Niby różniło ich pochodzenie, jednak Ger aktualnie też wolała nie prosić rodziny o pomoc. Mimo, że byli czarodziejami. Zbyt wiele złego wydarzyło się po drodze, aby dodawała im jeszcze swoich kłopotów. Wolała udawać, że jest silna, że sobie poradzi, mimo, że wcale tak nie było. Nie lubiła prosić się o uwagę, jakoś tak było prościej, może nawet czasami sama oszukiwała siebie, że poradzi sobie ze wszystkim sama, chociaż wiedziała, że wcale nie. Udawanie przed sobą samą wcale nie było takie łatwe, dzisiaj jednak wybrała inną ścieżkę. Pojawiła się tutaj - u niego, w pracy. Zaufała mu, pokazała, że i ona miewa dni, gdy nie jest w stanie dźwignąć wszystkiego sama. Naprawdę było to jak na nią spore osiągnięcie, bo zazwyczaj budowała wokół siebie mur i nie pokazywała tego, co się za nim dzieje.
- Życie bez ryzyka nie ma sensu, żadnego. Byłoby nudne, nic nie warte. - Powiedziała zupełnie szczerze, cieszyła się, że myślą podobnie, chociaż wcale nie było to najzdrowsze podejście. Mimo wszystko, nie umiała sobie wyobrazić siebie jako tej rozsądnej i statecznej. To nie leżało w jej naturze, była zbyt narwana, aby w pełni panować nad swoimi czynami, czy podejmowanymi przez siebie decyzjami. Na tyle, na ile znała Thomasa, w sumie chyba znała go nie najgorzej, szczególnie, że spędzili razem siedem lat w dromitorium to wiedziała, że on ma podobnie. Nie bez powodu trafili do domu Godryka Gryffindora, który przecież był znany z tego, że trafiali tam uczniowie najbardziej odważni, niektórzy tę odwagę nazywali też głupotą, ale nie ona.
Gerry również sięgnęła po swój kubek. Upiła z niego spory łyk, chociaż kawa była gorąca, wydawało jej się to jednak w niczym nie przeszkadzać. Była przyjemna, rozgrzewała jej ciało, chłód który towarzyszył jej jeszcze chwilę temu wydawał się już odejść na dobre.
- Nie wiem tylko po co, w sensie, co by mu to dało? - Nie zrobiło jej to przecież żadnej krzywdy, poza tym, że była samotna. Gdyby ktoś chciał ją zaatakować to pewnie zrobiłby to w inny sposób, jak chociażby Thoran, który chciał ją zeżreć we śnie.
- Nie podejrzewałabym cię nawet o chęć przesłuchania mnie, chociaż to miejsce może podsuwać różne pomysły. - Nie pamiętała, czy kiedykolwiek zdarzyło jej się wylądować w podobnym pokoju, w magicznym komisariacie. Zawsze musiał być ten pierwszy raz, na całe szczęście nie było to spowodowane zrobieniem przez nią żadnej głupoty.
Nie znudził jej swoją opowieścią. Zupełnie przeciwnie, chętnie wysłuchała tego, jak mu minął dzień. Wydawało się to być takie normalne, że z przyjemnością i uśmiechem na twarzy słuchała tego, co miał jej do powiedzenia. Obecność Thomasa działała na nią kojąco, pomogła jej przetrwać te trudne dla niej chwile.
Spędzili tutaj czas dopóki nie nadeszła godzina o której kończył pracę, wtedy mogła mu dać się odprowadzić do domu, Hardwick nie chciał jej puścić samej, co było naprawdę miłą odmianą, dawno nie musiała się martwić o to, czy wróci w jednym kawałku do swojego mieszkania.