• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
lato 1972 // śmierć w fikcyjnych opowieściach - tego się nie robi kotu I

lato 1972 // śmierć w fikcyjnych opowieściach - tego się nie robi kotu I
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#11
23.10.2024, 22:21  ✶  
Eposy, opisujące historie niesamowitych bohaterów miały zazwyczaj to do siebie, że trochę trwały, tak aby, gdy nadejdzie upragniony finał historii, czytelnik nie czuł się, rozczarowany przedwczesnym końcem. Przecież gdyby Odyseusz powrócił do Penelopy od razu spod Troi to co to by była za historia? Gdzie byłaby w tym przygoda? Trudy wyprawy i różne wyzwania rzucane pod nogi?
Najwyraźniej jednak tej konkretnej epickiej histori pisane było zakończyć się przedwcześnie.
Jonathan podążył wzrokiem za Anthonym I... Oh. Kot się chyba odnalazł. Podeszli kilka kroków bliżej. Tak, kot się zdecydowanie odnalazł. I dobrze, bo przecież to był cel ich misji, ale... Ale jednak trochę liczył na to, że odnajdzie się tak przynajmniej jeszcze za kwadrans, aby mogli nieco bardziej zaangażować się w te poszukiwania. Nie zdążyli nawet sprawdzić sąsiadów!
– Widzisz, najwyraźniej Matka wiedziała, że jeśli ustawi nas wspólnie w jednym miejscu, to nie ma dla nas rzeczy niemożliwych – Na przykład takich, jak szybkie odnalezienie zaginionego od kilku dni kota.
Niestety Makbet nie zamierzał docenić starań jego wybawców, aby zaprowadzić ich z powrotem do właścicielki. Nie. Makbet okazał się na tyle przerażony, że żadne z nich nie potrafiło go uspokoić.
– Anthony z całym szacunkiem, jeśli przywołasz tę swoją bestię i jakkolwiek zrani Makbeta, to od jutra równie dobrze możesz sobie dać Ptolemeusza jako twojego zastępcę – rzucił niby żartobliwie, ale jednak w jego głosie dało się słyszeć nutę irytacji, kiedy właśnie cofał podrapaną przez kota dłoń. – Jest przerażony. Makbecie, ale spójrz nic ci nie grozi. Chcemy zaprowadzić cię do twojej pani, ale musisz dać nam sobie pomóc.
Kot nie dał się przekonać tą niesamowitą siłą argumentów. Selwyn zmarszczył uparcie brwi. No przecież nie zamierzał go tutaj zostawić, ale jego wiedza o kotach ograniczała się do tego, że większość z nich dawała się głaskać. Nie miał jednak nigdy doczynienia z tak wylęknionym kotem.
Nigdy nie miał też wcześniej doczynienia z Shafiqiem oznajmiającym, że zaraz spróbuje.zaśmierdzieć kotu tuńczykiem. Przyjaciel rzucił zaklęcie. i nagle, po dość głosnym trzasku, rzeczywiście było czuć tuńczyka... Ze swetra Anthony'ego. Kot zaczął ruszać nosem, ale dalej pozostawał skulony w norze, a Jonathan... Jonathan bardzo usilnie walczył, any się nie roześmiał.
– Poczekaj, zaraz to naprawę. Nie ruszaj się – oznajmił, próbując zniwelować wbity w sweter zapach.

Rozproszenie (IV), aby pozbyć się zapachu tuńczyka
Rzut PO 1d100 - 18
Akcja nieudana

Rzut PO 1d100 - 82
Sukces!
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#12
08.11.2024, 19:00  ✶  
Shafiq zaśmiał się tylko, pierwszy raz może tego dnia. Oczywiście, nie zamierzał ściągać tu Ptolemeusza, ale Jonathan bulwersował się tak rozkosznie, że nie mógł sobie odmówić tego widoku.

Udane rozproszenie tuńczykowego smrodu, wyrwało mu tez z piersi westchnienie ulgi. Mogło być zatem gorzej - mógł tu utkwić z tym całym Makbethem, śmierdząc rybą, a tak... po prostu będzie musiał skutecznie zastraszać kota. Jak dotąd wychodziło mu to wybornie!

– Dobrze więc, w takim razie możesz iść po jego właścicielke, przy okazji przekonując ją możliwie skutecznie, żeby nie wypuszczała swojego pupila z domu. To w końcu nie człowiek, można zupełnie legalnie zamknąć go w pokojach, karmić i poić w spokojności ducha, że nie zniknie – na dwa długie lata, a potem przyjdzie i wyśmieje, grzebiąc kompletnie cały sentyment i tęsknotę, a może właśnie odgrzebując je zupełnie i sprawiając, że dłonie same siegnęły po sweter będący wspomnieniem ich pierwszego spotkania.

– Idź, idź prędko. Mnie nie pozna przecież w moim przebraniu – cóż, mimo wychudłości i ogólnej bladości, zmiana była bardziej niż dostrzegalna.

Przysiadł więc pod drzewem, nie dbając o brud jaki już z pewnością zawłaszczył sobie jasne spodnie. Przysiadł, a gdy tylko Jonathan zniknął z zasięgu wzroku, jego własna stal uciekła w jedynym kierunku, w stronę niespełnionego marzenia, snu, który nie miał się ziścić. Tak blisko.

– Powinieneś tam uciec. Mają tam dużo psów, z pewnością nauczyłyby Cię jak nie bać się takich wychudłych polityków jak ja – mruknął do kota.

Niedługo potem na horyzoncie pojawiła się stęskniona właścicielka i wychudzone, na wpół zdziczałe strachem zwierzę trafiło we właściwie ręce.

Anthony zastanawiał się co dalej, co z winem, co ze strojem, co z poszukiwaniami. Powinni rozejrzeć się za kolejnym kotem? Może powinni odegrać swoją maskaradę, lub realnie rozważyć zakup domu w Dolinie? A może, zamiast tego, powinni teleportować się do Little Hangleton i wypełnić wodą podziemną komnatę? Może powinni wypełnić ją winem.

Może powinien docenić starania Selwyna i po prostu mu się zwierzyć ze swoich rozterek, pokazać potrzaskane serce i dać mu usiąść obok i zabawić się w fana puzzli. Może to byłaby dobra droga, ale nie miał sił, by być odważnym, nie miał sił by mierzyć się z przeszłością i smutkiem, który zalewał go za każdym razem, kiedy miękki włoski kaszmir ocierał się o jego kark.

Podziękował przyjacielowi, zostawił mu wino i uciekł. Był tchórzem, ale pod tym względem nie potrzebował nikogo, żeby sobie o tym przypomnieć.

Może innego dnia będzie inaczej, lepiej.

Może.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Eutierria (186), Pan Losu (106), Anthony Shafiq (1941), Jonathan Selwyn (1624)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa