- Nie ma sprawy - odpowiedział jedynie, choć to prawda że poczuł do niej przypływ sympatii, niczego złego im nie zrobiła a wręcz przeciwnie mimo tego faktu chciała pomóc rozwiązać sprawę. A przecież mogła powiedzieć, żeby szukali dalej jej brata, bo to jej nie dotyczy, naprawdę mało osób było skłonnych do wybierania pomiędzy tym co słuszne a tym co łatwe. Sam dobrze wiedział jak niektóre wybory są trudne. Dlatego też nie poganiał jej i dał tyle czasu ile potrzebowała - skoro faktycznie nie radziła sobie z ludźmi to mentalne przygotowanie się do takie scysji nie było kwestią mrugnięcia okiem. Bo, że te powalone Matki Brytyjki będą znów dres te swoje paskudne mordy to był bardziej niż pewien.
Kiedy kierowali się do wyjścia odpowiedział na jej pytanie gdzie dokładnie się udają.
- Z tego co wiem to rezydują przy Ham St. w Richmond, nieopodal tamtejszej szkoły - będąc już na zewnątrz przystał i zerknął na Geraldine wyciągając ku niej rękę. - Wiesz gdzie to jest czy potrzebujesz pomocy? - przecież nie mógł jej zostawić z tyłu, jeżeli nie widziała jak tam dotrzeć.