• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 9 Dalej »
[11.07.1972r.] Nie mam wyboru | Nicholas & Vera

[11.07.1972r.] Nie mam wyboru | Nicholas & Vera
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#11
25.05.2024, 11:50  ✶  

Czekał aż jakkolwiek zareaguje, jeżeli nie na jego dotyk, to chociaż na słowo, w którym wypowiedział jej imię. Poskutkowało, gdyż zaczęła reagować. Nawet samo poruszenie ręką dało jakiś znak, że wraca do siebie. A potem przeprosiny. Dopiero wtedy zabrał rękę, pozwalając jej dość do siebie.

- Powinnaś więcej odpoczywać.
Stwierdził, skoro wspomniała znane sobie każdemu pracoholikowi słowa "mam dużo na głowie”. Nie, żeby miał się o nią troszczyć, niczym kochany i wspaniały bratanek. Była mu potrzebna. Jej wiedza i kontakty. Dlatego wykazał się zainteresowaniem jej stanu zdrowia. Wiedział po sobie, jak choroby potrafią uprzykrzać i utrudniać funkcjonowanie. Choć mieli inne schorzenia, które z nich, miało poważniejsze?

Pozwolił jej wstać, ale sam nie siadał na powrót na swoje miejsce. Kontrolnie obserwował jej poruszanie się, wyjęcie eliksiru i spożycie. Kontrolnie, aby mieć pewność, że mimo bólu czy zmęczenia wykonała proste czynności.

Zapytałby ją o coś, w sprawie choroby, ale nie chciał przerywać jej myśli. Jej słów, aby znów nie zacięła się w przestrzeni mózgowej. Eliksir dopiero wypiła i może minąć trochę czasu nim zacznie działać. Przypomniała sobie na szczęście ich wcześniejszą rozmowę i nie musiał przypominać. Tyle dobrego.

- Byłoby wspaniale skorzystać z pomocy tej osoby.
Potrzebowali dostać się do rejestru i jeżeli konieczne jest skorzystanie z kolejnych kontaktów, nie będzie utrudniał działań ciotki. O ile on sam także zostanie do nich dopuszczony.
Kolejne słowa Very nie brzmiały pocieszająco, ale miała w nich sporo racji. Dziad Fergus nie będzie otwarty na rozmowy z wnukiem, niż z córką. Tutaj Nicholas musiał sam przez chwilę się zastanowić. Czy pozwolić jej na to?
- W porządku. Innego wyboru nie mam. 
Przyznał. Mógłby co prawda zdziałać na własną rękę, ale chciał uniknąć spotkania z pozostałymi członkami rodziny. Wzbudziłby zainteresowanie częstymi odwiedzinami. Gdyby też pojawił się z Verą i poszedł na rozmowę z Fergusem.

To byłoby chyba na tyle z gościnności. A nie chciał, aby ciotka przemęczała umysł w tych tematach.

- Swoją drogą. Często zdarzają Ci się ataki choroby?
Zapytał. W razie gdyby chciała, zostałby tutaj z nią do końca dnia. Chociażby do momentu, aż jej się znacznie polepszy.
Widmo
An intelligent woman has millions of born enemies... all the stupid men.
Niska (160cm) brunetka o zielonych oczach, w których czają się tajemnicze ogniki. Gdy chodzi uśmiecha się delikatnie czerwonymi wargami niezależnie od pogody, prezentując fasadę przyjazną oraz przyjemnie do Ciebie nastawioną. W kącikach oczu widać pierwsze zmarszczki. Ubiór nienagannie dobrany, zawsze starannie wyprasowany okala eteryczną postawę. Przypomina spokojne, uśpione morze, trudno się po niej spodziewać burzy... Do czasu gdy nie przekroczy się cienkiej linii.

Vera Travers
#12
29.05.2024, 22:07  ✶  
Cień uśmiechu przewija się przez karminowe usta. Coś w tej całej sytuacji przypomina jej szczenięce lata, gdy to Fergus i Delilah nie byli rodzicami lecz wrogami, przed którymi kryło się większość swoich sekretów, nawet jeśli te dla dorosłego czarodzieja były zwyczajnie błahe, beztroskie i bezsensowne.  I choć sprawa jest poważna, Vera ma wrażenie, że szykują się właśnie do taki psot. Każdy psotnik wie, że psoty wymagają odpowiedniej dozy planowania, przygotowania oraz spontanicznego szaleństwa aby zakończyły się powodzeniem.
Vera kilkanaście lat temu wyliczyła odpowiednie proporcje.
- Dobrze, od czego chcesz zacząć? - Pyta, po czym zakłada ręce na piersi i opiera się pośladkami o blat kuchennej szafki.- Najpierw spotkamy się z moim ktosiem czy spróbujemy znaleźć coś na własną rękę? - Obie opcje wydają się być dobrym początkiem poszukiwań  prawdy. I jedno i drugie źródło było obiecujące. Swój udział w tym wydarzeniu uznaje za zwyczajnie oczywisty - była w końcu łącznikiem. Kimś, do kogo ów osoba mogła mieć cień zaufania. Kimś kogo, chcąc czy też nie,  Nicholas zwyczajnie potrzebował aby zaspokoić swoją ciekawość.
Cmoka z niezadowoleniem na kolejne słowa bratanka który zachowuje się, jakby pomoc ciotki była najgorszym, co mogło go spotkać. A przecież nie jest byle kim. Stoi przed nim doświadczona czarownica o sporych umiejętnościach, o czym świadczyły naukowe dokonania.
- Nie bocz się tak. Nawet jeśli miałbyś inne opcje i tak będę tą najlepszą. - Skromność w jej słowach aż razi nieprzygotowane na to oczy, pewna jest, że ma rację. Jej talenty wybiegają po za wiedzę naukową i Travers wie, że mogą one się im przydać.
Wzdycha, zielone spojrzenie na chwilę kierując w stronę ramki ze zdjęciem, na którym słodki Mannan szczerzy się do jej młodszej wersji niczym mysz do sera. Tym samym daje sobie chwilę, aby złożyć myśli w jedno. Ułożyć słowa w odpowiednim szeregu tak, aby odpowiedzieć na pytanie i nie zdradzić przy tym tego, co miało pozostać tajemnicą.
- Ostatnio trochę częściej. - Przyznaje, nie widząc sensu ukrywać tego faktu. Mieli współpracować, więc bratanek powinien wiedzieć o tym, co może się wydarzyć. - Pracuję nad dwoma bardzo obszernymi projektami, a to wiąże się z natłokiem myśli i informacji. - Macha ręką, zupełnie jakby nie było to niczym wielkim. I choć pracuje nad niezwykle interesującym tematem, tak nie jest gotowa na zagłębianie się w ten temat.
- A Ty? Jak się czujesz? - Odbija piłeczkę. W pewien sposób jest to nawykiem z poprzedniej pracy, lata spędzone w Mungu odcisnęły piętno i na niej.
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#13
01.06.2024, 20:46  ✶  

Dostał dwie możliwości. Mogli zacząć sami i jeżeli coś poszłoby nie tak, skorzystaliby z pomocy jej znajomego. Bądź od razu przejść do skontaktowania się z jej znajomym, który od razu by pomógł. Oszczędziliby na czasie, szybko rozwiązali problem. Lecz z drugiej strony, Nicholas nie chciał w sprawę wtajemniczać zbyt więcej osób niż to konieczne. Robert mógłby sobie nawet tego nie życzyć.

- Jeżeli to możliwe, spróbujmy sami. W ostateczności, spotkamy z Twoim… człowiekiem.
Udzielił odpowiedzi, choć potrzebował trochę czasu, aby dobrze się nad tym zastanowić. Co będzie najlepiej zrobić w pierwszej kolejności. Uznał, że lepiej spróbować samodzielnie, skoro ciotka zaproponowała także taką opcję. Gdyby się nie powiodło, skorzystają z planu drugiego.

Na jej cmoknięcie i słowa, że nie miał się boczyć i jedynie przyznać, że w tej sytuacji jest najlepszą opcją, bez której nie załatwi tego co potrzebuje. Podążył wzrokiem za Verą, które spoczęło na zdjęciu jej mąż. Na jej słowa, więc cicho westchnął, nie chcąc najpewniej na głos przyznać, że miała szczerą rację. W tej ich rodzinie, ona mogła mu najwięcej pomóc.

- Powinnaś przystopować. Nie brać za dużo projektów, nawet jeżeli to są dwa.
Stwierdził na jej wyjaśnienie, iż choroba objawia się jednak częściej niż ostatnio. Powinna o siebie dbać. Uważać. Nie przesadzać. Nie, kiedy teraz jej potrzebował. Jej wiedzy, znajomości i wejść.

Wtem odbiła piłeczkę z pytaniem o jego zdrowie. Nie przyznawał się, że sam ma problemy. Tutaj musiał już posłużyć się półprawdą.

- W porządku. Funkcjonuję bez zarzutu.
Odpowiedział bez zastanowienia. Choć obecnie choroba była wyciszona, nie miał pojęcia, kiedy się obudzi. Była tak samo nie przewidywalna, co ta, na którą cierpi jego ciotka.
- Skoro najważniejsze mamy omówione. Nie będę zabierał Ci więcej czasu i… zapełniał umysł kolejnymi sprawami.
Uznał, że byłoby lepiej zakończyć spotkanie. Nie chciał, aby zagłębianie się w takie rozmowy, wymuszające na niej sięgniecie głęboko w przeszłość, doprowadziły znów do zastygnięcia jej w czasie rozmowy. Nawet, jeżeli wzięła właśnie eliksir. Lepiej działać spokojnie, stopniowo, z umiarem.
Widmo
An intelligent woman has millions of born enemies... all the stupid men.
Niska (160cm) brunetka o zielonych oczach, w których czają się tajemnicze ogniki. Gdy chodzi uśmiecha się delikatnie czerwonymi wargami niezależnie od pogody, prezentując fasadę przyjazną oraz przyjemnie do Ciebie nastawioną. W kącikach oczu widać pierwsze zmarszczki. Ubiór nienagannie dobrany, zawsze starannie wyprasowany okala eteryczną postawę. Przypomina spokojne, uśpione morze, trudno się po niej spodziewać burzy... Do czasu gdy nie przekroczy się cienkiej linii.

Vera Travers
#14
03.06.2024, 19:12  ✶  
Kiwa głową na decyzję swojego bratanka. Nie zamierza jej zmieniać, nie zamierza namawiać go na inną kolejność, nawet jeśli sama zapewne postąpiłaby inaczej. Miast szukać na własną rękę zapewne rozpoczęłaby od rozmowy, choćby po to aby dowiedzieć się, gdzie powinna szukać… To nie jej dochodzenie, nie jej kroki do podjęcia i skoro Nicholas chciał działać w ten sposób - pozostawało się jej zgodzić, zaakceptować jego decyzję i wspierać na każdym, kolejnym kroku.
Bo taka właśnie jest Vra Travers - akceptuje wybory najbliższych i niczego im nie narzuca, w przeciwieństwie do jej matki. I choć pewnie przez to straciła kogoś, kto niegdyś był jej niezwykle miły, w głębi duszy wie, iż nie potrafiłaby inaczej.
- Dobrze. Dowiem się, kiedy najlepiej będzie się tam zjawić i wyślę Ci list gdy uzyskam odpowiedź. - Mówi i puszcza mu oczko. Nie było tajemnicą, że Vera niejednokrotnie jest w
Departamencie do późnych godzin… Mało znanym faktem jest jednak to, iż potrafi wyjść poza swoje ciało i słyszeć to, czego nie słyszał nikt inny.
Uśmiecha się z beztroską,charakterystyczną dla dzieci oraz szaleńców. I choć docenia zmartwienie bratanka wie doskonale iż nie poprzestanie; że projekt w którym uczestniczy z Robertem jak i jej prywatne badania mogą okazać się przełomowe w wielu aspektach. Stara się zachować dystans oraz równowagę, jest to jednak ciężkim gdy badania były tym, co w największym stopniu pozostało w jej życiu. Rodzina była daleko, mąż gnił w piachu… Została ona i przewrotna kochanka zwana nauką.
- Zapominasz mój drogi, że piętnaście lat spędziłam w Mungu. Wiem, jak o siebie zadbać lecz dziękuję za troskę. - Odpowiada zgodnie z prawdą. Vera Travers nigdy nie korzystała z usług magilekarzy, pewna swoich umiejętności uzyskanych podczas lekarskich praktyk. Jedynie czasem za bardzo dopływała w perfekcjonistyczny pracoholizm chcąc, aby to nad czym pracuje powiodło się w stu procentach i wstrząsnęło światem.
- Miło było cię widzieć. - Mówi. Brakowało jej towarzystwa bratanka, nawet jeśli ten w ostatnich miesiącach zmienił się pod wpływem czynników nieznanych. Nie protestuje jednak i nie przeciąga spotkania, miast tego zapewnia, że jeśli będzie potrzebował pomocy może na nią dalej liczyć i że będą w kontakcie.
A gdy tylko drzwi się za nim zamkną, rozpocznie dokładne planowanie działania.


Postacie opuszczają sesję
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Nicholas Travers (2625), Vera Travers (2852)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa