– To wskazywałoby na gwałtowną śmierć wewnątrz domu, klątwę, ich późniejsze uwięzienie pieczęciami… lub uwarunkowania psychiczne: na przykład za życia nie chciała opuszczać domu. Jestem prawie pewna, że w środku są przynajmniej dwa duchy, światła błyskały jednocześnie na parterze i na piętrze, wątpię, by jeden duch był na tyle potężny, aby działać w ten sposób – oceniła Charlotte, spoglądając w okno już z bezpiecznej odległości. – Gdzie ja włożyłam notatnik…
Rzuciła kontrolnie okiem na poczynania córki, ale wiedziała, że ta doskonale da sobie radę z egzorcyzmami bez jej pomocy, zaraz więc sięgnęła do koszyka po notatnik, aby zanotować swoje spostrzeżenia i wydarzenia. Charlotte, chociaż mogło to wydawać się nieprawdopodobne, naprawdę była naukowcem i tego typu zapiski – odnotowujące każdy drobiazg, godzinę, sposób kontaktu – prowadziła skrupulatnie, doskonale świadoma, że bez tego projekt badawczy może się zawalić.
Uniosła głowę znad zapisków dopiero, kiedy zawiał lekki wiatr, mierzwiąc włosy Rity, a spinka w dłoniach młodej Kelly zawibrowała. Duch musiał być silny: dziewczyna czuła wyraźny oporów, mimo tego, że była utalentowaną egzorcystką. Może duch walczył i był silny, a może… chodziło o to, że ten był uwięziony w budynku? Jeśli w domu faktycznie były dwa duchy, to zdołała pochwycić tylko jednego: widmowa sylwetka przemknęła od okna i wnikła w spinkę, a Rita poczuła się nagle bardzo, bardzo słaba.
– Wina, kochanie? – spytała Charlotte troskliwie, podsuwając córce kubek i zerkając na spinkę, która pokryła się szronem i emanowała dziwnym chłodem.