• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[noc z 1.08.72 na 2.08.72] Zagubione, znalezione

[noc z 1.08.72 na 2.08.72] Zagubione, znalezione
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#11
31.08.2024, 12:29  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 31.08.2024, 12:33 przez Brenna Longbottom.)  
– Ciszej – rzuciła Brenna, ale już mówiąc to przeskakując po dwa schodki dotarła na piętro i dopiero tam obróciła się, wciąż z różdżką w ręku. Chcąc otoczyć je półprzezroczystą tarczą, utkaną z magii rozpraszającej, ale Longbottom nie widziała, przed czym mieliby się bronić: gdy spoglądała w dół, widziała tylko zwykły półmrok, stare stopnie, i rudą czuprynę Heather, która ruszyła za nią na górę.
I słyszała, że ktoś dalej płakał na piętrze: wszystko w niej wyrywało się, aby rzucić się w stronę źródła tego płaczu, ale nie pojmowała, co się dzieje – co takiego zobaczyła Heather, że zareagowała tak gwałtownie?
Wood zaś słyszała śmiech, coraz głośniejszy i głośniejszy. Widziała cienie, coraz gęstsze, tańczące na dole, wyciągające się ku nim, układające się powoli w setki czarnych dłoni.
Zapach ziół uderzał w nozdrza.
– Ktoś płacze tu na piętrze. Nie słyszysz tego? – spytała Brenna, znów odwracając się od ciemności, nie dbając o to, że mrok pochłonął już praktycznie całe schody… bo i wciąż go nie widziała. Zdecydowała się w końcu rzucić lumos, słabe światło sprawiło, że ciemność, którą dostrzegała Heather, jakby przyhamowała… ale wyciągnęło też z mroku na podniszczonym piętrze inne rzeczy. Widziały teraz osmalony dach, wejście do mieszkania, w którym zapewne kiedyś zaczął się pożar – po drzwiach nic nie zostało, podejście tam byłoby raczej niebezpieczne.
Ale też kawałek od niego, przy drzwiach do innego lokalu, które ocalały, ale były uchylone, ktoś leżał.
– Roy! – wyrwało się Brennie, gdy rzuciła się ku Brygadziście. Heather też go zobaczyła: i zdawało się jej, że widzi wokół niego ciemność, otaczającą go, sięgającą ku Brennie…
Longbottom sięgnęła ku szyi, szukając pulsu. A potem wciągnęła głębiej powietrze, i znów wyczuła ten dziwny zapach ziół, a płacz w jej uszach stawał się głośniejszy, zdawał się dobiegać ze wszystkich stron, jakby ze ścian…

Rzucam sobie na percepcję (1) i na rozproszenie (2) pod edycję
Rzut Z 1d100 - 99
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 83
Sukces!


– Heath, bąblogłowa! – rzuciła nagle, gdy poskładała fakty. Heather widziała coś, czego nie widziała ona, te cholerne zioła tak cuchnęły, Roy leżał tutaj nieprzytomny, a ten płacz… ten płacz brzmiał tak dziwnie…


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#12
04.09.2024, 19:43  ✶  

Ten śmiech był przerażający. Dudnił jej w uszach. Jak Brenna mogła tego nie usłyszeć? Ruda czuła się niepewnie, nie miała pojęcia, co właściwie się działo wokół nich. Na całe szczęście udało im się całkiem zgrabnie wdrapać na szczyt schodów, nie żeby za bardzo zmieniało to ich sytuację. W końcu ten cień nadal się do nich zbliżał. Przydałoby się wyczarować jakąś tarczę, cokolwiek, aby były bezpieczne. Jak jednak walczyć z czymś, czego nie można określić. Przełknęła głośno ślinę i odetchnęła głęboko, musiała się uspokoić i szybko myśleć.

- Na dole ktoś się śmieje, głośno, strasznie głośno. - Nie słyszała płaczu, tylko ten okropny śmiech. - Nie słyszę płaczu Brenn. - Zapach ziół unosił się w powietrzu. Ciężki. Może ktoś próbował je otumanić jakimś kadzidłem? Nie była biegła w tej dziedzinie magii, nie miała pojęcia z czym miały do czynienia.

Jej partnerka postanowiła rzucić Lumos. Wood wysunęła się nieco do przodu, aby zobaczyć, co znajduje się na dole. Ciemność przestała się do nich zbliżać, czy ta dziwna energia bała się światła? Być może. Póki co jednak wolała nie ryzykować i nie wpaść w sam jej środek. Kto wie, czy jej nie pochłonie.

Mieszkanie musiało kiedyś stanąć w ogniu. Dach był osmolony, tak samo i wejście. Musiały uważać, nie wiadomo, czy strop nie został naruszony. Nie zamierzała zapaść się w ruinach.

Nie stała w miejscu. Od razu ruszyła za Brenną w stronę Roya. Musiały sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku.

Nie miała pojęcia co się dzieje. Nie potrafiła tego zrozumieć. Najwyraźniej Longbottom miała większe doświadczenie. Kiedy krzyknęła jakie zaklęcie ma rzucić nie zwlekała ani chwili, machnęła różdżką i wypowiedziała je głośno i wyraźnie.


Rzut Z 1d100 - 4
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 31
Akcja nieudana

kształtowanie bąblogłowa
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#13
05.09.2024, 21:54  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.09.2024, 22:05 przez Brenna Longbottom.)  
- Nie słyszę żadnego śmiechu. Czuć tu zioła, może to one - wyrzuciła z siebie Brenna, krótki komunikat, bo usiłowała oszczędzać oddech. Wyrzucała sobie teraz głupotę: czuła zapach jako wilk, bardzo mocny, a potem, kiedy się odmieniła wciąż wisiał w powietrzu i choć był przecież dziwny w opuszczonej kamienicy po pożarze, nie zwróciła na niego większej uwagi.
Wycelowała różdżką, rzucając zaklęcie bąblogłowy na siebie i na Heather. To, które otoczyło głowę Brenny było słabe, ale powinno wystarczyć przynajmniej na kilka minut, za to bańka która pojawiła się wokół Wood stanowiła istny majstersztyk: zapewne najwięksi mistrzowie zaklęć w Anglii nie potrafiliby utkać jej tak perfekcyjnie.
Brenna spojrzała na Roya, przygryzając wargę, wyraźnie rozdarta. Nie było widać drugiego Brygadzisty i nie wiedzieli, skąd bierze się ten zapach - ani co działo się z tymi, którzy zgłosili, że coś tu się dzieje. Podstawowa zasada postępowania w takich wypadkach brzmiała, aby najpierw zadbać o własne bezpieczeństwo, Brenna jednak zazwyczaj w takich sytuacjach trochę zapominała o procedurach. Ale nie mogła ot tak zostawić nieprzytomnego funkcjonariusza na podłodze.
Jej uszu wciąż dobiegał płacz, żałosny, drażniący, doprowadzający niemalże do szału, bo nie była już pewna, czy to na pewno tylko właściwości ziół, których nawdychała się tak, że efekt nie mijał, czy może jednak się myliła i nie miały niczego wspólnego z tymi dziwnymi zjawiskami. Co jeśli ktoś tam potrzebował pomocy…? Za to Heather nie słyszała już żadnego śmiechu – może był to efekt zaklęcia, które teraz dostarczało jej idealnie świeży tlen, a może po prostu ten konkretny omam minął.
– Dasz radę sama go wyciągnąć? – spytała, zbierając Brygadzistę z podłogi. Musiała przynajmniej zajrzeć za te drzwi. Normalnie próbowałaby znaleźć drugiego Brygadzistę jako wilczyca… ale teraz wcale nie chciała lepiej wyczuwać tych ziółek. Znowu przez głowę przyszło jej, że przydałaby się zaiste ta miotła Heather, która pozwoliłaby przyspieszyć ewakuację.


Kształtowanie, pod edycję
Rzut W 1d100 - 24
Slaby sukces...

Rzut W 1d100 - 99
Sukces!


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#14
06.09.2024, 14:18  ✶  

- Ktoś chce nas otruć? - Po co inaczej miałby używać ziół. - Kurwa mać. - Mruknęła jeszcze pod nosem. Nie do końca była zadowolona, że nie udało jej się rzucić zaklęcia, musiała się rozproszyć.

Na całe szczęście Brennie udało się zrobić to zdecydowanie zgrabniej. Wokół twarzy Rudej pojawiła się magiczna bańka, która oddzielała ją od tego, co unosiło się w powietrzu, przy tym pozwalała oddychać. Kiwnęła Longbottom głową w podziękowaniu za to, że ochroniła ją od tym skażonym powietrzem. Dzięki temu nic już więcej jej nie omami.

Spoglądała na brygadzistę, który nie wyglądał najlepiej. Musiały go stąd zabrać, i znaleźć jego partnera. Znajdowały się w tym miejscu tylko we dwie. Musiały się rozdzielić, była tego pewna, chociaż zdecydowanie wolała do tego nie dopuszczać. Czasem jednak nie było innego wyjścia, to był właśnie ten moment.

- Dam radę, ale nie omieszkam mu wypomnieć kolejnego pączka, którego będzie miał zamiar zeżreć. - Przejęła ciężar mężczyzny na siebie. Musiała go stąd wyprowadzić na świeże powietrze, może dzięki temu jego objawy miną, liczyła na to. Wtedy będzie mogła wrócić do Brenny i jej pomóc.

Zatrzymała się jeszcze, gdy postawiła krok na schodach i odwróciła do swojej towarzyszki. - Uważaj na siebie Brenna, jak coś ci się stanie to cię zabiję. - Dodała z uśmiechem.

Mimo, że mężczyzna był zdecydowanie większy od Heather, to udawało jej się go utrzymać. Była silna, chociaż to drobne ciało mogło sprawiać wrażenie zupełnie inne. Ruda od lat jednak pracowała nad swoją kondycją.

Powoli posuwała się w dół, ciągnąc po schodach opartego o swoje ramię Roya.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#15
06.09.2024, 19:09  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.09.2024, 19:12 przez Brenna Longbottom.)  
- Raczej ktoś tutaj coś ważył, i mu nie wyszło - odparła, wciąż krótko, wciąż oszczędzając oddech. Przekazała Roya Heather, spojrzała jak wędrują w stronę schodów, i tak jej przyszło do głowy, że w tych książkach i pary mugolskich produkcjach jakie oglądała, rozdzielanie się zawsze się źle kończyło. Ale co miała zrobić? Zostawić drugiego Brygadzistę? Pozwolić, aby ten nieprzytomny leżał tu dalej - i może wyzionął ducha?
To była dokładnie jednak z tych sytuacji, w których Brenna nie miała pojęcia, co robić, ale bardzo się starała udawać, że jest inaczej.
Gdy tamta dwójka weszła za schody, Brenna uniosła różdżkę i ostrożnie, nogą, pchnęła drzwi, przy których leżał wcześniej nieprzytomny mężczyzna.
Wciąż słyszała płacz. Osłabł, dobiegał jakby zza grubej szyby, ale drażnił, przyprawiał o nieprzyjemne dreszcze. Powtarzała sobie, że to omam - że nie ma tu żadnego dziecka, że Wood nie słyszała łkania, że był tu może tylko Roger i musiała go znaleźć - lecz dźwięk ją dekoncentrował.
Drzwi otworzyły się z przeraźliwym skrzypieniem, a oczom Brenny ukazało się coś, co wyglądało jak bardzo amatorska pracownia alchemiczna - od razu dało się zrozumieć, że nie, nie ważono tu na dużą skalę nielegalnych substancji, i raczej nie była to przestępczą dziupla, prędzej ktoś, kto nie chciał eksperymentować u siebie w domu wybrał opuszczony budynek. A chwilę później zobaczyła leżące na podłodze dwie osoby: jedną był Brygadzista, a drugą jakiś gówniarz, którego nie znała.
Syknęła mimowolnie. W powietrzu wciąż unosiły się resztki widocznego dymu, kociołek na blacie zniszczonej kuchni w opuszczonym mieszkaniu był przewrócony, całą ladę i kawałek podłogi pokrywała jakaś substancja. Nie trudziła się jednak oglądaniem tego miejsca, nie sprawdzała nawet, co z mężczyznami - trzeba było ich stąd wynieść. Szybko. Machnęła różdżką, tworząc nosze dla jednego, a potem dziwnego dzieciaka i powlekła go w stronę schodów.
Był bezwładny. Dopiero po chwili zwróciła też uwagę, jak chłodna jest jego skóra - przywykła trochę przy Zimnych, nie dziwiło jej to od dawna, ale u normalnego człowieka... zacisnęła szczęki, niepewna, czy nie ciągnie właśnie z trudem trupa.
Bąblogłowa zaczęła się powoli rozwiewać.
Tymczasem Heather zdołała doholować Roya na dół. Nie było już mroku, cieni, ale gdy wypadała na zewnątrz, na ciemne, zaniedbane podwórko, zdało się jej, że ktoś za nią znów się śmieje.
Roy jęknął cicho, jeszcze nie w pełni przytomny, ale powoli przytomność odzyskujący.
- P...potwory... - wybełkotał.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#16
06.09.2024, 19:38  ✶  

Prowadzenie nieprzytomnego po schodach nie było wcale takim łatwym zadaniem. Wood była jednak dobrze wyćwiczona, nawet ją wleczenie bezwiednego ciała kosztowało sporo energii, ale w końcu wydostała się na zewnątrz. Położyła Roya najdelikatniej jak umiała na ziemi, nie chciała mu dołożyć do tego co przeżył dodatkowego guza na głowie.

Była zmęczona, czuła niemalże każdy mięsień swojego ciała, te schody były dosyć wysokie, a Roy jednak nieco ważył. Ocknął się jednak, albo majaczył. - Potwory. - Ruda powtórzyła po nim. Cóż, nie trzeba było jej dwa razy powtarzać. Brenna była w środku, ona na zewnątrz, a ten coś gadał o potworach. Ruda musiała wrócić do budynku, jak najszybciej. Pomóc Longbottom zlokalizować drugiego brygadziste i opuścić to przeklęte miejsce. Nie miała pojęcia, co się tu wydarzyło, ale wiedziała, że nic dobrego. Pożar pochłonął budynek, zapach ulatniał się dalej. Musieli gotować jakieś dziwne rzeczy. Dokładnie tak jak mówiła Brenna. Pewnie eliksir wybuchł i to co działo się teraz było nie do końca przewidzianym efektem. Ciekawe tylko, gdzie znajdują się sprawcy zamieszania.

Nie zamierzała jednak zostawić Roya bez żadnej ochrony. Spróbowała wyczarować wokół niego tarczę, która miała ochronić mężczyznę przed intruzami.


Rzut Z 1d100 - 93
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 70
Sukces!
rozproszenie

Później, czy jej się to udało, czy nie wbiegła do środka. Słyszała śmiech gdzieś za sobą, wreszcie postanowiła na niego zareagować. - Spierdalajcie, albo się kurwa pokażcie, nie boję się was. - Wykrzyczała w sumie w eter, bo nie miała pojęcia skąd dochodzą głosy.

- Brenna jesteś cała? - Miała w nosie to, że ktoś ją usłyszy, musiała się upewnić, że partnerka jest bezpieczna. Ruszyła znowu w górę schodów, bo tam widziała swoją towarzyszkę po raz ostatni.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#17
06.09.2024, 23:33  ✶  
Roy bełkotał coś, wciąż półprzytomny. Miał wyraźne problemy z koordynacją, spojrzenie nieprzytomne, twarz zlaną potem. Próbował schwycić Heather za rękę, ale nie zdołał nawet złapać dłoni Wood, nie mówiąc już o przytrzymaniu jej, powstrzymaniu od powrotu do zniszczonego budynku. Nie wyglądał na rannego, raczej nie oberwał żadnym zaklęciem, które poczyniłoby fizyczne szkody, ale albo jakiś czar, albo faktycznie te same zioła, których zapach wyczuwały, namieszały mu w głowie i wywarły też wpływ na cały organizm.
– Schodzimy! – zawołała Brenna, gdy usłyszała krzyki Heather. Spróbowała przyspieszyć, ale w efekcie tylko dzieciak, którego ciągnęła, zaczął wysuwać się jej z rąk. Syknęła, wpadła na ścianę, próbując utrzymać go lewą ręką, a prawą wciąż zaciskając na różdżce, ciągnąc za nimi nieprzytomnego Rogera.
W chwili, gdy podbiegła do nich Wood, zakasłała, bo jej bąblogłowa przestała działać. Drapało ją w gardle, zapach ziół uderzył niemal natychmiast w nozdrza. Jeśli Wood pomoc zaoferowała, przyjęła ją: we dwie mogły znacznie szybciej przeciągnąć bezwładnego gówniarza na dół, a potem przed budynek, i londyńskie powietrze, cuchnące smogiem nawet pod koniec lata, nigdy dotąd nie wydało się Brennie tak świeże i cudowne.
Wydawało się jej, że ktoś śpiewa gdzieś w pobliżu, ale gdy uniosła głowę, nie zobaczyła nikogo poza nimi. Może dobrze. Pewnie i tak zwrócą zaraz na siebie uwagę jakichś nocnych spacerowiczów, wracających z imprez czy późnych dyżurów…
– D…dasz radę się aportować? – wykrztusiła Brenna, pochylając się nad dzieciakiem i próbując znaleźć puls. Zaklęła, kiedy go nie wyczuła, nie była pewna, czy dlatego, że serce nie biło, czy biło słabo, a jej własne dłonie drżały: najwyraźniej też niekoniecznie dobrze zniosła wpływ tych oparów. Może miały to szczęście, że zorientowały się na czas, a może część już wywietrzała i nie powaliło ich dlatego tak szybko jak ich kolegów ze zmiany… – Jak tak, chowaj się w cieniu i leć po pomoc.
Na teleportację łączną by się teraz nie odważyła, póki istniał wybór.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#18
07.09.2024, 21:56  ✶  

Udało jej się dobiec do Brenny i Rogera. Zajęło jej to chwilę, ale wreszcie znalazła się obok. Zauważyła, że zaklęcie, które chroniło Longbottom przed tym, co unosiło się w powietrzu przestało to robić. Musiały jak najszybciej znaleźć się na zewnątrz, teraz była pewna, że to przez tą dziwną unoszącą się w powietrzu woń ziół miały omamy.

Oczywiście zaoferowała swoją pomoc, razem na pewno szybciej udało im się wynieść brygadzistę na zewnątrz. Zresztą bała się, że Brenna też padnie od tego zapachu.

Jakoś wyciągnęły go przed budynek, miały sporo szczęścia, że nie skończyły jak koledzy, którzy nie mogli utrzymać się na nogach. Udało im się ich odnaleźć, szkoda tylko, że nie znalazły sprawców tego całego zamieszania. Może jeszcze uda im się to zrobić, oczywiście nie dzisiaj, teraz nie miały na to czasu.

- Czy z tobą wszystko w porządku? - W nosie miała dwóch brygadzistów, to Brenna była jej partnerką, znajdowała się dłużej w tym budynku, jej również mogło to zaszkodzić. Musiała mieć pewność, że nic jej nie dolegało.

- Dam radę, najwyżej narzygam komuś na buty przy lądowaniu. - Oczywiście, że musiała to zrobić, była w najlepszej formie z nich wszystkich. To ona musiała udać się po pomoc. Nie znosiła teleportacji, ale na pewno dzięki temu znajdzie się szybciej w ministerstwie. Musiała to zrobić.

- Zaraz ktoś tu przyjdzie, uważaj na siebie Brenn. - Nie mogła się powstrzymać przed tym komentarzem. Po chwili oddaliła się w krzaki i aprotowała się na posterunek.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#19
10.09.2024, 09:25  ✶  
- Nic mi nie będzie - zapewniła Brenna krótko, pochylając się nad chłopakiem, próbując sprawdzić, czy oddychał. I zmięła w ustach przekleństwo, bo w pierwszej chwili zdało się jej, że nie… na szczęście ułamek sekundy później, mogłaby przysiąc, dostrzegła lekkie drgnienie klatki piersiowej.
Roy jednak, choć ewidentnie wciąż przerażony, usiadł powoli, rozglądając się. Jęczał coś o potworach, ale Brenna nie zwracała na to uwagi, podobnie jak na łkania, wciąż rozbrzmiewające w jej uszach, teraz dobiegający jakby z jednej z bocznych alejek. Łatwo było poskładać te podstawowe fakty: gówniarz coś warzył, wybuchło, albo oberwał, albo pod wpływem halucynacji zaczął rzucać zaklęcia, ktoś to zauważył i zgłosił lub... co bardziej prawdopodobne, bo Brenna nie sądziła, żeby jakiś czarodziej stał pod tym domem przypadkiem... ktoś był tutaj z nim, ale zdołał się teleportować, gdy zaczęło się zamieszanie. I anonimowo zgłosił "że coś się dzieje", zamiast przekazać pełne informacje, którymi mógłby sobie zaszkodzić.
Roya i Rogera dopadły opary.
A potem dopadły ją i Heather, tyle że już w na tyle małym natężeniu, że nie straciły przez nie przytomności… czy też zorientowały się dostatecznie szybko, aby się przed tym ochronić.
Głupi, głupi dzieciak, pomyślała Brenna, starając się udrożnić drogi oddechowe. Wyglądał, jakby był jeszcze uczniem, a jeśli nawet nie, to musiał niedawno ukończyć Hogwart. Oddychał może, ale słabo, blady był śmiertelnie, jego skóra była równie chłodna, jak Zimnych, puls praktycznie niewyczuwalny, i wcale nie była pewna, czy go z tego uda się odratować. Na razie ściągnęła płaszcz i narzuciła na niego, bo zdawał się wymarznięty.
I pod londyńskim niebem, na którym nie widać było gwiazd, słuchając bełkotania o potworach i płaczu z bocznej uliczki, pijackiego śpiewu dobiegającego gdzieś z dala, zanikającego czasem w huku samochodowych silników, pilnowała dwóch nieprzytomnych mężczyzn, czekając na pojawienie się wsparcia.
Szczęśliwego Lammas.
Koniec sesji


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3564), Heather Wood (2592)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa