• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 14 Dalej »
[17.04.70] Friday 17th, witches

[17.04.70] Friday 17th, witches
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#11
07.09.2024, 17:38  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.09.2024, 17:41 przez Basilius Prewett.)  
Czy naprawdę nie mogli dostać z góry jakiejś rozpiski ze wszystkimi datami, w którym spotka ich ten pech, tak by z góry mogli się na nie przygotować, a nie siedzieć I zastanawiać się czy koleiny piątek siedemnastego okaże się pechowy, czy też nie?
– Twoja obecność mi nie przeszkadza – odmruknął, bo jakby się nad tym nieco zastanowić, problemem nie była sama Brenna, jako osoba, a klątwy które ze sobą niosła. Przynajmniej ona podchodziła do tego jakkolwiek optymistycznie i było w tym coś na tyle zaraźliwego, że i on posłał jej słaby uśmiech, gdy usłyszał że coś wymyśla, nawet jeśli w obecnej chwili bardzo w to wątpił.
Plus tej sytuacji był taki, że istniały znacznie gorsze sposoby na przymusowe trzymanie się za rękę, niż ten w jaki zostali złączeni. Ten przynajmniej nie utrudniał chodzenia, rozglądania się, ani niczego takiego.
Winda o dziwo też nie wściekła się na nich w żaden sposób i już po dłuższej chwili, podczas której głównie milczał i próbował iść na tyle szybko, by Brenna nie czuła, że się za nią wlókł, wchodzili do klimatycznej mugolskiej kawiarni. No dobrze. Przeżyli do tego momentu.
Rozejrzał się po otoczeniu, przyglądając się tym wszystkim różnokolorowym kanapom i fotelom w różne wzory, które nie miały prawa do siebie pasować, a jednak, w towarzystwie starych regałów i bibelotów, jakoś do siebie pasowały i pokręcił głową.
– Daj spokój i tak chciałem cię zapytać czy nie chcesz się gdzieś przejść. Po prostu... Trochę mnie to wszystko zaskoczyło – powiedział, bo też nie chciał, aby jego kiepski humor i załamanie tym wszystkich, sprawiło że Brenna jeszcze uzna, że przebywanie w tym pomieszczeniu co ona było dla niego męczarnia. – To jakie herbaty pole–KURWA!
Zrobił krok by wejść głębiej pomieszczenia. Ktoś rozlał coś na podłogę i nie przyznał się obsłudze, która nic nie zauważyła. Podłoga była śliska. Prewett się poślizgnął.

Mój ulubiony rzut AF (T) by zobaczyć, czy złapię równowagę
Rzut T 1d100 - 97
Sukces!
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#12
08.09.2024, 14:33  ✶  
– To dobrze, bo w listopadzie kolejny piątek trzynastego – powiedziała Brenna. Może nie powinna, ale strzeliła to tak, odruchowo. Kiedy wreszcie uwierzyła w tę całą klątwę, oznaczyła w kalendarzu wszystkie piątki trzynastego i nauczyła się ich na pamięć – by przypadkiem nie umówić się wtedy na przykład z Mabel czy Norą. Nie chciałaby, aby ten los, który tak plątał ścieżki jej i Basiliusa sprawił, że ktoś, kto nie powinien, oberwie rykoszetem.
Zaczęła się zastanawiać, czy może powinna sprawdzić też kalendarz na rok 1970 pod kątem wszystkich piątków siedemnastego.
– Tak, trzeba przyznać, że też nie spodziewałam się, że zostaniemy skleje… – zaczęła i urwała, kiedy wchodząc do środka – co wymagało puszczenia go przodem, wciąż trzymając rzecz jasna Basiliusa za rękę – Prewett się potknął. Odruchowo wyciągnęła drugą rękę, chcąc go podtrzymać, najwyraźniej jednak mimo choroby Basilius potrafił wykazać się zdumiewającą aktywnością fizyczną. Tutaj zdołał odzyskać równowagę na bardzo śliskiej podłodze, kiedyś wykonał piękną gwiazdę… – Osobiście bardzo lubię jabłkową i wiśniową – podjęła, jak gdyby nigdy nic, ostrożnie przestępując po wilgotnej posadce i ciągnąc go do jednego ze stolików w rogu. – Mają też fajną mieszankę, Godzina przy kominku, taka rozgrzewająca, z imbirem, pomarańczą, malinami… Czekaj…
Wymagało to odrobiny inwencji twórczej, bo do dyspozycji miała tylko jedną rękę, a drugą była wciąż przyklejona do Basiliusa, ale ignorując zdziwione spojrzenie Prewetta oraz dziewczyn siedzących po drugiej stronie lokalu, i tak sprawdziła najpierw kanapę, a potem stolik, czy na pewno się nie chyboczą, i nie wyglądają, jakby miały zaraz się zawalić.
– Jak sądzisz, w skali od jeden do dziesięciu, jaka jest szansa, że kelnerka wyleje na nas herbatę? – szepnęła, pochylając się ku niemu lekko, kiedy już udało się im zająć miejsca. W głosie Brenny pobrzmiewało rozbawienie, być może odrobinę niestosowne wobec pecha, z jakim się zmagali, ale skoro już i tak nie mogli nic na to poradzić, postanowiła podejść do całej sytuacji z humorem. Sięgnęła po menu, powycierane i trochę przybrudzone, i otworzyła je, dość sprawnie jak na to, że musiała zrobić to jedną ręką. – Och, Biszkopt Królowej Wiktorii. To jedno z tych ciast, co do których nie rozumiem, czemu nie serwują ich czar… znaczy u nas. Pewnie dlatego, że to nie nasza królowa.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#13
13.09.2024, 22:25  ✶  
A gdyby tak po prostu załatwić to wszystko inaczej? Gdyby wywołać u ludzi strach tak silny wobec piątków trzynastego, że zmusiliby Ministerstwo Magii, aby wykreślili ten dzień z kalendarzy? Brzmiało to trochę niemożliwe, ale przecież głupsze rzeczy robiło się w historii. Jakby się nad tym nieco zastanowić to potrzebowali jedynie grupy głupich ludzi, nie musi być ich nawet aż tak dużo, skupionych wokół jeszcze głupszej, chociaż charyzmatycznej jednostki, którzy razem wprowadziliby masową histerię. Z tym, że pewnie chwilę by to trwało i potrzebowaliby naprawdę dobrej strategii manupulacji tłumem i pewnie własnego dziennika głoszącego ich propagandę, a może i nawet swojego człowieka jako Ministra Magii. Nie. Chyba jednak nie miał na to czasu. Pozostało mu więc jedynie szykować się na listopad.
Naprawdę nie miał pojęcia, jak to zrobił, bo tak jak w gorsze dni potrafił bardzo mocno zmęczyć się samym wchodzeniem po schodach, tak teraz nie dość, że niemal mistrzowsko (jak na swoje standardy) złapał równowagę, to jeszcze nawet nie szarpnąć niechcący Brenną.
– Nic mi nie jest – rzucił szybko, a gdy Brenna, ku zdziwieniu wszystkich, zaczęła ostrożnie przeglądać wszystko pod kątem niebezpieczeństwa, on jedynie skinął głową i jej w tym zadaniu pomógł.
– Rozumiem, że mam aż taką zimną dłoń, że przyda mi się rozgrzewająca herbata – spytał, siląc się na niemrawy żart, a gdy Longbottom zadała swoje pytanie, skrzywił się nieco. – Proszę cię nawet tak nie mów. – A potem, gdy otworzył menu jedną ręką szybko dodał. – Myślę, że jakieś sześćdziesiąt dziewięć procent. – Bo w końcu zawsze chodziło o jakieś durne liczby. Jego wzrok zatrzymał się na pozycji, nad którą właśnie zachwycała się Brenna. – Jestem prawie pewny, że znajdziesz ciasto z jakimś kremem i truskawką i u nas. – Może nie podane dokładnie w ten sam sposób, ale chyba nie był w stanie podzielać jej entuzjazmu.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#14
13.09.2024, 22:39  ✶  
– Hm? Nie, po prostu dziś trochę chłodno. – A poza tym wyglądał blado i jakby cały świat go nienawidził. Brenna mogła to drugie zrozumieć, ponieważ niedawno umarł mu ojciec, wezwano go przed Wizengamot, a oskarżeni udali chorych i jeszcze został z nią sklejony. To pierwsze… w sumie też mogła zrozumieć, ale mogła przydać się mu ta rozgrzewająca herbata. Dłoń miał w jej odczuciu po prostu normalną, jak wiele innych osób, które Brenna ciągnęła za ręce czy nadgarstki, bo akurat tak strzeliło jej do głowy. – Poza tym to dobra herbata, wcale nie gorsza od tych z herbaciarni w Hogsmeade, tylko po tej nie będziesz widział motyli. Byłeś tam kiedyś? Znaczy się w tej herbaciarni – powiedziała, przekręcając już ostrożnie strony menu, jakby zupełnie ślepa na marudny nastrój Basiliusa. Herbaciarnia była często wybierana na miejsce randek, Brenna zaś w takim celu nie była tam nigdy, ale parę razy wybrała się do niej po prostu z koleżankami, zwłaszcza gdy w Trzech Miotłach nie było miejsca.
– W takim razie będę bardzo uważnie obserwować jej ruchy, gotowa łapać tacę i imbryk – przyrzekła Brenna. – Och, pewnie, i to całkiem dobre, ale to nie będzie ten konkretny Biszkopt Królowej Wiktorii. Uwielbiała go sama królowa, i to jedna z tych bardziej wybrednych, więc jest na swój sposób specjalny… a poza tym po prostu go uwielbiam. Nie żebym nie uwielbiała tych naszych wypieków, babcia mojej znajomej Nory na przykład umie robić świetne ciasta, tutaj się takich nie dostanie – wypalała, ot co jej ślina na język przyniosła.
Mogłaby spytać go, jak się czuje.
Albo czy mogłaby jakoś pomoc.
Lub czy nie chce porozmawiać o ojcu.
Ale jakoś czuła, ze to nie byłby najlepszy pomysł w tej chwili, a przywykła polegać na takich przeczuciach.
– Herbatę jabłkową, poproszę, i Biszkopt Królowej Wiktorii. A poza tym może jeszcze tiramisu – zamówiła, uśmiechając się do kelnerki. Ta spojrzała na moment na ich wciąż splecione dłonie, ale zaraz opuściła spojrzenie na notatnik.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#15
17.09.2024, 20:50  ✶  
Basilius zmarszczył brwi i zwinął dyskretnie wolną rękę w pięść, tak by palcami dotknąć własnej skóry. Hm... Rzeczywiście nie była chłodna. Ta którą musiał trzymać Brennę też, co było o tyle dziwne, że zazwyczaj były one raczej właśnie chłodne.
Dziwne.
Może nie będzie musiał kazać zamykać się w Lecznicy Dusz bo właśnie dopadła go jakaś klątwą ciepłych dłoni i zaraz umrze. Albo po prostu emocje, trzymanie się za rękę i ruch je nieco ociepliły i niestety będzie musiał żyć dalej. No trudno.
– Tamtej herbaciarni? Tak, zdarzyło się. Zawsze lubiłem ich herbaty – Ogólnie, wbrew temu, co właśnie sobą demonstrował, lubił herbaty, nawet bardziej od kawy, której jednak z przyczyn zdrowotnych za dużo pić nie mógł, a już i tak czasem zdarzały się momenty, gdy nieco przesadzał.
Znowu się uśmiechnął, nawet jeśli cały czas był to dość słaby uśmiech i zdecydowanie nie ten będący znakiem rozpoznawalnym Prewettów, gdy coś knuli. Najwyraźniej jednak znowu wpadał w sidła Longbottomów, bo o ile miał wrażenie, że Brenna mówiła trochę to co jej ślina na język przyniesie, to niestety musiał przyznać, że to pomagało. Cholera. Chyba nawet mógł powiedzieć, że lubił słuchać tego jej gadania. Kiedy w ogóle to narzekanie na jej towarzystwo stało się jedynie tradycją, a nie prawdziwymi emocjami? Chyba wtedy, gdy siedzieli razem w tej izolatce i grali w karty. Tak, to był ten moment, kiedy uznał, że chyba jednak ją lubił, bo no cóż... Byli wtedy już po kilku dziwnych sytuacjach, ona pomogła my przy napadzie choroby i nie wracała do tego tematu za co był jej ogromnie wdzięczny, a tak poza tym próbowali wydostać się z pomieszczenia, zaatakowało ich łóżko, a oni nie zabili się nawzajem z nerwów. A były osoby, z którymi w tej sytuacji zdążyłby się już mocno pokłócić. Może jednak Brenna naprawdę nie była, aż taką złą towarzyszką klątw i ta myśl sprawiła, że aż otworzył usta, aby przeprosić za swoją dzisiejszą marudność, ale w tym momencie podeszła do nich kelnerka.
– Dla mnie będzie ta gruszkowa – umilkł i spojrzał jeszcze raz na menu. – I jeszcze ciasto Królowej Wiktorii.
Kobieta skinęła głową, dopisała kolejne pozycje do zamówienia po czym jeszcze raz zerknęła na ich złączone ręce.
– Ile? – spytała, a Basilius zmarszczył brwi.
– Słucham?
Kobieta wskazała czerwonym długopisem ich dłonie.
– No ile jesteście razem.
Basilius ścisnął mocniej rękę Brenny i zmusił się do uśmiechu.
– Szczęśliwi czasu nie liczą. – odpowiedział, a potem natychmiast zaczął liczyć w myślach ile dni minęło od tamtej pamiętnej daty na wypadek gdyby i to było istotne.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#16
19.09.2024, 19:47  ✶  
Może ciśnienie podniosło się mu ze stresu, może chodziło o to, że jego dłoń rozgrzała się od ciepła jej ręki, w każdym razie jeśli była chłodna, to Brenna w obliczu całej tej dziwacznej sytuacji, gdy siedemnasty nagle też okazał się trzynastym, zupełnie nie zwróciła na to uwagi.
– Herbaty są świetne, chociaż te ze specjalnym efektem to takie totalne ryzyko, bo na przykład Roby Williams napił się raz jednej, i okazało się, że w środku był eliksir zachęcający do szczerości, i powiedział Mary, że zaczął z nią chodzić tylko dlatego, że odmówiła mu Ellie Walters… i no, trochę się wszystko im tam we trójkę zjebało, chociaż potem przysięgał, że jak już zaczęli chodzić, odkrył, że jest fajniejsza od Ellie.
Czasem prawda wyzwalała, czasem wszystko rujnowała. W tej konkretnej sytuacji Brenna, będąca świadkiem całego wydarzenia, bo po prostu siedziała i mrugała oczami, nie za bardzo ogarniając, sama niepewna, czy na miejscu Mary chciałaby wiedzieć, czy nie, i czy uznałaby, że to definitywny relacji. Doskonale pamiętała, że rozbolała ją głowa, a potem pocieszała po kolei Mary, Ellie, Roby’ego i jeszcze bardzo szkoda jej było Willy’ego, który był zakochany w Mary, ale on za Brenną nie przepadał, więc jemu nie mogła służyć chusteczką czy ramieniem.
– W każdym razie bardzo uważam, co tam piję – dokończyła jeszcze, zanim podeszła kelnerka.
Brenna z kolei Basiliusa lubiła zawsze: lubiła zresztą większość ludzi, darzenie innych sympatią przychodziło jej dość łatwo. Chociaż jego nauczyła się cenić bardziej niż „większość” – był kompetentny, był zabawny, a poza tym chyba zawsze miała pewną słabość do pewnej złośliwości i przebiegłości Prewettów, którzy byli sprytni, ale też ten spryt świetnie potrafili kryć, czy pod maską profesjonalizmu, czy pod sporą dawką uroku osobistego. Cała ta „klątwa” wywoływała u niej głównie westchnienie, że jest trochę deprymująca, a poza tym uzdrowiciel nie zasłużył na to, by los dręczył go… no Brenną.
Chociaż gdyby była pewna, że b e z klątwy nie dostałaby sztyletem w bok, pewnie też byłaby na to przekleństwo zła.
– Hm? – spytała, równie zdziwiona jak Basilius, a potem omal się nie roześmiała na kontynuację pytania i jego odpowiedź. – Zależy, jak liczyć, ale można powiedzieć, że prawie cztery lata… – stwierdziła, a gdy kelnerka odeszła, dokończyła, spoglądając na Basiliusa z odrobiną rozbawienia. -…bycia współprzeklętym.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#17
20.09.2024, 14:30  ✶  
Uśmiechnął się.
– Raczej nigdy nie byłem szczególnym fanem specjalnych herbat. – Prędzej sam kogoś by namówił i możliwe że namówił, do jej wypicia, niż sam zmierzył się z konsekwencjami niespodziewanych efektów. – To znaczy... Może raz, gdy byłem w Hogwarcie, to było strasznie idiotyczne, ale zamówiłem z bratem i jedną znajomą kilka herbat w tych samych kubkach z czego jedna miała mieć specjalny, nieznany nam efekt i wybieraliśmy sobie po kolei kubki, aż ktoś nie natrafił na ten specjalny wywar. A tamtym udało się jakoś pogodzić?
Kelnerka była chyba zadowolona z odpowiedzi, bo uśmiechnęła się do nich i odeszła, a Basilius nie mógł się powstrzymać by nie parsknąć cichym śmiechem, ale zaraz skrzywił się. Liczyć jednak też przestał, bo jeszcze zaraz w ten sposób wynajdzie kolejny pechowy dzień, a tego jednak wolał uniknąć
– Ładnie powiedziane – mruknął i już miał dodać, że wolałby jednak braku kolejnych czterech lat bycia współprzeklętymi, kiedy przypomniał sobie, że miał przecież być milszy. Westchnął ciężko I odruchowo lezysunął rękę do siebie, tylko po to by zaraz przestać, bo przecież nie chciał szarpać Brenny.
– Brenno ja... – zaczął, przeczesując nerwowo włosy wolną dłonią. – Przepraszam jeśli byłem dzisiaj trochę... Markotny. Po prostu... To ciężki dzień i nie spodziewalem się dzisiaj... No wiesz. Klątwy.
W tym samym czasie, kelnerka ponownie się pojawiła przy ich stoliku, ale jeszcze zamiast z ich zamówieniem, położyła przed nimi lukrowane ciastko w kształcie serca, puściła im oczko i odeszła. Basilius zerknął na wypiek.
– Jest całe twoje.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#18
20.10.2024, 15:19  ✶  
– Ja też nie, ale pamiętam, że niektórzy grali z tym w cykora, na zasadzie „na pewno tego nie wypijesz”… – powiedziała Brenna, a po ustach przemknął jej blady uśmiech na to wspomnienie. – Brzmi jak dokładnie coś, co robią młodzi ludzie – stwierdziła na jego opowieść. Mogłoby się wydawać, że ta nie pasuje do Poważnego Uzdrowiciela Basiliusa, ale Poważny Uzdrowiciel Basilius był ewidentnie tylko jedną z paru twarzy Basiliusa Prewetta.
Zamknęła menu i odsunęła je – jedną ręką. Nic dziwnego, że kelnerka od razu zakładała, że są parą, skoro wkroczyli do środka trzymając się za rączki i nie puszczali ani na moment. I nie mieli puścić, tak w zależności od tego, jak szybko puści eliksir, przez najbliższą godzinę minimum, najbliższe trzy godziny maksimum – a przynajmniej Brenna liczyła, że ich specjalista się nie omylił. Bo ją samą sytuacja denerwowała dużo mniej niż Prewetta, ale jednak bycie sklejonym dłużej skomplikowałoby im obojgu życie. Bardzo skomplikowało.
– Basilius, pracuję w BUM. Dostaję tam… no pewnie takich ludzi do przesłuchiwania i ze zgłoszeniami, jacy czasem zdarzają ci się w szpitalu. Nawet nie zbliżyłeś się do linii „ciężki do zniesienia” – zapewniła go, zerkając na uzdrowiciela, chociaż teraz miała trochę poważniejszą minę. Prewettowi zdarzało się być marudnym, dziś może ciut bardziej niż zwykle, ale zważywszy na tę nagłą „smoczą ospę”, to trudno się dziwić. – Jeśli chcesz o tym pogadać, to spoko, jeżeli nie… napijemy się herbaty. A jak nasi ulubieńcy naruszą zasady kwarantanny, a jestem pewna, że to zrobią, napiszę ci list w ramach pocieszenia – dodała już weselej, a potem uśmiechnęła się w niemym podziękowaniu do kelnerki. W końcu chciała dobrze, prawda?
Przysunęła sobie ciastko bez narzekania. Nie odmawia się takich słodyczy, jak ktoś ich nie chce, niezależnie od ich kształtu.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#19
23.10.2024, 18:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.10.2024, 18:01 przez Basilius Prewett.)  
– Hm… Niestety mój brat postanowil zepsuć llosowość herbacianej ruletki i specjalnie podpuścił mnie, abym wziąłl tę ze specjalnym efektem - mruknął krzywiąc sie nieco, nawet nie na to, ze to on przegrał, a że ktoś inny niż on  postanowił oszukiwać. Bo jeszcze gdyby to on to zrobił, czerpałby jakąś przyjemność z faktu, że oszukiwanie niosło za sobą adrenalinę. A tak… Ani nie bawił sie dobrze bo losowość się szybko skończyła, ani to nie on unikał wykrycia swojego wlasnego spisku. Bez sensu.
- Dobrze wiedzieć - Basilius spojrzał na Brenne, potem na ich złączone ręce, a potem przeniósł wzrok na stół i zamyślił się na chwilę. Chyba nie potrzebował się jej wygadać. Albo inaczej nie chciał tego robic, bo musialby wtedy wspomnieć o tym, że jego problemem nie byli aż tak jego ulubieni pacjenci, a smierć i pogrzeb ojca.. A  wtedy pewnie Longbottom spróbowałaby złożyć mu kondolencje, a on wtedy musiałby, albo je przyjąć, albo wyjaśnić czemu nie chciał żadnych kondolencji, a na to zdecydowanie nie miał ani ochoty, ani siły. Powoli pokręcił głową.
- Nie, chyba poradzę sobie bez dalszego marudzenia - powiedział, posyłając jej słaby uśmiech. - Po prostu powiedzmy, że myslałem, że ten dzień minie mi nieco inaczej, a i tak mam ostatnio troche na glowie.
Zerknal na ciastko i westchnął cicho,
- W sumie to chwilę wcześniej i tak chciałem się zapytać, czy nie chciałbyś pójść na jakąś kawę, więc chyba to się udało - wysilił się na lichy żart, i usłyszał, jak odchodzaca kelnerka mruczy pod nosem chyba? Aby było jeszcze śmieszniej, Basilius kątem oka zauważył, że jakas grupka znajomych siedzi niedaleko nich, wskazuje na ich ręce i… I robi coś co z jego profesjonalnej opini, która oczywiście nie była profesjonalna, bo aż tak się na tym nie znał, było przyjmowaniem zaklady.
- Pewnie zakładają się jak długo będziemy trzymać się za ręce - wyszeptał do Brenny, akurat chwilę przed tym jak kelnerka ponownie woczła z z ich zamówieniem.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#20
27.10.2024, 19:11  ✶  
– Pewne rzeczy chyba są więc u was rodzinne – stwierdziła Brenna z poważną miną. Większość ludzi brała ją za Miłą, Nierozgarniętą Dziewczynkę, i chyba mieli w tym sporo racji, ale prawda była taka, że Brenna potrafiła czasem być odrobinę złośliwa czy kogoś celowo prowokować. Co zabawne, te ostatnie to chyba wychodziło z niej głównie w towarzystwie Prewettów. – Jasne. Jak zechcesz.
Skinęła tylko głową, nie zamierzając naciskać: nie zawsze człowiek miał ochotę się komuś wygadać, a nawet jeżeli tę ochotę miał, to nie każdemu. Brenna mogła uważać, że niedobrze, aby Basilius gniótł w sobie to, co go dręczyło – ale ostatecznie to jego zdanie było w tym względzie najważniejsze.
– Przynajmniej dostałeś ciastko, którego się nie spodziewałeś. Takie ciastko to zawsze jest miła niespodzianka – oświadczyła, gdy kelnerka zbliżyła się z ich zamówieniem, dwoma czajniczkami i dwoma porcjami biszkoptów. Może wiedziona instynktem, a może doświadczeniem już się tego spodziewała i wyczekiwała na odpowiedni moment, bo jej wolna ręka wystrzeliła do przodu w samą porę, aby podtrzymać tacę, kiedy kelnerka potknęła się o absolutnie równą podłogę i taca w jej rękach przechyliła się niebezpiecznie.
– Bardzo przepraszam!
– Proszę się nie przejmować – zapewniła Brenna pogodnie, ostrożnie przysuwając sobie talerzyk z Biszkoptem Królowej Wiktorii. – Wiesz co? Chyba musimy porozlewać te herbaty tak, że jedno nalewa, a drugie trzyma filiżankę – dodała krytycznie, kiedy imbryki i naczynia też trafiły na blat, i dostrzegła okazję do kolejnej mini katastrofy, czyli oblania siebie lub kogoś wrzątkiem, przy próbach manipulowania jedną ręką.
Zaczynali się już uczyć, w jaki sposób reagować na tę trzynasto… siedemnasto… piątkową magię.
– Tak sądzisz? – spytała, i uniosła wolną rękę, żeby grupce pomachać, trochę wiedziona przekorą, trochę myślą, że powinni wtedy dać sobie spokój ze zbyt nachalną obserwacją. – Noo, ciekawe czy ktoś obstawił dwie godziny, bo chyba z tyle musi jeszcze minąć… To co? Może opowiesz mi o najciekawszym przypadku w Mungu, który przytrafił ci się w ostatnim czasie?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3916), Basilius Prewett (3973)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa