• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6
Orient 31.03.1972 Erik i Gerry

Orient 31.03.1972 Erik i Gerry
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#11
29.12.2022, 12:58  ✶  

No już bez przesady. Kuszę mogłaby nazwać co najwyżej imieniem Theseusa, wszak to on zajmował najważniejsze miejsce w sercu panny Yaxley, nie zmieniało się to od lat, od czasu kiedy ich drogi skrzyżowały się w Hogwarcie i połączyły aż do dzisiaj. Erik nie mógł się z nim równać, przynajmniej w oczach Geraldine.

- Będę niezmiernie wdzięczna, może wtedy uda mi się tutaj coś zdziałać.- Może lepiej jej przychodziła walka bronią białą? W swojej pracy nie korzystała tylko i wyłącznie z magii, nauczyła się fechtunku już jako dzieciak, często też korzystała z tych umiejętności w pracy. Musiała być sprytniejsza od stworzeń, na które przyszło jej polować.

Miała wrażenie, że dzisiaj idzie jej tak fatalnie właśnie przez to, że był to po prostu trening. Zabawa, kiedy dochodziła adrenalina i walka o przetrwanie była dużo bardziej skupiona. Tutaj pozwoliła sobie na lekkie rozluźnienie, które zdecydowanie jej nie służyło. Szkoda, bo zamierzała pokazać Erikowi, co potrafi, a jak widać szło jej to dość opornie.

Longbottom przyjął wyzwanie. Zamierzała zademonstrować swoje umiejętności, o ile jeszcze jakieś był, z każdą minutą bowiem jedynie utwierdzała się w tym, że dzisiaj idzie jej naprawdę źle. Na całe szczęście nikt poza tym mężczyzną nie widział tego upokorzenia. Miała nadzieję, że o tym zapomni dość szybko, ona na pewno nie. Nie znosiła przegrywać, będzie musiała zacząć ćwiczyć, aby taka niesubordynacja więcej się jej nie przytrafiła. Może powinna umówić się na trening z bratem, on nigdy nie miał dla niej litości, miała wrażenie, że Erik i tak jest w tym wszystkim dość delikatny.

Udało jej się odskoczyć przed lecącym w jej stronę zaklęciem. Na swoje umiejętności fizyczne mogła liczyć zawsze, w przeciwieństwie do magii, która nie chciała z nią dzisiaj współpracować. Jej czar pomknął w stronę Erika, oczywiście udało mu się wyczarować tarczę, nie mogło być inaczej. - Szlag.- Mruknęła zniechęcona pod nosem. Obserwowała go uważnie, musiała obronić się przed następnym zaklęciem.

Niestety, a może stety, najwyraźniej Longbottom również potrafił spartaczyć czar. Może to był moment, w którym powinna zadziałać? Nie czekała długo. Machnęła szybko różdżką. Slugulus Eructo - Bardzo chciała go trafić tym zaklęciem.


Rzut Z 1d100 - 78
Sukces!
na transmutację
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#12
31.12.2022, 21:04  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 31.12.2022, 23:28 przez Erik Longbottom.)  

Może i był bardziej delikatny, niż powinien, ale wynikało to przede wszystkim z troski o to, aby cokolwiek wyciągnęli z tego treningu. Gdyby faktycznie szala zwycięstwa raz po raz przechylała się na jego stronę i chciałby zabawić się kosztem przyjaciółki, mógłby sprawić, że następne dziesięć minut spędzi unieruchomiona lub wisząca głową w dół w powietrzu. Czy pomogłoby im to w poprawieniu swoich umiejętności magicznych? Raczej nie. Wręcz przeciwnie, jedno mogło zupełnie stracić wiarę w siebie, a drugie zacząć cierpieć na rozbuchane ego, co sprawiłoby, że ciężko by było dostrzec własne niedociągnięcia.

Ciskanie w Ger Flippendo może nie było czymś, co nazwałby odpowiednim poziomem pojedynkowania się, biorąc pod uwagę posady, jakie piastowali na co dzień, jednak skoro trafili na gorszy dzień, to musieli go wykorzystać najlepiej, jak tylko mogli. W duchu musiał przyznać, że niedziałająca różdżka sprawiła, że dodała to nieco... nowego wymiaru ich wymianie ognia.


Czy Erikowi udaje się uniknąć ataku Geraldine? (aktywność fizyczna)
Rzut Z 1d100 - 89
Sukces!

Tak jak przewidywał, Geraldine nie zmarnowała szansy, aby zaatakować w najbardziej dogodnym momencie. Chyba nie mogła trafić lepiej, skoro jej przeciwnik głowił się nad tym, czemu różdżka odmówiła współpracy w tak kluczowym momencie pojedynku. W gruncie rzeczy Erik szykował się na to, że oberwie bezpośrednim uderzeniem, nie próbował nawet wymachiwać różdżką, aby spróbować stworzyć tarczę z obawy przed tym, że i tym razem mu się nie uda. Był przygotowany na to, że za chwilę trafi w niego zaklęcie, jednak ciało zdecydowanie nie zamierzało się poddać.

Kierowany instynktem odskoczył nagle w bok, rzucając się płasko na trawę. Różdżka wypadła mu z rąk i potoczyła się tuż poza zasięg jego ręki. Cóż, zrobił unik, ale za jaką cenę? Podniósł wzrok na swoją rywalkę, podnosząc się niemrawo z ziemi, rozglądając się za swoją główną bronią. Może celowanie w bezbronnego przeciwnika nie było zbytnio honorowe, ale raczej nikt nie winiłby panny Yaxley za to, że chciałaby odbić sobie ten pojedynek, który, póki co nie świadczył zbyt pozytywnie o jej umiejętnościach...



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#13
09.01.2023, 15:02  ✶  

Treningi jak te uświadamiały Geraldine, że posiada wiele braków. Erik, gdyby tylko chciał, już na początku mógł ją bardzo porządnie zdeptać i pokazać, gdzie jest jej miejsce. Dawał jej jednak szansę na próby pokazania, że nie jest z nią jeszcze tak źle. Wychodziło jej to w zasadzie średnio, ale nie poddawała się, ciągle próbowała walczyć. Świadczyło to o jej charakterze, Geraldine nigdy się nie poddawała, do skutku starała się atakować. W końcu prędzej, czy później musi jej się udać atak. Przynajmniej tak się pannie Yaxley wydawało.

Geraldine spodziewała się, że Erik po raz kolejny wyczaruje tarczę. Nie dała mu jednak na to czasu, jej atak był szybki, wykorzystała okazję. Nie należała do osób, które walczył honorowo, wcale tego nie ukrywała. Longbottom powinien być przygotowany na podobne zagrywki ze strony przeciwników. W końcu mało kiedy pojedynki w życiu wyglądały jak te ich, podczas spotkań klubu. Mężczyzna był jednak wysportowany i całkiem szybko odskoczył przed jej zaklęciem. Powinna się tego spodziewać. Chyba dzisiaj nie było jej dane dosięgnąć go żadnym zaklęciem.

Zgubił jednak różdżkę. Gerry zawahała się przez chwilę, jednak i ona miała jakieś resztki przyzwoitości. Podeszła do niego i podała mu jego magiczny patyk. - Myślę, że na dzisiaj wystarczy, nie idzie nam to najlepiej.- Rzekła z uśmiechem, choć w sumie jemu nie szło znowu tak fatalnie jak jej. - Powinniśmy się umówić na kolejne spotkanie.- Na pewno by jej to nie zaszkodziło, bo zdecydowanie wypadła z formy. Pogawędziła z nim jeszcze chwilę, po czym ruszyła w stronę swojej miotły, czas najwyższy wrócić do swoich obowiązków.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Erik Longbottom (3109), Geraldine Yaxley (2593)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa