• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[05.07.1972, okolice Tamizy] Morskie Opowieści | Basilius & Geraldine

[05.07.1972, okolice Tamizy] Morskie Opowieści | Basilius & Geraldine
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#11
20.04.2024, 15:42  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.04.2024, 15:42 przez Basilius Prewett.)  
– W to też nie wątpię – zapewnił ją ponownie na stwierdzenie o plastrze, zastanawiając się przy okazji, jak często Yaxley rzeczywiście musiała uciekać się do takich metod. Zakładał jednak, że nie działo się to codziennie.
– Oh jestem przekonany, że z pewnością miałabyś coś ciekawego do opowiedzenia światu – rzucił w żartcie, zdejmując swój płaszcz, by zarzucić go na oparcie jednego z krzeseł. – Chociaż podobno najwięksi pisarze zawsze kończą tragicznie, więc jako uzdrowiciel nie wypada mi namawiać kogokolwiek do tego zawodu.
No cóż. On gierki nawet lubił, a dzisiaj na dodatek miał naprawdę dobry humor. Dlatego też w odpowiedzi na jej stwierdzenie jedynie posłał czarownicy kolejny uśmiech, dając jej znać, że na pewne rzeczy sama musi sobie odpowiedzieć. Poza tym i tak nie za bardzo wiedział jak inaczej zareagować na ten tekst.
– Hm... Dzisiaj? Nie. Dzisiaj raczej nie miałem okazji. Dzisiaj było raczej całkiem spokojnie. – A nawet wręcz dość nudno, co mogło wyjaśniać czemu nie czuł się jeszcze na tyle zmęczony, by iść prosto do domu, a zamiast tego zdecydował się na niespieszny spacer i napicie się czegoś. – Wbrew pozorom nie zawsze muszę tamować krwawienia, czy inne tego typu atrakcje.
Basilius nie był szczególnym fanem zawodu Yaxley, nawet jeśli sam korzystał z wielu składników odzwierzęcych przy eliksirach, a mięsa nie jadł jedynie dlatego, że mu po prostu nie smakowało, a nie z jakiś moralnych pobudek. Byłby więc hipokryta, gdyby zaczął z nią o tym dyskutować, a zresztą wieczór był zbyt przyjemny, a on zbyt dobrze się czuł, by marnować ten czas na coś takiego.
– Hej. Jeśli ci to odpowiada, to czemu miałabyś robić coś innego – powiedział jedynie, samemu upijając łyka rumu. Gdyby nie to, że zainteresowało go uzdrowicielstwo to pewnie nie miałby najmniejszego problemu, by pójść w ślady rodziny. W końcu od dziecka uczono go jak prowadzić interesy. – A poza pracą?
Może przynajmniej życie towarzyskie Geraldine było ciekawsze od jego. Basilius nie nazwałby siebie poślubionym pracy, ale chyba rzeczywiście za bardzo skupiał się na niej. Zdecydowanie powinien częściej wychodzić nie tylko do kasyn.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#12
20.04.2024, 19:34  ✶  

Niestety, ku założeniom mężczyzny ostatnio dosyć często bywała u swojej medyczki. Była nieco mniej uważna przez to, że nie do końca radziła sobie z pewnymi wspomnieniami, które ją męczyły. Najłatwiej było jej wpaść w wir walki, zapomnieć się w ten sposób, jednak nawet i ona nie była nieśmiertelna, czasem ryzykowała za bardzo, żeby po prostu poczuć trochę adrenaliny, zagłuszyć wszystkie inne emocje, które w niej siedziały. Cierpiało na tym jej ciało, na całe szczęście miała Florence, która łatała ją od lat.

- Wydaje mi się, że to nie jest zależne od historii, są tacy, którzy o kwiatkach potrafią pisać w taki sposób, że wydają się niesamowicie interesujące. - Wystarczyło to podać w odpowiedniej formie, inne opowieści, nawet te najciekawsze, jeśli były nieodpowiednio ubrane w słowa potrafiły nużyć. - Na całe szczęście nigdy nawet przez myśl mi nie przyszło, żeby coś napisać. - Nie wspominała mu o tym, że marzyła o tragicznej śmierci, bo bardzo chciała, żeby ją zapamiętano, jakby zeżarł ją smok, to by było dopiero spektakularne, zdecydowanie wolała umrzeć w walce.

- Pewnie wręcz przeciwnie, raczej rzadko zdarzają ci się takie przypadki, które wzbudzają wiele emocji. - Jak w każdym zawodzie w większości musieli zajmować się raczej tymi nudnymi i przewidywalnymi przypadkami. W końcu i ona często musiała polować na jakieś nic nie znaczące stworzenia, bo te komponenty były najbardziej potrzebne, nie można codziennie szukać gryfów, czy mantykor, to zdarzało się raczej od święta, a szkoda.

- Tak, a wiesz, że nawet próbowałam, trafiłam po szkole na staż do ministerstwa. - Była to jedna z tej części jej życia, o której wolała zapomnieć, bo kojarzyła jej się z ogromną nudą. - Niestety bardzo szybko zorientowałam się, że nie jestem w stanie przestrzegać procedur. - Jakoś nawet nie bała się o tym mówić głośno, właściwie to często krytykowała działania ministerstwa i jego opieszałość. Jej zdaniem potrzebowało reform, bo nadal było bardzo zacofane. - Poza pracą? - Zastanowiła się krótką chwilę. Nie umiała odpowiedzieć na to pytanie. Nie miała specjalnie życia poza pracą, nie robiła nic ciekawego. Utrzymywała kilka znajomości, ale poza tym, to nic. Przykro jej się nawet zrobiło z tego powodu, na pewno przez chwilę. - Poza pracą egzystuję po prostu, nic ciekawego się u mnie nie dzieje, można by powiedzieć, że nie mam życia za bardzo. - Trudno jej zresztą było nawiązywać jakieś międzyludzkie relacje na dłużej, skoro ciągle wyjeżdżała. - U ciebie pewnie ciekawiej panie Prewett? - Dodała jeszcze upijając łyk rumu ze swojej szklanki.

Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#13
21.04.2024, 18:29  ✶  
– Prawda – skinął głową na stwierdzenie o kwiatkach, przypominając sobie, jak kiedyś w dormitorium Krukonów niemal doszło do pożaru, bo dwóch studentów pokłóciło się na temat tego, czy rośliny w powieściach powinny być opisywane  artystycznie czy też do bólu biologiczno-naukowo. Tylko cudem udało się opanować sytuację.
Zastanowił się przez chwilę nad jej słowami. Klątwy i efekty uboczne niektórych zaklęć miały ten urok, że rzadko kiedy bywały powtarzalne. Nawet coś takiego jak klątwa warzywna, zmieniającą ludzkie kończyny w... No warzywa potrafiła przybrać różne formy. Raz robiła z palców marchewki, a innym razem pora z ręki. Nie nudził się więc na pewno, ale rzeczywiście większość z jego przypadków była raczej przynajmniej łatwa do wyleczenia i nieszczególnie stawiająca jakieś wyzwania. A potem zdarzało się coś takiego, co można byłoby opisać w książce pod tytułem Straszne historie o tym czemu nie powinno się studiować magimedycyny.
– Niby tak, ale nie powiedziałbym, że mogę narzekać na nudę – stwierdził w końcu. I w sumie nie ważne ile by nie narzekał na te mniej przewidywalne przypadki, to chyba zwariowałby gdyby ich nie miał.
– Tak? W którym departamencie? ‐ spytał zaciekawiony, bo sam przecież już od Hogwartu wiedział, co chciał robić i tego planu się trzymał. A Geraldine... Raczej ciężko było mu ją sobie wyobrazić w eleganckiej szacie rodem z najbardziej biurokratycznych zakamarków Ministerstwa.
Czy było u niego ciekawiej? Wziął do ręki szklankę i upił niewielkiego łyka. Pił powoli. Miły wieczór miłym wieczorem, ale on jutro miał pracę, więc wołał nie szaleć za bardzo. Hah... To chyba był dobry komentarz na temat tego, czy było u niego ciekawiej.
– Powiedzmy, że na razie skupiam się na rozwoju zawodowym – powiedział w końcu. No bo o czym miał mówić? Że poza pracą chodzi do kasyna? O książkach, które czytał w wolnym czasie?
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#14
21.04.2024, 23:06  ✶  

- To w sumie najważniejsze, bo nuda zabija. - Dobrze było słyszeć takie słowa z jego ust. Najwyraźniej niektórzy mieli bardziej ciekawa pracę od niej, czasem miała dosyć łapania much siatkoskrzydłych, czy nietoperzy, ale wiedziała, że i takie banalne zlecenia muszą być wykonane. Szczególnie, że wydawało jej się, iż ostatnio cały ich rodzinny biznes tak naprawdę ciąży na jej barkach. Ojciec angażował się głównie w Artemis, nie ma się też co dziwić, bo ciągle niepokoiła go ta Karen Moher, a młodszy brat miał nieco ograniczone możliwości z racji na przypadłość, której się nabawił, o ile w ogóle takimi delikatnymi słowami można by ująć to że umarł, i narodził się na nowo jako wampir... Teraz to ona tak naprawdę stała się głównym żywicielem rodziny, czego pewnie nikt się nie spodziewał, bo raczej była tą najmniej odpowiedzialną z nich wszystkich. Los potrafił być bardzo, ale to bardzo przewrotny.

- W Biurze Badań i hodowli smoków, ale było to bardzo dawno temu, na szczęście nie postanowiłam robić tam kariery. - Wtedy to by dopiero mogła narzekać na nudę, cała papierkowa robota naprawdę ją przeradzała, zresztą nie potrafiła przestrzegać jakichkolwiek reguł, to tak jakby spróbować wytresować smoka.

Na całe szczęście, ona mogła sobie pozwolić na picie takiej ilości alkoholu, jaką tylko miała ochotę. Bycie swoim własnym szefem miało swoje przywileje, grunt to się w tym wszystkim nie zatracić... Niby takie proste, ale ostatnio miewała z tym problemy, przez to, że trochę jej się to życie wymykało z rąk i zaczęła to zauważać. Nie miała zamiaru jednak przynudzać Prewetta swoimi egzystencjalnymi przemyśleniami.

- To widzę, że mamy podobnie, cóż, kariera też jest dość istotną częścią życia. - Dobrze, że choć tutaj mogło się im wieść, skoro na żadnej innej płaszczyźnie nie działo się nic specjalnie spektakularnego.

Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#15
22.04.2024, 04:17  ✶  
– Oh tak. Zdecydowanie. – Według jego uzdrowiciela, jak i wiedzy magimedycznej, którą posiadał, nuda była właśnie tym czego w swoim życiu potrzebował, czy raczej tym czego potrzebował jego organizm. Prewett jednak wiedział, że zwariowałby, gdyby w jego życiu nic się nie działo. Nie powiedziałby, że szalał, raczej nie, ale nie mógł sobie odmówić niewielkich dawek adrenaliny w trosce o swoje zdrowie psychiczne.
A wymienione przez nią Biuro brzmiało... Nie powiedziałby, aby jakiekolwiek biuro pasowało do tej konkretnej czarownicy, ale gdyby jakieś miało pasować, to właśnie to. Z drugiej strony pewnie lepiej, by było dla zwierząt, gdyby Geraldine postanowiła jednak robić karierę w Ministerstwie Magii, a nie w rodzinnym interesie.
– Rozumiem, że na jednego smoka przypadało zbyt dużo formularzy i ankiet do wypełnienia? – spytał pół żartem, pół serio. Bo w sumie jakie mogły być problematyczne regulacje jeśli chodziło o to konkretne biuro? Prawdę mówiąc, jemu samemu nigdy nie przeszkadzały formalności. W pracy po prostu się do nich stosował, poza pracą też, chyba że akurat nie. Ale lubił porządek, a wiedział, że bez nich wszystko tonęłoby w chaosie.
– Hm... Ładnie powiedziane. Pozwól, że to ukradnę i powtórzę to na kolejnym zjeździe rodzinnym, gdy ktoś się mnie znowu spyta czemu nic się u mnie nie dzieje poza pracą – Jakby się na tym nieco dłużej zastanowić, to bardziej narzekali na to jego bliscy, niż on sam. Ale Prewettowi naprawdę na razie odpowiadał ten balans pracy i życia poza nią. Jeśli będzie mu czegoś brakować to najwyżej nauczy się wytapiania fikuśnych świec zapachowych. Albo robienia na drutach. Podobno czasem zdażało mu się spacerować w tempie emeryta, nikt się pewnie nie zdziwi, jeśli podłapie od nich też jakieś hobby.
Basilius sięgnął po szklankę, by dokończyć jej zawartość, gdy nagle przyjemna dla ucha muzyka zmieniła się na coś zupełnie innego, a on tylko cudem, zaskoczony, nie zakrztusił się alkoholem.
– To są chyba jakieś żarty – mruknął z udawanym marudzeniem w głosie, gdy tak naprawdę ta sytuacja całkiem go rozbawiła. W całym pubie bowiem właśnie rozbrzmiewały na głos Morskie Opowieści.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#16
22.04.2024, 10:02  ✶  

- Tak, dokładnie tak było, plus na moje te dziadki dawno powinny zrezygnować ze swoich stołków i dać przejąć władzę świeżej krwi. - Dodała jeszcze. Wynikało to pewnie z tego, że Yaxley nie znosiła podlegać komukolwiek, nie potrafiła wykonywać poleceń, czuła się wtedy, jakby powoli jakaś pętla zaciskała się na jej szyi. Wolność była cechą, którą za bardzo sobie ceniła. Niestety więc nie była w stanie tego pogodzić z pracą w ministerstwie, wiedziała, że prędzej, czy później by się pożegnali, wolała zrobić to wcześniej, bez niepotrzebnych skandali.

- Widzę, że nie tylko moja rodzina wydaje się być tym nieco zaniepokojona. - Dodała z uśmiechem. Dobrze było wiedzieć, że nie tylko jej rodzice lubią wsadzać nos w nieswoje sprawy. Był to jeden z powodów, przez który unikała rodzinnego domu. Szczególnie matka miała takie zapędy, lubiła jej przypominać, że jest już stara i powinna się ustatkować, dobre sobie. Yaxley zdecydowanie nie było do tego blisko i pewnie nigdy nie będzie, dlatego też po prostu unikała kontaktu, poza tym, gdzie faktycznie wypadałoby się pokazać.

Było jej z tym właściwie dobrze, bo sama nie zakładała nigdy, że poza pracą coś spektakularnego osiągnie, to wydawała się być jedyna dziedzina życia, w której potrafiła się jakoś odnaleźć, bo w całej reszcie błądziła niczym dziecko we mgle, jakby była w pewien sposób nieprzystosowana. Trochę się jej nie ma co dziwić, surowe wychowanie robiło swoje, a dodatkowo ta dzikość, która powodowała, że była odmieńcem. Nie odnajdywała się jakoś specjalnie wśród ludzi, przynajmniej wśród tłumów, dobrze jej było na uboczu, kiedy mogła zajmować się swoimi sprawami.

- Prześladują nas dzisiaj, ale hej, to nic złego. - Uniosła w górę szkło, wypiła jego zawartość jednym haustem i dołączyła do śpiewającego tłumu, nie czuła zażenowania, wcale.

Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#17
22.04.2024, 18:57  ✶  
– Niektórym na pewno przydałaby emerytura — przyznał myśląc o tym, że jego wiekowi koledzy z pracy dzielili się zawsze na dwa typy – Ci, od których chętnie uczył się, jak najwięcej i ci, którzy powinni dawno udać się na trwały urlop, bo jedynie wszystkim przeszkadzali. – U nas w Mungu jest na przykład taka jedna magimedyczka, która nie wiem jakim cudem tutaj jeszcze pracuje. Ostatnio na przykład wzięła mnie za pacjenta, a gdy tłumaczyłem jej, że jestem uzdrowicielem, próbowała mnie przekonać, że pewnie dostałem klątwą i nie pamiętam kim jestem. – Pokręcił głową. – A przy okazji jest strasznie głucha.
Może nie zgadzał się, by wywalić wszystkich starych z niektórych miejsc pracy, ale rzeczywiście niektórzy mogliby zrobić już miejsce nowym osobom. Albo nie traktować ich z góry.
– Wiesz co? Czasem myślę, że tak naprawdę narzekają na to tylko dla zasady – rzucił i chwycił za butelkę, by dolać trunku im obojgu. Prawdę mówiąc to nie było nawet tak, że nie próbował się z nikim spotykać. Po prostu jakoś to nigdy nie wychodziło i nieszczególnie się tym przejmował.
– Mówisz, że prześladowania nie są czymś złym? – rzucił z uśmiechem – Zaczynam się teraz niepokoić, czy nasze spotkanie na pewno było przypadkowe – zażartował.
Nie dołączył się do śpiewu, zamiast tego skrzyżował ręce na piersi i przyglądała się jej i reszcie ze szczerym rozbawieniem, jedynie co jakiś czas przewracając oczami dla zasady.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#18
23.04.2024, 08:34  ✶  

- Co racja, to racja. - Sama widziała wiele osób, które były bardzo zacofane i zdecydowanie już dawno powinny zrezygnować z piastowanych stanowisk. Zresztą sama opieszałość ministerstwa związana ze sprawą widm, które osiedliły się w Dolinie wolała o pomstę do nieba. Nie robili nic, żeby wykurzyć te istoty, a jeśli już coś robili to bardzo powoli. Świadczyło to tylko o ich nieudolności i działaniu na ślepo.

- Nie myślałeś o tym, żeby przypadkiem rzucić w nią jakimś zaklęciem? - Był to żart, może dosyć specyficzny, jednak całkiem ułatwiłoby mu to pracę, czasem najłatwiejsze metody były tymi bardzo drastycznymi. Mógł też spróbować uprzykrzyć jej życie na tyle, żeby sama odeszła na emeryturę, Ger pewnie by nie wytrzymała i wzięła sprawy w swoje ręce. Na całe szczęście nie musiała tego robić, bo była swoim własnym szefem i jedyne na co mogła narzekać, to ona sama.

- Pewnie tak, chociaż, jestem jedyną kobietą, wiesz, wśród rodzeństwa, to też nieco komplikuje sprawę. - Po pierwsze z racji na jej zawód, po drugie na kobiety będące samotne w jej wieku spoglądano dziwnie. Podchodziła już w mniemaniu swojej matki pod starą pannę, co wcale jej jakoś specjalnie nie obchodziło, bo najpewniej tak będzie do usranej śmierci. Nie dałaby się nikomu zniewolić, a samo wyjście za mąż wydawało jej się założeniem smyczy, czy kagańca, dlatego nie zamierzała się nigdy na coś takiego zdecydować. Wierzyła w to, że rodzina kiedyś odpuści, przecież nie mogli jej męczyć całe życie.

- Wszystko zależy od punktu widzenia, piraci nie są szczególnie groźni, szczególnie tacy upojeni rumem. - Dodała z uśmiechem, bo było to na pewno lepsze od oddechu śmierciożerców na plecach.

Sięgnęła oczywiście po rum, skoro jej dolał i upiła spory łyk. Uwielbiała jego smak, nawet jeśli był taki parszywy, jak ten tutaj. Dokończyła też śpiewać szanty, dla zasady, żeby nie było, nieco rozczarowana, że jej towarzysz nie dołączył, najwyraźniej nie wypił jeszcze odpowiedniej ilości alkoholu.

Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#19
23.04.2024, 23:41  ✶  
– Obawiam się, że w przypadku bycia w miejscu z tyloma uzdrowicielami na raz, jakiekolwiek efekty miałoby ono przynieść, szybko zostałoby spacyfikowane. – Uśmiechnął się na tę sugestię. Rzucenie zaklęcia? Nie, to raczej nie byłby dobry pomysł. Bardziej, w momentach największej frustracji, planował jak przekonać wszystkich, że kobieta jest już naprawdę niezdolna do pracy łącznie z próbą sfałszowania kilku notatek. Ona miała bardzo charakterystyczny charakter pisma, a jego rodzina ma pewno znałaby kogoś kto... Eh... Mógł tak sobie myśleć ile by nie chciał. Niestety znał siebie na tyle dobrze, by wiedzieć, że w życiu by tego nie zrobił jakiejś starszej czarownicy, która po prostu za bardzo kochała swoją pracę, by z niej odejść. Ale takie myślenie i planowanie fikcyjnych przekrętów pomagało mu się odstresować, a podobno stres mu szkodził.
– No tak – mruknął, nie za bardzo wiedząc co na to odpowiedzieć. W końcu nie mógł się postawić w tej sytuacji. On raczej po prostu zbywał gadania na ten temat, a zresztą nie był nikim z głównej linii rodu, a jego matka miała na głowiee inne zmartwienia, głównie samą siebie, by w ogóle myśleć o czymś takim. Ponownie uniósł szklankę do góry. – W takim razie za to, by wszyscy którzy powinni się już dawno zamknąć na ten temat, wreszcie zamknęli.
Upił kolejnego łyka, obserwując ten spontaniczny koncert. Nie. Zdecydowanie za wypił, by do niego dołączyć.
– Hm... – Jestem prawie pewien, że wielu niewinnych marynarzy i farmerów miałoby inną opinie na ten temat. Na przykład... – Chciał powiedzieć jakiś historyczny fakt na temat piratów, który kiedyś usłyszał od ojca, ale gdy już otworzył usta, zdał sobie sprawę, że chyba, po złości temu samemu ojcu zdążył go przez te wszystkie lata zapomnieć. Musiał jakoś z tego wybrnąć. – Na przykład czesto atakowali niewinnych marynarzy i farmerów. Z drugiej strony ludzie chyba lubią pirackie przebieranki i... Zaraz... Z jakiego punktu widzenia prześladowania miałyby być czymś dobrym?
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#20
24.04.2024, 08:46  ✶  

- Właśnie o to chodzi, bo nie trzeba robić szkody na stałe, to miała być tylko nauczka, kilka razy powtórzyć, żeby pani prawie emerytce odechciało się pracować, bardziej po prostu uprzykrzać życie, regularnie. - Nie miała na myśli zrobienia krzywdy na stałe, czy na dłużej, tylko takie droczenie się, żeby ją zirytować. Jej zdaniem zniechęcenie baby do pracy było prostsze niż obywatelskie donosy i uświadamianie wszystkich obok, że nie nadaje się do pracy.

- To bardzo dobry toast. - Uniosła szklankę w górę, a następnie upiła z niej solidny łyk. Nie sądziła, żeby to pomogło, podejrzewała, że jej matka zamilknie na ten temat dopiero kiedy zaśnie na wieki, jednak dobrze było pomarzyć. Najwyżej będzie jak teraz pojawiać się w domu tak, żeby ona o tym nie widziała. To była bardzo dobra metoda na unikanie tych wiecznych pytań i pretensji.

W jej oczach piraci nie byli wcale tacy źli, przecież chcieli tylko zdobywać świat, że rabowali i grabili po drodze, cóż jakoś musieli się dorobić. Miała świadomość, że nie byli to ludzie, których los szczególnie rozpieszczał, na pewno woleliby mieć swoje wielkie pałace i w nich żyć, po prostu nie było im dane tego zaznać. Grunt, to znaleźć swoją ścieżkę życia i być zadowolonym.

- Ludzie tak naprawdę lubią takie opowieści, o tych nie do końca złych, bo może i atakowali marynarzy i farmerów, jednak nie z czystej przyjemności. Zmusiła ich do tego sytuacja życiowa, zapewne. - Przynajmniej tak się jej wydawało. Zresztą jej moralność również była wątpliwa, więc może nie powinna tego oceniać, przecież sama zarabiała w sposób, który nie wszyscy akceptowali.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Geraldine Yaxley (6165), Basilius Prewett (5802)


Strony (4): « Wstecz 1 2 3 4 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa