• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 10 Dalej »
[4.09.1972] Burn with me | Rodolphus, Nicholas

[4.09.1972] Burn with me | Rodolphus, Nicholas
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#11
21.01.2025, 23:50  ✶  
Twarz Rodolphusa momentalnie wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia. Nicholas przyjął zupełnie inną postawę od tej, której się po nim spodziewał. Tako więc i on się odsunął, robiąc tym razem krok w tył, pełny. Dłonie wcisnął w kieszenie spodni, a usta zacisnął w wąską kreskę. Złość na chwilę pojawiła się w jego szarych oczach, błyszcząc niebezpiecznie w odpowiedzi na oszczerstwa, które płynęły z gardła Traversa. Szybko jednak zgasła.
- A jakie to ma znaczenie? - po raz pierwszy odkąd się znali, w tonie głosu Lestrange'a pojawiła się kpiąca nuta. Kącik ust wyciągnął się ku górze, a wzrok przesunął w bok, na kubki. Teraz on nie patrzył w jego oczy, jakby nie mógł znieść ich widoku. Jakie to ma znaczenie, skoro już wyrobiłeś swoją opinię, Nick? - Z mojej głowy wyszła w chwili, kiedy się obudziłem. Sam.
Szpileczka, rzucona prosto w kącik oka. Nie mógł sobie darować. Wzruszył ramionami, powoli się rozluźniając. Kolejne oskarżenie, postawa defensywna. I to w chwili, kiedy oferował mu pomoc? Ewidentnie rozczarowany tym, jak przebiega ta dyskusja, przeniósł wzrok z powrotem na Traversa. W jego oczach nie było już złości, nie było również tej miękkości, którą prezentował zaledwie chwilę temu. Była pusta, brutalna obojętność.
- Dosłownie: do piekła - mruknął jadowicie, jakby nagle zirytowany faktem, że musiał mu powtórzyć to, co powiedział przed chwilą. - Czerwone niebo, ścieżka ułożona z trupów. Kroczyłem po truchłach najbliższych, widziałem każdego jednego z mojej rodziny. A na górze stał On.
Jego głos był spokojny, tak jakby właśnie deklamował mu to, co zjadł na śniadanie, a nie koszmar, który przeżył we własnej głowie. Lekkie drgnięcia mięśni jednak świadczyły o tym, że i jemu również mówienie o tym, co się stało, przychodziło z trudem. Nie była to jednak tak wielka trauma, jak u Nicka. Bo on przekuł ją w coś innego. A to, że wtedy krzyczał i ciało oraz umysł odmawiały mu posłuszeństwa... Tego Nicholas wiedzieć nie musiał.
- Musiałem umrzeć, by wrócić do tego świata. I zginąłem. Zginąłem, odrodziłem się tu, a potem wyniosłem cię o własnych siłach, upewniając się u wiedźmy, że przeżyjesz. Wróciłem do ciebie, a teraz pytasz mnie: po co? - niemalże wysyczał, mrużąc oczy. Zaciśnięte szczęki były w takiej pozycji tylko na moment, lecz był to moment wyraźny i widoczny. Sam nie wiedział czego chciał? Być może. Nie wyglądał na zranionego szczeniaka, który przyjmie więcej ostrych słów i będzie merdał ogonem - przeżył już dość kopnięć by wiedzieć, kiedy się wycofać. Gryźć ręki również nie zamierzał. Podobnie jak brać kluczy. Nicholas stawał się znowu sobą, więc... Lestrange zrobił kolejny krok, obracając się bokiem do byłego współlokatora. Pęknięcia w lodowym murze Nicholasa zdawały się zasklepiać.
- Zapomnij - ruszył w stronę wyjścia. Kluczy z blatu nie wziął. Mógł się martwić, czy z nim będzie wszystko w porządku: nie będzie jednak stał bezczynnie i słuchał tego jadu, który płynął z jego wnętrza. Dość miał już własnego. Nie miał zamiaru stać przed nim i skamleć jak pies - czasy, gdy to robił, minęły bezpowrotnie wraz ze śmiercią Roberta. - Nie chciałem tu zostawać, tylko upewnić się, że nie będziesz miał powtórki z rozrywki. Chociaż eliksiry przenieś niżej.
Przeszedł obok stołu i chociaż widział połyskującą stal, to nie zawiesił na niej wzroku na dłużej. Szedł po płaszcz i najzwyczajniej w świecie chciał wyjść. Klucze nie będą mu potrzebne, skoro nie jest tu mile widziany, chociaż przed chwilą Nicholas sam mówił, żeby swoją parę zatrzymał. A on i tak się dowie, czy z nim wszystko w porządku: czy tego chciał, czy nie.
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#12
22.01.2025, 00:26  ✶  

Jakie miało znaczenie? Jemu zaczął filozofować swoje przemyślenia, być może w złym odbiorze Nicholasa, brzmiące jakby chciał zarzucić mu swoje wyjaśnienie, co się z nimi stało tamtego wieczora. Travers miał swoją interpretację i nie rozumiał, dlaczego Lestrange trzymał się tego, że to Fawley mieszała w głowie. Nie wierzy, że ten eliksir był trucizną, której zadaniem było wyciągnięcie lęków w formie koszmarów. Sam zresztą przyznał, że musiał umrzeć, aby się obudzić. Wbita szpila, że zrobił to "sam", sprawiła, że Nicholas zmarszczył brwi.

Ciekawe, czy gdyby zamienili się miejscami, Rodolphus znalazłby wyjście z zamkniętej ciasnej celi.

Przedstawiony obraz piekła nie był żadnym zaskoczeniem dla Traversa. Sporo czytał wizji ludzkich i czarodziei, jak je postrzegają. Być może to nie przypadek, że widział swoją śmierć jako czystkę do zmian wewnętrznych. Być może "sen" był innym przesłaniem dla Rodolphusa, wspominając o obecności najpewniej Czarnego Pana. Czyżby chciał stać u jego boku, jako jedna z rąk?

Nicholasa nie przejął nawet fakt, że Rodolphus zmierzył się ze śmiercią członków swojej rodziny. Śmierć przyjdzie po każdego. A przy niektórych z nich, czuwa z boku. Obserwując.

Tak jak teraz Nicholas, stojący przed Rodolphusem, słuchający w opanowaniu i powadze jego wyjaśnień. Obserwując jego zmianę postawy, wyrazu na twarzy. Miał solidne ostrzeżenie, aby nie dać się ponieść uczuciom. Mógł go zostawić, ale tego nie zrobił. Czy nie za bardzo się przywiązał? Czy Nicholasowi udało się osiągnąć to, co planował z początku?

Nie zatrzymywał go, kiedy ruszył w kierunku wyjścia, aby ubrać płaszcz. Spojrzał ba kubki, ze świeżo zalaną herbatą.
- Użyłem Eksterioryzacji, ryzykując rozszarpaniem duszy.
Po tych słowach, spojrzał na Lestrange’a.
- To było dla mnie jedyne możliwe na tamtą chwilę rozwiązanie, aby wyjść z celi.
Patrzył ze spokojem ale wciąż poważnie na Rodolphusa. O ile zechciał go wysłuchać.
- Pierwsza próba była porażką. Myślałem, że poza duszą, rozerwie mi serce. Potrzebowałem dłuższej chwili, aby zaryzykować ponownie. Kiedy się udało, opuszczając swoje ciało, znów byłem na tym korytarzu, widząc leżące nasze ciała. Cassandry tam nie było. Próbowałem przejść przez korytarz w postaci astralnej, ale…
Westchnął cicho, przenosząc wzrok przed siebie, na ścianę, po czym na parującą herbatę w kubkach.
- Nieznana mi siła, nie pozwoliła mi przejść. Korytarz najwyraźniej zabezpieczono magią lub rytuałem przed wejściem jakiejkolwiek duszy nie posiadającej swojego ciała materialnego. Widziałem, jak się budziłeś. Dochodziłeś do siebie.
Spojrzał ponownie na Rodolphusa.
- Wracając do swojego ciała, obudziłem znów w celi... Umrzeć mogłem tylko przez... głód i pragnienie.
Dokończył. Choć też nie było łatwo mu o tym mówić. Mimo że pierwszy atak wspomnienia Azkabanu minął, drugi raz musiał odtworzyć ten obraz.
- Tylko o tym chciałeś porozmawiać? Herbata Ci wystygnie.
Zachęcał do zostania? Jeżeli oczywiście Rodolphus przyszedł nie tylko w jednej i to tej sprawie. Czy ta wspomniana poważna rozmowa, dotyczyła tego wydarzenia, czy może coś jeszcze chciał poruszyć? Czy może obraził się jak kobieta i postanowił teraz wyjść?


@Rodolphus Lestrange
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#13
22.01.2025, 00:45  ✶  
Zatrzymał się na moment, gdy Nicholas znowu się odezwał. Nie dlatego, że chciał - zrobił to odruchowo. Nie odwrócił się jednak, by znowu na niego spojrzeć. Słuchał, lecz nie chciał patrzeć w jego kierunku. Jedna z jego dłoni powędrowała do jego twarzy. Przetarł ją, nie rozumiejąc po co nagle Travers zaczynał mówić mu ze szczegółami, co miał zrobić wtedy, by wrócić. To nie był konkurs, to że on wyciągnął tę rewelację z kapelusza nie oznaczało, że chciał się licytować. Chciał podkreślić, co musiał zrobić, by wrócić - również do niego. Czy ten zakuty łeb był na tyle zmrożony lodową taflą, że nie dostrzegał tego, co mu chciał przekazać?
- Nie korzystaj z niej w najbliższym czasie - powiedział cicho, zaciskając dłonie w pięści. Być może gdyby nie wspomniał o sercu, Rodolphus po prostu wzruszyłby ramionami i rzucił coś w stylu fascynujące, co pasowało bardziej do jego kuzyna, Louvaina, niż do niego samego. Milczał, powoli filtrując to, co mówił do niego Nick. Rozkładał wszystko na czynniki pierwsze, porządkował, zastanawiał się. I nie otwierał ust, dopóki ten nie wspomniał o herbacie. Dopiero teraz się odwrócił. Miał wiele pomysłów na to, jak można było umrzeć w celi, ale nie zamierzał się tym chwalić przed Nicholasem. Nie chciał go pouczać, nie chciał także mówić mu, że w korytarzu faktycznie była Cassandra i wręczyła mu zwój. Że korytarz nie był chroniony zaklęciami: przynajmniej nie w momencie, gdy on się obudził. - Nie. Chciałem zobaczyć, jak się czujesz. Czy nie nadwyrężyło to za mocno twojego zdrowia. Czy nie potrzebujesz, żebym jednak został na kilka dni, dopóki choroba nie odpuści. Ale skoro "żyjesz", jak sam mówisz...
Zawiesił głos, dopiero teraz mogąc unieść wzrok na tyle, by zmierzyć się ze spojrzeniem Nicholasa. Mówił mu to literalnie przez całe to spotkanie. Jebać Cassandrę, jebać Fawleyów i to pieprzone Mauzoleum - chciał się dowiedzieć jak najwięcej, by mógł ocenić, czy Nick poradzi sobie bez kolejnych omdleń i wywrotek we własnym mieszkaniu.
- Mieszkam teraz w Little Hangleton - powiedział w końcu, jakby to miało być odpowiedzią na wszystkie niezadane do tej pory pytania. Wpatrywał się w niego i badał, co teraz zrobi. Był pewny na 95%, że teraz oboje będą stać naprzeciwko siebie jak te osły i mierzyć się spojrzeniami. Ile mogli tak na siebie patrzeć? Godzinę? Dwie? Który w końcu pęknie i przerwie ciszę, powie coś wprost?
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#14
22.01.2025, 21:59  ✶  

Powiedział mu o tym, gdyż najpewniej mogło nie dawać Rodolphusowi spokoju, dlaczego on nie wrócił. Nie obudził się jeszcze w tamtym miejscu. Dlaczego musiał go wynosić. Po to tutaj przecież przyszedł. Po informację. Zaspokojenie swojej ciekawości, nie tylko pytająco  jego zdrowie. Lestrange sam zaczął temat. Sam chciał wyciągnąć od niego te informacje. Więc je dostał. A co z tym zrobi, to jego sprawa. Może przyda mu się to do kolejnych badań pracy mózgu. Jak działa koszmar senny po podaniu zaklętej trucizny, która wywoływała mroczne lęki jako sny. Sny, gdyż tylko przez śmierć można było się obudzić. Obaj się obudzili. Ale każdy w innym odstępie czasowym. Młodszy, zniósł to lepiej niż starszy.

Mówiąc mu to, co sam przeżył w śnie, wiedział, że go zatrzyma. Że Rodolphus będzie tej wiedzy łaknął. Gdyby go to nie interesowało, wyszedłby. Nie mówiłby ze ściszonym głosem słów, które mogły brzmieć jak troska. Nicholas uniósł brew ku górze.

- Doceniam, że się martwisz.
Odpowiedział stwierdzeniem, nie zapewniając, że go posłucha. Nigdy nie wiadomo, jak szybko będzie zmuszony użyć tej zdolności. Czy będzie to konieczne. Ale uświadomił też Rodolphusa, jak wysokie jest ryzyko niepowodzenia. Niespokojne wnętrze, przepełnione przeżywanym własnym lękiem, prowadzi do porażki. To był raczej pierwszy raz z jego życiu, kiedy tego niepowodzenia doświadczył. Dość mocno bolesnego. Nie ma co ukrywać, że mocno się wystraszył. A serce młotem ciężkim mu waliło.

Zadając pytanie, czekał na odpowiedź. Cierpliwie. Spokojnie. Dając mu chwilę na zastanowienie się, przetrawienie informacji jakie od niego otrzymał. W oczekiwanym na odpowiedź momencie, Nicholas odwrócił głowę, przyłożył zaciśniętą pięć do ust i odkaszlnął. Choroba go wciąż trzymała. Tego już nie ukryje.

- Owszem. Żyję. Ale choroba nie zniknie. Te eliksiry co mam, pewnie już mi nie pomogą. Nie w tej dawce.
Uświadomił go, kiedy znów mógł mówić. Uświadomił go po to, aby był przygotowany na najgorsze, jeżeli to nastąpi. Może teraz zreflektuje, dlaczego Nicholas daje mu te klucze na dłużej? Nawet, jeżeli Rodolphus zakomunikował, gdzie mieszka.
- To dobre miejsce dla takich jak my.
Odparł, przez moment patrząc na niego. Odwrócił się do stojących na blacie kubków herbaty. Wziął oba i przeniósł się z nimi do stołu jadalnego i tam postawił.
- Przekazałeś kuzynowi, jak skończyłem?
Zapytał, odsuwając krzesło i zajmując je, gestem ręki zapraszając Rodolphusa do stołu, przypominając mu o stygnącej herbacie. Skoro wpadł tylko sprawdzić jego zdrowie, to może warto wykorzystać jego obecność i pociągnąć temat w inną stronę? Nicholas od powrotu z Mauzoleum, nie był w Kromlechu, nie kontaktował się także z Martesem. Niestety zostawiając wszystko do załatwienia Rodolphusowi. Bo przecież nie był wstanie, nawet iść do pracy w Ministerstwie. Zastanawiało go, czy jakkolwiek zareagował na sytuację Traversa podczas wykonywania misji. Powiedział mu o tym?


@Rodolphus Lestrange
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#15
22.01.2025, 22:52  ✶  
Doceniam, że się martwisz.

Akurat. Prychnąłby, żeby pokazać jak bardzo mu wierzy w to stwierdzenie, lecz nie zrobił tego. Nie zareagował w żaden sposób, nie dawał po sobie poznać, że usłyszał to, co Nicholas do niego mówił. Wpatrywał się w niego uparcie, oddychając jednak spokojnie, miarowo. Trwał tak niczym posąg, jakby nic nie było w stanie go zmusić do poruszenia się. Dopiero gdy Travers kaszlnął, na twarzy Rodolphusa pojawiła się jakaś zmiana. Lekkie spięcie mięśni, zaciśnięcie szczęk. Nicholas nie rozumiał, z nim trzeba było rozmawiać wprost. Z tym, że nie mógł nic mówić wprost. Nie kiedyś, nie teraz i nie w przyszłości.
- Nie - odpowiedział na ostatnie pytanie, rozluźniając dłonie. Uniósł nieco głowę, wciąż obserwując bacznie Nicka, który przechodził z kubkami do stołu. Naprawdę sądził, że po tym co zrobił, on tak po prostu usiądzie z nim przy jednym stole i będzie pić herbatę w milczeniu? Albo przy rozmowie, jeden pies. Nie, uraził go i chociaż może nie było tego aż tak widać, to urażony mężczyzna wciąż urażonym mężczyzną pozostaje. To był pierwszy raz, gdy zdecydował się odrobinę przed nim otworzyć - i dostał... Nic. Lubił jego chłód, przyjemnie kontrastował z ogniem Mulcibera czy też finezyjnością Blacka, ale tu nie chodziło o fizyczność. I chyba to go tak najbardziej ubodło i zirytowało. - Przekazałem, że wykonaliśmy zadanie. Oddałem co chciał. Nic więcej, nic mniej.
Za kogo on go uważał? Louvaina nie interesowało to, co tam robili - nie interesowało go to, co zrobiła im Cassandra, nie interesowało go nic poza tym, by wykonali misję. Byli rodziną, doskonale to wiedział. I rozumiał. Nie potrzebował zbędnych informacji.
- Czemu miałbym mu mówić? - zapytał, odrobinę przekrzywiając głowę, jakby naprawdę interesowała go odpowiedź. Do stołu jednak nie podszedł.
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#16
23.01.2025, 16:40  ✶  

Gdyby o niego się nie martwił, nie przychodziłby tutaj każdego dnia i pytał, albo sprawdzał co z jego zdrowiem. Tak samo dzisiaj. Choć Nicholas funkcjonował normalnie, mimo nadszarpniętego ostatnio zdrowia, nie dało się nie zauważyć tej zmiany w byłym współlokatorze. Nic może nie zmądrzał. Próbował być taki jak myśli. Ale jakaś tam troska wobec Traversa pozostawała.

Nie chciał zająć miejsca przy stole. Stał jak uparty osioł z kijem w dupie. Nicholas obserwował go już z miejsca siedzącego, spoglądając na niego. Zadając pytanie, czy i ile powiedział swojemu kuzynowi o ich zadaniu. Co zaś jak się okazało, pominął szczegóły. Najpewniej zaznaczył, że obaj wyszli z tego bez problemowo.

- Rozumiem.
Dało to Nicholasowi do zastanowienia. Będzie źle, że jeżeli sam zostanie znów wysłany do Fawleyów Mauzoleum i znów poddany próbie. Wtedy to chyba tylko z bombardą wejść.

Sięgnął po swój kubek z herbatą, aby upić łyk. Chcąc może pokazać szanownemu Lestrange’owi, że herbata nie jest zatruta, jeżeli tak bardzo obawiał się jej napić. Cokolwiek chodziło mu po głowie. Mógł wyrzucić z siebie wszystko, co leżało mu na sercu, płucach, wątrobie, żołądku, stopach...

- Sprawdziłeś chociaż co zawierał zwój?
Nie odpowiedział na ciekawskie pytanie Rodolphusa, ale zadał swoje kolejne. Inaczej ich misja była tylko zmarnowaniem czasu i zdrowia. Odstawiając kubek, spojrzał na niego uważniej, jakby też odpowiedź chciał ujrzeć w jego twarzy, nie tylko usłyszeć w słowach.
- I skąd Cassandra wiedziała, czego chce Czarny Pan?
Kolejne pytanie, bo może Rodolphus miał możliwość porozmawiania z kimś na ten temat w Kromlechu, choćby dowiedzieć tego od Louvaina?


@Rodolphus Lestrange
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#17
24.01.2025, 13:51  ✶  
Mógł wyrzucić z siebie wszystko, co mu leżało na sercu - owszem. Mógł to zrobić już wcześniej, na samym początku, lecz z jakichś powodów nie zdecydował się na ten krok. Obserwował w milczeniu Nicholasa, gdy ten siadał, sięgał po herbatę i dla odmiany zadawał pytania. Głupie, niepotrzebne i nieistotne, tak jakby nie mieli o czym innym rozmawiać. Na dodatek nie odpowiedział mu na jego pytania, tylko zadał swoje.
- Uważaj na to, w jakiej pozycji zaczynasz się stawiać - powiedział chłodno, nawiązując ewidentnie do faktu, że Nicholas chciał wiedzieć. Podszedł powolnym, nieco leniwym krokiem, do stołu: lecz nie po to, by przy nim usiąść, a by oprzeć się o blat dłońmi. Nachylił się w stronę Traversa, a z jego oczu zniknęła troska, która wcześniej przebijała się przez chłodną stal tęczówek. - Cassandra została poinformowana przez Martesa. To wszystko, co musisz wiedzieć.
Rzucił poważnie, nieznacznie zaciskając palce na blacie stołu kuchennego. Za kogo on się uważał, by sądzić, że miał prawo do informacji? Nie był blisko Czarnego Pana, nie przeszedł nawet próby. Skoro on, Lestrange, nie wiedział co było w zwoju i po co mu on, to jakim prawem Nicholas miałby wiedzieć?
- Jeżeli będę ci potrzebny, wiesz gdzie mnie znaleźć. Gdy będę potrzebny, przyjdę - wyprostował się. Zerknął jeszcze na klucze, jakby się wahał, ale w końcu sięgnął po nie, jeżeli Nick mu nie przeszkodził. A potem zrobił to, co powinien zrobić wcześniej: po prostu wyszedł, drzwiami, jak przystało na chłopaka z dobrego domu. Oczywistym było, że to nie były kwestie, które chciał poruszyć z Nicholasem, ale jego upartość i brak chęci współpracy a także niepokojące ostatnie pytania sprawiły, że zmienił zdanie i porzucił swój pierwotny plan. I chyba tylko przywiązanie do Traversa sprawiło, że postanowił nie być sześćdziesioną i zostawić go w spokoju, nadal chroniąc jego dupę, zamiast pobiec do kuzyna i jątrzyć. Być może kiedyś byłby pierwszy do kablowania, lecz nie teraz. To pewnie zwykła ciekawość - tak sobie tłumaczył - a nie chęć zbyt szybkiego stanięcia u jego boku. Tak musiało być.

Postać opuszcza sesję
Niewymowny
Jeśli mnie nie lubisz, to twój problem, a nie mój.
Wysoki blondyn, mierzący 194 cm wzrostu. Jego niebieskie oczy przejawiają najczęściej chłód, odwagę, opanowanie, tajemniczość. Nie łatwo odczytać jego zamierzenia i jakie może mieć intencje względem osób drugich.

Nicholas Travers
#18
03.02.2025, 01:37  ✶  

Pytania nieistotne. Głupie. A mimo to, Nicholas je zadał. Sprawdzając, jak bardzo może on sam ufać Rodolphusowi. Jak wiele mogą sobie mówić. Wyglądało na to, że Lestrange’owi przestawało się to jakby, podobać. Nie ukrywał tego, rzucając ostrzeżenie. Nicholas więc spojrzał na niego równie chłodno. Chciał wiedzieć, chciał zrozumieć sens głupiej misji, jaką przyszło im wykonać. Ale widocznie Lestrange tego nie widział. Wciąż był ślepy.

Widząc z jak podchodzi do niego, odstawił kubek, oparł się lepiej o oparcie krzesła i jedynie patrzył na niego z pozycji siedzącej, jak nad nim się pochylił. Ile bez sensownej informacji mu przekazał. Tyle, co było im wiadome. O nic więcej, pytać nie powinien. Ale to mogło znaczyć, że najpewniej, Rodolphus mógł wiedzieć coś więcej. Travers odpowiedział na to swoim milczeniem. Nie trzeba być blisko Czarnego Pana, aby posiadać informacje. Po to dołączył do śmierciożerców, aby też jakąś wiedzę posiąść i wiedzieć, jak z niej korzystać, zrozumieć dalsze działania i kierunek jej rozwoju. W takiej sytuacji, widział tu upadek. Poddanie. Jakby, nie byli potrzebni Czarnemu Panu. Czy tak ma wyglądać współpraca śmierciożerców ku lepszym zmianom?

Rodolphus po wypowiedzeniu ostatnich słów, nim wyszedł, zabrał klucze. Przez tę chwilę, Nicholas wpatrywał się teraz w pozostawiony samotnie kubek ze stygnącą herbatą dla gościa. Nie był Rodolphusowi obojętny. Może i dzisiejsza rozmowa nie poszła tak, jakby oboje chcieli. To jednak kontakt pozostał.

- Miałeś rację… Nie można mu ufać. Powinienem zachować większą ostrożność.
Gadał do siebie. Albo osoby tutaj nieobecnej. Lecz słowa kierował do tego, którego z nimi już nie ma. Robert ostrzegał go przed Rodolphusem. Ktoś z boku mógłby zapewne stwierdzić, że Nicholas rozmawiał ze sobą, albo miał duchowego towarzysza, pijąc z nim herbatę. Cóż innego mógł zrobić?

Czekać.

Sięgnął po swój kubek, upił łyk, wciąż wpatrując się na drugie naczynie z napojem. Kaszlnął w pewnym momencie.
- Może niedługo dołączę do Ciebie…

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Nicholas Travers (3616), Rodolphus Lestrange (4292)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa