko nie ma w sercu młodego Blacka, lecz że zamieszkał tam już dawno Frank Longbottom.
Nie zamierzała jednak mówić tego na głos. Na wypadek, gdyby jednak źle coś interpretowała. Albo miała tym zezłościć Alice i namieszać w relacji dwójki młodych ludzi.
Chciałaby wierzyć, że jakoś znajdą sposób, ale jeśli Frank naprawdę był podobny do niej, to...
...to mogła mieć tylko nadzieję, że Alice zaprosi go na tę randkę pierwsza.
– Wracamy? – zapytała więc zamiast tego i na moment położyła dłoń na ramieniu chłopca, by pocieszająco je uścisnąć. Rzuciła ostatnie spojrzenie na Ain Eingarp i odwróciła się od tafli.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Asystent Królowej Balu
Tony papieru, tony analiz
Genialne myśli, tłumy na sali
Ma 165 cm wzrostu. Chuderlawy, blady, często z rumieńcami na policzkach (ma z tym problem). Przygarbiony, z reguły niepewny siebie, choć czasami ma przebłyski bohatera. Niebieskie oczy, brązowe włosy. Bywa w towarzystwie roślin albo zapalczywie chroni roślin.

Frank Longbottom
#12
18.11.2023, 00:04  ✶  
Nie rozumiałem cioci Brenny. Czemu niby miałem jej nie przypominać? Przecież była super niezłomną, bohaterską detektywką, więc każdy chciałby być nią i ja właściwie też chciałbym być, kiedy dorosnę. Nikt tak nie walczył jak ciocia Brenna. Była najprawdopodobniej jeszcze bardziej w tym wytrwała niż wujek Erik, więc nie, nie rozumiałem, co miała na myśli, mówiąc, że za bardzo przypominam i że jeszcze trzeba to koniecznie zmienić? Brzmiało jak kompletna abstrakcja. Nie takiej reakcji się po niej spodziewałem. Może to kolejny wstęp do czegoś, co miało przypominać nasze lekcje fechtunku...? Jakoś tego na początku nie czułem, ale jednak jej entuzjazm sprawiał, że ciężko było mi odmówić, a teraz radziłem sobie momentami nawet super, bym rzekł.
Chciałem wierzyć w słowa cioci Brenny, ale nie przebywała w towarzystwie Alice i chłopaków tyle co ja, a jeszcze inni o tym mówili w szkole, więc nie byłem jedyny, który tak to widziałem. Ciocia była pod tym kątem jakimś ewenementem, co mnie bardzo zaskoczyło, bo przecież detektywem to niezawodnym była. Nie dawała się i zawsze miała rację, więc nie miałem pojęcia, skąd jej się brały te stwierdzenia na temat Alice i Syriusza.
Podrapałem się niezręcznie po ręce. Sam już nie wiedziałem. Przerastały mnie trochę te sprawy, więc może lepiej było uciąć temat? Szczególnie że nie chciałem sobie mieszać w głowie, bo kiedy myślałem o Alice, to robiło mi się tak słabo, a jeszcze jak myślałem o niej i o Syriuszu, to już w ogóle. Wolałem nie myśleć i życzyć im wszystkiego najlepszego. Ja po prostu będę dalej jej przyjacielem od małego, czyż nie? To też zaszczytne miejsce! A w swoim czasie, jak ciocia mówiła, kiedy będę gotowy już, to znajdę kogoś dla siebie. Może. Kiedyś.
- Ty ciociu jesteś największą bohaterką pod słońcem. Wolę zostać albo pozostać takim jak ty - odparłem w miarę spokojnie, patrząc w górę na jej twarz. Byłem z tym zdecydowany. Taki los właśnie zamierzałem sobie zgotować.
Próbowałem się też nie wstydzić przy wyznawaniu tego, ale było ciężko, szczególnie że przypomniało mi się o tych wszystkich wcześniejszych rumieńcach, a kiedy o nich myślałem, to zawsze robiło mi się jeszcze gorzej. Najpewniej zaraz będę wyglądał, jak gdybym miał jakąś wysypkę wstrętną, na którą nie pomoże nawet zwykła maść z glonów.
Przynajmniej gest cioci nieco pomógł. Przygarbiłem się nieco przez te wszystkie rewelacje, ale... chciałem bardzo jeszcze raz spojrzeć na Alice atakującą mnie z zaskoczenia i składającą całusa na mojej szyi. Odwróciłem się w kierunku lustra i obserwowałem. Aż żałowałem, że nie mogłem poczuć tego, co czuł Frank z lustra. Powinienem sobie to zapisać w pamięci już na zawsze, tak.
Przełknąłem ślinę i pokiwałem głową.
- Wracamy. Niebawem pora obiadowa - zauważyłem, odkręcając się do lustra plecami. To by było na tyle?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#13
18.11.2023, 11:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.11.2023, 11:22 przez Brenna Longbottom.)  
Brenna przypatrywała się Frankowi z nieco dziwną miną. To był bowiem ten moment w jej życiu, kiedy doszła do wniosku, że może jednak pewne rzeczy robi bardzo, bardzo nie tak. Zazwyczaj takie rzeczy nie przychodziły jej do głowy – bo przecież lubiła być w ciągłym pędzie, lubiła pomagać innym, lubiła nawet do pewnego stopnia adrenalinę, przynajmniej dopóki nie martwiła się o innych, a już na pewno musiała, po prostu musiała, być w centrum wydarzeń. I nie przeszkadzało jej zostawanie z boku – z boku sali balowej, nieco z boku cudzych historii, przewijanie się tu i ówdzie jako ta bohaterka trzeciego planu.
Ale jednocześnie bardzo, bardzo nie chciała, by Frank postępował tak jak ona. I to w bardzo wielu kwestiach. Był uroczym chłopcem o dobrym sercu, i zasługiwał na to, by być szczęśliwym. Szkoda, że był jeszcze bardziej ślepy niż swoja ciotka, bo Brenna byłaby gotowa zjeść własne trampki, gdyby myliła się co do Alice, Syriusza i Franka.
Nie wspominając o tym, że chłopak miał ją za bohaterkę. A problem z Brenną polegał na tym, że był aż i tylko człowiekiem. Popełniała głupie błędy znacznie częściej niż chciałaby przyznać nawet sama przed sobą, a przecież to nie tak, że miała bardzo wielkie problemy z zauważeniem, że coś schrzaniła.
Frank znalazł sobie naprawdę marny wzór do naśladowania.
– Oj, Franky, porozmawiamy o tym kiedy indziej – westchnęła, w duchu zastanawiając się, jak bardzo wtrącaniem się w nie swoje sprawy byłoby zadanie Alice tego samego pytania, co jemu. Albo przynajmniej rzucenie niewinnej uwagi w stylu „Och, to ty nie chodzisz z Syriuszem? Musiałam źle zrozumieć Franka… Chyba sądzi, że go lubisz.” – Chociaż już teraz mam dla ciebie propozycję. Pozostań po prostu sobą – zasugerowała. Wprawdzie Augusta zdawała się niekiedy trochę niezadowolona, że jej syn zdaje się mniej chętny do walki niż starsi Longbottomowie i przedkłada zielarstwo nad naukę pojedynków, ale Brennę to wręcz cieszyło. Nie byli do licha Malfoyami albo Blackami, żeby dzieciaki w ich rodzinie nie mogły podążać własną drogą.
Poczekała cierpliwie aż skończy przypatrywać się temu, co widział w Ain Eigarp, a potem ruszyła wraz z nim ku wyjściu, mijając kolejne zwierciadła. Na moment przystanęła jeszcze przy Monitorze Wrogów, i chociaż wciąż nie mogła dostrzec wyraźnie twarzy i oczu czającym się w nim sylwetek, mogłaby przysiąc, że są znacznie wyraźniejsze niż te dwa lata temu.
Żadnego zaskoczenia.
– Co ty na to, żebyśmy fiuknęli się na Pokątną i poszli na lody? – zaproponowała jeszcze, chcąc poprawić mu nastrój po tym zetknięciu z własnymi pragnieniami. W końcu to popołudnie zaplanowała poświęcić dla niego.
Koniec sesji


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2586), Frank Longbottom (2504)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa