- W takim rhazie jesteśmy umówieni?
Umówieni na nie wiadomo do końca na co, nie wiadomo do końca gdzie, nie wiadomo do końca kiedy. Czyli tak naprawdę nie byli umówieni wcale, ale została pomiędzy nimi rzucona taka myśl, że oboje posiadali swoje adresy, więc mogli umówić się na spotkanie, o ile Martin faktycznie będzie tego chciał. Ostatnim czego pragnęła Macmillan, było narzucanie się komukolwiek, ale skoro sam nazwał zaproszenie przyjemnym... Nie miała powodu, aby zarzucać jego słowom fałszywość.
- Baldzo lubię walijskie lasy. - Miała nawet w Walii dom, ale o tym wspominać teraz nie chciała, bo nie zależało jej na przemienienie tejże oferty w coś sugestywnego. - Szczególnie na wybrzeżu Pembhrokeshirhe. - Było jej specjalnym miejscem. - Ale nie będę się w tym teraz zanurzać, bo... - skinęła głową na papiery - nas obojga czas pewnie goni. W każdym rhazie cieszę się, że na siebie thafiliśmy, to jedno z milszych spotkań tego tygodnia - przyznała.
A jeżeli nie miał już żadnych pytań, pożegnała się z nim serdecznie i opuściła dom Crouchów, aby skierować się na Pokątną.
a flower of melodrama
in eternal bloom.