• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
16 marca 1972 | Chata Ariela | Ariel & Ula

16 marca 1972 | Chata Ariela | Ariel & Ula
motyl
I wish they would only take me
— as I am —
Łagodność rysów czyni go bardziej podobnym do chłopca, aniżeli mężczyzny u progu trzeciej dekady życia. Sylwetka smukła, nosząca ślady niedowagi, zaś wzrost przeciętny (zaledwie 177 centymetrów). Jasne włosy opadają miękko na czoło, a błękitne oczy patrzą ufnie na swych rozmówców. Odzienie skromne, z licznymi śladami reperowania.

Ariel
#11
26.05.2023, 23:33  ✶  
W którymś miejscu ich drzewa genealogiczne muszą się łączyć; nie wierzy w to, że babcia utrzymywałaby kontakt z babcią Uli, gdyby nie były ze sobą blisko. Co chwila zerka na nią z ciekawością, ale jego spojrzenia są krótkie, jakby bał się, że dziewczyna uzna go za zbyt natarczywego. Jest od niej sześć lat starszy, choć rysy, delikatne i zupełnie niemęskie, sprawiają, że wygląda na znacznie młodszego i niekiedy nie jest brany na poważnie. Ale teraz jest za nią odpowiedzialny.
Słysząc o skąpstwie znajomej pani uśmiecha się tylko z politowaniem i kręci głową.
— Życie jest zbyt krótkie, żeby chuchać i dmuchać na rzeczy materialne — stwierdza wreszcie. Sam oczywiście nie założyłby odświętnego płaszcza do zbierania jajek, ale nie ma oporów przed używaniem porcelanowej zastawy mamy, jego książki mają zagięcia na grzbietach, a japoński miecz otrzymany od jednego z dalszych krewnych wcale nie wisi jako ozdoba nad kominkiem, a służy jako broń przeciwko ziemniaków. Ale to wyjaśni Uli później, w czasie wykopków.
— Tak... Ale bardzo mało... Maluję czasem portrety dla ludzi z Londynu... — mówi nieśmiało, wciąż oszołomiony przepychem, jaki przyszło mu zobaczyć u swoich klientów — Mówią mi Ariel. Ale proszę, nie mów nikomu! W Dolinie nikt nie wie, że ja tak się nazywam, to znaczy podpisuję pod obrazami.
Pomagała na farmie? Och, to wspaniale! Sam przecież ma małe gospodarstwo - oczywiście nie zamierza zmuszać jej do pracy, ale to chyba coś, co kuzynka dobrze znała. A człowiek łatwiej odnajduje się w nowych miejscach, jeśli zawierają znajome elementy.
— Komiksy? — przekrzywia głowę zainteresowany, a zaraz potem opiera łokcie na kuchennym stole, nie zważając na to, że może być to nietaktowne i pochyla się do przodu — Mugolskie historie w obrazkach, tak? Jaką historię opowiadasz w swoich? Pokażesz mi kiedyś?
Dla Ariela sztuka jest sztuką. Bez względu na to, jak niekonwencjonalna by była.
Poparzona
Nie prowadzę kursów wypowiadania mojego nazwiska.
Na pierwszy rzut oka — blizny po oparzeniach na twarzy. Na drugi — potężna niezręczność. Dopiero później możesz podziwiać nietypowy styl ubierania inspirowany mugolskim schyłkiem lat 60. 173cm || chuda, trochę mięśni || jasny blond || piwne

Ula Brzęczyszczykiewicz
#12
27.05.2023, 13:02  ✶  

— Dokładnie! — odpowiedziałam z entuzjazmem i dopiero po chwili boleśnie uderzyły mnie jego słowa. Sama utraciłam wszystkie dobra materialne. Te, do których byłam rzeczywiście przywiązana, jak i te nieistotne. Może mniej bólu odczułabym, gdybym faktycznie nie przywiązywała się do obiektów. Może ludzie prowadzący koczowniczy tryb życia byli bardziej szczęśliwi od osadników? Chętnie spróbowałabym. Kiedyś.

— Portrety na zamówienia... Jak cudownie...

Rozmarzyłam się. Sprzedawanie pejzaży na straganie to jedno, ale zostanie wybranym do sportretowania jakiejś osobistości to chyba szczyt marzeń każdego malarza. Chociaż nie. Malowanie we wnętrzu katedry bije to na głowę. No, ale to nie konkurs, a sukces Lysandra i tak był niesamowity. Zdecydowanie poproszę go o kilka lekcji.

Ariel. Jak przepięknie! Jak romantycznie! Idealny pseudonim i zdawał się do niego totalnie pasować. Ale nie skomentowałam tego na głos. Wiem, że czasem nawet miłe komentarze dotyczące nazw własnych mogą dotknąć właściciela.

Jestem zachwycona zainteresowaniem Lysandra. Jednak artysta zrozumie drugiego artystę! Jak cudownie, że babcia znalazła mi takie miejsce do mieszkania! Jak cudownie, że Lysander był członkiem mojej rodziny!

— Tak, dokładnie tak! U mnie to są głównie historie o superbohaterach... ludziach, którzy mają nadnaturalne moce. Na przykład są bardzo silni i mogą podnieść samochód albo... krowę jedną ręką. Bez użycia magii, oczywiście. Albo potrafią latać bez miotły, czy skrzydeł. Albo czytają w myślach... ale no, takie zdolności w tego typu historiach nie są klasyfikowane przez mugoli jako "magia", tylko "supermoce". Oczywiście w historiach mugoli też się pojawiają czarodzieje z różdżkami, ale to jest zazwyczaj inny gatunek opowieści, z jakiegoś powodu osadzany w klimatach średniowiecza zmieszanego z renesansem. I... hm... tak, pokażę ci... jak je narysuję na nowo... bo wiesz... wszystko straciłam... — Zaśmiałam się niezręcznie i starałam się nie rozpłakać myśląc o stosach kartek ze scenariuszami, szkicami postaci i dokończonymi stronami komiksów. Dobrze, że wszystko wciąż było w mojej głowie. — Gdyby tylko istniała jakaś maszyna do przelania tego na papier, byłabym zachwycona... A może... Może są jakieś takie magiczne urządzenia? Albo zaklęcia? Słyszałeś może o czymś takim?

Między słowami wciskałam w siebie kolejne łyżki zupy. Ale jak to bywa przy pasjonującej rozmowie — szło mi to wolno.



???
motyl
I wish they would only take me
— as I am —
Łagodność rysów czyni go bardziej podobnym do chłopca, aniżeli mężczyzny u progu trzeciej dekady życia. Sylwetka smukła, nosząca ślady niedowagi, zaś wzrost przeciętny (zaledwie 177 centymetrów). Jasne włosy opadają miękko na czoło, a błękitne oczy patrzą ufnie na swych rozmówców. Odzienie skromne, z licznymi śladami reperowania.

Ariel
#13
07.06.2023, 19:48  ✶  
Zauważa poczucie straty kradnące blask z jej oczu i chce w jakiś sposób pocieszyć Ulę, ale nie potrafi znaleźć żadnych słów. No bo co ma jej powiedzieć? Ciągnąć dalej wątek, że przecież to tylko rzeczy? Przecież jest różnica między rozdartą poszewką, a spalonym łóżkiem - łóżkiem, na którym składało się zmęczone ciało i odpływało w najpiękniejsze sny, w które się wypłakiwało lub chowało się w jego ciepłych objęciach, gdy na zewnątrz szalała burza majowa, na którym przeżywało się uniesienia splecionym ciasno z ukochaną osobą, na którym przychodziły na świat kolejne pokolenia i przychodziły następne. Wszakże z przedmiotami wiążą się też wspomnienia i silne emocje i choć usilnie stara się sobie powtarzać, że to tylko rzeczy, sam zapewne zapłakałby nad rozbitą filiżanką należącą kiedyś do mamy.
Sięga więc ponad stołem i przykrywa jej drobną dłoń swoją, nieco większą i szorstką od pracy, a jednocześnie delikatną. Chciałby spojrzeć jej w oczy, ale w ciemnych szkłach jej okularów widzi tylko swoje odbicie. Przez moment ma ochotę poprosić ją, aby je zdjęła, ale ostatecznie uznaje to za nietaktowne.
Zamyśla się. Podniesienie samochodu bez użycia magii? Gdyby poszperał w notatkach babci być może znalazłby na to odpowiedni eliksir i może byłby w stanie go uwarzyć. Czytać w myślach? Obiło mu się o uszy, że istnieje coś takiego jak legilimencja, ale nie jest pewien, czy Ula dokładnie o tym mówi. Nie, chyba nie. No i co to za supermoce, skoro wszystko brzmi jak zwykłe moce czarodziejów? I średniowiecze? No, chata Ariela nie widziała remontu od dawna, ale zaraz średniowiecze? Może jeszcze haczykowaty nos i domek na kurzej stopie?
— Nie wiem, Ula... Chyba czegoś takiego nie ma, ale słyszałem, że istnieje coś takiego jak myślodsiewnia, w której można zobaczyć swoje wspomnienia i przeżyć je na nowo. Ale chyba nie tego szukasz, prawda? — uśmiecha się przepraszająco, że nie może jej pomóc. — Ale możesz korzystać z moich... mojego wszystkiego, jeśli chcesz to odtworzyć. Mam puste szkicowniki i masę węgielków i kredki też się znajdą, dużo kredek, kupiłem je dawno temu, ale jednak nie lubię nimi rysować. Wolę szkice węglem i obrazy olejem.
Poparzona
Nie prowadzę kursów wypowiadania mojego nazwiska.
Na pierwszy rzut oka — blizny po oparzeniach na twarzy. Na drugi — potężna niezręczność. Dopiero później możesz podziwiać nietypowy styl ubierania inspirowany mugolskim schyłkiem lat 60. 173cm || chuda, trochę mięśni || jasny blond || piwne

Ula Brzęczyszczykiewicz
#14
17.06.2023, 16:19  ✶  

Obiekty przemijają, ludzie przemijają, my też przemijamy... Czy jest więc sens skupiać się na czymkolwiek? Dłoń Lysandra próbuje mnie pocieszyć, co mnie tylko jeszcze bardziej stresuje. Ale doceniam ten gest, więc dopiero po znaczącej chwili odsuwam dłoń. Starając się nie ukazać, jak niezręczne to dla mnie było. Ale jakże miłe, że skory jest do tak miłych gestów. Zapewne mieszkanie z nim będzie ciepłym doświadczeniem.

— Myślodsiewnia... Hm... Brzmi też ciekawie, ale no tak, to nie jest to, o czym myślałam.

Niektóre wspomnienia na pewno miło byłoby przeżywać ponownie. Na tą chwilę nie potrafiłam pomyśleć o żadnym takim. Wszystko wiązało się z nieistniejącą już farmą.

Ożywiłam się słysząc o tak bogatym zapleczu artystycznym. Babcia dobrze wiedziała, gdzie mnie wysłać!

— To cudownie! Bardzo chętnie pożyczę twoje przybory dopóki sama czegoś nie uzbieram...

Uzbierać. No tak. Będę musiała podpytać Lysandra o możliwości zawodowe w okolicy. Babcia obiecała, że rozejrzy się w Londynie, ale tu w okolicy być może też czekają na mnie jakieś przygody.

— Hm... Macie tu jakieś wydarzenia dla artystów w okolicy? Babci właściwie nigdy o to nie podpytałam... Byłyśmy na różnych wernisażach, ale to były prace takich bardzo profesjonalnych artystów. Może macie tu jakiś... dom kultury? Jakieś możliwości wystawienia się lokalnych artystów-amatorów?

Nie wiedziałam wtedy, że domy kultury to wynalazek komunistyczny, ale podobne instytucje z pewnością istniały też w innych krajach. Nie wiedziałam też wszystkiego o brytyjskich festiwalach, w tym tego, czy mają jakieś stragany i co można na nich sprzedawać.



???
motyl
I wish they would only take me
— as I am —
Łagodność rysów czyni go bardziej podobnym do chłopca, aniżeli mężczyzny u progu trzeciej dekady życia. Sylwetka smukła, nosząca ślady niedowagi, zaś wzrost przeciętny (zaledwie 177 centymetrów). Jasne włosy opadają miękko na czoło, a błękitne oczy patrzą ufnie na swych rozmówców. Odzienie skromne, z licznymi śladami reperowania.

Ariel
#15
30.09.2023, 11:45  ✶  
Nie dostrzega niezręczności w swoim geście. Ariel skrywa w sobie pełen dualizm; potrafi zapłakać nad losem zdeptanego kwiatu, ale nie rozumie niektórych - niekiedy bardzo oczywistych - znaków. Cieszy się, że może być pocieszeniem dla Uli; tylko i aż tyle. Nie zna jej, to prawda, ale łączą ich więzy krwi i będzie razem z nią mieszkał - jak najdłużej, ma nadzieję - zatem ufa jej bezgranicznie i czuje się za nią odpowiedzialny, choć to o niego powinien ktoś zadbać i o chatkę naznaczoną czasem.
Jego twarz rozjaśnia szczera radość.
— Pokażę ci później moją pracownię — obiecuje z ekscytacją wybrzmiewającą w tembrze głosu; jest dumny z pracowni, z własnoręcznie zbudowanej sztalugi i płócien robionych ze starych prześcieradeł i chce pokazać jej wszystko. A potem poważnieje i zamyśla się, zanim udziela jej odpowiedzi.
— W Dolnie rzadko. Zbliża się Beltane, więc będziesz mogła wystawić swoje prace na jednym ze stoisk. Tak myślę. No i... — urwał, wpatrując się w przestrzeń przed siebie — W Londynie działa organizacja dla artystów. I jest galeria sztuki, w której organizują wernisaże. Tylko, że to takie, jak sama powiedziałaś, profesjonalne. No i ludzie są tam strasznie zblazowani, poszedłem raz i było strasznie, byłem zagubiony i nie wiedziałem, co się dzieje, nie rozumiałem dlaczego nie mogę pić szampana przed przemową i dlaczego jako jedyny przyszedłem w czerwonej marynarce.
Ucieka wzrokiem zawstydzony własną nieporadnością i niezrozumieniem dla etykiety londyńskich artystów. Jest jak papuga pomiędzy wronami; kolorowy i śmieszny wokół wszechpanującej powagi. Smutek jednak nie trwa długo, podnosi wzrok i patrzy dziewczynie prosto w oczy.
— Ula... — zaczyna powoli, przeciągając samogłoskę "a" — Mogę cię namalować?
Poparzona
Nie prowadzę kursów wypowiadania mojego nazwiska.
Na pierwszy rzut oka — blizny po oparzeniach na twarzy. Na drugi — potężna niezręczność. Dopiero później możesz podziwiać nietypowy styl ubierania inspirowany mugolskim schyłkiem lat 60. 173cm || chuda, trochę mięśni || jasny blond || piwne

Ula Brzęczyszczykiewicz
#16
02.10.2023, 19:56  ✶  

— Fantastycznie!

Jakże babka sobie to sprytnie wymyśliła! Wrzuciła mnie na chatę do artysty malarza i nawet o tym nie wspomniała. Może sama nie wiedziała? A może chciała mi zrobić miłą niespodziankę? Niesamowicie się cieszyłam, że będę mieszkać z artystą. Wręcz nie można sobie wyobrazić lepszego miejsca! Będziemy się nawzajem inspirować i tworzyć poważną sztukę... na tyle poważną, na ile mogą być komiksy. Szczególnie te moje.

— Beltane? Wystawić swoje prace? — Coś mi ta nazwa mówiła, ale niestety nie pamiętałam tych wszystkich brytyjskich świąt. Babcia nigdy mnie na nie nie zabierała. Uważała, że nasze polskie tradycje są bardziej interesujące, a wiele rzeczy i tak jest podobna.

— Oh, no tak, poważni znawcy sztuki — odpowiedziałam ironicznie. — Chyba nie zauważyli, że sztuka nowoczesna już dawno opuściła salony. A jako jedyny przyszedłeś w czerwonej marynarce, bo jako jedyny z nich miałeś swój styl.

Moja wyobraźnia już zaczęła tworzyć wizje szalonych strojów, jakie ubrałabym na swoją wystawę. Byłoby to zdecydowanie niezapomniane.

— Mnie? — Od razu zakryłam policzki rękoma. — A-ale po co? Chyba, że chcesz sobie poćwiczyć malowanie blizn, to jak najbardziej. Lepszego modela nie znajdziesz.



???
motyl
I wish they would only take me
— as I am —
Łagodność rysów czyni go bardziej podobnym do chłopca, aniżeli mężczyzny u progu trzeciej dekady życia. Sylwetka smukła, nosząca ślady niedowagi, zaś wzrost przeciętny (zaledwie 177 centymetrów). Jasne włosy opadają miękko na czoło, a błękitne oczy patrzą ufnie na swych rozmówców. Odzienie skromne, z licznymi śladami reperowania.

Ariel
#17
24.02.2024, 00:35  ✶  
Styl? Dziwi się, chociaż brwi ani na moment się nie unoszą, aby wyrazić stupor. Styl... Jeśli stylem można nazwać próby poskładania czegoś ze skromnej zawartości szafy, to owszem, można powiedzieć, że Ariel ma styl. On jednak sądzi, że styl to raczej coś dobrowolnego, coś, na co się ma wpływ - a Lysander do pewnych rozwiązań zostaje zmuszony.
Otwiera usta, by powiedzieć jej o kolorowych sukienkach poskładanych ostrożnie w kostkę i schowanych na dnie komody, ale ostatecznie wydaje mu się to zbyt osobiste, zbyt intymne, aby teraz poruszać ten temat. Kiedyś nie zdoła się przed nią ukryć - zobaczy go takiego, jakim jest naprawdę. Do tego czasu może karmić się onirycznymi wizjami o akceptacji.
Przysuwa się na krześle do Uli i delikatnie chwyta jej nadgarstki, a następnie z podobną ostrożnością i opieszałością odsuwa je od jej twarzy. Uśmiecha się przy tym serdecznie.
— Nie chowaj się, Ula. Jesteś bardzo ładna — mówi, patrząc jej przy tym prosto w oczy; intencje ma czyste i jasne — Lubię malować ładnych ludzi.
Puszcza jej dłonie, ale nie przestaje się uśmiechać. Pochyla się w jej kierunku i pyta:
— Chcesz zobaczyć swój pokój?
Poparzona
Nie prowadzę kursów wypowiadania mojego nazwiska.
Na pierwszy rzut oka — blizny po oparzeniach na twarzy. Na drugi — potężna niezręczność. Dopiero później możesz podziwiać nietypowy styl ubierania inspirowany mugolskim schyłkiem lat 60. 173cm || chuda, trochę mięśni || jasny blond || piwne

Ula Brzęczyszczykiewicz
#18
24.02.2024, 17:21  ✶  

Chociaż byłam prostą dziewczyną ze wsi, moja wrażliwość artystyczna wychodziła poza granice przeciętności. Byłam otwarta na niestandardowe formy wyrażania się, nawet jeśli ich nie rozumiałam i nie wzbudzały we mnie niczego. Ale skoro wzbudzają coś u kogoś innego, to czemu nie? Przecież wszyscy odbierają bodźce i doświadczenia inaczej.

Tak samo teraz, Lysander określił moją twarz jako ładną. Tam, gdzie ja widzę nie tyle brzydotę co obrzydliwość i ułomność, on dostrzega inspirację wartą uwiecznienia. Po części go rozumiem — niestandardowe twarze są ciekawsze do rysowania. Mogą być cudowne dla artystów, ale wzbudzają niechęć wszystkich innych.

W tym mnie.

Uciekałam wzrokiem, bo czułam, że na mnie patrzy. Był tak naturalnie miły, daleko jego słowom od wyniosłego dżentelmeństwa. W końcu to rodzina. Nasza krew wypływa z tego samego źródła, a jeszcze nie słyszałam, żeby ktokolwiek w mojej rodzinie nie posiadał wrażliwości i empatii (przynajmniej od strony babki).

— N-no dobrze... To może kiedyś... — Zgodziłam się na modelowanie. Nigdy tego nie robiłam. Jakie to będzie dziwne... Ale nie warto o tym teraz myśleć.

— Tak, poproszę!

Wizja zobaczenia pokoju rozbudziła we mnie energię. Na pewno będzie niesamowity. Jakikolwiek by nie był. Chyba, że jakimś cudem miałby zupełnie inny klimat niż reszta domu, ale to by było bardzo dziwne.

Wstałam i sięgnęłam po swoje rzeczy, żeby od razu zostawić je w moim nowym miejscu.



???
motyl
I wish they would only take me
— as I am —
Łagodność rysów czyni go bardziej podobnym do chłopca, aniżeli mężczyzny u progu trzeciej dekady życia. Sylwetka smukła, nosząca ślady niedowagi, zaś wzrost przeciętny (zaledwie 177 centymetrów). Jasne włosy opadają miękko na czoło, a błękitne oczy patrzą ufnie na swych rozmówców. Odzienie skromne, z licznymi śladami reperowania.

Ariel
#19
18.03.2024, 00:08  ✶  
Przez chwilę obawia się, że Ula odmówi. Być może Lysander nie jest najbieglejszy w interpretacji ludzkiego zachowania - nigdy właściwie nie był - i wielu społecznych sytuacji nie rozumie; nie potrafi pojąć, dlaczego to młodszy ma witać starszą osobę, gospodarz nie może sięgnąć po ciasto pierwszy, albo z jakiego powodu nie wypada mu ubrać krótkich spodni w szkocką kratę i żółtej marynarki do urzędu (nonsens!). Potrafi za to porozumiewać się z ludźmi na innej płaszczyźnie; niewypowiedzianej, intuicyjnej, przemawiającej przez jego sztukę.
Blizny biorą się z ran. Rany z kolei bolą - to uniwersalna prawda, którą nawet on pojmował. Nie chce sprawiać nikomu bólu. Dlatego też uśmiecha się szczerze i serdecznie, gdy Ula się zgadza, podrywa się z krzesła i unosi ją do góry, a potem obraca się wokół własnej osi z nią w ramionach.
— Postanowione! — oświadcza nieskrępowany poufałością, jakiej właśnie się dopuszcza. Zaraz potem odstawia ją na podłogę, zabiera walizkę i plecak zostawione w sieni i prowadzi ją skrzypliwymi schodami do pokoiku na górze. Pomieszczenie jest skromne; brązowa podłoga z desek i białe ściany. Łóżko na żeliwnym stelażu - odmalowanym całkiem niedawno, o czym świadczy unoszący się w powietrzu zapach farby. Pościel w kwiaty, zdecydowanie nowa. Okno w lukarnie i śnieżnobiałe firanki. Dywan w kolorze brudnego różu - również nowy nabytek. Odrestaurowany stolik nocny, a na nim miednica i dzbanek z wodą. Odmalowana komoda, zdobiona szafa i toaletka z lustrem pękniętym nieco w lewym rogu oraz dostawiony do niej taboret.
— Kominek jest połączony z tym w mojej pracowni — kiedyś to był salon, ale po śmierci babci Lysander znalazł dla niego inny użytek. Nikt go przecież nie odwiedza — Założyłem ci podwójną szybę, żeby wiatr tak nie doskwierał, ale jak tylko zrobi się cieplej, możemy ją zdjąć.
Poparzona
Nie prowadzę kursów wypowiadania mojego nazwiska.
Na pierwszy rzut oka — blizny po oparzeniach na twarzy. Na drugi — potężna niezręczność. Dopiero później możesz podziwiać nietypowy styl ubierania inspirowany mugolskim schyłkiem lat 60. 173cm || chuda, trochę mięśni || jasny blond || piwne

Ula Brzęczyszczykiewicz
#20
04.05.2024, 19:53  ✶  

Lysander zdawał się być podobny do mnie. Może bardziej skryty i wycofany, ale to chyba tylko przez różnice kulturowe. A przynajmniej taki jego obraz mi się kreował w głowie, dopóki nie zostałam podniesiona w wyrazie potężnego entuzjazmu. Ostatni raz ktoś mi coś takiego zrobił jak miałam może osiem lat, ale w moim dużym już ciele — jeszcze nie.

Trochę spanikowałam po utracie gruntu pod stopami. Kurczowo złapałam go za ramiona, nieudolnie maskując swoje przerażenie.

Mogłam odetchnąć ulgą, gdy zajął się moimi bagażami. Ruszyłam za nim. Myśl o pokoju od razu oderwała mnie od tego, co właśnie się wydarzyło. Czy łóżko będzie stało pod oknem, czy naprzeciwko? Jakie meble znajdę w środku? Będzie tam sama firanka czy z zasłoną? A może dwa okna? Z której strony będzie wpadać słońce? Czy będzie pachnieć pustką, czy może używał tego pomieszczenia do czegoś wcześniej? Może suszył tam grzyby i zioła albo wywieszał pranie zimą?

Spodziewałam się zastać pomieszczenie dość losowo umeblowane z doświadczonymi życiem meblami, a zaskoczył mnie zapach farby od odnowionych obiektów, w oczy rzucił się niewydeptany dywanik.

— Jak pięknie!

Podeszłam do szafy, by przyjrzeć się zdobieniom, po czym ruszyłam do okna, odkryć widok, jaki towarzyszyć mi będzie przez przyszłe dni. Był tak samo znajomy, jak i zupełnie obcy.

— Dziękuję za przygotowanie go, naprawdę nie trzeba było, wystarczyłoby mi łóżko i jakaś szafa — uśmiechnęłam się, rozglądając raz jeszcze po wnętrzu. Puste ściany aż prosiły się o oklejenie plakatami i rysunkami... których nie miałam.

Odebrałam od Lysandra swoje bagaże. Nie były duże, a ich wnętrza nie potraktowano powiększającym zaklęciem. Po pożarze nie zostało mi nic. Dostałam od rodziny najpotrzebniejsze przybory, jakieś ubrania. Zapełnią jedną tylko szufladę w tej ślicznie odnowionej komodzie. Ta pustka kojarzyła się bardziej jak kilkudniowy wyjazd, a nie przeprowadzka. Ale nie mogłam się teraz załamać. Popłaczę sobie później, przed pójściem spać. Teraz nadszedł czas na niezręczne, ale konieczne pytania.

— Więc... hm... Jak... wygląda twój typowy dzień? To znaczy... o której się budzisz i idziesz spać? Wiesz, nie chciałabym ci zaburzać snu ani nic. No i powiedz mi, proszę, co będzie należeć do moich obowiązków, wiesz, jakieś sprzątanie i tak dalej... Jutro... rozejrzę się po okolicy. Babcia mi powiedziała, że są tu jakieś sklepiki, może ktoś właśnie szuka pracownika, czy coś...

Nerwowo bawiłam się palcami, starając się wyartykułować wszystko, co miałam w głowie. Mieszkając z rodzicami, nawet nie myślałam o takich rzeczach. Wszystko ułożyło się w czasie tak organicznie. Cześć obowiązków spadała na mnie od rodziców, część po prostu sama zaczęłam robić. W Durmstrangu wszelkie reguły były narzucone odgórnie — nie musiałam wtedy przeprowadzać takiej rozmowy ze współlokatorkami. Ciszę nocną wyznaczyli nauczyciele, posiłki podawano w konkretnych godzinach, sprzątać musiałyśmy tylko swoje rzeczy do kufra, bo nawet o podłogę dbała szkoła. A tutaj? Dzięki rodzinnym powiązaniom nie musiałam płacić za wynajem, ale też omijały mnie wygodne, odgórnie narzucone zasady. Lysander nie wyglądał jak ktoś, kto nagle wyciągnąłby gotową listę obowiązków. Mało kto byłby tak przygotowany. A jednak chciałam rozwiać wszelkie wątpliwości już teraz, by potem nie stresować się przy każdej kolejnej sytuacji.



???
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Ariel (3076), Ula Brzęczyszczykiewicz (3186)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa