30.06.2024, 20:56 ✶
– Kominek to na szczęście niewielkie poświęcenie. W sumie żadne. – zamyślił się drapiąc po nosie. W sumie ostatnio jak się teleportował, to klątwa nie nadeszła, więc możliwe całkiem, że dla niego przynajmniej sieć Fiuu nie byłaby niezbędnym elementem do przemieszczania się. Co innego Nora, w sumie nawet zdziwił się, że jako osoba która posiada swój własny pokój w Warowni nie miała do niej wcześniej tego połączenia. Z drugiej strony może to dobrze... im więcej pytał, tym bardziej okazywało się jak paskudnie płytkie były jego podejrzenia, że ją i Erika mogłoby łączyć coś więcej niż przyjaźń. Z drugiej strony czy romans rzeczywiście był czymś więcej niż przyjaźń? Wymagał tylko (aż?) namiętności, przyjaźń zaś trzeba było budować latami rozmów, zabaw ale też rozwiązanych konfliktów. Ta więź jednak Samuelowi nie przeszkadzała wcale. Wręcz przeciwnie – cieszył się, że ktoś miał oko na Norę w okresie, gdy ich drogi były pozornie na zawsze rozdzielone.
– Hmm, no z tym mam taki problem, że jestem przeklęty. Jak jestem w dużych emocjach, to z ziemi wyskakują straszliwe pnącza, obrastają toksycznym kwieciem i okładają boleśnie mnie i ludzi wokół. Dla mnie kłócenie zdecydowanie nie jest rozwiązaniem. – Już wiedział, że to nie błogosławieństwo, już wiedział, że to nie jest dar od Kniei. Że Knieja nie ma z tym nic wspólnego. Zemlął gorycz w ustach, myśl o matce, która okłamywała go przez całe życie. Wciąż go to gniotło, ale tyle było innych spraw do zajmowania się. Jak chociażby teraz.
– Wino? Doskonale! W ogóle... jak tu skończymy, to chciałbyś mi pokazać ten samochód? Widziałem kilka tylko z daleka, jak... – latałem nad miastem, szlag, to wciąż była tajemnica prawda? Nielegalna forma animagii. – ...jak byłem w Londynie ostatnio. Straszliwe są te metalowe puszki. Przypominają mi trochę lokomotywy, a te pokraki... – wzdrygnął się i lekko zzieleniał wspomnieniem, które wciąż wzbudzało w nim lęk. Szczerze nienawidził pociągów. Nic się nie zmieniło od lat.
– Hmm, no z tym mam taki problem, że jestem przeklęty. Jak jestem w dużych emocjach, to z ziemi wyskakują straszliwe pnącza, obrastają toksycznym kwieciem i okładają boleśnie mnie i ludzi wokół. Dla mnie kłócenie zdecydowanie nie jest rozwiązaniem. – Już wiedział, że to nie błogosławieństwo, już wiedział, że to nie jest dar od Kniei. Że Knieja nie ma z tym nic wspólnego. Zemlął gorycz w ustach, myśl o matce, która okłamywała go przez całe życie. Wciąż go to gniotło, ale tyle było innych spraw do zajmowania się. Jak chociażby teraz.
– Wino? Doskonale! W ogóle... jak tu skończymy, to chciałbyś mi pokazać ten samochód? Widziałem kilka tylko z daleka, jak... – latałem nad miastem, szlag, to wciąż była tajemnica prawda? Nielegalna forma animagii. – ...jak byłem w Londynie ostatnio. Straszliwe są te metalowe puszki. Przypominają mi trochę lokomotywy, a te pokraki... – wzdrygnął się i lekko zzieleniał wspomnieniem, które wciąż wzbudzało w nim lęk. Szczerze nienawidził pociągów. Nic się nie zmieniło od lat.