09.04.2025, 17:56 ✶
Propozycja zakładu osiadła na jej włosach jak brzozowy pyłek. Jak pierwszy śnieg, który jeszcze nie stopniał z powodu oczywistej różnicy temperatur. Propozycja zakładu i chociaż Miles nie była nałogową hazardzistką jak co niektórzy, to jednak każdy kto ją znał nieco lepiej wiedział, jak uwielbiała ryzyko. Nic jednak nie powiedziała, zamiast tego skinieniem głowy przyjmując zaproszenie. Może nawet przyjęłaby je dzisiaj, ale po wczorajszej nocy musiała mieć oko na Figga, który pewnie znów będzie spał w Księżycowym. Czy tego chciała czy nie, czy śmiała się z nagłej fali uczuć wobec jej osoby czy nie… czuła się za niego trochę odpowiedzialna. Cokolwiek zrobiły te grzyby, sprawiły, że jej kumpel dostał małpiego rozumu i no nie mogła go tak zostawić na pastwę dziwacznych myśli i zachowań autoagresywnych, które zbyt dobrze znała u siebie. A wiedziała, jak te potrafią zakwitnąć, gdy człowiek nie patrzył.
– Będę pamiętać – odpowiedziała więc miękko, uśmiechając się tak dziwnie dziewczęco, nienaturalnie dla jej wybuchowej spontaniczności, teraz najwidoczniej pacyfikowanej strojem. Szata zdobiła człowieka, szata - podobnie jak język - była nie tylko odbiciem osobowości, ale miała na nią bezwzględny wpływ. Zwłaszcza w przypadku kogoś, kto miał tożsamość zbudowaną z pozlepianych na ślinę fasolek Bertiego Botta.
Kolejne słowa przyjęła mocno rozproszona, zdecydowanie po twarzy i reakcji mógł wydedukować, że go nie słuchała, myślami będąc bardzo daleko, albo bardzo blisko tylko wciąż winnym temacie:
– Wiesz co, nie mam żadnych oczekiwań. Może być taki mały sfinks czy coś. A w ogóle… Liszek powiedz mi… bo mam taki głupi, bardzo głupi pomysł, ale powiedz mi najpierw - skoro się nie zakochałeś, a penis nie jest w pewien sposób no, według Ciebie wyznacznikiem tego czy się leci na facetów czy nie… to co właściwie się stało, że jesteś ee… zaciekawiony tą tematyką? Bo to chyba nie jest tak, że tak długo Ci mówiłam, że jesteś pedałem, że w końcu dla spokoju postanowiłeś mi przyznać rację. – Jeśli zaczął się krztusić na jej pytanie, szybko wskazała otaczające ich lekko migoczące niczym miraż na pustyni przestrzenie. – Wyciszyłam nas, spokojnie, mamy prywatną rozmowę teraz. Tam nie musisz mówić, o kogo chodzi, ciekawią mnie okoliczności. Bo wiesz. Może nie chodzi o człowieka, tylko o… o te okoliczności? Że to one Cię kręcą? Co myślisz?
– Będę pamiętać – odpowiedziała więc miękko, uśmiechając się tak dziwnie dziewczęco, nienaturalnie dla jej wybuchowej spontaniczności, teraz najwidoczniej pacyfikowanej strojem. Szata zdobiła człowieka, szata - podobnie jak język - była nie tylko odbiciem osobowości, ale miała na nią bezwzględny wpływ. Zwłaszcza w przypadku kogoś, kto miał tożsamość zbudowaną z pozlepianych na ślinę fasolek Bertiego Botta.
Kolejne słowa przyjęła mocno rozproszona, zdecydowanie po twarzy i reakcji mógł wydedukować, że go nie słuchała, myślami będąc bardzo daleko, albo bardzo blisko tylko wciąż winnym temacie:
– Wiesz co, nie mam żadnych oczekiwań. Może być taki mały sfinks czy coś. A w ogóle… Liszek powiedz mi… bo mam taki głupi, bardzo głupi pomysł, ale powiedz mi najpierw - skoro się nie zakochałeś, a penis nie jest w pewien sposób no, według Ciebie wyznacznikiem tego czy się leci na facetów czy nie… to co właściwie się stało, że jesteś ee… zaciekawiony tą tematyką? Bo to chyba nie jest tak, że tak długo Ci mówiłam, że jesteś pedałem, że w końcu dla spokoju postanowiłeś mi przyznać rację. – Jeśli zaczął się krztusić na jej pytanie, szybko wskazała otaczające ich lekko migoczące niczym miraż na pustyni przestrzenie. – Wyciszyłam nas, spokojnie, mamy prywatną rozmowę teraz. Tam nie musisz mówić, o kogo chodzi, ciekawią mnie okoliczności. Bo wiesz. Może nie chodzi o człowieka, tylko o… o te okoliczności? Że to one Cię kręcą? Co myślisz?