– Te eliksiry akurat są zajebiste. Jedna dawka i wyłącza mi głowę – stwierdziła otwarcie. Tylko czasem zapominała je brać, albo brała za późno. Nie w Lecznicy, tam pilnowała terminów. Tam chciała się uwolnić jak najszybciej. – Dostałam je jak... mm... jak śniło mi się za dużo. Nie wiem. Śniły mi się pojebane rzeczy, jakich nigdy nie widziałam. Nie wiem. Może to minie. Ten cały Black mówił, że minie, ale co on tam wie. – Uciekła spojrzeniem w bok, nie chcąc precyzować sobie o nim myśli, już dała wcześniej upust swojej irytacji na tego zasuszonego stracha na wróble. – No nie wiem, nie chce go bliżej poznawać. Nie bardziej niż to konieczne, bo cały czas mam mieć nie wiem wizyty "domowe" kurwa. Kontrolne czy coś – burknęła.
– Windermare już postanowione, że tam jadę, och będę jebać zielony las, pięć milionów jebanych akwarelowych widoczków. Będzie co pokazać panu terapeucie, żeby mi dał w końcu sposób. – zaklaskała w ręce z zadowolenia a potem zaśmiała się serdecznie na dezorientację towarzyszki. – Głupia! Tutaj się rozbieramy. Alik w robocie, Bertie musiał coś załatwić w Londynie. Cała wielka chata dla nas. Pokażmy im co to znaczy kobieca ręka! – wstała z zamiarem sięgnięcia po coś do picia. Gdzieś tu na pewno był barek. W końcu wyszła z kicia, w końcu nikt jej nie będzie mówił czy może pić czy nie.