-A kiedy będzie ta "specjalna okazja"? - spytał, udając zasmuconego tym, że mama nie chciała, żeby dzieci wysłały babci kartkę z życzeniami. -Dzień Ptysia byłby lepszy? Może nie czułaby się tak staro?
Gdyby faktycznie mieli wysyłać babce życzenia, poprosiłby Theo o wybranie kartki. Z całą pewnością jego młodszy brat wybrałby coś, czego zapewne żadne z nich by się nie spodziewało, przez co byłoby najlepszym wyborem. Szkoda jednak, że nie mieliby okazji zobaczyć miny Persephone.
A czy faktycznie by to zrobili, nawet bez zgody matki? Tego nawet on nie wiedział.
-Uprzedź mnie tylko, zanim to zrobisz, bo coś mi mówi, że po czymś takim mógłbym się pożegnać z pracą w Gringotcie - zaśmiał się, chociaż w duchu miał nadzieję, że jego matka nie postanowi zrobić tego w najbliższym czasie.
Praca w banku może nie była spełnieniem wszelakich jego marzeń i szczytem jego ambicji, ale wciąż ją lubił, nawet jeżeli czasami na nią narzekał, i jeszcze nie chciał jej zmieniać.
I chociaż praca z goblinami nie była dla niego tak straszna, jak dla niektórych potrafiła być, tak nie miał zamiaru związać się z żadną goblińską panną, nieważne, jak piękna w ich mniemaniu mogłaby być. O to Charlotte nie musiała się właściwie martwić, bo jeżeli pozna kiedyś przyszłą synową, dziewczyna ta będzie człowiekiem. Może czarownicą, może mugolem, ale człowiekiem, nieważne, jak często Jessie by się z nią drażnił, insynuując związek z goblinką.
W głowie zaczął mu się układać pewien plan, ale czy matka nie dostałaby wtedy zawału?
-Jeszcze niedawno twierdziłaś, że za dużo czasu to spędzam z Jonathanem - pokręcił głową i podniósł się, by zaparzyć sobie drugą herbatę. -A randka w ciemno brzmi jak niezbyt dobry pomysł. Co, jeżeli trafi się jakaś psychopatka? Albo moja była? - ostatnie słowa powiedział już ciszej.