05.03.2024, 12:35 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.03.2024, 12:37 przez Brenna Longbottom.)
- Zabierz mu różdżkę. I rzuć silenco - powiedziała Brenna, mocując się z mężczyzną, co wcale nie było łatwe, bo ten wyrywał się z dużym zaangażowaniem i próbował sięgnąć do kieszeni, z której wystawała różdżka właśnie, a ona musiała puścić go jedną ręką, żeby wydobyć z kieszeni kajdanki. Dobrze, że Aidan tutaj przyszedł z pomocą, inaczej pewnie nie poszłoby tak łatwo.
Na to cośtamcośtam zatrzęsła się wręcz wewnętrznie, bo niedopatrzenie takich procedur mogło potem być podstawą do zwolnienia kogoś z aresztu. I w tym wypadku zamierzała gderać... chociaż nie, gderanie nie było w jej stylu.
Pomysł zrodził się od razu gdzieś w głowie Brenny i został zepchnięty na bok, bo w tej chwili trzeba było skupić się na czymś innym.
- Jesteś aresztowany pod zarzutem naruszenia kodeksu tajności oraz użycia magii, aby uczynić możliwymi zatuszować morderstwa Mary Reed oraz Annelise Hudson - zaczęła recytować beznamiętnym głosem, kiedy magiczne kajdanki zatrzasnęły się na nadgarstkach mężczyzny, uniemożliwiając mu czarowanie. Ten przestał się szarpać: chyba głównie w szoku, że mimo wszystkich środków ostrożności wpadł i dopadli do czarodziejscy funkcjonariusze tutaj, w niemagicznym Londynie. Po prawdzie... nic dziwnego, że nim tak to wstrząsnęło. Gdyby pewien policjant nie miał siostry - czarodziejki nie mieliby szans wpaść na jego trop jeszcze długo. - Jesteś podejrzany także o zabójstwo Andrewa Thompsona oraz mugolki Tatiany. Nie musisz odpowiadać na nasze pytania, ale może wpłynąć na twoją obronę, jeśli nie wspomnisz o czymś, na co chcesz powołać się potem w sądzie... - Brenna wyrzucała z siebie kolejne słowa z prędkością karabinu maszynowego, jednocześnie powoli dźwigając się na nogi i wciąż przytrzymując mężczyznę mocnym chwytem. – Ciekawe, czy to twój prawdziwy wygląd? Wielosokowy? Metamorfomagia? – zastanowiła się na głos, gdy już skończyła wyklepywać wszystkie niezbędne formułki i wymieniać przepisy, chociaż w tej chwili nie miał szans jej odpowiedzieć.
Nie szkodzi. Zadadzą mu więcej pytań w Ministerstwie Magii. Tam, gdzie ewentualne krzyki nie ściągną niepotrzebnej uwagi mugoli.
– Do atrium? – spytała, zwracając spojrzenie na Parkinsona: czy chciał tu jeszcze coś sprawdzać albo robić coś jeszcze, czy mogli startować do Ministerstwa, by raz na zawsze zamknąć tę paskudną sprawę.
Na to cośtamcośtam zatrzęsła się wręcz wewnętrznie, bo niedopatrzenie takich procedur mogło potem być podstawą do zwolnienia kogoś z aresztu. I w tym wypadku zamierzała gderać... chociaż nie, gderanie nie było w jej stylu.
Pomysł zrodził się od razu gdzieś w głowie Brenny i został zepchnięty na bok, bo w tej chwili trzeba było skupić się na czymś innym.
- Jesteś aresztowany pod zarzutem naruszenia kodeksu tajności oraz użycia magii, aby uczynić możliwymi zatuszować morderstwa Mary Reed oraz Annelise Hudson - zaczęła recytować beznamiętnym głosem, kiedy magiczne kajdanki zatrzasnęły się na nadgarstkach mężczyzny, uniemożliwiając mu czarowanie. Ten przestał się szarpać: chyba głównie w szoku, że mimo wszystkich środków ostrożności wpadł i dopadli do czarodziejscy funkcjonariusze tutaj, w niemagicznym Londynie. Po prawdzie... nic dziwnego, że nim tak to wstrząsnęło. Gdyby pewien policjant nie miał siostry - czarodziejki nie mieliby szans wpaść na jego trop jeszcze długo. - Jesteś podejrzany także o zabójstwo Andrewa Thompsona oraz mugolki Tatiany. Nie musisz odpowiadać na nasze pytania, ale może wpłynąć na twoją obronę, jeśli nie wspomnisz o czymś, na co chcesz powołać się potem w sądzie... - Brenna wyrzucała z siebie kolejne słowa z prędkością karabinu maszynowego, jednocześnie powoli dźwigając się na nogi i wciąż przytrzymując mężczyznę mocnym chwytem. – Ciekawe, czy to twój prawdziwy wygląd? Wielosokowy? Metamorfomagia? – zastanowiła się na głos, gdy już skończyła wyklepywać wszystkie niezbędne formułki i wymieniać przepisy, chociaż w tej chwili nie miał szans jej odpowiedzieć.
Nie szkodzi. Zadadzą mu więcej pytań w Ministerstwie Magii. Tam, gdzie ewentualne krzyki nie ściągną niepotrzebnej uwagi mugoli.
– Do atrium? – spytała, zwracając spojrzenie na Parkinsona: czy chciał tu jeszcze coś sprawdzać albo robić coś jeszcze, czy mogli startować do Ministerstwa, by raz na zawsze zamknąć tę paskudną sprawę.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.