Oj, oczywiście, że próbowała. Tyle, że na Erika już nie działał jej urok, szybko sprowadził ją na ziemię. - Oczywiście, że masz rację. - Jak zawsze, tego jednak już nie dodała, aby przypadkiem nie wywołać u niego satysfakcji, dawkowała komplementy, bo jeszcze przyjaciel poczułby się zbyt pewnie i mogłoby to zacząć zahaczać o próżność, gdyby schlebiała mu za bardzo. - Oczywiście, że nie, jestem ogromnie wdzięczna, że tak o mnie dbacie. - Nie przestawała się uśmiechać, naprawdę dobrze zrobiła, że go dzisiaj odwiedziła.
Mimo wszystko ona widziała w tym sporą zasługę Longbottomów i nie było to jedynie reklamowanie klubokawiarni. Wspierali ją od kiedy się znali, pomagali w wielu sprawach, nie zostawili jej, kiedy jej życie nieco się skomplikowało, zawsze mogła na nich liczyć. Naprawdę ceniła sobie ich obecność w swoim życiu. Dodawali jej odwagi, której czasem brakowało Norce.
- Jeszcze tego brakowało, żebyś miał mi pomagać w robieniu dzieci. - Parsknęła śmiechem, bo ta rozmowa zdecydowanie zmierzała w bardzo dziwne miejsca, nie był to oczywiście pierwszy raz. Zauważyła, że odsunął raport na bok. Spodziewała się, że tak to się skończy. Ciężko było się skupić, kiedy obok siedziało stworzenie, które przypominało małego, szczekającego pieska. - Niby tak, ale szkoda, że czas tak ucieka przez palce. - Zrobiło się nieco nostaligcznie, ale tylko chwilowo, nie zamierzała się tu teraz rozczulać.
Zmrużyła oczy, aby przypomnieć sobie sytuację, o której wspominał Erik. Faktycznie miała ona miejsce, nie było jej z tego jakoś specjalnie dumna, ale musiała w jakiś sposób wzbudzić szacunek u skrzatów domowych, które mogły ją pomylić z jednym ze swojego gatunku z racji na swój wzrost. Droga, jaką wybrała nie należała do szczególnie pokojowych, bo wymachiwanie wałkiem... no mogła to zrobić inaczej. - Nie ma się czym chwalić, to był dosyć mocno kontrowersyjny sposób na próbę przekonania ich, ale ważne, że zadziałał. Znasz kogoś innego, z czyim zdaniem by się liczyły? - Akurat to był powód do dumy, że udało jej się osiągnąć cel.