• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[Jesień 72, 13.09 Keyleth & Elias] Mirror mirror on the wall

[Jesień 72, 13.09 Keyleth & Elias] Mirror mirror on the wall
fretka
uwaga - metamorfomag na gigancie! dość wysoka mulatka, 175 cm, 83 kg, kręcone czarne włosy, intensywnie zielone oczy

Keyleth Nico Yako
#11
04.09.2025, 18:53  ✶  
– To absolutnie normalne działania, wiesz duchy lgną do negatywnej energii płynącej z naszych głów. Kiedy kadzidło oczyszcza nasze głowy, te nie mają jak karmić się nadmiarem emocji. Mam nawet przepis na kilka emocjonalnych stanów, jak je koić i rozładowywać. Bardzo pomocne, nie raz uratowało mi tyłek. – Zaręczał JeszczeNico niknąc wśród magazynowych półek.

Jakże to wszystko było piękne - tego słowami nie dało się opisać! Kolorowe świecidełka nawet jeśli nie niosły ze sobą wartości szlachetnych kamieni, sprawiały że zwykle lepkie rączki Key stawały się jeszcze bardziej lepkie. No przecież to nie problem! To przecież i tak niedokończone, zapomniane, niekochane prace, a ona tak by je kochała... och jakby je kochała... baletnica z ułamaną nóżką, piękna szklana dynia z zawijaskową łodyżką, cudny statek w butelce jakże to tam zostało umieszczone! niewielki witrażyk, czy witrażyk w kawałkach, szklane puzzle czekające połączenia, jak tylko by jej przesycony i spragniony kolorów umysł pragnął. Wszystko było takie cudne, kieszenie zbyt szybko zaczęły jej grzechotać ale nie dbała o to, wybierając raczej mniejsze cudeńka nad większe. Tylko ta dynia... może udałoby się ubłagać Eliasa, żeby dał jej to w ramach wypłaty za pomoc?

Keyleth była zupełnie nieświadoma, że za moment będzie musiała błagać go o co innego.

Gdy w końcu pojawił się w korytarzu, uniosła ku niemu szklane warzywo, oczy jej lśniły w zachwycie.
– Brachu, no ale to jest cudo nad cuda, błagam Cię powiedz że uszkodzone i i tak miało lądować na śmietniku, oddałbym duszę, żeby moc się na taki cudny pomarańcz patrzeć co wieczór... Idealne do świeczki do środka, czyż nie? – podjął JużNieNico, wyciągając ku Eliasowi ręce, a potem w końcu JużNieCzarneJakWęgleOczy powędrowały do twarzy nowego przyjaciela i zobaczył jego przestrach. A potem CałkiemJadeitoweOczy ześlizgnęły się na własne dłonie, a umysł usłyszał jakim głosem przed momentem wypowiedziała to zdanie.

– OnienienienienienieieonieoniejużczekajjużbłagamCięcichoutkocichuteńko... – wyszło spomiędzy absolutnie kobiecych warg bardzo dużo słów gdy pospiesznie odłożyła szklaną figurkę i pognała do skołowanego szklarza, napierając na niego tak, by nie umknął spomiędzy niej a regału. Zawartość wspomnianego zakołysała się lekko wydając niezadowolony chrobot, a już dwa palce powędrowały na wargi Eliasa w uniwersalnym geście - błaganiu o zachowanie ciszy, druga zaś ręka wczepiła się w jedną półkę czyniąc rzemieślnikowi małe więzienie z jednej strony twarde z drugiej - z oczywistych względów - całkiem miękkie. Jej twarz - przyjemna, znajoma, absolutnie obecnie przerażona wpatrywała się z odległości kilku cali w oczy mężczyzny, a nie było to trudne, skoro była ledwie cal niższa od niego.
–Eliasbłagamtylkospokojnienicniemówjacito.. jaciwszystkowyjaśnietylkoobiecajżeniezacznieszwzywaćpomocypamiętaszmnieprzecieżprawdatojaKeyzdziurawegoale... ale,alenietylkobowieszbototeżjaNicocoprzedmomentemCipomagałproszępoczekajinikogoniewołajdobrze?
– szeptała spanikowana zapominając o oddychaniu i jakichkolwiek przerwach między rozpaczliwie tkanymi słowami. Lubiła go, lubiła tu przychodzić i zjebać tak koncertowo podczas drugich odwiedzin to tylko ona mogła...
ᴀʟᴄʜᴇᴍɪsᴛ ᴏꜰ ɢʟᴀss
what is the point
in having a mind
if you do not use it
to make judgements
178cm wzrostu; zielone oczy; ciemnobrązowe kręcone włosy; trzydniowy zarost na twarzy; dołeczki w policzkach; lekko przygarbiona postura; chód opieszały, nieco niezgrabny

Elias Bletchley
#12
21.09.2025, 17:25  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.09.2025, 17:30 przez Elias Bletchley.)  
Elias nie miał okazji odpowiedzieć na pytanie swojej... kompanki, gdy zaczęła rozpytywać o kolorową ozdobe, a kiedy przyszło co do czego... Pozwolił się przygwoździć do pobliskiego regału, jednak wynikało to raczej z mieszanki szoku i słabej kondycji fizycznej, niźli braku obaw względem... Jak właściwie powinien ją nazywać? Keyleth? Nicholas? Nicole? Kto wie, które imię jest tym właściwym, pomyślał bezwiednie, mimowolnie przyciskając głowę mocniej do krawędzi regału, jakby w ten sposób mógł zyskać parę cennych centymetrów dystansu, które mogły ocalić mu życie.

Oczywiście, Bletchley był świadomy tego, że nie jest jedynym metamorfomagiem na świecie. Nigdy nie uważał się za jakiś szczególny płatek śniegu tylko przez to, że dysponował tak niecodziennymi... umiejętnościami. W niektórych rodzinach takich osób musiało się rodzić na pęczki! Całe rodzeństwa. Zastępy rodzeństw i kuzynów! Nie powinno go więc dziwić, że spotkał kogoś o podobnych zdolnościach. Po prostu... Nie spodziewał się tego akurat w tej sytuacji. I to jeszcze w swojej świątyni na zapleczu Alchemii.

Błagam. Nie. Wzywać. Pomocy. Key. Nico. Tłumaczenia czarownicy nie miały dla niego żadnego sensu; słowa mieszały się ze sobą, tworząc praktycznie niezrozumiałą kakofonię ludzkich odgłosów. A mimo to Elias wodził wzrokiem po twarzy Keyleth próbując zrozumieć cokolwiek. Szukał odpowiedzi w jej oczach, emocji zmieniających rysy twarzy. Jaki był jej cel? Chciała mu zrobić krzywdę? Przeprosić? Wytłumaczyć? Zabić? Okraść? Porwać? Z jakiegoś powodu ta ostatnia opcja, jakkolwiek irracjonalna, wydała mu się najbardziej przerażająca.

Czarodziej poczuł nieprzyjemny ścisk w żołądku i... Dał się ponieść fali energii, która nim wstrząsnęła. Pozwolił, aby dziedzictwo metamorfomaga wyszło na wierzch. Poczuł jak zmienia się jego twarz, włosy wydłużają się i zmieniają strukturę, aby koniec końców Keyleth objawiła się... Jej całkiem niezła kopia. Nie idealna, ale biorąc pod uwagę, jak chaotyczny był cały proces i tak wyszło mu całkiem nieźle.

— Nie... Zabijaj... Mnie! — wyrzęził Elias, wzdrygając się na to, jak słowa te zatańczyły na jego ustach. — Ja nic nikomu nie zrobiłem! Chodzi o pieniądze? O jakieś długi karciane? Ja... — Nawet jeśli w tej chwili nie wiedział, czy w ogóle jest komuś cokolwiek winien. — Ja oddam! Przysięgam, że oddam!


Skrzywił się, strzelając oczami na wszystkie strony, aby dopiero po chwili zdać sobie sprawę, że jego skóra zmieniła kolor. Dopiero wtedy w głowie zaświtała mu myśl, że chyba przybrał postać swojej... koleżanki? Oprawczyni? Elias odchylił głowę w bok i uniósł ręce w górę, jakby chciał się przygotować na Plaskacza lub nagłe uderzenie w głowę.

(Transmutacja) Jak dobrze wyjdzie transformacja w Keyleth z nerwów? x2
Rzut N 1d100 - 88
Sukces!

Rzut N 1d100 - 13
Akcja nieudana

fretka
uwaga - metamorfomag na gigancie! dość wysoka mulatka, 175 cm, 83 kg, kręcone czarne włosy, intensywnie zielone oczy

Keyleth Nico Yako
#13
22.09.2025, 09:15  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.09.2025, 09:53 przez Keyleth Nico Yako.)  
Adrenalina szumiała jej w uszach, no nie mogła po prostu nie mogła ani go stracić, ani tego miejsca pełnego świecących rzeczy i srebrzystych tafli. Przecież pomagała! Przecież się starała! Przecież była miła!

Jego strach się jej udzielił, tak współczulnie neuronami, które nakazują dwóm kurczakom leżeć plackiem i udawać trupa, nawet jeśli nie ma zagrożenia. Ale jeśli choćby jeden się nie podniesie, drugi jak kłoda (mała żółta kłódka) leży i ani myśli się podnieść. Trochę sytuacja bez wyjścia.

Więc jego strach udzielił się i jej, mógł zobaczyć to w jej oczach, że jeśli ktokolwiek tą osobę uznałby za zastraszającą... no dobrze, mocno przekraczała sferę osobistą, nie była tym kim powinna być i mówiła coś bardzo szybko i nieskładnie, ale...

A potem Eliasowi urosły włosy i Key w niemym zachwycie zapomniała jak się oddycha. Obserwowała tę przemianę łapczywie, z niedowierzaniem i rosnącą ekscytacją (albo po prostu wzięła strach który już w niej był i przebrała go z sukienki "o bogowie i duchy pustyni co teraz?!" w "o bogowie i duchy pustyni co teraz!!"). Zaciśnięte pięści rozluźniły się do dłoni swobodnie położonych na barkach, a potrzeba rotacji, potrzeba zmiany, potrzeba rozmowy inaczej niż słowami (które bardzo ją zawodziły) wypełniała ją po czubek głowy.

Transmutacja ◉◉◉○○, Metamorfomagia na przemianę w takiego jednego typa
Rzut Z 1d100 - 90
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 38
Slaby sukces...

Niesforne kędziory skróciły się, wzrost za bardzo nie zmienił, choć jej budowa i owszem.

Panie Elias Bletchley kiedy się pan ostatnio przeglądał w lustrze

Nie była to jednak do końca ta sama zmęczona, wymizerniała spaloną nocą twarz, blada i przepracowana. Oczy tego Eliasa lśniły czystą, niepohamowaną fascynacją.

– Jesteś taka sama jak ja...! – wyszeptał nie odsuwając się ani o jotę, nie przejmując się bynajmniej tym, że ktokolwiek z pracowników mógłby tu wejść i nakryć ich w bardzo... dwuznacznej sytuacji. Nie to, że Keyleth by się nie przejmowała, w końcu nie chciała by jej nowy przyjaciel, tak wyjątkowy przyjaciel miał jakiekolwiek problemy. Po prostu nie była zbyt dobra w myślenie. Zwłaszcza o rzeczach, które były do myślenia najbardziej hehe palące. – Co za precyzja... zauważyłaś nawet pieprzyk który mam koło ucha, jak uroczo – ześlizgiwał się wzrokiem po własnej twarzy, przygryzając dolną wargę, by och nie mówić przypadkiem za głośno. Stracił już zupełnie zainteresowanie szkłem. Teraz co innego pobudzało mu wyobraźnię.

ᴀʟᴄʜᴇᴍɪsᴛ ᴏꜰ ɢʟᴀss
what is the point
in having a mind
if you do not use it
to make judgements
178cm wzrostu; zielone oczy; ciemnobrązowe kręcone włosy; trzydniowy zarost na twarzy; dołeczki w policzkach; lekko przygarbiona postura; chód opieszały, nieco niezgrabny

Elias Bletchley
#14
09.10.2025, 21:27  ✶  
Haha! A więc transformacja w oponenta była jedną dobrą taktyką. Gdyby Eliasz był strategiem ze starożytnej Grecji lub Rzymu, być może udałoby mu się jakoś wykorzystać tę chwilę zdziwienia Keyleth na swoją korzyść. Mógłby spróbować ją znokautować, cisnąć w nią zaklęciem lub po prostu uciec, a zamiast tego...

Zamiast tego stał zlękniony przy regale, modląc się w duchu o to, aby nie było mu przeznaczone dokonać żywota na tyłach ''Szklanej Alchemii''. Z jednej strony byłoby to nadzwyczaj romantyczne zakończenie jego historii: umarłby w miejscu, które szczerze kochał, ale z drugiej... Następne dwa pokolenia Bletchleyów w trakcie każdych świąt Yule wspominałoby, że mają w drzewie genealogicznym takiego jednego krewniaka, który dał się zbić w swoim własnym miejscu pracy.

Może płacz to też jakaś opcja?, pomyślał tępo, nie mając pojęcia, czego może chcieć od niego napastnik. Wydawało mu się, że nie siedział po uszy w długach, ale może zapomniał o jakimś zobowiązaniu finansowym? Może wisiał komuś kilkaset galeonów, a ten ktoś po Spalonej Nocy zdecydował się w końcu wyrównać rachunki i odebrać to, co mu się należało? Tylko kto. Kto mógłby...

Bletchley wybałuszył oczy, gdy Keyleth ponownie zaczęła się zmieniać, ale tym razem przybrała postać... Jego samego. Tylko takiego jakby... lepszego. Chyba tak właśnie by wyglądał, gdyby nie pracował tyle godzin w pracowni szklarskiej, a zamiast tego wylegiwał się całe dnie i ciągle szukał nowych wrażeń. Ta pasja w oczach. Zakrawało na obłęd prawie. Ale taki pozytywny.

— Oczywiście, że zauważyłem! To bardzo rzucający się w oczy element wyglądu! Każdy by zauważył! — sarknął, odskakując od regału i wymachując rękami, które w pewnym momencie przybrały pozę ucznia karate. Chyba widział to gdzieś na plakatach w mugolskim Londynie. Może to ją jakoś zniechęci do dalszej napaści? — A ja mam oczy... i patrzę na ludzi.

To wcale nie było tak, że nauczył się zwracać uwagę na takie rzeczy przez mentorów z czasów nauki w Hogwarcie czy własnych eksperymentów ze zmianą wyglądu. Mimo to nie potrafił ukryć zainteresowania, gdy stanął oko z... Cóż, samym sobą. Musiał oddać Keyleth jedno: miała równie dobre oko do detali co i on. Czy tak się właśnie czują ludzie, kiedy się w nich zmieniam?, pomyślał przelotnie. Wiedziony instynktem zbliżył się do Keyleth i... nacisnął mocno palcem wskazującym na jej policzek, jakby próbował sprawdzić, czy to w jakiś sposób wpłynie na metamorfomagiczną transformację.

— Niesamowite, nawet skóra odkształca się realistycznie według... No... Zasad fizyki? Praw Natury? — Przejechał parę razy palcem po jej policzku, aby zaraz zahaczyć o jej nos.

Ledwo powstrzymał się przed tym, żeby nie wsadzić jej tam palucha. Ciekawe, jaką reakcję by to wywołało? Zmianę koloru oczu? Włosów? A może dziewczyna wróciłaby do swojej oryginalnej postaci... Jaka by ona nie była.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Keyleth Nico Yako (2529), Elias Bletchley (3311)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa