• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
1 2 Dalej »
[05.07.72|Jeziro]Nie ma ryby bez ości, ni człowieka bez złości

[05.07.72|Jeziro]Nie ma ryby bez ości, ni człowieka bez złości
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#11
05.03.2024, 21:13  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.03.2024, 21:40 przez Samuel McGonagall.)  
Pierwej była skóra. Rozległa i różowa, stwardniała od znoju codziennego dnia, przyzwyczajona do ran i blizn, przyzwyczajona do doświadczania życia, przyzwyczajona do bólu. Potem były mięśnie, wprawiające wszystko w ruch, działanie – kwintesencja istnienia. Czerwone włókna spinały się i rozluźniały w niekończącym się tańcu zależności, by trwać i podążać, by robić i móc widzieć efekt tego działania. Ale były też mięśnie głębiej skryte, przylgnięte do białej kości, które trzymały pion, wewnętrzna fasada, kompas i drogowskaz, świadomość własnego położenia.

I te właśnie wewnętrzne mięśnie zadrżały pod ciężarem dłoni Erika, a Samuel z ulgą przyjął, gdy obaj skupili się na psie, na jeziorze, gdy obaj przekroczyli granicę piętą wyznaczoną i ruszyli sprawdzić, czy z dziedzicem Longbottomem da się wytrzymać cały dzień. To już było oszustwo, bo spotkali się po południu, nie to jednak było istotą całej sprawy.

Niepokój, niepewność, to wszystko rozwiała błyskawicznie proza życia, skupiająca się na pęcie kiełbasy. Oczywiście Sam musiał złapać ręką pachnącą jeszcze intensywnie olejami, później przez moment miał problem z tym aby przełamać podłużną, porządnie ususzoną przekąskę. Posiłkując się scyzorykiem udało mu się rozdzielić mniej więcej po równo na trzech kompanów, tej jeziornej wycieczki. Flak był cienki jak papier, a wypełnienie twarde, porządnie ususzone. Mimo dymnego aromatu dębowego wędzenia, wyraźny był posmak dziczyzny. Sam mocując się z przysmakiem wypełnił im drogę nad wodę opowieścią o zapłacie w barterze, której nie żałuje absolutnie, bo złotem nigdy nie napełni się brzucha w tak wyborny sposób, a wychodziło mu w sumie, że akurat TA kiełbasa warta była więcej od naprawionego zawiasu.

W końcu jednak dotarli, a błękitne oczy zdawały się przez moment jaśniejsze, choć może to poblask odbijającego się od spokojnej jeziornej toni słońca. Zamilkł lustrując doskonale przecież znajomą sobie przestrzeń, widzianą okiem każdego wcielenia, które posiadał w swoim asortymencie.

– Wybacz Erik, ale... och, też to słyszysz? Ja po prostu nie mogę temu odmówić...– powiedział na przydechu, po czym puścił się biegiem, niedaleko przed skrajem wody odrzucając na bok torbę, a drugą ręką zwinnie wyciągając różdżkę. Wtem jakby się potknął, jakby miał zaraz na samym brzegu twarz mułem obtoczyć, gdy jednak nie dłonie na wodę trafiły a dwie sążniste niedźwiedzie łapska. Ani na moment nie zatrzymał swojego cwału, rozbryzg wody był ogromny, z szuwar pouciekały spłoszone kaczki, żaby na moment zamilkły. Wielkie brązowe cielsko zdawało się jednak w ogóle na to nie zważać, w pełni swobodnie zataczając kręgi, kłapiąc łapskami o wodę, chlapiąc i próbując złapać umykającą wodę paszczą.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#12
06.03.2024, 04:23  ✶  
Kiełbasa była nieco wysuszona, a jej skórka miała głęboki, brązowy kolor. Tekstura mięsa była twarda, ale w przyjemny sposób. Każdy kęs był wyjątkowy - pełen intensywnego smaku i aromatu wędzenia. Podobało mu się to, że musiał napocić się, aby oderwać kawałek kiełbasy od reszty. Prawdziwe, dzikie mięso, które miało swoją historię. Swój charakter. Trzeba było z nim powalczyć, aby zasłużyć sobie na skosztowanie go. Erik uśmiechnął się mimowolnie, napawając się samym aktem jedzenie. Niemy dowód na to, że kosztował swojej własnej amortencji, a może jego wilcza natura podnosiła łeb?

Z ciekawością obserwował zmagania Samuela z jego przekąską, słuchając o tym, jak to ją upolował, posiłkując się barterem. Ta forma handlu chyba nigdy nie wyjdzie z mody. Im więcej czasu spędzał ze stolarzem, tym bardziej miał wrażenie, że ten był jak morze. Podlegał przypływom i odpływom; raz otwierał się na drugą osobę, a innym chował się do swojej skorupy. Czasem po prostu przyjmował do wiadomości to, co ktoś miał mu do powiedzenia i na tym rozmowa się kończyła.

A może to po prostu Longbottom miał zaburzoną percepcję jego osoby? Przyzwyczaił się do tego, że ludzie próbowali obalać każde jego słowo. Testowali go, uderzali pod różnymi kątami, szukali słabych punktów. Jedno zdanie mogło wykoleić pierwotną rozmowę, zmieniając ją w coś bardziej skomplikowanego. Cisza Sama wiele upraszczała, ale dla Erika stanowiła poniekąd wyzwanie. Co musiał zrobić, aby głos Samuela zdominował konwersację?

— Co takiego miałbym sły... — odezwał się zdziwiony, wyrwany ze swoich przemyśleń. Nawet nie zdołał dokończyć.

Zamrugał zaskoczony, gdy Sam rzucił się w stronę brzegu, zostawiając na piasku bagaże. Otworzył szerzej usta, wybałuszając oczy na widok mężczyzny przemieniającego się w niedźwiedzia. Widział wprawdzie parę razy Mavelle, kiedy zmieniała się w wilka, jednak w porównaniu do niej ten zwierz wydawał się dużo bardziej majestatyczny. Pewnie przez swoje rozmiary. Poczuł lekki ścisk w żołądku na ten widok, jakby coś próbowało wywrócić go na drugą stronę. Może jego wilkołacza natura się buntowała? Lub czuła... Rywala?

To by wiele wyjaśniało. Bądź co bądź, w czasie pełni Erik nie miał zbyt wielu okazji do tego, aby buszować po lesie, nie mówiąc już o tym, żeby polować czy spotykać dzikie zwierzęta. Noce spędzał od lat w swojej kryjówce, a od niej większość zwierzyny trzymała się z daleka. Może podświadomość myliła animaga z prawdziwym niedźwiedziem? Erik wziął głęboki oddech, ruszając powoli za swym kompanem. Na pewno nie miał zamiaru stracić kontroli na rzecz stwora czającego się pod jego skórą, który był uśpiony przez większość miesiąca. Za nic w świecie.

— Kompletny brak kontroli! — zawołał, aby zaraz zacmokać, udając dezaprobatę. Zostawił wędki na brzegu obok torby Sama, po czym ściągnął buty, skarpetki i wszedł do wody. — Niedźwiedź widzi trochę wody i od razu biegnie do przodu... Nie patrzy! — Wszedł głębiej, nie spuszczając wzroku z Sama. — Po prostu jak dziecko, które lata za kolorową piłką. A niby takie wielki, groźny zwierz. Król głuszy. — Zrobił jeszcze kilka kroków, jednak w końcu zatrzymał się, wsuwając nonszalancko dłonie do kieszeni. Jeszcze chwila a zamoczyłby szorty. — Ty jesteś misiek, a nie niedźwiedź, ot co. Tylko baryłkę miodu ci podsunąć.

Pokręcił głową z uśmiechem. Nie wiedział, co go podkusiło. Jakie to znaki można było znaleźć w ogrodach zoologicznych i niektórych parkach narodowych? ''Nie drażnić zwierząt"? Ojej. Ojej.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#13
06.03.2024, 14:19  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.03.2024, 14:19 przez Samuel McGonagall.)  
Niedźwiedź zastygł w bezruchu wraz z pierwszymi słowami towarzysza, o którym kompletnie zdało się zapomniał. Woda choć głęboka, kompletnie nie przesłaniała mu całego cielska, zdecydowanie "miał grunt" w tym miejscu, w którym stanął i skupił spojrzenie swojego łba na mężczyźnie zdejmującym buty i rugającym go bezczelnie. Przekrzywił ów łeb, jakby w zaciekawieniu, para tak ciemnobrązowych, że aż czarnych oczu wydawała się bardzo odległa od przejrzystego, lodowatego wręcz błękitu właściciela, który gdzieś tam pod tym futrem przecież się znajdował.

Im Erik był bliżej wody, tym Samuel był dalej od niej, niespiesznie i w ciszy zmierzając do niego tak, że stanęli na równi, w tej samej odległości od brzegu - to jest bardzo niedalekiej.

Król Kniei wyglądał obecnie jak zmokła kura. Bardzo przerośnięta, ale wciąż... Tylko głowa była puchata (i to też nie wszędzie), a cała reszta futra, ciemniejsza i ociekająca obecnie, przylegała do wielkiego, ale wcale nie aż tak masywnego ciała. Misio pochylił głowę, trochę po psiemu, teraz jeszcze człowiek górował nad nim, choć umówmy się, gdyby stanął na tylnych łapach, z powodzeniem mógłby położyć mężczyznę samym swoim impetem opadania na niego. Mógłby na Erika spojrzeć z góry — nieczęsta sytuacja dla obojga. Tymczasem pochylał się, szorując niemal nosem po linii wody, z jego wnętrza dobył się urywany pomruk kornego przepraszania.

Poniekąd.

Bo gdy tylko Erik skończył mówić, skłoniony łeb odwinął się ku niemu i momentalnie dziedzic poczuł pchnięcie w plecy w stronę jeziora. Dwa kroki w bok, i już niedźwiedź stał tuż za nim, zdecydowanie wilgotniejszy kłąb napierał na niego nienachalnie, ale bardzo uparcie w stronę wody. Mokre szorty? Teraz właściwie cały tył dziedzica był wilgotny, intensywnie pachnący sierścią. Zapasy z niedźwiedziem? Któż o tym nie marzył, jako ostatecznym teście własnej krzepy. A jeszcze z gwarancją, że żelazne szczęki bestii nie zacisną się na gardle? Co prawda nie takie mieli plany na to popołudnie, wciąż jednak Sam kusił co chwila zadzierając łeb, trącając chłodnym nosem, wodząc na pokuszenie. "Konkurent" najwidoczniej rzeczywiście chciał się z nim sprawdzić, choć raczej nie chodziło o dominację w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Zresztą, w ich przypadku kilka już spraw wcześniej wymykało się zastanym definicjom.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#14
06.03.2024, 21:39  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.03.2024, 00:20 przez Erik Longbottom.)  
Wchodząc do wody, nawet przez myśl mu nie przeszło, że zwierz mógł cokolwiek planować. Wydawał się tak zaaferowany dostępem do naturalnego kąpieliska, że w ogóle zdawał się nie zwracać na niego uwagi. Kiedy miałyby się więc zrodzić w nim złe intencje? Poza tym, jak dotąd Samuel odznaczał się nie lada uczciwością, a i z poczuciem sprawiedliwości raczej nie było u niego na bakier. Erik był pewien, że nie zrobiłby mu nic złego. Nawet jeśli prowokował go trochę, wytykając mu brak samokontroli i porównując do rozwydrzonego dzieciaka. To ta jego wiara w ludzi.

Gdy Książę Kniei zanurzył się w wodzie, stracił całą swoją majestatyczność. Wyglądał teraz jak mokra przytulanka, z futrem przyklejonym do ciała i strużkami wody spływającymi mu po pysku. Tylko małe uszka się odznaczały. Longbottom uśmiechnął się pod nosem, gdy Sam zbliżył się do niego. Zauważył, że nawet futro na jego łbie miało teraz kształt ludzkiej fryzury mężczyzny. Przypadek czy efekt zdolności animaga i tego, w jaki sposób magia przekształcała ludzką powłokę?

— Wybaczam ci — oświadczył wspaniałomyślnie na ubolewający pomruk. — Mam nadzieję, że się od tego nie przeziębisz. — Przekrzywił z zaciekawieniem głowę, co by nie zerwać kontaktu wzrokowego, gdy miś go minął. — Jak to w ogóle działa, co? Zmieniasz formę i dalej jesteś mokry? Będziesz miał zamoczone ciuchy, jeśli przemienisz się na lądzie?

Wiedział, jak skończyłoby się to w jego przypadku po transformacji w wilkołaka i z powrotem w człowieka, ale u animaga? Kompletne zero. Skierował wzrok ku głębi jeziora, chłonąc krajobraz, jak i towarzystwo dzikiej bestii tuż obok. Było coś uwalniającego w tym, jak blisko niedźwiedzia teraz się znajdował. Oczywiście wiedział, że pod futrem krył się człowiek, jednak czuł się, jakby ktoś podstawił mu pod nos kawałek pierwotnej głuszy, nietkniętej przez ludzkie wpływy. Zwykli śmiertelnicy raczej rzadko kiedy mieli okazję zobaczyć reprezentantów dziczy z tak bliskiej odległości. To był... zaszczyt.

Ale zaszczyt ten nie trwał długo, gdyż Sam zaczął trącać go po plecach. Z początku lekko, jakby po prostu go obwąchiwał, aż w końcu zaczął zdecydowanie napierać. Tego Erik się nie spodziewał, toteż poleciał do przodu, tracąc równowagę. Z trudem utrzymał się na nogach. Mimo to zruszona woda ochlapała mu spodenki, koszulę i opryskała nawet twarz. Obrócił się na pięcie. A więc to tak?

— Aha, taki z ciebie cwaniak? — rzucił przez ramię, podnosząc lekko głos. Jego stopy zaczęły pogrążać się grząskim, błotnistym dnie jeziora. Odruchowo spojrzał w dół, jednak zaraz wrócił wzrokiem do niedźwiedzia. — Toż to jak zdrada!

Złożył ręce na piersi, wbijając w miśka oburzony wzrok. Musiało to wyglądać dość komicznie, bo nogi Erika zapadały się coraz głębiej w mule, przez co różnica wzrostu między nim a Samuelem zaczęła się gwałtownie zacierać. I tylko się powiększała.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#15
07.03.2024, 14:27  ✶  
Tak jak twarz Samuela-człowieka była bardzo plastyczna, zdająca się wręcz otwartą księgą przed rozmówcą, tak Samuel-niedźwiedź nie miał zgłębionych tajników transpozycji ludzkiej mimiki na misiowe możliwości. Tylko jego ucho poruszyło się niesymetrycznie, przechylił łeb postępując znów ku Erikowi, wyciągając nos przed siebie, jakby w zaciekawieniu, a może właśnie... uśmiechu? Trudno było rozpoznać za krótko się w końcu znali, a w tej formie w szczególności.

Było to jednak coś na kształt zwierzęcego smirka, wyraźnie w zrelaksowanej postawie wielkiej bestii (nawet jeśli nie tak majestatycznej) wskazywało na chęć psoty. Parsknął, sapnął (rozbawiony?), po czym uniósł wielką łapę, którą już wcześniej okładał fale. Rozmiar tej łapy, sam ciężar, a jeszcze z siłą i odpowiednią techniką z pewnością doprowadziłby "skazańca" do kompletnego zmoczenia. Można to było zobaczyć oczyma wyobraźni, tę salwę, tę lśniącą kaskadę spienionej jeziornej sprawiedliwości.

Tylko, że nie.

Za brunatnymi plecami niedźwiedzia rozległo się głośne, ostrzegawcze szczeknięcie, który płynnie przeszło w gardłowy gulgot. Ponurak stał na brzegu najeżony, udający dwukrotnie większego, choć z oczywistych względów był wciąż mniejszy od przeciwnika, którego sobie wybrał. Przed którym zamierzał bronić swojego pana. Zajęty wcześniej obwąchiwaniem krzaków (z pewnością były tam, jakieś króliki, kiedyś całkiem niedawno, może rano?) z pewnym opóźnieniem dotarł na brzeg i momentalnie przeszedł do ofensywy, gotów poświęcić własny żywot w obronie tego, który dał mu dom.

To nastąpiło od razu. W mgnieniu oka blondyn ukrył swoją sierść "do środka", schował futro pozostajac w tej samej pozie co niedźwiedź - a więc na czworakach, opierając się jedną ręką o muliste dno, a drugą unosząc jak do ataku.

Był mokry.

Woda ściekała po jego twarzy, zapatrzonej teraz w górującego nad nim Erika, był zaskoczony, ale też skupiony. Płynnym ruchem usiadł w wodzie, jakby jej tam wcale nie było, a dłoń, którą chciał wywołać falę, wyciągnął w kierunku zdenerwowanego psa.

– Hej kolego... – jego głos był miękki, kojący, przetkany poczuciem winy, przeprosinami, których nie potrzeba było wyrażać słowem, a cała postawą. – To ja, zobacz... Tylko się bawiliśmy, nic złego się nie dzieje...Brenna Ci nie pokazywała, że niektórzy tak potrafią? – Żadnych gwałtownych ruchów, żadnej więcej interakcji w jego kierunku. Trwał, licząc na to, że pies zrozumie.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#16
07.03.2024, 23:06  ✶  
Twarz Erika momentalnie spoważniała zmazując przy okazji uśmiech z ust, a jego sylwetka wyprostowała się, gdy z dzikiej plaży dobiegło go poszczekiwanie psa. Poczuł ścisk w żołądku, gdy obrzucał linię drzew zaniepokojonym spojrzeniem. Szukał obcych, którzy mogli przybłąkać się w te okolice i zaalarmować czworonoga. Może i nie była to szczególnie oblegana miejscówka, jednak było lato; ludzie mogli szukać chwili wytchnienia nad wodą. Nikogo takiego jednak nie zobaczył.

Dopiero wówczas spostrzegł, że Ponurak zdawał się calkowicie zafiksowany na Samuela. Longbottom zacisnął usta w cienką linię i zrobił niepewny krok do przodu, zrównując się w ten sposób z klęczącym w wodzie kompanem. Pierwszy raz zdarzyło mu się coś takiego. Mimowolnie założył, że pies przyzwyczaił się do animagów przez to, że w domu było ich przynajmniej dwoje. Brenna zmieniała się w wilka, Julien-Charles w sokoła, więc chyba powinien być oswojony z ich aurą. To jest o ile animagowie takową emanowali.

Nie był pewny, jednak nawet w Ministerstwie Magii mawiało się, że zwierzęta widziały więcej niż ludzie. Potencjalnie więc mogła to być prawda. Tyle, że oni rzadko kiedy przemieniają się w posiadłości, uzmysłowił sobie Erik, machinalnie zasłaniając częściowo sylwetkę Samuela. Ponurak mógł nie wiedzieć o co chodzi, skoro jego nowy kolega co rusz zmieniał skórę. Zapach człowieka, mieszał się z zapachem dziczy, a to co zwierzak widział na własne oczy było jeszcze czymś zupełnie innym.

Pierwszy raz zdarzyło mu się coś takiego. Mimowolnie założył, że pies przyzwyczaił się do animagów przez to, że w domu było ich co najmniej dwoje. Brenna zmieniała się w wilka, Julien-Charles w sokoła, więc chyba na ten moment powinien być oswojony z ich aura. O ile animagowie taką wydzielali. Nie był pewny, jednak mówiło się, że zwierzęta widzą więcej niż ludzie, więc potencjalnie mogła to być prawda. Tyle, że oni się rzadko kiedy przemieniają w posiadłości, uzmyslowił sobie Erik.

— Ponurak, hej! — zawołał w stronę psa, próbując odwrócić jego uwagę od Sama. — Spokój! Nic się nie dzieje!

Pies zignorował jednak swojego właściciela, jakby wychodził z założenia, że ten nie ma pojęcia, co mu grozi. Głupi człowiek. On przecież wiedział lepiej. Chyba...


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Czarodziejska legenda
this howl...
isn't from a dog
wilkołak; mitologiczny władca tronu Arkadii; założyciel kultu Zeusa Lykajosa; zabił własnego syna i pomieszał jego ciało z mięsem zwierząt ofiarnych, a następnie podał do jedzenia bogom; za ten czyn spadła na niego klątwa likantropii

Król Likaon
#17
07.03.2024, 23:07  ✶  
Trolololo, tego to się nie spodziewałeś, Samuelu, co? Wykonaj rzut [ roll = 1d6 ] (bez spacji), aby sprawdzić, jak zwierzę zareagowało na twoje próby porozumienia się z nim. Możesz to zrobić w swoim poście w tym wątku lub w rzutach offtopowych. Jeśli wypadnie ci pierwszy scenariusz i postanowisz wykonać jakąś akcję fizyczną (unik, próbę pochwycenia psa), zawrzyj w poście rzut na Aktywność Fizyczną wraz z objaśnieniem, co próbujesz zrobić. Niech kości zawsze ci sprzyjają!

1, 2 — Twoje gesty, pełne desperacji, nie uspokoiły bestii, lecz rozbudziły w niej pierwotny gniew. Miesiące spędzone w domu Longbottomów były niczym wobec lat samotności w schronisku, gdzie nie zaznał ciepła ludzkiej dłoni. Świat czarodziejów, pełen tajemnic i magii, był dla niego labiryntem bez wyjścia. Zapach niedźwiedzia, silny i dziki, mieszał się z ludzkim aromatem; nie wiedział, co się działo. Ponurak zesztywniał, a kiedy jego sierść nastroszyła się, wiedziałeś, że nadszedł moment próby. Z piorunującą szybkością rzucił się ku tobie, przecinając wodę niczym strzała, gotów bronić swojego pana do ostatniego tchnienia. Czy odskoczysz, unikając zwierzęcia? Czy pozostaniesz niewzruszony, patrząc w oczy przeznaczeniu? Spróbujesz okiełznać dziką naturę bestii, czy też powierzysz swój los w ręce Erika?

3, 4 — Ponurak, którego warczenie ucichło, teraz szczekał z coraz większą desperacją, jakby wołał o pomoc, o świadka, który przyjdzie i zobaczy, co się tutaj wyprawia. Jego krążenie wzdłuż brzegu, pełne niepokoju i zamętu, było jak taniec na krawędzi przepaści. Jego spojrzenie, pełne konfuzji, szukało w tobie odpowiedzi. Jako ktoś, kto rozumiał mowę ciała zwierząt, czułeś jego niepewność — chyba był zmieszany? Przerażony? Przytłoczony nadmiarem bodźców? Nagle, węsząc powietrze, zanurzył pysk w wodzie, by po chwili cofnąć się, jakby coś go od ciebie odstraszyło.

5, 6 — Twoje słowa, pełne autorytetu i siły, zdawały się docierać do jego serca. Być może to właśnie efekt lat spędzonych w towarzystwie zwierząt, które uczyniły z ciebie mistrza perswazji? Pies zamilkł i zdawał się chłonąć każde twoje słowo, uspokajając się, im dłużej do niego mówiłeś. Coś w spojrzeniu czworonoga mówiło ci, że pragnie ci zaufać, choć świat wokół niego był pełen zagadek. Próbował połączyć fakty, lecz równanie wciąż było niekompletne, jednak... Postanowił ci zaufać. Wszedł do wody i podpłynął powoli do ciebie. Najpierw obwąchał cię parę razy, parskając przy tym (może to przez ten olejek?), po czym polizał nieśmiało po twarzy, orientując się, że ty to faktycznie ty.
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#18
08.03.2024, 07:19  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.03.2024, 21:41 przez Samuel McGonagall.)  
Rzut d6 - 4


Starał się, ale to było za mało. I Samuel wiedział już, że jest na spalonej ziemi, nawet jeśli wszędzie wkoło było jezioro. Ponurak się bał i ten fakt wystarczył, by zacisnęło mu się serce. Znali się za krótko, normalnie, zmieniłby się w ptaka i odleciał, aby zwierzak miał szansę ochłonąć, miał szansę ukoić nerwy i być może w spokoju powrócić do rozmowy. Normalnie byłby sam w tej sytuacji, ale teraz...

...krogulec był nielegalny, niezarejestrowaną formą ucieczki dla kogoś, kto ma problemy z translokowaniem się. Nie powinno spalać się karty "wyjdź z więzienia" z powodu psa. Nie powinno robić się nielegalnych rzeczy, mając za sobą detektywa Brygady Uderzeniowej.

Głęboko odetchnął, bysior nie był agresywny, a zaniepokojony. Przerażony.

– Szlag... – opuścił dłoń zrezygnowany i odwrócił się w stronę Erika z proszącym wyrazem twarzy. – Pomożesz mu? Ja... my się za krótko znamy, żeby zrozumiał. – Okoliczności były dziwaczne, ale to nie był pierwszy raz kiedy Sam pokazał swoje priorytety i tym wobec kogo miał jakiekolwiek poczucie winy wobec zaistniałego stanu.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#19
10.03.2024, 22:10  ✶  
Nawet Erikowi, który spędził całe lata, pracując dla Ministerstwa Magii, nie byłoby łatwo od razu poznać, czy Samuel jest nielegalnym animagiem. Bądź co bądź, nikt nie miał zapisanej w pamięci listy wszystkich animagów w kraju, zwłaszcza takich, którzy przez lata unikali kontaktu ze światem zewnętrznym. Longbottom mógł być co najwyżej zaszokowany tym, że Samuelowi udało się opanować transformację zarówno w niedźwiedzia, jak i ptaka. Jedna zwierzęca forma była w końcu standardem, czyż nie?

— Pomogę — potwierdził machinalnie, nie ruszając jednak od razu w stronę brzegu. Powłóczył wzrokiem po sylwetce Samuela, najpierw jemu podając pomocną dłoń, żeby postawić go na nogi. — Dam ci znać, jak go trochę uspokoję. Może po prostu musi się przyzwyczaić do twojego zapachu. To chyba... Pierwszy raz, gdy cię takim widział.

Chociaż miał Ponuraka pod opieką od kilku miesięcy, tak nie przyszło mu do głowy, że kwestia animagów mogłaby stać się dla domowych zwierząt problematyczna. Zawsze zakładał, że takie zwykłe zwierzęta były poniekąd przyzwyczajone do magicznych efektów i szybko się adoptowały do czarodziejskich środowisk. Standardowa pocztowa sowa pewnie by nawet nie mrugnęła, gdyby ktoś przemienił się z kota w człowieka w placówce pocztowej. Może powód siedział nieco głębiej, a może był to po prostu bardzo niefortunny zbieg okoliczności.

Erik ruszył pewnym krokiem w stronę brzegu, przywołując na twarz delikatny uśmiech. Miał nadzieję, że uda mu się doprowadzić psa do porządku. Pewnie oprócz swojego naturalnego zapachu, przyniósł mu teraz z jeziora całą masę innych woni, w tym i zapach Samuela. Liczył, że to połączenie pozwoli mu nieco rozeznać w tym, co się działo.

— No już, już — zaczął mówić do Ponuraka, pozwalając mu lizać się po nogach i dłoni. — Wszystko w porządku, tak? — Przykląkł na jedno kolano, aby koniec końców całkowicie spocząć na ziemi. Objął psa za grzbiet, żeby w razie czego móc go lepiej utrzymać w miejscu. — Sam! Chyba możesz podejść, tylko... Powoli. Tak na wszelki wypadek.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Czarodziejska legenda
this howl...
isn't from a dog
wilkołak; mitologiczny władca tronu Arkadii; założyciel kultu Zeusa Lykajosa; zabił własnego syna i pomieszał jego ciało z mięsem zwierząt ofiarnych, a następnie podał do jedzenia bogom; za ten czyn spadła na niego klątwa likantropii

Król Likaon
#20
10.03.2024, 22:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 10.03.2024, 22:56 przez Król Likaon.)  
Heloł, heloł! Robisz podejście numer dwa do przekonania do siebie biednego Ponuraka. Wykonaj standardowy rzut kością na swój poziom Wiedzy przyrodniczej. Niech kości zawsze ci sprzyjają!

Krytyczna porażka — Ponurak wyrywał się swojemu właścicielowi i spróbował rzucić na ciebie, pragnąc przygwoździć cię do ziemi. Chociaż wróciłeś do ludzkiej formy, tak dalej cuchnąłeś dla niego mokrym niedźwiedzim futrem. Czworonóg zawarczał, obijając twoją klatkę piersiową przednimi łapami i zbliżając swój pysk do twojej twarzy. Ostre zęby błyszczały groźnie, a w oczach zwierzęcia tliło się rozjuszenie, gdy próbowało cię zastraszyć.

Akcja nieudana — Chociaż słowa Erika uspokoiły zwierzę na tyle, aby pozwoliło podejść ci bliżej, tak kolejna próba przekonania Ponuraka, że ty to faktycznie ty, zakończyła się niepowodzeniem. Pies zaczął trząść się i skomleć, jakby wciąż widział w tobie ponad trzystu-kilogramową dziką bestię. W końcu, przerażony, wyrwał się z objęć właściciela i uciekł w kierunku lasu. Oddalił się na parę dobrych metrów, spoglądając nieufnie w twoją stronę. Było jasne, że nie zbliży się ponownie zbyt szybko.

Słaby sukces — Ponurak zaskomlał, gdy podszedłeś bliżej, jednak nie wyrwał się Erikowi. Zamiast tego wtulił się w swojego właściciela, jakby tylko on był w stanie go przed tobą uchronić. Mogłeś wyczuć, że pies nie czuje się zbyt komfortowo i stara pozostać w bezruchu, jakby w ten sposób chował się przed zagrożeniem z twojej strony. Dał się jednak dotknąć, co samo w sobie było swego rodzaju sukcesem....?

Sukces — Gdy znalazłeś się bliżej, Ponurak pociągnął parę razy nosem, nieco bardziej skupiając się interpretacji twojego zapachu. Parsknął parę razy, jakby wywąchał coś, co mu nie podpasowało, jednak koniec końców... Zaakceptował twoją obecność. Wyciągnął się na ziemi, położył po sobie uszy i oparł głowę o podłoże, wbijając spojrzenie w odległą taflę jeziora. Uspokoił się.

Krytyczny sukces — Zmniejszenie odległości pomogło Ponurakowi zrozumieć, jakie zaszły w tobie zmiany, Samuelu. Początkowo dominująca woń niedźwiedzia ustąpiła nowemu zapachowi człowieka, co sprawiło, że pies się odprężył. Gdy podszedłeś bliżej, pociągnął parę razy nosem po czym... Wywalił jęzor na wierzch i dysząc z zadowoleniem, przewrócił się na grzbiet, oczekując pogłaskania po brzuchu.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Samuel McGonagall (10453), Erik Longbottom (10297), Król Likaon (957)


Strony (4): « Wstecz 1 2 3 4 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa