Słysząc odpowiedź kolegi, Nicholas westchnął. Że Rodolphusowi chce się mieszać w ten wewnętrzny konflikt w sklepie, między sprzedawczynią a jej klientem. Bo kiedy drzwi zostały otwarte ulica słyszała wymianę zdań. Jego wola. Travers nie miał pojęcia, dlaczego taka sytuacja miałaby być dobrym momentem. Może to jakiś układ? Przemknąć się na tyły i tam miał kogoś innego umówionego na spotkanie po odbiór? Wytwórca? Może dobrze byłoby z nim wejść, gdyby coś poszło nie tak? Zwłaszcza, że Nicholasowi zdawało się ujrzawszy przez ramię, że czarodziej tam awanturujący się, trzymał różdżkę.
W czasie tej awantury, doszło do tego, że kobieta znów cisnęła fiolką w klienta, a ten dokonał uniku lub odbił przedmiot zaklęciem, który wprawiony w ruch zmienił kierunek celu, wymierzony ponownie w kierunku drzwi wejściowych. Rodolphusowi możliwe że udało się tego spotkania z przedmiotem uniknąć, zdążywszy wejść do środka i stanąć pod ścianą. Niewiele szczęścia miał Nicholas, który możliwie zdążył się nieco odsunąć, ale fiolka niestety rozbiła się na podłodze przy jego butach, brudząc jednego z nich swoją substancją. Travers spojrzał w dół, jakby chciał ocenić szkody. Na jego twarzy wymalowała się irytacja. Nie był aż tak bogaty jak rodzina Lestrange, żeby mieć nie wiadomo ile par but na zmianę. Zresztą, po co mu nawet aż tyle? Kiedy wystarczyło mieć po jednej parze na wyznaczone okazje.
Westchnął, przenosząc spojrzenie na Rodolphusa, gdyż pech chciał, że Nicholas zatrzymał się w drzwiach, kiedy doszło do tego, że fiolka w tym momencie miała mniejszą siłę lotu, upadając przed wyjściem ze sklepu. Być może błędem było wchodzić za kolegą do środka i lepiej byłoby zdecydować się poczekać na zewnątrz tego sklepu.
- Niczego już od Ciebie nie chcę! Oddaj pieniądze albo zgłoszę oszustwo!Wydarł się mężczyzna, posuwając się do szantażu. Zgłoszenia odpowiednim służbom. Kobieta nie dawała za wygraną.
- A proszę sobie bardzo!
Odwarknęła mu i już szykowała się do kolejnego rzutu najbliżej leżącym jej pod ręką przedmiotem. Kolejny eliksir w butelce? Czy tym razem miała co innego? Słoik z zawartością czegoś? Na pewno było większe.
Nicholas tym razem zszedł z pola widzenia i odsunął od drzwi, aby stanąć po drugiej stronie, spojrzał na buta, po czym znów na kłócących się. Drzwi za sobą zamknął. Aby czasem ktoś z ulicy nie dostał czymś w głowę.
Rodolphusa sytuacja bawiła, Nicholasa nie bardzo. Może to i zabawnie wyglądało, to jednak irytacja nie schodziła mu z twarzy. Wyjął różdżkę i samodzielnie próbował wyczyścić buta. Prostym zaklęciem.