• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6
[07.03.72, Brenna i Mavelle] W plątaninie londyńskich ulic

[07.03.72, Brenna i Mavelle] W plątaninie londyńskich ulic
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#11
23.10.2022, 10:54  ✶  
Oczywiście, gadające smoki nie istniały.
Brenna jednak wciąż mogła zapragnąć takiego pogłaskać. Albo przelecieć się na hipogryfie. Ewentualnie sprawdzić, czy w Zakazanym Lasie faktycznie jest gniazdo wielkich pająków. (Na to w Hogwarcie nigdy nie wpadła, ale przynajmniej ze dwa razy zabłąkała się do Zakazanego Lasu. Po prawdzie, cud przy jej ciekawości, że tylko tyle. Pewnie dlatego, że zwykle była jednak dość grzeczną dziewczynką. I na tyle rozsądną, by najpierw nauczyć się rzucać lumus oraz zaklęcie oszałamiające.)
- Nie powtarzaj tego przy nim, bo wbije się w pychę – ostrzegła kuzynkę z rozbawieniem. Upewniła się, że książki spoczywają bezpiecznie w torbie i żaden róg nie ulegnie zagięciu, a potem, że w razie potrzeby wypchana torba nie utrudni jej sięgnięcia po różdżkę. – Och, gdybym się uparła, na pewno bym go zdobyła. Umiem być bardzo skuteczna. W tym tygodniu planuję na przykład zdobyć jego łuski albo skórę. Mam już listę smokowców, którzy są obecnie w Londynie. Jestem pewna, że któryś mi ulegnie tylko po to, żebym przestała gadać… - paplała, wędrując ulicą. Zwykle poruszała się bardzo szybko i energicznie, tu jednak zwalniała, tyleż z ostrożności, co z ciekawości.
- To znaczy… nie dla siebie. Organizujemy z Erikiem bal z licytacją charytatywną – westchnęła, uświadamiając sobie, że Mavelle może nie rozumieć, skąd nagle pęd Brenny do zdobycia łusek albo rękawic ze smoczej skóry.
Kiedyś kobieta naprawdę lubiła te okazje. Ale kiedyś po pierwsze, zajmowała się tym jej matka, po drugie, nie musiała się zastanawiać, czy goście nie planują czegoś paskudnego, bo ostatnio coraz głośniej rozbrzmiewały tezy o tym, że mugolska krew to gorsza krew i tak dalej.
Cioteczka Evaline powtarzała to obecnie trzy razy w tygodniu, nie raz, jak kiedyś.
Niemniej, Longbottomowie zawsze wspierali kilka celów i Brenna nie zamierzała się uchylać od kultywowania rodzinnej tradycji, nawet jeśli wymagało to chodzenia po ludziach na podobieństwo mugolskiego akwizytora, a potem wbicia się w suknię i częstowania innych czekoladkami. Gdy najchętniej zjadłaby wszystkie sama. Magiczne sieroty, biedne zwierzątka i fundacje prowadzące badania nad nowymi eliksirami potrzebowały w końcu funduszy.
- Jeśli znasz kogoś, kogo mogłabym osaczyć i okraść w majestacie prawa z czegoś, co miałoby szansę pójść, to daj znać – oświadczyła, już znów swoim zwykłym, wesołym tonem. – I oczywiście, jesteś zaproszona. Te fikuśne zaproszenia ze złoceniami i w ogóle będę rozsyłać za jakieś dwa, trzy tygodnie. A co do sów: Płotka to po prostu chaos zaklęty w zwierzęcym ciele. Mama mówiła, że upodobniła się do mnie, ale ja nie robię innym tak na złość. Jeśli chodzi o kino… to zobaczymy. Wiesz, zgranie naszych grafików z godzinami seansów. Chociaż jak u nas zamieszkasz, pewnie będzie prościej.
Jako Brygadzistki zasadniczo mogły słyszeć o czymś takim, jak regularne godziny pracy, ale Brenna traktowała to jak opowieści o gadających smokach: dzieje się tylko w książkach.
Skręciła w jedną z uliczek, obierając kierunek na Dziurawy Kocioł. Tam dało się skorzystać z kominka, aby przedostać się do posiadłości Longbottomów.
Oczywiście, po uprzednim zabezpieczeniu torby i książek przed działaniem sadzy.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#12
23.10.2022, 11:01  ✶  
Ach, Zakazany Las. Niby dawno i nieprawda, a jednak dobrze pamiętała, co się w Hogwarcie działo – kobiet nie dzieliła aż tak duża różnica wieku, żeby nie spotkać się w jednej szkole, w tym samym czasie. W każdym razie…
  … była w stanie posądzić Brennę o największe nawet szaleństwo. Część z nich zaliczała do tych dobrych i sama z chęcią brała w nich udział, jak na przykład zaczytywanie się w mugolskiej literaturze, niebezpiecznie zahaczającą o skądinąd prawdziwy świat. Czego pisarze pozostawali błogo nieświadomi.
  - No nie wiem, nie wiem. Muszę się nad tym zastanowić. Może to całkiem uzasadniona pycha? - wyrzekła z udawaną powagą, przekomarzając się z kuzynką. Raczej dość oczywiste, że nie zarzuci ręki na kark Erika, nie zwichrzy mu czupryny drugą ręką i nie palnie, jaki to z niego mądry chłopaczek, że tak troszczy się o swą siostrę. A raczej o to, by zapewnić bezpieczeństwo całemu otoczeniu.
  W końcu to nie słodki, puchaty kociaczek, tylko smok.
  - W istocie, potrafisz być niezwykle skuteczna – zgodziła się z kobietą z pewnym rozbawieniem w głosie. Zadziwiające, jak wiele inni potrafili zrobić, żeby tylko Brenna przestała gadać i suszyć im głowę na wszelkie możliwe sposoby.
  - Licytację? A kiedy? - zainteresowała się bliżej. Teoretycznie to nie jej bajka, całkowicie nie jej świat – ale więzy krwi do czegoś w pewnym sensie zobowiązywały. - I zastanowię się, na razie nikt mi nie przychodzi na myśl – obiecała, pośpiesznie grzebiąc w pamięci, kogo by mogła wydać Brennie na pożarcie. - I wiesz, jakbyś potrzebowała jakiejś pomocy z organizowaniem tego wszystkiego, to daj tylko znać – zadeklarowała. I parsknęła, kręcąc głową. Ach, te sowy, no normalnie… cieszyła się, że jej sowa nie odwalała takich rzeczy; jeden problem w życiu mniej.
  I w istocie, zgranie grafików z godzinami seansów mogło być bardzo, bardzo trudne. Najwyżej będzie błagać przełożonego o zmianę, ewentualnie współpracowników o zamianę. Wszystko, byleby tylko dopiąć celu.
  Niemniej wszystko to stanowiło pieśń przyszłości, póki co…
  … obie kobiety się ulotniły, wraz ze swymi łupami.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2450), Mavelle Bones (2234)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa