• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 14 Dalej »
[6.9.1970] Gorączka Piątkowej Nocy

[6.9.1970] Gorączka Piątkowej Nocy
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#11
11.02.2025, 03:42  ✶  
– Oczywiście. Wszystko się samo robi. Kambodża też się sama powiedziała– mruknął pod nosem, nawet jeśli niekoniecznie sprawiedliwie wobec Longbottom, bo przecież doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że oboje znajdowali się właśnie pod wpływem bardzo głupiego zaklęcia.

Prewett nie miał pojęcia, co takiego tkwiło w ludziach, że zachowywali się tak, a nie inaczej, ale kiedy kobieta w złotej sukni krzyknęła, aby wszyscy pozostali na swoich miejscach, widownia jak na złość zaczęła się powoli rozpraszać. Świetnie. Po prostu świetnie. A mogli po prostu poczekać chwilę dłużej na zewnątrz i sprawić, aby ktoś inny to załatwił. Eh... Co on się oszukiwał. Dzisiaj była głupia data. Coś i tak by się wydarzyło.

– Nie jestem pewny, czy to zaklęcie zaraz osłabnie – mruknął w stronę Brenny w ramach komentarza do prośby tamtej kobiety, bo z krzyków wymienianych pomiędzy dwójką mężczyzn, tańczących teraz wspólnie, wynikało, że absolutnie nic, ale to nic, nie było pod kontrolą.

Skrzywił się nieco i spojrzał na instrumenty. To wszystko było o tyle dziwne, że nawet nie myślał szczególnie o krokach. Jego ciało po prostu samo tańczyło i to całkiem nieźle, chociaż nie wiedział, czy była to kwestii lat praktyki na różnych balach, czy też skutek zaklęcia. Zerknął w lewo. Hm... Patrząc na to, co niektórzy zaklęci uważali za taniec, jasno mógł stwierdzić, że chyba jednak wprawa też miała w tym jakiś swój udział.
– Masz rację. Spróbujmy z instrumentami. Może i tak uda mi się rzucić zaklęcie – A jak nie, to najwyżej w nie wpadną. Czasem debilne rozwiązania najwidoczniej i tak były tymi właściwymi. – Po prostu postaraj się nie tańczyć nagle niczego żywszego.
Nie miał pojęcia, czemu Brenna miałaby niby nagle przyspieszyć w tańcu, ale uznał, że woli ją jednak ostrzec, bo po pierwsze schodzili właśnie po schodach i wolałaby się na nich nie wywalić, a po drugie, może i umiał tańczyć, ale kondycji dalej nie miał dobrej.
Trzask.
Coś wybuchnęło. Wzdrygnął się i nieco mocniej złapał Brennę, tylko po to, aby zrozumieć, że to nie był żaden wybuch, a po prostu z głowy jednej z rzeźb, które nie tańczyły a powinny, wystrzeliło właśnie złote konfetti.
– To miał być finał! – załkał wąsacz.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#12
13.02.2025, 09:59  ✶  
– Ty też powiedziałeś o Kambodży – wytknęła Brenna, tanecznym krokiem schodząc na schodek niżej, a potem wykonując obrót, by uniknąć jednego z widzów, który tańczył właśnie przy schodach bardzo energicznego kankana, mając przy tym bardzo przerażony wyraz twarz. – I to ty chciałeś mówić nazwy jakichś krajów i… ojej… chyba jednak p o w i n n i ś m y tańczyć do tej sceny trochę szybciej – jęknęła, bo kątem oka dostrzegła, że ktoś próbował rozproszyć zaklęcie, ale albo nie umiał tego robić, albo czarowanie podczas tańca przekraczało jego możliwości, bo zamiast tego zasypał siebie i najbliżej stojące osoby srebrzystym brokatem. Gdzieś z innej strony namiotu dobiegały krzyki, chociaż znaleźli się za daleko, aby mogli stwierdzić, czy ktoś tam kogoś właśnie stratował w tańcu, czy może po prostu widownia domagała się zakończenia tego całego przedstawienia. Kwestią czasu pozostawało aż wybuchnie absolutna panika.
Zamiast paniki wybuchła jednak głowa jednego z posągów. Też na moment mocniej zacisnęła palce na dłoni Basiliusa, słysząc wybuch, a potem zaklęła, kiedy zobaczyła wybuchające rzeźby. To znaczy, dobrze, że wybuchło coś na scenie i nikomu nic się nie stało, ale bardzo źle, że w ogóle działy się takie rzeczy.
– Jeśli te rzeźby miały tańczyć zamiast nas, jakie są szanse, że też wybuchniemy w wielkim finale? – spytała z pewnym zaniepokojeniem. Może była Longbottomem, i miała genetycznie wbudowane wyłączanie się instynktu samozachowawczego w sytuacjach, w których ten bywał bardzo przydatny, ale mimo wszystko wybuchnięcia własnej głowy się jej nie podobała. – Psor od zaklęć zawsze ostrzegał, że jak źle wypowiemy zaklęcie, może nas przygnieść bawół, więc wybuchające głowy chyba też są możliwe.
Minęli jeden z pierwszych rzędów, gdzie właśnie jakaś para tańczyła ogniste tango, kłócąc się przy tym okropnie, a spanikowana matka usiłowała wciąż pląsając chwycić małe dziecko na ręce.
Kolejny krok, a potem magia pociągnęła ją do następnego obrotu i fakt, że przez moment jedną z rąk miała wolną, wykorzystała do szybkiego złapania różdżki. Nie miała tylko zielonego pojęcia, co chce z nią zrobić, bo przecież nie znała się na łamaniu klątw, a to wyglądało jej na klątwę.
Zeszli na scenę.
– Rozpraszaj. Jak się nie uda, to na nie wpadamy – zdecydowała Brenna, próbując lawirować w tańcu tak, by znaleźli się bliżej instrumentów.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#13
13.02.2025, 14:45  ✶  
– Brenno, matka cię nigdy nie uczyła, że nie wchodzi się w głupią polemikę z klątwołamaczem? – odgryzł się, gdy wytknęła mu wyraźne błędy w jego logice. Tak, możliwe że tak powiedział, ale przecież nie kazał jej również wymieniać Kambodży! Miała naprawdę bardzo dużo krajów do wyboru. Nie było to jednak, aż tak istotne, bo Brenna wspomniała, że jednak powinni tańczyć nieco szybciej, a Basilius zrobił bardzo zbolałą minę godną stereotypowego Krukona, któremu kazano wykonywać jakąś aktywność fizyczną. Niestety Longbottom, miała jednak w tym trochę racji, zwłaszcza gdy jedna z głów wystrzeliła, a czarownica zadała bardzo zasadne pytanie.
– Masz rację. Tańczmy szybciej – zgodził się po prostu, zastanawiając się nad prawdopodobieństwem takiego finału. Miał jednak szczerą nadzieję, że na rzeźby były nałożone jakieś inne zaklęcia, które miały dawać wybuchowe zakończenie. Ewentualnie same rzeźby były jeszcze jakoś zaklęte, bo kątem oka, Basilius dostrzegł, że głowa marmurowego mężczyzny, powoli składała się w całość.
– Oh patrz. Najwyżej nasze głowy same się poskładają. Musimy się teraz martwić jedynie o bawoła — mruknął złośliwie wobec tej samej sytuacji, a potem jeszcze bardziej przyspieszył kroku.

Zeszli na dół, nogi z jakiegoś powodu same przyspieszyły jeszcze bardziej, zmuszając ich do nadążania za coraz to bardziej wymyślnymi krokami w akompaniamencie dwóch kolejnych wybuchów, które pozostawiły w ich włosach złote konfetti, kiedy zbliżali się coraz bardziej do samogrających instrumentów. Basilius mocniej chwycił swoją różdżkę i puścił jedną rękę Brenny, aby łatwiej mu było rzucić zaklęcie.
I raz, dwa, trzy... Obrót i zaklęcie!

Rzucam na rozproszenie III
Rzut Z 1d100 - 86
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 51
Sukces!
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#14
13.02.2025, 16:54  ✶  
– Nie, nigdy. A jakie to ma mieć konsekwencje?
Tańczyli więc szybciej.
Brennie nawet zdało się w pewnym momencie, że robią to trochę zbyt szybko – zdecydowanie w żywszym rytmie niż ten, jaki zamierzała narzucić, jakby gdy znaleźli się bliżej sceny magia mocniej schwyciła ich w swoje sidła, a może tylko zaklęte instrumenty nie chciały, aby ktoś tutaj pokrzyżował ich plany. Wykonali kombinację kroków skrzyżnych w całkiem przyzwoitym krzyżu, zbliżając się do instrumentów, aż Brenna zaczęła mieć pewne obawy, że Basilius, który ledwo co krwawił w łazience, zaraz tutaj zemdleje. Złote konfetti posypało się wokół nich, osiadło w ciemnym włosach i ktoś mógłby nawet uznać, że cóż to za romantyczna scena, żywcem wyjęta z komedii romantycznej, gdyby nie to, że groziło im, że ich głowy zaraz wybuchną, a na widowni panowało coraz większe zamieszanie. Błyskały jakieś zaklęcia, dziecko zanosiło się płaczem, na schodach wpadły na siebie dwa tańczące duety, które usiłowały wytańczyć sobie drogę w przeciwną stronę niż podążali Brenna i Basilius, czyli ku wyjściu, i cztery osoby upadły na stopnie… tyle że nawet gdy leżeli, ich stopy i dłonie próbowały poruszać się do rytmu.
Basilius puścił jej dłoń, a ona opętana przez tę cholerną magię – odsunęła się w kolejnej figurze, tak że dzieliła ich większa odległość, a potem znów pociągnęła go lekko ku sobie, wracając do pozycji wyjściowej. Tyle że Basilius zdążył rzucić zaklęcie, i wprawna ręka klątwołamacza osiągnęła to, czego nie zdołał mężczyzna, który w pobliżu sceny wrzeszczał coś, rzucając wokół czarami (i zasypując ich z jakichś powodów kolorowym proszkiem): część instrumentów umilkła, reszta zaczęła wygrywać melodię w nierównym tempie. Osoby z ostatnich rzędów najwyraźniej uwolniły się spod wpływu zaklęcia, bo przy wejściu zapanowała przepychanka, kiedy widzowie próbowali wybiec na zewnątrz.
Brenna odruchowo wykonała jeszcze kolejną taneczną figurę. Trójka Hiszpanów usiłowała teraz wyzwolić się z kółeczka, dali radę puścić swoje ręce, i odsuwali się od siebie, wciąż tanecznym, ale trochę niezgrabnym ruchem.
A Brenna, która już trochę traciła cierpliwość i naprawdę bała się, że ktoś zaraz kogoś stratuje albo biedny Basilius zemdleje, wypaliła zaklęcie w ostatni grający instrument, próbując go po prostu wysadzić w powietrze.


Rzut PO 1d100 - 84
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 22
Akcja nieudana


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#15
14.02.2025, 17:03  ✶  
– Tragiczne – oznajmił z kamienną twarzą, co było całkiem śmiesznym stwierdzeniem w perspektywie tego wszystkiego co zaczęło dziać się chwilę później.

Musiał przyznać, że zaklęte instrumenty były całkiem wredne, bo zdecydowanie im bliżej nich się znajdowali, tym bardziej broniły się one przed jakąkolwiek ingerencją, zmuszając ich nogi do jeszcze szybszego kroku, tak że taniec powoli przestawał się mieścić w kategoriach szybkiego, lecz wciąż akceptowanego przez jego możliwości tańca, a on naprawdę wolałby nie testować jak to zaklęcie działa na osoby z silnymi zawrotami głowy.

Zaklęcie puściło przynajmniej częściowo i chociaż taniec przestawał być aż tak wymagajacy, a wszystkie instrumenty powoli kończyły grać, to jedne skrzypce wciąż szalały, jakby wiedziały, że będzie to ostatni koncert w ich życiu i pragnęły wtłoczyć w niego cały swój sens istnienia. Basilius już szykował się, aby ponownie rzucić zaklęcie, kiedy...

Skrzypce wybuchły. Muzyka gwałtownie ucichła. Smyczek przeleciał obok nich, ale szczęśliwie trafił jedynie już bezgłowy posąg i opadł na mogiłę złotego konfetti. Zaklęcie puściło, a Basilius, czując jak dopada go zmęczenie po prostu usiadł na chwilę na podłodze, dając ręką znać Brennie, że wszystko w porządku, a on po prostu potrzebuje uspokoić oddech. W tym momencie, idealnie na wielki finał, pozostałe posągi ekspolodowały, zasypując wszystko złotym deszczem. Ktoś zaczął klaskać. Ktoś płakać. Reszta widowni po prostu zaczęła się awanturować. Basilius chyba miał konfetti w ustach.

— To on! To on jest wszystkiemu winny! – krzyczał hiszpański brodacz w czerwonym fraku, wskazując na zrozpaczonego wąsacza, na którego ramieniu rękę trzymała tamta kobieta w złocie. Brodacz dopadł do niej i padł na kolana. – Inez! Widzisz ty miłości moja, że on nie jest dla ciebie! Zerwij zaręczyny! Wyjdź za mnie! Przy mnie nigdy to się nie stanie. Ci wszyscy ludzie mi świadkiem, że twój narzeczony to porażka!
– José co ty wyprawiasz? – syknęła Inez.
– Kurwa mać, tylko nie dramaty miłosne – wymamrotał Basilius, przecierając sobie twarz ręką.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#16
19.02.2025, 09:45  ✶  
– To brzmi prawie jak wyzwanie.
Prawie się uśmiechnęła. Prawie. Mimo tej całej wizji już – wkrótce – wybuchających – głów. Ale Basilius rozproszył częściowo zaklęcie, ona rozsadziła skrzypce i chociaż Brenna z rozpędu zrobiła jeszcze dwa kroki w tańcu, to poczuła nagle, że jest wolna, a Prewett usiadł na podłodze…
Brenna po prostu tkwiła na środku sceny, wciąż z różdżką w ręku, trochę oszołomiona. Spojrzała na Basiliusa, trochę chyba zmęczonego, ale nie zamierzającego mdleć. Potem potoczyła wzrokiem po widowni. Ktoś klaskał, ktoś płakał, ktoś krzyczał, ktoś przepychał się do wyjścia, ktoś rozhisteryzowanym głosem zapewniał, że jego ojciec się o tym wszystkim dowie. Trójka cyrkowców dyskutowała w pobliżu, raz po hiszpańsku, raz po angielsku. Brenna, po skierowaniu wzroku w ich stronę, nawet zrobiła ku nim pół kroku.
…a potem zmieniła zdanie i po prostu usiadła na ziemi obok Basiliusa.
– Prawdopodobnie powinnam ich aresztować za zakłócanie porządku publicznego – wyznała, spoglądając na Prewetta z odrobiną zmęczenia. O ile jego wykończył ten ich taniec i choroba, o tyle ona raczej czuła się znużona na samą myśl, że miałaby wtrącać się w tę dyskusję. – Ale chyba nikt nie ucierpiał, a ja jestem po służbie, więc ten jeden raz będę udawać, że zapomniałam odznaki…
Brenna była tym rodzajem Brygadzisty, który właściwie uznawał, że na służbie jest właściwie zawsze. Uznała jednak, że skoro chodzi o dramaty miłosne, to tym razem będzie trzymała się z daleka, przynajmniej dopóki nie zaczną się bić. Były sytuacje, w które człowiek nie powinien się wtrącać.
– Mam nadzieję, że nie wyciągną różdżek – dodała konspiracyjnym szeptem, obserwując coraz bardziej żywiołową dyskusję, teraz toczącą się w pełni po hiszpańsku, ale gesty i mowa ciała wskazywały na to, że padają właśnie dramatyczne wyznania i jeszcze bardziej dramatyczne, wzajemne oskarżenia. – Muszę jeszcze kupić balony. Takie z hipogryfami. Widziałeś gdzieś w pobliżu balony z hipogryfami?
Jeden z mężczyzn znienacka padł na kolana.
Brenna nie była pewna, ale wyglądało na to, że się oświadczał.
Ewentualnie błagał o wybaczenie.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#17
23.02.2025, 19:12  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.02.2025, 15:46 przez Basilius Prewett.)  
– Umh, baw się dobrze. Jak zaczną uciekać to wydłużę im nogawki – powiedział zmęczony, zerkając na Brennę, która najwyraźniej tak jak i on, zaczęła doceniać jakie fajne potrafiły być podłogi. Prawdę mówiąc na myśl, że Brenna miałaby się teraz wtrącił w tę całą dyskusję i ryzykować rozpętaniem kolejnego chaosu, poczuł się jeszcze bardziej zmęczony, ale cokolwiek Longbottom uznała za słuszne. Słysząc jednak resztę jej wypowiedzi roześmiał się.– Jakby ktoś się czepiał, wypiszę ci profesjonalną opinię lekarską, że miałaś siedzieć na podłodze. Zresztą... Dzisiaj jest głupia data, a my jesteśmy w cyrku. Zrób sobie z tej okazji Dzień Brenny i po prostu odpocznij.

Dramatyzm jedynie narastał i rzeczywiście sam Prewett zaczął niepokoić się, że dojdzie do walki, kiedy... Już był gotowy zerwać się z miejsca i rzucić jakieś zaklęcie, bo kobieta właśnie w akompaniamencie głośnego que!? wyciągnęła różdżkę... Po to aby wyczarować kieliszek wina, którego zawartość następnie wylała na twarz klęczącego brodacza.
– ZEPSUŁEŚ JEGO ZAKLĘCIE ABY SIę UPOKORZYŁ!? – wykrzyknęła kobieta, a brodacz nagle zaczął się tłumaczyć po hiszpańsku i... Spanikowany wybiegł z namiotu, mijając się w wejściu z przypisaną do festiwalu dwójką magimedyków, którzy najwyraźniej zorientował się, że coś było nie tak.
Oh...
Wyglądało więc na to, że i Basilius był wolny. Spojrzał na Brennę.
– Hipogryfy? Tak, chyba były przy stoisku z frytkami. Idziemy? Myślisz, że powinienem kupić siostrze gryfa, czy małpę?
Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3479), Basilius Prewett (3278)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa