• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 9 Dalej »
[06.08.72, wczesny ranek] Jak wrobił mnie Thoran Yaxley

[06.08.72, wczesny ranek] Jak wrobił mnie Thoran Yaxley
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#11
24.05.2024, 10:45  ✶  
Niezależnie od Geraldine, Brenna nie zostawiłaby kogoś pobitego na ulicy - czy na służbie, czy po służbie, a teraz kończyły przecież patrol. Inna sprawa, że dla kogoś obcego, nie nosiłaby jednak krzeseł.
I najwyraźniej nie powinna była ich nosić też dla Thorana Yaxleya.
- Nie. Myślę, że jebnął się w głowę na tyle mocno, by uznać za zabawne podanie fałszywego adresu - przyznała Brenna. Była już niemal pewna, że została wrobiona, i że naprawdę widziała piwo w jego dłoni. I była tam wszystkim mocno skonsternowana, bo zupełnie nie spodziewała się czegoś takiego po Thoranie. Może naprawdę oberwał czarną magią w zaułku? Albo stało się... coś... nie miała pojęcia co, co nagle go odmieniło?
- Zupełnie bym się tego po nim nie spodziewała. Nigdy się tak nie zachowywał – dodała cicho. Bywała naiwna, czasem celowo wręcz przymykała oka na pewne rzeczy, wiele umiała wybaczyć przyjaciołom i znajomym. Ale przecież gdyby zrobił jej taki numer w przeszłości, teraz nie dałaby się tak łatwo nabrać.
I gdy wyszły przed budynek, lewitując za sobą krzesła, a wzrok Brenny skierował się ku ławce, nie była ani trochę zaskoczona, że Thoran Yaxley zniknął. Westchnęła tylko ze znużeniem, ale zanim zdążyła powiedzieć coś do Wood… rozległ się czyjś okrzyk.
– Moje krzesła! – Mężczyzna w średnim wieku ruszył ku nim truchtem. – Już je znaleźliście? Dopiero zgłosiłem kradzież.
Brenna zacisnęła na moment szczęki, ale zaraz rozluźniła mięśnie twarzy. Najwyraźniej mundur właśnie pomógł im uniknąć tłumaczeń, odnośnie zabrania krzeseł ich prawowitemu właścicielowi. Który, szła o zakład, nie miał pojęcia, kim jest Thoran Yaxley.
– Doszło do drobnej pomyłki, były podobne do krzeseł sąsiadów – skłamała bez mrugnięcia okiem, przelewitowując krzesła z powrotem na miejsce, z którego zostały zabrane. – Pomylił się nijaki… Thoran. Zna pan może tego pana? Mniej więcej tyle wzrostu, jasne włosy, szczupła twarz, zwykle nosi zarost…
– Nie znam żadnego Thorana – oświadczył czarodziej z irytacją, chwytając jedno z krzeseł, jakby się bał, że zaraz zostanie mu zabrane. – I nie wierzę, że ktoś się tak pomylił! Się przestraszył jak zobaczy mundury.
– Bardzo mi przykro z powodu pańskiego kłopotu – powiedziała Brenna, zanim mężczyzna znikł w klatce, ciągnąc za sobą meble. – Chodź, Heath. Zanim skończę zmianę, chcę jeszcze parę rzeczy sprawdzić…
Tego dnia czekało ją jeszcze wpadnięcie po pracy do Strażnicy i wieczorne spotkanie z Olivią. A musiała się zastanowić, czy napisać parę listów, czy po prostu zostawić sprawę.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#12
24.05.2024, 12:32  ✶  

Cóż, już na początku to noszenie krzeseł było podejrzane, przynajmniej dla Wood, trochę nie rozumiała po co, nie rozumiała dlaczego, ale nie chciała pozostawić z tym Brenny samej, w końcu były partnerkami, nawet w takiej sytuacji mogła na nią liczyć, jak w każdej innej, równie głupiej. Ruda była gotowa z nią wejść we wszystko, mimo wątpliwości, które się czasem pojawiały. Najwyraźniej jednak i Longbottom uważała, że to jednak było bez sensu. Mądry czarodziej po szkodzie.

- Myślisz, że siedział tam i się śmiał, jak nosiłyśmy te krzesła? - Na pewno tak było, zadowolony z siebie, że udało mu się zrobić głupi żart dwóm BUMowczyniom. Nie miała pretensji, że zrobił coś takiego jej, w końcu była zupełnie mu obca, a wiele osób nie lubiło magipolicji, jednak skoro znał Brennę, to mógł się powstrzymać, najwyraźniej jednak nie czuł się z nią na tyle związany, żeby nie robić sobie z niej żartów, a ona biedna chciała mu pomóc. Co za chuj, nawet znajomym nie można już ufać.

- Jeśli się tak nie zachowywał, to pewnie, faktycznie czymś oberwał, wiesz, może to wpływ zaklęcia. - W dzisiejszych czasach nigdy nie wiadomo, kto może być pod wpływem czarów. Śmierciożercy nie mieli skrupułów, to mogło spotkać każdego, nawet znajomych naszych brygadzistek.

Znalazły się przed budynkiem, Ruda jak i jej partnerka od razu skierowała wzrok w stronę ławki, na której jeszcze niedawno siedział ten cały Thoran Yaxley - teraz już go nie było. Musiał mieć niesamowitą uciechę z tego, że zrobił im taki dowcip.

Jak na złość znalazł się też właściciel krzeseł, który nie do końca był zadowolony z tego, że kobiety postanowiły je przenieść. Kolejny problem, trochę głupio się było teraz z tego tłumaczyć, ale chyba nie miały innego wyjścia.

Heather dołączyła do przeprosin Brenny, zrobiło jej się trochę głupio, bo jakby zupełnie przypadkiem znalazły się w centrum tego dziwnego zamieszania, na całe szczęście jakoś udało im się złagodzić mężczyznę, który z początku wydawał się być dosyć mocno wkurwiony.

- Tak, chodźmy stąd, chyba nic tu po nas. - W końcu tajemniczy Thoran zniknął. Była ciekawa, czy Brenna zrobi coś z tą sprawą, czy załatwi to mniej oficjalnie, nie pytała jej o to jednak jeszcze, bo nie chciała denerwować partnerki, pewnie już była wystarczająco zirytowana.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2744), Heather Wood (2133)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa