• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 9 Dalej »
[28.06.1972] Spotkanie na Pokątnej | Rodolphus & Nicholas

[28.06.1972] Spotkanie na Pokątnej | Rodolphus & Nicholas
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#11
11.03.2024, 00:42  ✶  

Słysząc odpowiedź kolegi, Nicholas westchnął. Że Rodolphusowi chce się mieszać w ten wewnętrzny konflikt w sklepie, między sprzedawczynią a jej klientem. Bo kiedy drzwi zostały otwarte ulica słyszała wymianę zdań. Jego wola. Travers nie miał pojęcia, dlaczego taka sytuacja miałaby być dobrym momentem. Może to jakiś układ? Przemknąć się na tyły i tam miał kogoś innego umówionego na spotkanie po odbiór? Wytwórca? Może dobrze byłoby z nim wejść, gdyby coś poszło nie tak? Zwłaszcza, że Nicholasowi zdawało się ujrzawszy przez ramię, że czarodziej tam awanturujący się, trzymał różdżkę.

W czasie tej awantury, doszło do tego, że kobieta znów cisnęła fiolką w klienta, a ten dokonał uniku lub odbił przedmiot zaklęciem, który wprawiony w ruch zmienił kierunek celu, wymierzony ponownie w kierunku drzwi wejściowych. Rodolphusowi możliwe że udało się tego spotkania z przedmiotem uniknąć, zdążywszy wejść do środka i stanąć pod ścianą. Niewiele szczęścia miał Nicholas, który możliwie zdążył się nieco odsunąć, ale fiolka niestety rozbiła się na podłodze przy jego butach, brudząc jednego z nich swoją substancją. Travers spojrzał w dół, jakby chciał ocenić szkody. Na jego twarzy wymalowała się irytacja. Nie był aż tak bogaty jak rodzina Lestrange, żeby mieć nie wiadomo ile par but na zmianę. Zresztą, po co mu nawet aż tyle? Kiedy wystarczyło mieć po jednej parze na wyznaczone okazje.

Westchnął, przenosząc spojrzenie na Rodolphusa, gdyż pech chciał, że Nicholas zatrzymał się w drzwiach, kiedy doszło do tego, że fiolka w tym momencie miała mniejszą siłę lotu, upadając przed wyjściem ze sklepu. Być może błędem było wchodzić za kolegą do środka i lepiej byłoby zdecydować się poczekać na zewnątrz tego sklepu.

- Niczego już od Ciebie nie chcę! Oddaj pieniądze albo zgłoszę oszustwo!
Wydarł się mężczyzna, posuwając się do szantażu. Zgłoszenia odpowiednim służbom. Kobieta nie dawała za wygraną.
- A proszę sobie bardzo!
Odwarknęła mu i już szykowała się do kolejnego rzutu najbliżej leżącym jej pod ręką przedmiotem. Kolejny eliksir w butelce? Czy tym razem miała co innego? Słoik z zawartością czegoś? Na pewno było większe.

Nicholas tym razem zszedł z pola widzenia i odsunął od drzwi, aby stanąć po drugiej stronie, spojrzał na buta, po czym znów na kłócących się. Drzwi za sobą zamknął. Aby czasem ktoś z ulicy nie dostał czymś w głowę.

Rodolphusa sytuacja bawiła, Nicholasa nie bardzo. Może to i zabawnie wyglądało, to jednak irytacja nie schodziła mu z twarzy. Wyjął różdżkę i samodzielnie próbował wyczyścić buta. Prostym zaklęciem.

Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#12
11.03.2024, 09:48  ✶  
Och, absolutnie nie miał zamiaru się mieszać. Ale nie zamierzał też uciekać jak szczur z tonącego okrętu. Potrzebował od czasu do czasu rozrywki, a patrzenie na to, jak inni skaczą sobie do gardeł, było czymś właśnie na jej kształt. Po jego postawie widać było, że absolutnie nie miał zamiaru interweniować. Po prostu obserwował, chociaż na krótką chwilę jego wzrok pochwycił fiolkę, która wylądowała na podłodze przy bucie Nicholasa. Uniósł brew lekko, nieznacznie, ale nie skomentował. Widział ten grymas na twarzy Traversa, wiedział że jest zirytowany. A więc jednak potrafił okazywać emocje w najmniej spodziewanych momentach. Interesujące. Na krótki moment ich spojrzenia się spotkały, a w oczach Lestrange'a Nick mógł dostrzec odrobinę rozbawienia. Takiego typowo młodzieńczego, szczenięcego wręcz. W rzadkich momentach szło sobie przypomnieć, że Rodolphus był naprawdę młody.
- Milly, skarbie - chłopak przekrzywił na moment głowę, wlepiając oczy w kobietę. Mężczyzna, który do tej pory się z nią kłócił, drgnął. Nie zarejestrował, jak weszli. Był tak pochłonięty odbijaniem i unikaniem kolejnych lecących w niego przedmiotów, że kompletnie zignorował otoczenie.
- Ach, pan Lestrange! Jak zwykle w porę! Widzisz, gnoju! Mam plecy w ministerstwie magii! - oczywiście, że tak ruda przekupka wyciągnęła Ministerstwo Magii, by stanęło na jej. - Pan Lestrange jest kimś bardzo, bardzo ważnym! A skoro tu kupuje, to nie może być mowy o oszustwie! Proszę mu powiedzieć!
Tupnęła nogą, żeby nadać swojej prośbie nieco bardziej zdecydowanego wydźwięku. Jej dłoń nadal ściskała słoik. W środku chyba były... Wyglądało jak oczy. Malutkie, pływały w czymś przezroczystym. Chyba należały do traszki. Albo żaby, były w końcu podobne, a nikogo nie interesowało, co to dokładnie było.

Czy mu się podobało to, w jaki sposób ruda chciała się wywinąć? Nie. Ale czy wierzył, że mają do czynienia z kimś, kto faktycznie nie potrafił czytać czy stosować się do zaleceń? Cóż... Też nie. W zasadzie go to nie interesowało, bo tak samo podejrzewał jedno, jak i drugie, o oszustwo. Ale miał jakiś cel w tym, by zaznaczyć ich obecność w tej kłótni.
- Ja... Wrócę później - być może by się kłócił, ale facet był o dwie głowy niższy zarówno od Nicholasa, jak i Rodolphusa. Był dobrze zbudowany, ale chyba miał na tyle oleju w głowie, by nie zaczynać się do pracownika ministerstwa i drugiej osoby, która być może również była "ważnym panem z Ministerstwa Magii". Zaczął się wycofywać.
- Jak cię jeszcze raz na oczy zobaczę, to ten słoik wyląduje na twoim łbie! - kobiety potrafiły być bardzo zajadłe. Ta tu nie była wyjątkiem. Uspokoiła się trochę na widok Niewymownych, ale nie puszczała słoika, zanim mężczyzna nie znalazł się przy drzwiach. Wycofywał się rakiem, jak tchórz, nagle schodząc z tonu, chociaż nie przepraszał nikogo. Ale jakoś tak dziwnie patrzył na Traversa i wciąż trzymał w dłoni różdżkę. Na Rodolphusa tylko rzucił okiem, bo mężczyzna już odklejał plecy do ściany i podchodził do rudowłosej, kompletnie ignorując krzykacza. Analizował pewien scenariusz w głowie, był zajęty. Ale wyraźnie dał do zrozumienia swoją postawą, że teraz jego kolej, a facet niech spierdala, o ile Nick nie postanowi się zemścić za te buty.
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#13
13.03.2024, 00:58  ✶  

Stanie i obserwowanie całego cyrku było z jednej strony ciekawe, ale z drugiej stratą czasu.  Być może dzisiaj Nicholas nie miał jakoś ochoty oglądać sprzeczki sprzedawcy z klientem. Które pojawiają się codziennie w każdym innym miejscu temu podobnym. Ale skoro Rodolphus miał tutaj do odebrania eliksiry i nie zamierzał się ponownie tutaj cofać, Nicholas dostosował się do niego. Ci dwaj za bardzo umieli się dostosowywać. Jeden do drugiego. Pod niektórymi względami.

Niestety wejście do sklepu bywało trochę utrudnione, gdyż kolejna lecąca fiolka stłukła się przy butach Nicholasa, brudząc je jakąś cieczą. Na całe szczęście, możliwą do wyczyszczenia przez zwyczajne zaklęcie czyszczące.

Lestrange widząc to pewnie, jak na Traversa zadziałał efekt naruszający jego osobę, doprowadzając do irytacji, postanowił odezwać się do swojej znajomej. Kobieta zwróciła na niego uwagę. Czy to znaczyło, że słysząc jej słowa, całe przedstawienie dobiegło końca?
Nicholas na powrót przybrał swoją neutralną maskę obojętności. Szybko przeszła mu irytacja. Jednakże speszonego najpewniej klienta, Travers obdarzył chłodnym spojrzeniem, jakby chciał być jego zwiastunem śmierci, ostrzegającym, że może po niego w każdej chwili przyjść. Tak. Również był pracownikiem Ministerstwa. Pozwolił mu jednak odejść. Nie zrobił mu nic. Nie był to teraz czas i miejsce.

Nicholas skupił teraz spojrzenie na kobiecie, obserwując jej zachowanie, wygląd i mowę ciała. Miała stanowczy charakter. Nie pozwalała sobie sobą pomiatać. Taki babsztyl, może nawet umiejący w biznes? Nie do końca, biorąc pod uwagę marnotrawstwo eliksirów. Na pewno było jej brak cierpliwości i pohamowania. W taki sposób, nie zrozumie swoich klientów.

Skoro to Lestrange’a znajoma, Travers pozostawał na uboczu. Nie ruszał się z miejsca, po tym jak oczyścił sobie buty. Schował różdżkę na swoje miejsce, dłoń do kieszeni spodni, w drugiej trzymając nadal siatkę z zakupami. Cierpliwie czekał i obserwował. Jak przebiegnie odbiór tych eliksirów. Bo cóż innego miał do roboty?

Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#14
13.03.2024, 12:29  ✶  
- Wynoś się i nie wracaj, bo wezwę brygadę! - warknęła, puszczając w końcu ten słoik. Mężczyzna zapewne nie przejął się słowami rudej, tylko wzrokiem Nicholasa, zwiastującym rychłą śmierć, jeśli pozostanie w sklepie jeszcze chwilę dłużej. Wyślizgnął się jak wąż, opuścił ten tonący okręt jak jakiś szczur. Tacy ludzie byli obrzydliwi, wystarczyła jedna zmienna, mała komplikacja i zaczynali uciekać.
- Od tego powinnaś chyba zacząć - Lestrange przekrzywił lekko głowę, zbliżając się do lady. Wziął do ręki słoik, który przed chwilą ściskała Milly, i podniósł go do oczu. Oko w oko z oczami traszki. Nie przepadał za eliksirami, nigdy nie był w nich dobry ku rozpaczy rodziny. Na szczęście miał wiele innych zalet, bo przecież uzdolnionych warzycieli było na pęczki. Czy Milly była jedną z nich?
- Na takich jak on nie działają groźby, chociaż pana kolega ma do tego chyba talent - zauważyła, kiwając głową w stronę Nicholasa. Widziała to spojrzenie, rzucone w kierunku wychodzącego mężczyzny. Było skuteczne - nawet nie musiał otwierać ust. Ach, gdyby tylko była wysokim facetem, być może ta cała sytuacja nie miałaby miejsca.
- Tak, jest wyjątkowo uzdolniony pod tym względem - Rodolphus odstawił słoik na miejsce. Obrócił go tak, by stał w taki sposób, by jak najbardziej prezentował swoją zawartość. Nie za blisko krawędzi, nie za daleko, ale też nie na środku. Odrobinę w prawo, by pasował do reszty pozornego bałaganu. - Przyszedłem po odbiór, jak co miesiąc.
Spojrzał na rudowłosą. Nie czuł potrzeby, by ją straszyć - zresztą na kobiety tego typu to nie działało. Z nimi trzeba było inaczej, spokojniej. Delikatniej. Nie uśmiechnął się jednak, bo wbrew pozorom nie była jego znajomą. Była sprzedawczynią, w jego mniemaniu trochę nieokrzesaną, ale podatną na pewne działania. No i przede wszystkim na pieniądze.

Milly zerknęła jeszcze na Nicholasa, jakby upewniała się, że ten nie będzie kombinował, a potem przeniosła wzrok na Rodolphusa. Kiwnęła głową, a na jej twarzy w końcu pojawił się uśmiech. Niezbyt przyjazny i ciepły, bardziej wyuczony - jeden z tych, którymi obdarzała każdego, kto jej płacił. Trochę jak prostytutka. Ona była miła, oni płacili. Kucnęła, by na chwilę zniknąć pod ladą, na zaledwie kilka sekund. Wiedziała, że Lestrange przyjdzie na dniach, miała więc przygotowaną średnich rozmiarów paczkę, obtoczoną szarym papierem i przewiązaną sizalowym sznurkiem. Położyła ją na blacie.
- Tak jak zawsze.
- Nie, Milly. Nie uważasz, że tę niedogodność powinnaś nam jakoś wynagrodzić? - Lestrange oparł się biodrem o ladę, a ręce skrzyżował na klatce piersiowej. Oczy Milly momentalnie pociemniały ze złości. Zacisnęła szczęki i pewnie też pięści, ale te akurat miała schowane, więc nie mógł dostrzec, jak bardzo próba negocjacji z nią wkurzyła rudowłosą. - Pobrudziłaś mojemu koledze buty. Wiesz, ile kosztuje dobra skóra?
Powiedział spokojnie, wbijając wzrok w kobietę. Milczała, ciskając gromy to w jednego, to w drugiego. Wzrokiem, bo nie ośmieliła się sięgnąć po cokolwiek innego.
- Przecież je wyczyścił, prawda? - zapytała w końcu cicho, przenosząc wzrok na Nicholasa. Jakby szukała w nim ratunku.
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#15
14.03.2024, 01:26  ✶  

Mężczyzna dobrze uczynił, opuszczając ten sklep, nie robiąc więcej hałasu. Nicholas odprowadził go spojrzeniem tak długo, aż go nie stracił z oczu, czyli za drzwiami tego lokalu. Przeniósł spojrzenie na podłogę, widząc bardziej rozdeptaną substancję, pozostawiającą ślady podeszwy obuwia klienta, który przed chwilą wyszedł. Westchnął cicho i skierował zaraz poważne dość i chłodne spojrzenie na rozmawiających ze sobą Rodolphusa z właścicielką tego sklepu.

Słyszał, że temat zahaczył o jego osobę. Nic się jednak nie odezwał. Stał wciąż z tyłu ze swoim chłodnym spojrzeniem, lustrując kobietę. Czekał aż, kolega odbierze te zamówione eliksiry, żeby mogli już opuścić to miejsce i udać się dalej. Czas Nicholas miał trochę ograniczony, choć daleko było do samego wieczora.

Wszystko w dalszej części rozgrywało się w dobrej kolejności, ale do momentu, kiedy Lestrange z czymś się nie zgadzał. Nicholas uniósł brew ku górze, kiedy padły słowa odnośnie jego butów. To teraz będzie targować się o zadośćuczynienie za jego obuwie?
Travers spojrzał na swoje buty, wyczyścił jej zaklęciem, ale nie był i tak do końca pewny tego, czy substancja nie zaczęła ich zżerać od innej strony. Bądź zdążyła już częściowo wsiąknąć.

- Wyczyścił.
Odpowiedział, przenosząc tak samo chłodne spojrzenie na niejaką Milly.
- Nie mam jednak pojęcia, co to była za substancja i czy istnieje ryzyko zniszczenia obuwia z biegiem czasu.
Odezwał się ze spokojem. Dziwnym na tę chwilę opanowaniem. Mimo iż wcześniej wzięła go irytacja. To teraz było mu może wszystko jedno? Pociągnął temat wyjaśnienia, jeżeli Rodolphus zamierzał tę grę ciągnąć dalej. Pytanie, do jakiego momentu? Co w tutaj kombinował? Co chciał osiągnąć?
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#16
14.03.2024, 10:20  ✶  
Travers podjął jego grę, chociaż mógł w zasadzie milczeć. Docenił jednak, że mężczyzna wprowadził tę małą wątpliwość do tej rozmowy. Zerknął na Nicholasa i nieznacznie skinął głową na znak, że dziękuje mu za tę wstawkę. Zaraz jednak odezwała się Milly, na powrót przyciągając całą uwagę Rodolphusa.
- To... Chyba nic takiego, nie pamiętam za co chwyciłam... - przełknęła ślinę i przeniosła wzrok z jednego mężczyzny na drugiego. Przestąpiła z nogi na nogę. - O jakiej kwocie mówimy?
Jeśli miała się targować, to musiała wiedzieć jak dużą zniżkę miał na myśli Lestrange. Gdzieś z tyłu głowy ostrzegawcze dzwony biły na alarm, bo przecież nie tak dawno temu mieli rozmowę na temat zupełnie czego innego. Ale liczyła, naprawdę na to liczyła!, że Niewymowny ma na myśli po prostu niższą cenę.
- O żadnej, Milly. Nie mam na myśli zniżki - stać go było, ale najwyraźniej Lestrange miał za mało wrażeń w swoim życiu, skoro tak szturchał kobietę, która robiła mu eliksiry. Posłał jej jednak szeroki, niepasujący do jego zwyklej poważnej postawy, uśmiech. - Pamiętasz, o czym rozmawialiśmy miesiąc temu?
A jednak. Ruda zbladła, a że i tak miała jasną karnację, tak teraz wyglądała, jakby zobaczyła ducha. Pokręciła stanowczo głową, a rude loki rozsypały się wokół jej twarzy.
- Nie, kategorycznie nie! - pisnęła, krzyżując dłonie na klatce piersiowej. Ale nie brzmiała jakoś specjalnie pewnie.
- Nie mówię, że to miałoby być za darmo, słońce - Lestrange oparł dłonie na ladzie i nachylił się lekko w stronę kobiety. Przybrał zatroskany wyraz twarzy. - Naprawdę doceniam twoją ciężką pracę. Jesteś przecież jedną z najlepszych. Wiem, że chcesz otworzyć drugi sklep i szukasz pracowników. Nie jestem potworem, Milly, przecież zapłacę. Potrzebuję tylko twojego słowa.
Wyciągnął rękę, by pochwycić między dwa palce rudy pukiel włosów. Z czułością, którą rzadko kiedy można było u niego zaobserwować, założył go za ucho kobiety.
- Panie Lestrange, to naprawdę skomplikowana receptura. I czasochłonna - miękła, ale powoli. Jak wosk, który położono zbyt daleko od kominka. Na jej twarz wróciły kolory, chociaż teraz przeważała czerwień.
- Wiem, że sobie poradzisz. Gdybym wątpił, to bym nie prosił, prawda? - zapytał, cofając dłoń. Milly wydawała się to przyjąć jednocześnie z żalem, jak i ulgą. Być może inaczej by zareagowała, gdyby w sklepie byli sami. Ale fakt, że wciąż czuła na sobie wzrok drugiego Niewymownego sprawiał, że czuła się okropnie skrępowana. Być może o to właśnie Rodolphusowi chodziło. By wprowadzić ją w dyskomfort, sprawić żeby opuściła gardę i porzuciła tę buńczuczną maskę silnej i niezależnej kobiety.
- Ale bez zniżki - powiedziała po chwili, posyłając mężczyźnie dziwne spojrzenie. Lestrange uśmiechnął się, kładąc dłoń na pakunku.
- Niech będzie. Jesteś cudowna, Milly, mówił ci to ktoś kiedyś? - przesunął paczkę po blacie w swoim kierunku, a ruda tylko prychnęła.
- Złóż depozyt w banku to się tym zajmę. Ale tylko ten jeden raz - ostrzegła go, chociaż miny wcale nie miała już takiej zaciętej, jak przed chwilą. Rodolphus skinął głową i podniósł paczkę. Ruszył z powrotem do drzwi, wzrokiem dając znać Nicholasowi, że mogą wychodzić. Sam jednak zatrzymał się przed wyjściem.
- Jakby sprawiał problemy, to poślij mi sowę, dobrze? - rzucił jeszcze przez ramię, bo przecież kobiety potrzebowały zapewnienia, że ktoś się o nie troszczył. Otaczał opieką, nawet jeżeli była ona pozorna. Bo w zasadzie to on nic nie mógł zrobić - wszelkie sprawy napaści, włamań i innych były po prostu poza jego zasięgiem. Ale Milly albo tego nie wiedziała, albo tego nie rozumiała. Czemu by więc tego nie wykorzystać?

- Możemy chyba wracać - odezwał się, gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły, a oni odeszli kilka kroków od sklepu. Nie miał zamiaru wyjaśniać Nicholasowi na ulicy, o co chodziło. I nie czuł wyrzutów sumienia, że wykorzystał sytuację, by przepchnąć zamówienie, na które z początku rudowłosa nie chciała się zgodzić. Zerknął jeszcze na buty Niewymownego. Wyglądało na to, że eliksir nic im nie zrobił, nie przeżarł się przez nie, nie uszkodził chociaż chyba dostrzegał odbarwienie. Ale nie był pewien, a nie zamierzał tego sprawdzać na ulicy. Najwyżej kupi mu nowe.
- Lestrange! - kolejny głos. Kolejna kobieta. I tym razem to Rodolphus pobladł tak, jakby usłyszał ducha. Momentalnie krew z jego twarzy odpłynęła, a usta ułożyły się w bezgłośne nie. Naprawdę wolałby już po prostu wrócić do mieszkania, zostawić te wszystkie przypadkowe spotkania za sobą.
- Agatha - jego twarz stężała, gdy wzrok pochwycił niską, wychudzoną kobietę o czarnych jak noc włosach. Były długie, śniące, do pasa. Czarownica mogła mieć mniej więcej tyle lat, co on sam. Była oczywiście dużo niższa, szczuplutka, a twarz miała pociągłą, z dużymi brązowymi oczami. Zerknął kontrolnie na Nicka. Jeśli zirytował się na akcję w sklepie, to teraz chyba wyjdzie sam z siebie i stanie obok.
- A jednak pamiętasz moje imię, cóż za zaszczyt! - Agatha prychnęła, bezpardonowo podchodząc do obu mężczyzn. Jej czarna szata powiewała z każdym krokiem. Była zadbana, szyta chyba na wymiar. Nie najnowsza, ale na pewno porządnej jakości. - Nie przedstawisz mnie swojemu koledze?
Coś w tej kobiecie było obślizgłego i nieprzyjemnego. Chociażby to, w jaki sposób patrzyła na Nicholasa. Jakby jej wzrok lepił się do niego i pozostawiał nieprzyjemne uczucie na skórze.
- Nie. Właśnie się rozstajemy - Rodolphus zmarszczył brwi, ale Agatha już była przy nich. Uśmiechnęła się słodko do Traversa.
- Rolph nigdy mi nie mówił, że ma takich przystojnych kolegów - zaszczebiotała, trzepocząc rzęsami.
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#17
15.03.2024, 17:44  ✶  

Zwyczajnym przypadkiem. Nie mając pojęcia w co grał ze swoją sprzedawczynią Rodolphus, Nicholas podjął jego grę, tłumacząc się jej niekompetencji i zachowania, rzucając eliksirami w klientów. Gdyby byli z kontroli marketingowej, to by odechciało się jej prowadzić tego sklepu. No ale, nie byli.

Wielka szkoda, że ich towarzyszka rozmowy nie pamiętała, jaki to był eliksir. Choć jeżeli Nicholas chciałby być wredny, nieuprzejmy, zapewne by kazał jej spojrzeć na swoją podłogę i ocenić kolor substancji, spojrzeć na plakietkę rozbitego flakonika. Może wróci jej pamięć? Póki nie robiło to dziury w podłodze, mogło odbarwić.

Travers już więcej się nie odzywał. Jedynie obserwował, swoim chłodnym spojrzeniem lustrując wciąż biedną na ten moment Milly. Która także mogłaby lada moment otrzymać ze strony Nicholasa spojrzenie śmierci, jeżeli nie zgodzi się na warunku Lestrange’a. Co on potrzebował? Nie miał pojęcia. Mógł się jedynie domyślać. Ale nie był to jego interes. Nie dopytywał o nic. Miał się nie wtrącać w sprawy Lestrange’a i Mulcibera, jeżeli i załatwienie tutaj czegoś było z tym związane. Dostał wczoraj jasny i dość mocny przykaz.

Kiedy Rodolphus załatwił w tym sklepie co chciał, opuścił za nim lokal, zaraz jak zakomunikował. Mogli w końcu ruszyć dalej. W milczeniu. Travers wiedział z góry, że przez ten incydent chwilę temu, będzie musiał kupić nowe buty. Albo udać do swojego domu i zgarnąć jedną parę.

Szli dalej ulicą, do czasu, aż ktoś ich postanowił zaczepić. Ktoś wołał Rodolphusa po nazwisku. Nicholas zmarszczył brwi, patrząc z góry dość poważnie na dziewczynę. Na oko wydawała się być w wieku jego kolegi. Spojrzał na niego, widząc, że teraz to on nabawił się strachu, pobladł, jak on wcześniej. Westchnął. ”Kolejną osobę mam odprawić spojrzeniem śmierci?” – zadał sobie to pytanie w myślach. Słuchając tej wymiany zdań między nimi. Lecz to ona tutaj więcej nawijała.

- Nie widział w tym takiej potrzeby.
Odpowiedział jej z obojętnością, jasno dając do zrozumienia, że nie ma dla niej czasu, nie interesuje go jej osoba i mają ograniczony czas towarzyski. Lepiej dla niej, aby się odsunęła. Zatem Nicholas spojrzał na Rodolphusa. Przedstawi? Nie przedstawi? Ma grać z nim dalej, aby później do niego dołączy? Kim jest ta upierdliwość?
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#18
21.03.2024, 12:19  ✶  
Nie podobała mu się ta sytuacja. W teorii nic złego się nie działo, ale sama obecność tej kobiety sprawiała, że miał ochotę kopnąć jakiegoś małego szczeniaczka. Nie miał nawet szans na to, by wyjaśnić Nicholasowi, kim ona była. Zapewne to by mu się nie spodobało - zwłaszcza gdyby w pakiecie wytłumaczył, jak paskudny charakter ma jego ex.

Nie miał zamiaru przedstawiać jej Nicholasa. Ani w zasadzie nikogo ze swojego otoczenia. Najwyraźniej jednak Agatha nie była typem kobiety, która dawała za wygraną. Chłodne słowa Traversa zdawały się nie robić na niej żadnego wrażenia, a odmowa Rodolphusa - tym bardziej. Rzuciła tylko temu drugiemu dziwne spojrzenie, okraszone wściekłością i dziwnym grymasem.
- To w takim razie możesz iść, ja się chętnie zaopiekuję twoim znajomym - Agatha powróciła spojrzeniem do Nicholasa i uśmiechnęła się szeroko. Było coś dziwnego w tym uśmiechu. Zdawało się, że kobieta wcale się nie cieszy z tego, że widzi "przystojnego kolegę". W jej oczach czaiła się złośliwość, ale jednocześnie i jakaś fascynacja, jakby Travers faktycznie jej się podobał. - Jestem Agatha. Pracujesz razem z nim w Departamencie?
Jej głos był przesłodzony tak bardzo, że można było dostać próchnicy. Lestrange w odpowiedzi przewrócił oczami. Agatha potrafiła być jak wrzód na dupie i chociaż wiedział, że Travers bez problemu by sobie z kobietą poradził, nie ruszył się z miejsca. Był pewny, że kobieta interesuje się nim tylko dlatego, że chce w jakiś pokrętny sposób dać mu nauczkę - jakby to miało go ruszyć w jakikolwiek sposób. Przeniósł tylko ciężar ciała z jednej nogi na drugą. Teraz powinno nastąpić... O właśnie to. Agatha przysunęła się bliżej Nicholasa. Miała bardzo intensywne perfumy, dymno-kadzidlane, z nutką orientu i paczuli. Bardzo ciężkie. Okalały całą jej sylwetkę i były niezwykle mocno wyczuwalne z tej odległości.
- Masz może ochotę na kawę, jak w końcu zostaniemy sami? Ja stawiam - kolejny trzepot rzęs. Kolejne przewrócenie oczami ze strony Rodolphusa. Co za uparta baba. - Nie musisz tak reagować Rodolphusie, nie bądź zazdrosny, zerwaliśmy przecież lata temu.
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#19
21.03.2024, 15:51  ✶  

Czas ich gonił. A ta mała pinda mająca problem z oczami, zawracała im głowę. Lestrange dosłownie się zamknął, nie odzywając już w ogóle, na słowa jakie dziewczyna wypowiadała, próbując najwyraźniej zwrócić na siebie uwagę. Lecz, bezskutecznie.
Nicholas skupiając chwilowo uwagę na koledze, dał mu w sumie prawo wyboru, czy chce tutaj stać czy ruszać dalej. Travers radził sobie bez problemu z takimi wścibskimi babami, nawet używając do tego siły. I nie obchodziły go nawet zasady dobrego wychowania pod tytułem ”kobiet się nie bije”. Był nawet skory zaprowadzić ją do kryjówki złodziei i wrzucić do kontenera. Jeżeli jakiś tam by stał.

- Dlaczego miałoby Cię panno to interesować?
Zapytał. Nie zdradził swojego imienia. Nie potwierdził ani nie zaprzeczył, czy pracuje w Departamencie Tajemnic. Wciąż pozostawał sobą. Nie okazując emocji. Dosłowna niewzruszona powaga. Choć może i jej głos był przesłodzony, jego był przeciwieństwem jej słodkości. Jakby miała rozmawiać ze śmiercią. Po reakcjach Rodolphusa, Nicholas wyczytał, że Porządny Czarodziej nie chciał raczej mieć z nią nic wspólnego.

Kiedy się przybliżyła, zmniejszała dystans, sprawiając że Nicholas był od niej na prawdę wyższy. Patrzył na nią z góry, jak na niesforne i niegrzeczne dziecko.

- Nie mam.
Odparł stanowczo. Wciąż badając ją chłodnym spojrzeniem. Nie przepędzał jej jeszcze. Może sama odpuści z grzeczności. Ta jednak musiała też zwrócić na siebie uwagę Lestrange’owi, wspominając to, że byli kiedyś razem. Wyjaśniało to już chyba wszystko.
- Agatho. Póki jeszcze jestem uprzejmy. Prosiłbym o odpuszczenie sobie jakiegokolwiek podrywu mojej osoby.
Rzekł do niej grzecznie a w spojrzeniu się coś zmieniło. Jakby miała wpaść w mrok objęcia śmierci. Mimo iż mówił spokojnie, może brzmiało to zbyt spokojnie? Jako ostrzeżenie, że jeżeli nie chce doświadczyć czegoś niemiłego z jego strony, lepiej dla niej, jeżeli zejdzie mu z drogi i da święty spokój. Żadne trzepotanie rzęsami i kąpiele w perfumach, nie sprawią że na nią poleci. Żaden urok na niego nie działał, jako że sam jest oklumentą.
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#20
21.03.2024, 16:16  ✶  
Lestrange skrzywił się. Na usta cisnęło mu się wiele odpowiedzi. Od "na całe szczęście" po klasyczne "spierdalaj". Jednak żadne słowo nie opuściło jego ust. Jak słusznie Nicholas zauważył, Rodolphus postanowił się zamknąć i po prostu obserwował to, co się działo między tą dwójką. I o ile jeszcze kilka chwil temu miał doskonały humor i bawił go fakt kłótni między dwójką ludzi, tak teraz wydawał się być zirytowany tą niekomfortową dla obojga sytuacją.
- On też się na początku zapierał - powiedziała słodko, zadzierając głowę. Posłała Traversowi kolejny, szeroki uśmiech, głową kiwając w kierunku drugiego Niewymownego. Ten w odpowiedzi po prostu wzruszył ramionami. Być może tak było, chociaż sądząc po jego minie, Agatha mogła trochę popłynąć ze swoimi myślami. Nie miał zamiaru jednak wyprowadzać jej z błędu - kłótnia z tą kobietą była całkowicie bezcelowa. Projektowała sobie wiele rzeczy, przekładała te projekcje na rzeczywistość i roiła sobie sytuacje, które nie miały miejsca. Jej miejsce było w szpitalu, dziwił się, że jeszcze nikt jej tam nie posłał.

Nicholas wydawał się całkowicie odporny na "urok" kobiety, jednak tak samo jak na nim nie robiła wrażenia, tak samo na niej nie robił wrażenia jego chłód. Bo w przeciwieństwie do mężczyzny ze sklepu z eliksirami, nie zabrała się tak od razu do odejścia.
- Lubię wysokich i niedostępnych - powiedziała w końcu, puszczając Traversowi oko. Odsunęła się jednak, najwyraźniej na ten moment dając za wygraną. - Liczę, że spotkamy się ponownie, panie tajemniczy.
Odwróciła się w stronę Rodolphusa i posłała mu dziwne spojrzenie, którego on sam nie miał zamiaru interpretować, a którego Travers nie widział.
- A ciebie, że już nigdy nie zobaczę - skłamała, taksując Lestrange'a wzrokiem. Dygnęła jeszcze przed Nicholasem i poszła w swoją stronę, odwracając się jeszcze na odchodnym, by jeszcze raz posłać Traversowi przeciągłe spojrzenie. Zniknęła za rogiem, co Rodolphus przyjął z wyraźną ulgą. Uczucie, które towarzyszyło temu dziwnemu spotkaniu, mógłby określić jako jedno: po całym jego ciele przechodziły ciary żenady.
- Bez komentarza - powiedział tylko, patrząc w stronę, w którą udała się Agatha. Liczył tylko, że kobieta odpuści kolejne próby wzbudzenia zazdrości, bo tylko ściągnie na Nicka kłopoty. Była niespełna rozumu i być może nie była niebezpieczna, ale potrafiła być bardzo upierdliwa. Podejrzewał że nawet wyrzucenie jej przez okno nie skłoniłoby Agathy do odpuszczenia, jeśli sobie coś uroiła.

Rodolphus odwrócił głowę w stronę Nicholasa. Uniósł brew i znowu wzruszył ramionami.
- No co? - zapytał tylko, głową wskazując kierunek, w którym mieli wrócić do mieszkania. Jego postawa zdawała się mówić idziemy?.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Nicholas Travers (3558), Rodolphus Lestrange (4783)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa