• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[8.09.1972] Stop calling | Aidan, Scarlett

[8.09.1972] Stop calling | Aidan, Scarlett
Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#11
24.04.2025, 11:28  ✶  
Fakt. Baldwin nigdy nie spotykałby się z kimś, kto ma chociaż odrobinę oleju w głowie. Po części go rozumiał, bo przecież sam miał nie po kolei we łbie, ale na wszystkich bogów z ich świata i spoza świata: może ODROBINA myślenia? Aidan odetchnął, nie słysząc pościgu za sobą i tą blondwłosą pajacerą. Sam w końcu oparł się o ścianę i przymknął oczy, przełykając gęstą ślinę, która zebrała się w jego ustach.
- Wyobraź sobie, że chwali się twoimi zdjęciami - mruknął, ocierając usta wierzchem dłoni. Zerknął na nią jeszcze raz, kontrolnie, czy wszystko faktycznie było w porządku, i dopiero się wyprostował. Na jego usta wpełznął dupkowaty, zadziorny nieco uśmieszek, klasyczny wyraz twarzy Parkinsona, gdy odzyskiwał kontrolę nad tym, co się działo wokół niego. - Dzięki. Umiesz w komplementy.
Parkinson sięgnął do kieszeni - korzystał z okazji, że mieli chociaż chwilę spokoju, i wyjął paczkę papierosów. Mało mu było dymu? Cóż, być może. A może po prostu jego organizm wrzeszczał o nikotynę. Kurtuazyjnie jednak najpierw wyciągnął papierosy w kierunku blondyny.
- Aidan Parkinson. Baldwin to mój kuzyn, wysłał mi twoje zdjęcie próbując mi udowodnić, że jego dziewczyna to nie jego własna ręka - dopowiedział, odpalając peta od różdżki, której jeszcze nie chował. Cholera wie, czy ktoś tu za chwilę nie zajrzy. - I nie, nie ściema. Jestem Brygadzistą, ale w tej chwili mam wolne. To znaczy: miałem, zanim ktoś nie postanowił zgotować nam piekła.
W jego głosie nie czuć było dumy. Raczej irytację - jednak na co? Czy na to, że ktoś postanowił podpalić Londyn, czy może na to, że jego wolny wieczór zmienił się w bezpłatne nadgodziny? Cholera wie. Parkinson spojrzał w niebo, na którym zieleń mrocznego znaku mieszała się z czarnym dymem i krwawą łuną ognia.
- Nie myśl sobie, że każdą bym zasłonił własnym ciałem - dodał, unosząc krzywo kącik ust, zanim zaciągnął się papierosem. - Skoro spotykasz się z moim kuzynem, to masz pewne... Przywileje. A teraz, panno Mulciber, powiedz mi grzecznie, gdzie ostatnio był Baldwin, bo jak tylko pierwszy pył opadnie, planuję go znaleźć. I jak nie żyje, to zrobię wszystko, żeby go ożywić, a potem zamordować własnoręcznie.
Mówił buńczucznie, lecz w jego tonie głosu pobrzmiewał niepokój. Wcześniej mówiła, że nie wie gdzie jest Malfoy, a on nie zamierzał tak łatwo odpuszczać - w końcu to rodzina, musiał się upewnić, że ten blondwłosy dupek żyje.
Ancymon
"Niewierny jest ten, kto żegna się, gdy droga ciemnieje"
Nie jest ani wysoka, ani niska, mierzy dokładnie 168 cm. Włosy w kolorze jasnego blondu, ślepia kocie w odcieniu lodowego błękitu. Oczy duże, nosek mały i nieco zadarty, pełne usta na których często widnieje zaczepny bądź pogardliwy uśmiech. Pachnie słodko, lecz nie mdło, mieszanką wanilii, porzeczki i paczuli.

Scarlett Mulciber
#12
09.06.2025, 20:03  ✶  
Uniosła brew słysząc pierwsze co wypadło z ust chłopaka. Co robi? - powtórzyły myśli, które same nie były pewne czy są bardziej zdziwione czy rozbawione ów sytuacją. Baldwin nigdy nie pochwalił się, że wysyła jej zdjęcia do kolegów. Było to... zabawne? W pewien sposób uroczę i może nawet ciut rozczulające. To miłe uczucie, gdy ktoś się tobą chwali, a trochę tym to było.
W myślach już pakowała całą tą historię do koszyka, razem z butelką wina, aby radośnie pobiec do swojej psiapsi, zaczynając od "stara, nie uwierzysz..." - i wtedy poczuła ukucie w klatce piersiowej, a błękitne tęczówki uniosły się w kierunku chmur. Nie wiedziała... czy jest cała, gdzie jest i czy.... nie. Na pewno nie.
Faye to silna babka - szeptała w myślach - Poradzi sobie, nie ma wyjścia, jej nic nie złamie...
Kłęby dymu nie słabły i nie zapowiadało się na to, aby w najbliższym czasie sytuacja miała się poprawić. Nie mogła wysłać listu, nie miała pojęcia gdzie jest, gdzie...
Travers... jeśli coś Ci się stanie... nie wiem czy bardziej nie wybaczę Tobie, że mi to zrobiłaś - czy sobie, że nie było mnie w chwili, w której mnie potrzebowałaś... Nie rób mi tego.
Jej spojrzenie powoli zaczęło zjeżdżać w dół, a Ona ze wszystkich sił starała się wrócić do tu i teraz. Jasne tęczówki napotkały paczkę papierosów. Zerknęła na chłopaka, na paczkę, po czym wzięła papierosa.
-Aidan - powtórzyła, jakoby smakowała ów słowa, wsuwając papierosa do ust. Słuchała jego kolejnych słów, starając się zatrzymać na chłopaku całą swoją uwagę, pochłonąć każde słowo, aby tylko nie uciekać myślami gdzieś w bok. Wiedziała, że to nie pomoże nikomu, a jedynie zaszkodzi.
-Uroczę... - A więc to kuzyn, a nie kolega. Podobny nie był, chociaż gdyby tak spojrzeć po raz drugi i się zastanowić, to... nie, wciąż nie. Odpaliła nieśpiesznie papierosa, wpatrując się w chłopaka. Pewnie w innych okolicznościach ta historia uderzyłaby z większą siłą. A jednak było to uroczę, takie... niewinne? Słodkie? Aż chciałoby się zapytać, czy Aidan poszedł w ślady Baldwina i też mu wysyłał zdjęcia swojej dziewczyny. Czy jakąś miał? To było dobre pytanie.
A więc to naprawdę brygadzista. Pokiwała głową
-Brygadzista... - przez jej usta przemknął uśmiech, a Ona zerknęła w kierunku nieba, gdy wspomniał o piekle - Upierdliwe - przytaknęła.
Kilku psychopatów i całe życie zdawało się przewrócić do góry nogami. Jeszcze kilka godzin temu miło i beztrosko spędzała czas z blondynem w Eurydyce, zupełnie nieprzygotowana do tego, że wszystko runie, a Ona będzie musiała podejmować decyzję o swojej przyszłości bardzo szybko. Bo wraz z ogniem nie tylko ucierpiał ich skrawek nieba, nie tylko miała mętlik w głowie spowodowany strachem, ale musiała również odmówić ojcu wyjazdu do Szkocji do której chciał ją posłać. Przestać balansować.
Do rana jeszcze daleko, a Ona czuła się tym wszystkim cholernie zmęczona.
Błękitne tęczówki wyłapały spojrzenie chłopaka, gdy objaśnił jej swoje zachowanie. Uśmiechnęła się, a jednak w głębi duszy poczuła smutek. Poczuła ukucie zazdrości, że Baldwin ma kogoś, kto rzucił się jej na ratunek bo była dziewczyną kuzyna. Bo nie potrzebował jej lubić, a nawet znać, aby ryzykować własnym życiem. Cóż za absurd, cóż za... upierdliwość. Upierdliwość, której zazdrościła.
-A więc to tak... - jasne tęczówki częściowo skryły się za kotarami z kruczoczarnych rzęs. Musisz, Baldwin? Twój kuzyn bez zająknięcia osłania mnie własnym ciałem, podczas gdy moja rodzina nie potrafi nawet cieszyć się z tego, że jestem z tobą szczęśliwa. Upierdliwe.
-Et bryderi... - mruknęła z uśmiechem - Ma chłopak szczęście... - zerknęła na niego. Czy Ona miała kogoś takiego? Może Faye, która dawała poczucie, że za swoich przyjaciół skłonna byłaby zabić. Piękna dusza...
Słuchając jego dalszych słów, uśmiechnęła się, zamykając ślepia
-Urocza wizja - mruknęła, aby zaraz dodać - ale żyje... - odbiła się od ściany - Ostatnio był na Horyzontalnej, może z ... pół godziny... temu... - nie potrafiła określić jak wiele czasu minęło - Ale tam go nie znajdziesz. Nie teraz... jest zbyt wcześnie. Nie zdążyłby wrócić. - mruczała - Wrócił na Nokturn, ale...
Muszę się cofnąć na Nokturn, zobaczyć co z Nekronomiconem. I… muszę jeszcze…
Co musisz? Dokąd jeszcze musiał się udać? On nie powiedział, a Ona nie zapytała. I chociaż to było u nich normalne to bywało to... upierdliwe.
-Nie sądzę, byś jeszcze go złapał w Necromiconie... - przyznała niechętnie - możesz spróbować... - przeniosła na niego ślepia - Jeśli go nie znajdziesz to zakładam, że do rana będzie na Horyzontalnej... - umilkła na dłuższą chwilę - zamierzasz go szukać?
Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#13
27.06.2025, 08:00  ✶  
Zaciągnął się papierosem, zerkając na Scarlett. To była miła odmiana, że nie szczebiotała jak jakiś ptaszek i nie pierdoliła głupot, szczególnie w obliczu zagrożenia. Wydawała się skołowana, owszem, ale nie zachowywała się jak większość panien z Londynu. Nazwisko Mulciber wiele mu mówiło, ale podskórnie czuł, że ta kobieta nie jest stąd. Może to jej akcent, a może wygląd... Wyglądała surowo, jakby była z północy.
- Oczywiście, że zamierzam go szukać - odpowiedział tak, jakby opowiadał jej o tym, co zjadł na śniadanie. Jajecznicę, tak swoją drogą. - A ty nie? Chociaż w sumie pewnie masz do obskoczenia swoją rodzinę, prawda?
Baldwin Baldwinem, ale teraz chyba każdy miotał się i szukał swoich bliskich. Nie winił ich w żaden sposób - gdyby nie to, że Parkinsonowie nie płonęli, to sam by pędził do domu. Co prawda matka była z Malfoyów, ale przecież ojciec nie był aż takim przemocowcem, by wrzucić ją w ogień, prawda? Prawda...?
- W razie czego możesz schronić się w bibliotece Parkinsonów. I na przyszłość nie podawaj się za Malfoyównę, są czystej krwi, jakbyś nie wiedziała. Na dodatek wyglądasz jak jedna z nich, więc każdy to łyknie. A teraz mam wrażenie, że czystokrwiści są z jakiegoś powodu obwiniani za ten syf - z jakiegoś powodu... Aidan znowu spojrzał w niebo. Wszyscy wiedzieli, jaki był ten powód, ale mało kto odważył się wypowiedzieć to na głos. Chłopak wypuścił dym nosem i westchnął. - Zmykaj, bycie brygadzistą jest istotnie upierdliwe. A ja nie mogę teraz pozwolić sobie na przerwę. Wszystko płonie i trzeba uratować owieczki ze stada, czaisz.
Wcisnął Scarlett do połowy opróżnioną paczkę papierosów w dłoń (spokojnie, miał w kieszeni drugą!), a potem po chwili wahania poczochrał ją po włosach.
- Jeżeli przeżyjemy to piekło, to się jeszcze spotkamy. Jak spotkam Baldwina, powiem mu że wszystko z tobą w porządku. A jak znajdziesz go pierwsza, powiedz mu że ma wpierdol - uniósł dwa palce do skroni, jakby jej salutował, a potem oddalił się, zgrywać bohatera dalej. Bo wzywał go obowiązek i trochę własna duma.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Aidan Parkinson (2382), Scarlett Mulciber (3628)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa