• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[25.08 późne popołudnie] Bez pracy nie ma kołaczy

[25.08 późne popołudnie] Bez pracy nie ma kołaczy
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#11
30.06.2024, 20:56  ✶  
– Kominek to na szczęście niewielkie poświęcenie. W sumie żadne. – zamyślił się drapiąc po nosie. W sumie ostatnio jak się teleportował, to klątwa nie nadeszła, więc możliwe całkiem, że dla niego przynajmniej sieć Fiuu nie byłaby niezbędnym elementem do przemieszczania się. Co innego Nora, w sumie nawet zdziwił się, że jako osoba która posiada swój własny pokój w Warowni nie miała do niej wcześniej tego połączenia. Z drugiej strony może to dobrze... im więcej pytał, tym bardziej okazywało się jak paskudnie płytkie były jego podejrzenia, że ją i Erika mogłoby łączyć coś więcej niż przyjaźń. Z drugiej strony czy romans rzeczywiście był czymś więcej niż przyjaźń? Wymagał tylko (aż?) namiętności, przyjaźń zaś trzeba było budować latami rozmów, zabaw ale też rozwiązanych konfliktów. Ta więź jednak Samuelowi nie przeszkadzała wcale. Wręcz przeciwnie – cieszył się, że ktoś miał oko na Norę w okresie, gdy ich drogi były pozornie na zawsze rozdzielone.

– Hmm, no z tym mam taki problem, że jestem przeklęty. Jak jestem w dużych emocjach, to z ziemi wyskakują straszliwe pnącza, obrastają toksycznym kwieciem i okładają boleśnie mnie i ludzi wokół. Dla mnie kłócenie zdecydowanie nie jest rozwiązaniem. – Już wiedział, że to nie błogosławieństwo, już wiedział, że to nie jest dar od Kniei. Że Knieja nie ma z tym nic wspólnego. Zemlął gorycz w ustach, myśl o matce, która okłamywała go przez całe życie. Wciąż go to gniotło, ale tyle było innych spraw do zajmowania się. Jak chociażby teraz.

– Wino? Doskonale! W ogóle... jak tu skończymy, to chciałbyś mi pokazać ten samochód? Widziałem kilka tylko z daleka, jak... – latałem nad miastem, szlag, to wciąż była tajemnica prawda? Nielegalna forma animagii. – ...jak byłem w Londynie ostatnio. Straszliwe są te metalowe puszki. Przypominają mi trochę lokomotywy, a te pokraki... – wzdrygnął się i lekko zzieleniał wspomnieniem, które wciąż wzbudzało w nim lęk. Szczerze nienawidził pociągów. Nic się nie zmieniło od lat.
Kolorowy ptak

Neil Enfer
#12
30.06.2024, 21:28  ✶  
Pokiwał mu głową. Magia ułatwiała sporo rzeczy jeśli człowiek miał wprawę w jej używaniu, tak samo ułatwiają życie samochody, samoloty i stale rozwijająca się poczta. Świat idzie do przodu i nic się z tym nie zrobi. Już jedną nogą w grobie stoją i z tym też nic nie zrobią. Umieranie od urodzenia i takie tam, ale owszem, teleportacja sprawia, że mogą i za granicą mieszkać, a pracować w Londynie. Żałował, że sam teleportacji użyć nie mógł, bo choć się boi, to może w tym jednym wypadku by się poświęcił. Sprawy rodzinne jednak skutecznie ułatwiały mu wywinięcie się.
Uniósł brew słysząc o przekleństwie. A więc tak to działa. Zastanowił się nad jego słowami. Złość na innych była potrzebna czasami, ale jeśli samemu się przy tym obrywało w ten sposób, bo kłótnia oczywiście, że szargała zdrowie obydwu stron, to jednak tylko nerwy, tylko psychika, ciało bardziej boli, chociaż, sam już nie wiedział. Do bólu w głowie da się przyzwyczaić, nauczyć się z nim funkcjonować, nie wzbudza się stale żałosnej litości innych, nie to co ze złamaną ręką, czy bandażami. Zerknął na swoje dłonie, zadowolony, że grabienie nie zniszczyło mu opatrunków. W takim razie będzie w stanie w domu sprzątać i rąbać drewno na zimę.
- Hm… Tak czy inaczej uważaj. - skoro musi już rozmawiać i przytulać, to niech tak będzie, ale ostrożności nigdy za dużo, nawet jeśli wpada w paranoję. Po to jest strach, by zapewnić przetrwanie.
Decyzja zapadła, czyli raczej zostają? Chyba? Idą po wino, więc raczej zostają. No proszę, kolejna osoba tego dnia co samochodu nie oglądała. Świat czarodziejów był zdecydowanie dziwny pod pewnymi względami. Nie widzieli samochodu, to ciekawe co by powiedzieli na traktor, a kombajn. Przechylił lekko głowę.
- Nigdy nie myślałem, że można przeżyć tyle lat bez spotkania się z samochodem. - zamruczał, patrząc na niego. - Jak chcesz, to cię nim nawet przewiozę. Stanąłem kawałek stąd, przeparkuję go tutaj. - bo i po co tyle łazić. - I też nie lubię pociągów. Hałasują, zawsze jest w nich tłum i nie możesz zabrać ze sobą tyle rzeczy ile chcesz. Samochód mogę wypakować po brzegi i zabrać je gdziekolwiek chcę. - co prawda paliwo kosztuje, ale to detal. Wsparł się dłońmi o biodra i spojrzał na ich robotę, zaraz przenosząc wzrok na Samuela. - Idziemy? - czerwony samochód czeka tam samotnie na ich przyjście, niecierpliwił się, drżał ze strachu, biedna metalowa puszeczka.
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#13
06.07.2024, 23:23  ✶  
– Mm... no ja to ogólnie mało rzeczy widziałem. Całe życie mieszkałem w Kniei, z matkątylko czasem na jarmarki zjeżdżaliśmy do miasta – czyli do Doliny Godryka, nie żeby to była jakaś metropolia, prawda? – A w Londynie byłem tylko raz i tam podziały się takie rzeczy, że w sumie to pewnie tam widziałem samochód ale raczej nie tak no... nie tak z bliska, nie pamiętam. – zmarszczył nos i pospiesznie pokręcił głową, bo nie chciał myśleć o tym traumatycznym wyjeździe. Co prawda dostał dzięki temu swoją ukochaną różdżkę, zaczął się niedługo po tym uczyć magii, ale i tak... tam też obudziła się klątwa.

– Pociągów tez nie znoszę. Brudne, głośne bestie, które orają świat swoim istnieniem. – wykrzywił się na samo wspomnienie budowanej kolei. Wspomnienia z dzieciństwa były w nim mocno osadzone, zwłaszcza takie, z rzeczami nowymi i strasznymi, do których uprzedzenia tym bardziej podlewane były przez zaborczą Berenikę McGonagall, jego matkę, która chciała mieć swoją latorośl, swoje piskle tylko dla siebie.

– Ale na tej samej zasadzie dla mnie może być dziwne, jak ktoś nigdy nie widział z bliska hipogryfa, albo niedźwiedzia. Albo, że ktoś nie umie odróżnić dębu szypułkowego, od bezszypułkowy, żeby nie powiedzieć o omszonym, czerwonym czy burgundzkim. Dla różnych ludzi różna codzienność, różne doświadczenia. Tak myślę. Ale, ale o ja... chodźmy, chodźmy prędzej. – Dodatkowa motywacja pomogła się uwinąć całkiem sprawnie ze sprawunkami, Samuel zdawał się mocno pobudzony wizją tego doświadczenia.

– Trudno się tym prowadzi? Jak w ogóle to się dzieje, że to się rusza? To nie jest translokacja prawda? W końcu używają tego głównie mugole... – dopytywał gdy ruszyli do wozu.
Kolorowy ptak

Neil Enfer
#14
07.07.2024, 00:25  ✶  
Wyjazdy do miasta kojarzyły mu się z wczesnym dzieciństwem, jakiego za bardzo nie pamiętał. Później życie na wsi ich pochłonęło, a każdy dalszy wyjazd dotyczył się tylko wycieczki do innej wsi aby kupić krowę, materiały na ubrania czy sprzedać mleko. Pokiwał więc mu głową, rozumiejąc. No dobrze sam też nie widział wszystkiego na świecie, można powiedzieć, że mniej widział, niż widział i to nie byłoby wcale śmiałe stwierdzenie. Nawet książki nie wynagradzały braku doświadczenia, bo teoria, to tylko teoria, w radiu słyszał wiele rzeczy, w telewizorze widział wiele obrazów i miejsc, ale to nie znaczy, że wszystko to przeżył. Świadomość tego, że umrze bez zobaczenia tak wielu rzeczy czasami była przytłaczająca.
Przytaknął mu na słowa o pociągach. Też ich nie lubił, ale jednocześnie rozumiał, że dla niektórych to jedyny skuteczny i dostępny środek transportu w pewnych sytuacjach. Wolał zdecydowanie bardziej pociąg niż teleportację.
Hipogryfa widział, akurat to ma odhaczone, więc Samuel może mu naskoczyć, HA~! A niedźwiedzia trudno było zobaczyć, nie liczył animagii Sama, bo to nie był niedźwiedź, tylko człowiek udający niedźwiedzia. Pewnie prawdziwego spotkania z niedźwiedziem by nie przeżył, nawet z bronią.
Śmiechnął krótko pod nosem widząc jego zaangażowania na wymarsz. No więc ruszył, bo co miał niby robić?
- Nie jest i nie mam pojęcia jak to działa, mój tata zna się na tym dużo lepiej. To maszyna, śruby, metal, korbki i inne takie, do tego specjalny płyn i trochę elektrycznej iskry i jedzie.- trudno tłumaczyć coś na czym się samemu nie zna. A nauczony doświadczeniem starał się omijać skomplikowane i zbyt mugolskie nazwy. Czy Samuel wie co to elektryczność? Co to prąd? Nie miał pojęcia, ale liczył, że nawet jeśli nie wie, to nie zapyta, bo tu nawet jego ojciec nie pomoże.
- W sumie myślę, że samochody działają trochę jak pociągi, ale na mniejszą skalę. Też hałasują, ruszają się, są szybkie i dla nich też buduje się drogi. - no jasne, samochody były mniejsze i chociaż hałasowały, to były cichsze niż pociągi, ale nadal wydawały dźwięki.
Zza zakrętu już zaczął pojawiać się czerwony, lekko kanciasty kształt pojazdu, z lekko uchylonymi szybami, żeby w środku nie zrobiło się gorąco jak w piecu.
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#15
14.07.2024, 11:23  ✶  
Samuel zdecydowanie nie uważał, że jest człowiekiem udającym niedźwiedzia. Jego więź z naturą była silna, chłonął ją każdą możliwą drogą, tak przez doświadczenie jej wszystkimi zmysłami, jak i wiedzą spływającą na niego z kart książek - najcenniejszych skarbów ojca i matki, który odeszli ze świata, ale zabrali z niego coś co szanowali oboje: wiedzę. Berenika McGonagall, obciążonna klątwą Maledictusa kobieta, którą wielu określiłoby mianem szalonej, uczyniła dla młodego umysłu z czegoś co dla ludzi z zewnątrz, dla ludzi z cywilizacji byłoby normalną sprawą, genetycznymi przewagiami, jak w przypadku krwi McGonagallów, czy klątwowym obciążeniem, jak było w przypadku krwi Blacków, ona uczyniła z tego religię. A więc Knieja była boginią Matką i opiekunką, zwierzęta braćmi, klątwa żywiołów błogosławieństwem Kniei pilnującym, by Sam nie oddalał się zbytnio od lasu. Również zdolności chimery obudowane były wiarą w to, że są odrębnym gatunkiem z pogranicza, rodzajem, który sięgnął ku zwierzętom tak mocno, że stali się jednym.

Sam nie uważał transformacji za zaklęcie. Pierwsza przemiana w krgulca była w pewnym sensie rodzajem inicjacji, wejścia w nastoletni świat, pokazanie, że jest się już nie chłopcem a mężczyznom. Mógłby wskazać wiele, wiele dni, gdy wolał formę niedźwiedzia, czy zatem nie było tak, że raczej był niedźwiedziem udającym człowieka czasami? Że futro i pióra trzymał czasem pod skórą, zawsze jednak mu jużtowarzyszyły. Animagia była naturalną formą wyrazu, sposoby myślenia ptaka i drapieżnika przenikały się i wpływały na to jak Samuel postrzegał świat nawet wtedy gdy stał na dwóch nogach i skórę miał niemalże nagą, któż te kilka włosów traktowałby z powagą?

Mimo ochoty, która towarzyszyła mu gdy szli do samochodu, jak dotarli na miejsce to ta odwaga zeszła z niego jak powietrze z dziurawej w kilku miejscach dętki. Nawet nie dotknął karoserkii, zamiast tego popatrzył krytycznie na machinę kilkukrotnie niuchając w powietrzu z niechęcią. Był rzemieślnikiem i lubił różne mechanizmy. Ale z drugiej strony nienawidził kolei, a to wydawało mu się zakamuflowanym pociągiem.

- Czemu tym się przemieszczasz? zapytał z ciekawością, lustrując niebieskimi oczami mechaniczną bestię. Wiedział żałośnie mało o czarodziejskim świecie, o mugolskim więc... Wiedział obrzydliwie nic.
- Nie umiesz się teleportować? Moja narzeczona też ma z tym problem.
Kolorowy ptak

Neil Enfer
#16
14.07.2024, 12:22  ✶  
Mogliby się poszarpać na polu, pewnie Neil by przegrał, bo w końcu niedźwiedź miał i siłę i pazury, ale na pewno kilka kopniaków by na nim zostawił. W końcu to też sama natura, zwierzęta ze sobą walczą, jedno zjada drugie, ludzie nie są inni, no może poza tym, że siebie nie zjadają... z reguły.
Klątwa, nie klątwa, animagia czy prawdziwa natura, łączyło ich coraz więcej, szkoda, że nie wiedział tego wcześniej. Liczy się jednak to, że w końcu pewne wnioski są wyciągane i kto wie co przyniesie jesień. Lato w końcu to okres upałów, burz, słońca, deszczu i udarów słonecznych, za to jesienią zbiera się owoce. Ile drzew relacji okaże się bezpłodnych, ile z nich uschnie, a ile z nich zapewni jedzenie na stole aż do samej wiosny? To się okaże.
Szedł całkiem ucieszony, że przeparkuje auto, że będzie stać bliżej, że zaliczy kolejną przejażdżkę z kimś tego dnia, co było dla niego szalone! W ciągu roku nie wozi tylu ludzi co wozi dzisiaj.
Zerknął na Sama i uniósł brew na jego widok. Co to za niepewność? Aż tak bardzo mu pociąg przypomina? Naprawdę?
- Bo lubię. Przyjemnie burczy, mogę w niego zapakować wszystko czego potrzebuję. Do tego przypomina mi wszystkie wycieczki z rodzicami, no i spędziłem nad nim dużo czasu z tatą. Mama nie zawsze była z tego zadowolona, jak hałasowaliśmy jej pod oknem. - odpowiedział, z lekkim uśmiechem. - A teleportowanie jest trudne. Nie jestem w tym mistrzem i za każdym razem czuję się, jakby mnie miało rozerwać na kawałki, albo jakbym miał dotrzeć gdzieś bez ręki czy innej części ciała. Poza tym... To strasznie dziwne w kilka sekund być nagle w zupełnie innym miejscu, to nienaturalne. - zmarszczył brwi namyślając się. - Jaki jest sens wspólnych wycieczek, skoro proces dotarcia do wymarzonego miejsce jest taki... bez znaczenia. - nie mógł powiedzieć, że nie było to przydatne, ale jednak lubił to pakowanie się, wstawanie rano, oczekiwanie na dotarcie do celu, snucie w tym czasie planów co zrobi, czego nie zrobi, co chce zobaczyć, gdzie chce pójść.
Rozmyślania trzeba było skończyć. Złapał więc Samuela za rękę i pociągnął w stronę samochodu, zaraz otwierając drzwi pasażera.
- Wsiadaj. Nic ci się nie stanie, obiecuję. - polecił mu pogodnie, licząc, że mężczyzna zaufa jego słowom, bo czy Neil go kiedyś oszukał? W sumie to tak, oszukał, okłamał, zataił prawdę... We wszystkim tym miał cel i to całkiem porządny, ale teraz było inaczej, teraz nie było powodu.
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#17
22.07.2024, 21:22  ✶  
Spoglądał ze srogim powątpiewaniem.

Wyglądało to bardzo "pociągowo". Twarde. Zimne. I jeszcze docelowo mające wydawać dużo niekontrolowanych dziwacznych dźwięków. Odsunął się o krok instynktownie dotykając kieszeni. To było głupie, metalowa rzecz raczej go nie zaatakuje, ale jakoś tak. I te koła z przodu wyglądające jak oczy. Nie na darmo jego bogin przed laty przyjmował postać huku lokomotywy. Zwierzę w nim podpowiadało mu, że z tym może być podobnie.

Dziwnie było tak patrzeć jak Samuel cichnie, jak zaczyna wóz obchodzić z prawa i lewa, jak zadziera głowę, trochę jak pies podejmujący trop. Palcami łaskotał kasztanową różdżkę, magii pozwalał płynąć w żyłach szukając uspokojenia, morfując wnętrze śluzówki nosa, morfując wnętrze ucha, dotykajac zmysłami nie swoimi, a niedźwiedzia w sobie. Przekrzywił głowę trochę jak gołąb na widok chleba, jak mewa na widok porzuconej frytki. Jego oczy przez krótki moment zalśniły złotem.

– Wiesz co, jednak nie, on dziwnie pachnie. – Wycofał się o kilka kroków. – Weź picie i wracajmy. Mam kilka wisiorków jeszcze do ogarnięcia – zaproponował. – Będziesz mógł mi opowiedzieć o czymś. O rodzicach. Oni akceptują tego potwora w okolicy domu? W ogóle skąd u Ciebie takie zainteresowanie tym... tą... no... maszynami? – Chciał być miły, ale było to trudne. Wiedział, że się stresował, a stres mógł przywołać korzenie nastroszone ostrymi kolcami. Tego bardzo oboje nie chcieli. Jeszcze by zniszczył Neilowi własność i wtedy to już na pewno by się nie polubili...
Kolorowy ptak

Neil Enfer
#18
22.07.2024, 22:42  ✶  
No dobra, może i było pociągowe. Metal, burczy, hałasuje, rusza się dziwnie. Z drugiej strony hipogryf, koń i jeleń są do siebie podobne, a mimo tego każde jest inne.
Patrzył skonfundowany na Samuela gdy ten oglądał auto, jak się czaił, jak patrzył, jak wąchał i chyba nie do końca się przekonywał, wręcz przeciwnie. Samochód jak został zaparkowany, tak stał. Nie odpalał się, nie ruszał się, nie robił kompletnie nic, a mimo tego nie zdobył swoim spokojem zaufania Samuela.
Uniósł brew na jego rezygnację. Aż tak? Nie przesadzał? Z drugiej strony on sam nie lubił teleportacji i nie lubił kiedy ktoś mówił mu, że przesadza ze strachem. Hm… No dobra, taką analogię akceptuje.
Kolejny słowotok opuścił usta Samuela, w trakcie którego Neil kiwał głową, akceptując propozycję zabrania alkoholu, marszczył brwi w niezrozumieniu na chęć o słuchaniu o prywatnych rzeczach. Brwi szybko się jednak uniosły w górę. Czy rodzice akceptują... Skąd zainteresowanie?
- Jestem mugolakiem… Te potwory zawsze były obok, bez nich byśmy nic nie zrobili, ani do sklepu byśmy się nie dostali, ani do lekarza, ani szkoły. - odpowiedział zastanawiając się czy Sam aby na pewno nie wiedział o tym wszystkim, ale w sumie nigdy nie rozmawiali na te tematy. - Więc no... Zainteresowanie wyszło samo z siebie, bo jak inaczej miałbym się dostawać z jednego miejsca w drugie? - teleportacja nie była możliwa, w domu nie miał kominka, już nie mówiąc o tym, że kominków nie miała mugolska część Brytanii, więc mus musem, ale musiał używać samochodu, skoro poruszał się po niemagicznym świecie.
Spojrzał na samochód, rozważając jeszcze jedną rzecz, po czym poszedł do bagażnika, otworzył go i wyjął z niego butelkę wina, po krótkiej chwili namysłu zgarnął jeszcze niewielką saszetkę, w której miał zioła. Może najdzie ich ochota odpalić sobie coś dla miłego zapachu i relaksu. Trzasnął bagażnikiem, zamknął samochód.
- Możemy wracać. - oznajmił patrząc na niego z lekkim uśmiechem i jakąś pseudo matczyną troską i zaciekawieniem. Oj się podziały ciekawe rzeczy.
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#19
27.07.2024, 21:00  ✶  
Pokiwał głową ze zrozumieniem.
– Ale to musiało być dzikie co? Jak się dowiedziałeś, że umiesz czarować? Nawet nie chcę sobie wyobrażać takiej sytuacji, choć w sumie ja też dowiedziałem się dość późno, że będę musiał iść do szkoły. Mama do ostatniej chwili liczyła, że sowa mnie nie znajdzie. – to było słodko-gorzkie wspomnienie, szczególnie teraz, gdy już wiedział, że jego rodzicielka okłamała go w sprawie klątwy żywiołów i to bardzo. Jakoś teraz jej kłótnie z ojciem, podsłuchane przed laty słowa, inaczej mu się układały w głowie. Wtedy sądził, że Berenika McGonagall chce go chronić. Dziś nie był już tego taki pewien. – Moja mama była magiem, nauczyła mnie wszystkiego co teraz umiem. Znaczy nie wszystkiego, bo w drewnie nauczyłem się robić później i teraz też uczę się u pana Garricka, to... znaczy nie uczę, bo muszę zrobić warsztat i mam zamówienia na szafy i meble. – Podrapał się po głowie, akceptując to, że Neil wziął alkohol ze sobą razem z jakimś tam woreczkiem. Ruszył w drogę powrotną do miejsca, które być może będzie mógł nazywać domem. Ostatnio tak rzadko przemieniał się w zwierze, jakoś dwa przeciwstawne kciuki były przydatne.

– Noo i umiem całkiem sporo, ale teraz jak jestem wśród ludzi, co Ci mówiłem, że mieszkałem z Kniei całe życie, ale przez te upiory musiałem odjeść, no więc wśród ludzi to jest zupełnie inna bajka. Męczące czasami. A czasami przyjemne. Ale oswajam się. Bee bardzo dużo dla mnie robi i Rose i Ginny... – wymieniał swoje trzy dobrodziejki, przyjaciółki, którym tak wiele zawdzięczał. – No i Nora, ale ona to akurat tylko zbiera profity, he, ustawiła się nie ma co. – parsknął, wsuwając dłonie głęboko w kieszenie spodni, a na jego twarzy mimowolnie rozpłynął się rozkochany do granic możliwości uśmiech i na moment trochę nie było z nim kontaktu. Dzisiaj mieli się nie widzieć, bo miał jeszcze posiedzieć i popracować, cóż przyszedł Neil to posiedzi i popije.

– Też masz kogoś kto pomaga Ci ogarnąć? Ha, głupio że pytam, przecież Ty od szkoły jesteś w tym zanużony po uszy! – stwierdził, nie mając pojęcia jak daleko jest od prawdy.
Kolorowy ptak

Neil Enfer
#20
27.07.2024, 21:48  ✶  
Nie mógł nie poczuć jakiejś nici porozumienia. Czyli on też późno się dowiedział? Czy to wpłynęło na jego magiczny potencjał? Czy to dlatego lubił pracować ciałem, dłońmi rzeźbić w drewnie, obierać jabłka bez pomocy magii?
- Tak, było dzikie... - odpowiedział nieco niepewny użycia słowa ,,dzikie" w tym kontekście. - To dobrze. Czasami ludzie w pewnym wieku przestają się uczyć, bo uznają, że są za starzy. - szybko jednak zrozumiał co powiedział i jak to brzmiało. Wzdrygnął się i pomachał butelką z winem, jakby machał rękoma w zaprzeczeniu. - Znaczy nie to, że jesteś stary, bo nie jesteś, po prostu niektórzy się poddają, a przecież czarodzieje żyją strasznie długo. - chyba to tłumaczyło o co mu chodziło, prawda? No cóż... Grunt, że wino zostało zabrane i mogli wracać do domu.
Uniósł brew zerkając na niego. Upiory w Kniei? Hm, chyba coś o nich słyszał, ale czasem nie wierzył w coś, dopóki przez to nie oberwie. Podobnie było chyba teraz, bo po lesie chodził. Najwidoczniej głupi ma szczęście.
Słuchał wymienianych imion, które niewiele mu mówiły. Nie wiedział tylko czy to jego okropna pamięć do imion i twarzy, czy faktycznie się z nimi nie spotkał. Nie było to ważne, po prostu pokiwał głową, bo o to chodziło, o słuchanie i dawanie poczucia zrozumienia, a nieznajomość osób nie sprawiała, że nagle nie rozumie.
Nie rozumiał za to do końca połączenia z Norą, ale z drugiej strony Morpheus znał Norę, prawda? W końcu ma u niej pracę po znajomości tak naprawdę. Morpheus zna też Samuela, Samuel zna Norę, do tego wszystkich zna Perseus i w to wszystko zaplątany jest Erik. Ehhh… Nie powinno go to dziwić, że gdziekolwiek się nie obróci, to ma sieć relacji niczym z książki obyczajowej. Świat jest mały, a świat magiczny jeszcze mniejszy, świat Brytanii to już w ogóle, a świat Londynu i ministerstwa, to o nim żal mówić.
Rozpoznał jednak tę twarz i nie mógł poczuć ukłucia żalu i zazdrości, które szybko stłumił w sobie. Poszukiwanie miłości było głupie, tak samo czekanie na nią, ogólnie sama jej koncepcja była idiotyczna i wyimaginowana. Dziwna fantazja co kończyła się szarpaniną, kłótniami i udawaniem, że wszystkie krzyki są dla dobra relacji. On chyba woli umrzeć samotnie, tylko najpierw zrobi porządek w mieszkaniu, bo tyle rzeczy nazbierał, że ten kto będzie po nim sprzątać będzie mieć ręce pełne roboty.
Nagła zmiana czy raczej powrót do tematu sprawiły, że na sekundę się zawahał czy dobrze zrozumiał. Kiedy dotarło do niego, że rozumie, to musiał się porządnie zastanowić nad pytaniem. Czy miał kogoś takiego? Chyba miał. Sam nie umiał do tego zrozumieć. Czy to była pomoc w ogarnianiu? Czy raczej próba narzucenia swoich własnych ambicji z myślą, że tak będzie lepiej? Może popełniał typowy błąd młodej osoby, bo nie uczył się na czyimś doświadczeniu? Nie mógł powiedzieć, że nikogo nie miał, ale nie umiał też z czystym sumieniem powiedzieć, że kogoś miał. Coś powiedzieć jednak trzeba było, a cisza się przeciągała i tylko buty szurały o ziemię.
- Wiesz... Jak na kogoś kto spędził życie w lesie, to całkiem celnie umiesz zadawać niewygodne pytania. - zerknął na niego. Czy się obrazi? Może trochę podpuszczał go, licząc, że w końcu usłyszy, że ma się odwalić i nigdy więcej nie pokazywać. - Ale wiesz, to myślę całkiem przydatna umiejętność. Nikt ci nie jest straszny i każdego umiesz wprawić w zakłopotanie. Pewnie tego nie planujesz, ale zazdroszczę ci tego. Chciałbym umieć pytać o cokolwiek co mi myśli przyniosą, a nie siedzieć cicho i kiwać tylko głową udając, że moja obecność ma jakiekolwiek znaczenie. - sam nie wiedział czy bardziej mu odpowiadał, żalił się, czy po prostu myślał na głos, korzystając z tego, że i tak zaraz będą pić i pewnie połowy z wieczoru nie będą pamiętać. - Z resztą dzięki temu na pewno dogadałbyś się z moją mamą, ona się boga nie boi. - zaśmiał się krótko pod nosem zerkając na niego. Wystawił w jego stronę butelkę z winem. - Teraz twoja kolej nieść, w końcu ty też będziesz je pić. - posłał mu lekki choć zmęczony uśmiech. Jeszcze trochę i w końcu kolana mu trochę zmiękną.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Neil Enfer (5789), Samuel McGonagall (4072)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa