29.11.2024, 03:58 ✶
Layla przemknęła płynnie między rozstawionymi namiotami, prosto w kierunku wozu Alexandra. Może i spał, a sen to była rzecz święta, ale przecież nie pierwszy raz wślizgiwała się do wozu kiedy ucinał sobie drzemkę, nie mówiąc już o tym, że zatyczki do uszu które sprawili mu na ostatnie święta to był tak zwany cud techniki. Niemal nic nie było w stanie się przez nie przebić, więc kiedy drzwi skrzypnęły, była niezwykle pewna siebie. Przemknęła obok jego łóżka, do jednej z szafek i wysunęła szufladę, sprawnie przekopując się przez leżące tam papiery i wyławiając te najbardziej jej potrzebne. Szukała ich nie pierwszy i nie ostatni raz, a kiedy zgromadziła mały pliczek, opuściła pośpiesznie wóz. Alex natomiast, nawet nie chrapnął.
~~*~~
Uśmiechnęła się promiennie na słowa Erika, ale trochę tak, jakby nie spodziewała się od niego żadnej innej odpowiedzi. Dbali o to, żeby od strony zezwoleń wszystko było jak należy bo zdążyli się nauczyć, ze w miastach różnie to bywało. Z resztą, wystarczyło że ich charaktery i skłonności same w sobie były mieszanką wybuchową - ale od tego akurat nie mogli zdobyć zezwoleń. Odebrała od brygadzisty papiery, niby to dokładnie je sobie wyrównując w pliczek, zanim ponownie na niego spojrzała.
- Niech się pan nie martwi, ale dziękuję za uwagę. Zadbamy, żeby odnowić ją w terminie - poklepała trzymane przez siebie kartki.
Dużo ludzi miało o nich takie zdanie - że byli nieporadną bandą oszołomów, która chyba nie dawała sobie za bardzo rady z życiem. Byli barwną, kolorową grupą która cieszyła oczy, póki znajdowali się na scenie, ale kiedy z niej schodzili wielu miało dla nich niewybredne uwagi. Cyrk był ich domem i rodziną. Nic więc dziwnego, że o niego dbali, bo gdyby nie on, skończyliby pewnie na ulicy w roli żebraków.
- Proszę się nie martwić, to nie pierwszy raz, kiedy tak się dzieje. Ludzie wydają się za każdym razem tak samo oburzeni i zdziwieni naszym pojawieniem, jak rozczarowani kiedy znikamy. Tak jakby w ogóle nie czytali tych pstrokatych plakatów, które pojawiają się na ulicach i oznajmiają kiedy zjawimy się z gościną - uśmiechnęła się do niego lekko, nawet życzliwie, ale wyraz ten szybko się wyostrzył w jakiś odrobinę zaczepny. - Dziękujemy za przemiłą interwencję. Proszę uważać, żeby żadna panna pana po drodze nie ukradła, najbardziej pożądany detektywie Wielkiej Brytanii. - pomachała mu dłonią i sama też wróciła do swoich spraw, ciągnąc za sobą Elaine.
~~*~~
Uśmiechnęła się promiennie na słowa Erika, ale trochę tak, jakby nie spodziewała się od niego żadnej innej odpowiedzi. Dbali o to, żeby od strony zezwoleń wszystko było jak należy bo zdążyli się nauczyć, ze w miastach różnie to bywało. Z resztą, wystarczyło że ich charaktery i skłonności same w sobie były mieszanką wybuchową - ale od tego akurat nie mogli zdobyć zezwoleń. Odebrała od brygadzisty papiery, niby to dokładnie je sobie wyrównując w pliczek, zanim ponownie na niego spojrzała.
- Niech się pan nie martwi, ale dziękuję za uwagę. Zadbamy, żeby odnowić ją w terminie - poklepała trzymane przez siebie kartki.
Dużo ludzi miało o nich takie zdanie - że byli nieporadną bandą oszołomów, która chyba nie dawała sobie za bardzo rady z życiem. Byli barwną, kolorową grupą która cieszyła oczy, póki znajdowali się na scenie, ale kiedy z niej schodzili wielu miało dla nich niewybredne uwagi. Cyrk był ich domem i rodziną. Nic więc dziwnego, że o niego dbali, bo gdyby nie on, skończyliby pewnie na ulicy w roli żebraków.
- Proszę się nie martwić, to nie pierwszy raz, kiedy tak się dzieje. Ludzie wydają się za każdym razem tak samo oburzeni i zdziwieni naszym pojawieniem, jak rozczarowani kiedy znikamy. Tak jakby w ogóle nie czytali tych pstrokatych plakatów, które pojawiają się na ulicach i oznajmiają kiedy zjawimy się z gościną - uśmiechnęła się do niego lekko, nawet życzliwie, ale wyraz ten szybko się wyostrzył w jakiś odrobinę zaczepny. - Dziękujemy za przemiłą interwencję. Proszę uważać, żeby żadna panna pana po drodze nie ukradła, najbardziej pożądany detektywie Wielkiej Brytanii. - pomachała mu dłonią i sama też wróciła do swoich spraw, ciągnąc za sobą Elaine.
Koniec sesji