– Ukłonić się? Ale tak jak panowie, gdy proszą do tańca, czy jak panie tak śmiesznie trzymając się za końcówki sukienki? – spytała gotowa zrobić i to i to, patrząc na wszystkich dorosłych w wyczekiwaniu na udzielenie jej odpowiedzi. – Tak, ja wiem. Za tydzień. Dobrze. Mogę czekać na za tydzień.
Nie mogła czekać na za tydzień!
Na informację skąd pochodził pan Niko (Albo Niko, jeszcze się nie zdecydowała czy wyglądał wystarczająco staro, aby mówić do niego pan Niko) Karl jedynie zmierzył go uważnym spojrzeniem, a potem wydał z siebie krótkie Hm. Mabel miała jednak nieco więcej pytań, co pokazała, marszcząc brwi.
– Rosja? To w Afryce? – spytała, jeszcze bardziej marszcząc czoło, bo coś jej jednak nie pasowało, ale nie do końca wiedziała co. Rosja... Co wiedziała o Rosji? Rosja była daleko i chyba było tam zimno, więc może jednak nie Afryka?
Pisnęła z ekscytacji, gdy zobaczyła jak pan Sam ponownie zmienia się w niedźwiedzia, bo chociaż widziała już jak to robił wcześniej, to jednak było to tak samo fascynujące, jak za pierwszym razem. Spojrzała na mamę rozpromieniona, chociaż mama przecież chyba już też widziała tę formę swojego narzeczonego.
I tym razem było siodło!
– Musisz się bardzo mocno trzymać – pouczyła mamę, powoli gramoląc się na grzebiet misia z miną profesjonalistki. Bo przecież jechała na grzebiecie niedźwiedzia już raz! I obyło się bez żadnych ofiar. To znaczy... No wujek Erik jakoś tak dziwnie zbladł i mówił coś o zawale, ale to wszystko. – Mamo, czekaj. To ty też już jeździłaś na niedźwiedziu? Kiedy?
Czasami miała wrażenie, że coś ją omijało w tej relacji i że w sumie sama nie do końca wiedziała, jak mama i pan Sam w ogóle się poznali. Nie miała jednak zbyt dużo czasu nad zastanawianiem się nad tym, bo oto pan Sam zaczął podskakiwać z nią w siodle i nie mogła zareagować na to inaczej, niż kolejną salwą śmiechu