15.04.2025, 19:24 ✶
Mrugnął i czuł się trochę, jakby robił to w zwolnionym tempie. Co to w ogóle znaczyło, ze nic się nie dzieje. A cało to gadanie o cyklu to co to było? Skoro energia krążyła w cyklu to jak mogło się z nią dziać nic? Atreus już nawet nie posiadał większych wątpliwości co do tego, że musiał sobie zapalić, bo zaraz mu się tu słabo zrobi, albo mózg usmaży od słuchania tego, co Isobell miała mu do powiedzenia. Wyłuskał więc jednego papierosa i odpalił go. Ale oprócz tego czekał cierpliwie, aż cicha wybrzmi w odpowiedni sposób, a ona na nowo podejmie wątek. Już nie raz musiał siedzieć i słuchać czegoś podobnego, okraszonego tym nauczycielskim tonem, do którego teraz też się uciekała. Jak się okazywało, jego rodzina i pani Macmillan mieli ze sobą bardzo dużo wspólnego.
- Duchy? - powtórzył głucho, bo się chyba trochę przesłyszał, ale nie. Jednak nie.
Dobrze że sobie zapalił, bo Isobell nie zwalniała i postanowiła iść chyba na jakiś rekord co do tego jak długo jej rozmówca może się zastanawiać co właściwie sensownego może jej na to wszystko odpowiedzieć. Siedział tak, z wciąż wyciągniętą w jej stronę ręką z papierośnicą, bo trochę nie chciał jej w tym wszystkim przeszkadzać, jakby słuchał jakiegoś natchniętego wieszcza, którego wytrącenie z rytmu wybudzi z transu. W drugiej dłoni natomiast trzymał papierosa i go złamał, kiedy tylko powiedziała o spłodzeniu czegokolwiek.
Albo miał problemy ze wzrokiem, albo to przy Macmillan czas płynął jakoś wolniej, na tyle że znowu mrugnął jakoś okropnie leniwie, pytając siebie samego w myślach czy to się aby dzieje naprawdę. Dlatego właśnie nie chodził tak często do kowenu, żeby nie słuchać tego typu rzeczy. Czy ona w ogóle była jakimś jasnowidzem, czy o co chodziło? Siedziała w swoim pokoju i wyliczała w głowie numerologicznie najlepsze momenty na płodzenie dzieci? I czemu akurat jego. Po prawdzie, to prawie się przeżegnał.
- Powinienem ich jakoś specjalnie nazwać? Żeby imię miało dobre wibracje? - zapytał, chociaż sam nie wiedział w tym momencie czy mówi poważnie czy może zaraz zapłacze się ze śmiechu. Nie spodziewał się tego i w tym elemencie zaskoczenia chyba tkwił cały problem, ale rada Isobell uderzała w tę dziwną strunę, która prężyła się gdzieś w Atreusie - w ambicję. Kto by nie chciał, żeby jego dzieci posiadały niezwykłą mądrość i siłę?
- Znaleźć żonę w tych czasach wcale nie jest tak łatwo. Głównie dlatego, że tak samo jak zimno niektórych przyciąga to innych równie silnie odstrasza. Dziękuję jednak za odpowiedzi i szczerze mam nadzieję, że nikt mnie nie spróbuje wyegzorcyzmuje - pokręcił ze zrezygnowaniem głową bo to faktycznie mogło być ciekawe, skoro wepchnęła go do ciała w taki, a nie inny sposób. Czy to znaczyło, że był opętany przez samego siebie? - Mogę zapytać o coś jeszcze? Gdyby rytuał podczas Lithny przebiegł pomyślnie... co się miało stać?
- Duchy? - powtórzył głucho, bo się chyba trochę przesłyszał, ale nie. Jednak nie.
Dobrze że sobie zapalił, bo Isobell nie zwalniała i postanowiła iść chyba na jakiś rekord co do tego jak długo jej rozmówca może się zastanawiać co właściwie sensownego może jej na to wszystko odpowiedzieć. Siedział tak, z wciąż wyciągniętą w jej stronę ręką z papierośnicą, bo trochę nie chciał jej w tym wszystkim przeszkadzać, jakby słuchał jakiegoś natchniętego wieszcza, którego wytrącenie z rytmu wybudzi z transu. W drugiej dłoni natomiast trzymał papierosa i go złamał, kiedy tylko powiedziała o spłodzeniu czegokolwiek.
Albo miał problemy ze wzrokiem, albo to przy Macmillan czas płynął jakoś wolniej, na tyle że znowu mrugnął jakoś okropnie leniwie, pytając siebie samego w myślach czy to się aby dzieje naprawdę. Dlatego właśnie nie chodził tak często do kowenu, żeby nie słuchać tego typu rzeczy. Czy ona w ogóle była jakimś jasnowidzem, czy o co chodziło? Siedziała w swoim pokoju i wyliczała w głowie numerologicznie najlepsze momenty na płodzenie dzieci? I czemu akurat jego. Po prawdzie, to prawie się przeżegnał.
- Powinienem ich jakoś specjalnie nazwać? Żeby imię miało dobre wibracje? - zapytał, chociaż sam nie wiedział w tym momencie czy mówi poważnie czy może zaraz zapłacze się ze śmiechu. Nie spodziewał się tego i w tym elemencie zaskoczenia chyba tkwił cały problem, ale rada Isobell uderzała w tę dziwną strunę, która prężyła się gdzieś w Atreusie - w ambicję. Kto by nie chciał, żeby jego dzieci posiadały niezwykłą mądrość i siłę?
- Znaleźć żonę w tych czasach wcale nie jest tak łatwo. Głównie dlatego, że tak samo jak zimno niektórych przyciąga to innych równie silnie odstrasza. Dziękuję jednak za odpowiedzi i szczerze mam nadzieję, że nikt mnie nie spróbuje wyegzorcyzmuje - pokręcił ze zrezygnowaniem głową bo to faktycznie mogło być ciekawe, skoro wepchnęła go do ciała w taki, a nie inny sposób. Czy to znaczyło, że był opętany przez samego siebie? - Mogę zapytać o coś jeszcze? Gdyby rytuał podczas Lithny przebiegł pomyślnie... co się miało stać?