• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
1 2 Dalej »
1972.05.02, wiosna, Knieja - Wątpliwości - Alanna & Ulysses

1972.05.02, wiosna, Knieja - Wątpliwości - Alanna & Ulysses
Cień Swojego Ojca
Prawdziwa nienawiść to dar, którego człowiek uczy się latami.
Patrząc na niego z daleka widzisz schludnego, nienagannie ubranego mężczyznę. Mierzy około 180 cm wzrostu. Jest szczupły. Nieszczególnie umięśniony. Ma ciemne włosy i jasne, niebieskie oczy. Z bliska okazuje się, że natura obdarzyła go wydatnym nosem i często zaciska usta w cienką linię. Rzadko się uśmiecha. Nie żartuje. Jest spięty. Ma pedantyczne ruchy. Aż do bólu opanowany i kontrolujący.

Ulysses Rookwood
#21
10.07.2023, 00:47  ✶  
Oczy Ulyssesa wciąż błyszczały rozbawieniem, gdy Alanna rozprawiała się ze swoim największym koszmarem. I tak naprawdę to nawet nie zobaczył, czego się aż tak bała, bo gdy rozległ się trzask, po prostu obrócił się plecami.
Były takie historie, których nie warto było oglądać nawet z daleka. Nie dlatego, że nie miały znaczenia, ale ponieważ były zbyt osobiste by patrzył na nie ktokolwiek, poza tym, kto powinien je oglądać. Alanna Carrow nie była przyjaciółką młodego Rookwooda. Nie była również osobą, z którą zechciałby się spotkać w jakieś wolne popołudnie by we dwójkę wypić po kubku herbaty lub zjeść niezobowiązująco obiad. Ale były takie sytuacje, w których Carrow była mu bardzo bliska. Znała część jego brudnych sekretów a od wypadku zaczęła wreszcie zachowywać się normalniej.
Teraz wiedziała czym był jego najgorszy strach, ale on nie chciał wiedzieć, czego się bała. Nie chciał znać takich sekretów. Odwrócił się dopiero wtedy, gdy usłyszał plusk wody.
- Nie idę dalej – powiedział do Alanny. – Przepraszam, ale to dla mnie za dużo.
To naprawdę było dla niego za dużo. Najpierw fatalnie spał tej nocy. Potem przeżył emocjonujące spotkanie na polanie z Danielle i uratowanie psa. Wreszcie przeczesywał knieję z Carrow – a to zakończyło się odnalezieniem dwóch trupów, uwolnieniem i odprowadzeniem dwójki żywych oraz stoczeniem walki z boginem. Czuł, że dla niego to już wystarczy.
- Mogę tu na ciebie poczekać, gdybyś jeszcze chciała się rozejrzeć – zaproponował.
Widmo
It's getting dark in this
little heart of mine

Alanna Carrow
#22
10.07.2023, 01:00  ✶  
Głos Rookwooda wyrwał ją ze stanu zawieszenia, w którym się właśnie znalazła. Bo wspomnienie wizji, jaką roztoczył przed nią bogin, nie chciało się ulotnić; gorzej, zagnieździło się i była całkiem pewna, że przyczepiło się do niej na dłużej niż na tę chwilę, w której rozprawiała się z tym pieprzonym stworem.
  Drgnęła, po czym otarła szybko oczy, zanim skupiła spojrzenie na Ulyssesie. Nie skomentowała nijak tego, co zdążyła zobaczyć – po co? Ot, kolejny sekret, jaki poznała i… na razie nawet się nie zastanawiała, czy może go w jakikolwiek sposób użyć.
  Równie dobrze mogła go pogrzebać na wieki; zwłaszcza że była w stanie to zrozumieć. Strach przed własnymi rodzicami. Zależność od nich, z której tak ciężko się wyplątać. Ta sama zależność, co nie pozwoliła na odcięcie pępowiny, przez co uległa ich woli, a na jej palcu zalśniła obrączka – lecz wręczona nie przez tego mężczyznę, którego pragnęła od wielu lat.
  - W porządku – stwierdziła, starając się robić dobrą minę do złej gry. Tak, Ulyssesie, mój koszmar wcale nie sprawił, że mam ochotę stąd uciec z krzykiem, wcale nie sprawił, że byłam gotowa rzucić się z tego mostu tu i teraz. I już mniejsza z tym, że śmierć w wodzie nie należy do przyjemnych…
  - Powinnam dać radę przejść jeszcze kawałek – zawahała się, odwracając spojrzenie. Dokąd wiodła dalsza droga? Jak na razie nie natknęli się na nic aż tak niebezpiecznego, więc… kusiło. Bo skoro do tej pory zagrożenie się nie pojawiło, to istniała całkiem spora szansa, że jeśli zapuści się dalej, to nadal nie pojawi się nic, co mogłoby zrobić z niej przekąskę.
  - Jeśli nie wrócę za godzinę... – wzruszyła ramionami. Rób, co chcesz. Szukaj, wracaj, cokolwiek – … nie ryzykuj, tylko wracaj – dodała i poszła dalej.

!E3
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#23
10.07.2023, 01:00  ✶  

A więc zdecydowaliście się przemierzać Knieję...


Natrafiliście tam na zapłakaną dziewczynę, która biegała po lesie boso. Zaczęła opowiadać wam o tym, że tańczyła z bratem wokół ognisk, kiedy nagle pojawili się tam Śmierciożercy. Uciekali ile sił w nogach, aż wreszcie zgubili się i od godziny nie może go znaleźć. Kobieta jest atrakcyjna, każda osoba z cechą wyuzdany zachowuje się przy niej niestosownie, co bardzo ją denerwuje. Ostatecznie udaje jej się odnaleźć brata, a jeżeli ten wyczuje, że siostra nie czuje się przy tobie komfortowo, od razu da ci w nos i wywiązuje się pomiędzy wami bójka. Do Doliny wracają sami.
Widmo
It's getting dark in this
little heart of mine

Alanna Carrow
#24
10.07.2023, 01:05  ✶  
!D3 bo literówka, a E3 i tak zajęte i tak zajęte (nie mówiąc już o tym, że tam nei wejdę, bo nie mam jak)
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#25
10.07.2023, 01:05  ✶  

A więc zdecydowaliście się przemierzać Knieję...


Natrafiliście na grupę trzech zdziczałych psów, które musiały od dawna zamieszkiwać te tereny. Zwierzęta są agresywne i jeden z psów próbuje ugryźć drugą osobę, która odpisała w wątku. Postać może uniknąć tego, przerzucając tę kość:

Rzut Z 1d100 - 87
Sukces!

Za każdą ocenę wyżej postać dodaje +10 do wyniku swojego rzutu, a za każdą ocenę niżej -10. Jeżeli ostateczny wynik wynosi mniej niż 0, postać mdleje z bólu i strachu. Psy możecie porzucić w tym miejscu, pogonić (przewaga - zastraszanie), zabić lub schwytać. W celu schwytania musicie skonsultować się z mistrzem gry.
Widmo
It's getting dark in this
little heart of mine

Alanna Carrow
#26
23.07.2023, 21:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.07.2023, 21:45 przez Alanna Carrow.)  
Poczuła się chyba zbyt pewna siebie, skoro podjęła decyzję o dalszej wędrówce. Po cholerę jej to było – prawdziwa Carrow prawdopodobnie uznałaby, że pierdoli taką robotę i po prostu wraca, bo tu już nie ma nic więcej do szukania i koniec, kropka, stop. Albo raczej: że sama chodzić nie będzie.
  Tyle że prawdziwej Carrow nie było. A Clare dręczyło poczucie winy – niby zrobiła, co mogła, żeby ograniczyć straty w mugolach (oby się nikt nie połapał…), niemniej wciąż: cholerny kamień trafił na swoje miejsce i nie robiła nic, żeby to powstrzymać.
  Z drugiej strony: czy byłaby w stanie wymiernie wpłynąć na działania Voldemorta? Zapewne nie, niemniej z której by strony nie patrzeć: nie powinna była iść dalej sama. Bo to, że dotychczasowa droga była łatwa, nie oznaczało, że za parę kroków nie natrafi jednak na coś gorszego.
  No i w zasadzie: natrafiła.
  Wpadła niczym śliwka w kompot; nie zauważyła tych psów dostatecznie wcześnie, żeby móc je obejść, ucieczka w grę nie wchodziła – na drzewo nie byłaby w stanie się wspiąć, a bieg przed siebie nie wchodził w grę z oczywistych wręcz przyczyn. Pozostało tylko… nie, nie położyć się grzecznie i umrzeć, stając się przekąską dla piesków. Machnęła różdżką, starając się ogłupić zwierzęta zaklęciem; ba, nie tyle ogłupić, co skłonić je do „zajęcia” się sobą nawzajem. Tak, niech na czym innym ostrzą swoje kły…

rzut na zauroczenie
Rzut PO 1d100 - 79
Sukces!


wiadomość pozafabularna
Ulysses został z tyłu, więc kontynuuję posta.
79+10=89 -> pieski przerzucone

Kłapnięcie zębami. Nie, Alanny to nie sięgało – jeden z psów nagle się obrócił i rzucił na innego, celując w szyję, a kolejny nawet się nie namyślał, tylko dołączył do kotłowaniny. Carrow nie czekała, obróciła się po prostu na pięcie i zaczęła biec w stronę, z której przyszła, żeby znaleźć się jak najdalej od nich, zanim zaklęcie przestanie działać. I zanim ciało odmówi jej posłuszeństwa.
  Szlag, naprawdę kiepskie ciało sobie wybrała, nie mogła lepszego?!
  Koniec końców, musiała przystanąć na dłuższą chwilę, żeby złapać oddech. A potem zmusiła się do dalszej wędrówki – bo a nuż postanowią jednak pójść jej tropem, gdy tylko oprzytomnieją? Teraz udało się je ogłupić, następnym razem – niekoniecznie.
  - Musimy stąd spierdalać i to szybko – sapnęła, gdy dotarła do Ulyssesa. Znów przystanęła, łapiąc oddech; obejrzała się przez przez ramię, chcąc się zapewne upewnić, że nie widzi za sobą oczu i wyszczerzonych kłów.
  - Dzikie psy – rzuciła jeszcze w ramach wyjaśnienia i zmusiła się do postawienia kolejnego kroku. I kolejnego. Byle dalej stąd, prosto do wyjścia z lasu, po własnych śladach…
  … a niechby te psy użarły Voldemorta w zad, najlepszy obiad dla nich. Świat zdecydowanie byłby lepszy bez niego, to raz a dwa – brak teleportacji doskwierał bardzo, bardzo boleśnie.
Cień Swojego Ojca
Prawdziwa nienawiść to dar, którego człowiek uczy się latami.
Patrząc na niego z daleka widzisz schludnego, nienagannie ubranego mężczyznę. Mierzy około 180 cm wzrostu. Jest szczupły. Nieszczególnie umięśniony. Ma ciemne włosy i jasne, niebieskie oczy. Z bliska okazuje się, że natura obdarzyła go wydatnym nosem i często zaciska usta w cienką linię. Rzadko się uśmiecha. Nie żartuje. Jest spięty. Ma pedantyczne ruchy. Aż do bólu opanowany i kontrolujący.

Ulysses Rookwood
#27
24.07.2023, 00:37  ✶  
Prawdziwa Carrow nie weszłaby do lasu z Ulyssesem. Ewentualnie porzuciłaby pomysł przeszukiwania kniei chwilę po tym, jak znaleźliby pierwszego trupa. I, nie, nie dlatego, że przeraziłby ją widok, ale ponieważ uznałaby, że tyle wystarczy by dobrze zaprezentować się w biurze (była na Polanie Ognisk, znalazła ciało, pierdolcie się wszyscy tu macie jak alibi, ślady mojego dobrego serca i podjętych tego dnia działań).
Ale młody Rookwood nie myślał o tym, że dzisiejsze zachowanie Alanny nie było normalne. Nie analizował go. Nie roztrząsał. Stał na moście i patrzył ponuro w wodę. Wyglądał dość nieporadnie w brudnej, pokrwawionej koszuli i bez marynarki, jakby wcale nie był pedantem Ulyssesem Rookwoodem, ale jakimś przypadkowym i cudem ocalałbym mugolem, który potężnie zabłądził a potem – dzięki niesprawnym ochronom magicznym – zawędrował aż w to miejsce. Ręce założył na piersiach a mocno zaciśnięte wargi wyraźnie sugerowały, że zastanawiał się nad czymś, nad czym nie powinien się zastanawiać.
Takiego go znalazła uciekająca przed psami Carrow.
- Kurwa – podsumował informacje o dzikich psach. Pomyślał, że zdecydowanie mieli dzisiejszego dnia pecha. Czyżby los postanowił utrzeć im nosa za te nieszczęsne ulotki? Ruszył za towarzyszką pośpiesznie w stronę wyjścia z kniei. Od czasu do czasu obracał się za siebie, gotów splatać jakiekolwiek zaklęcia, które pomogłyby im w ucieczce, gdyby tylko dzikie psy spróbowały ich dogonić.
Ale te na szczęście, najpewniej omamione zaklęciem Alanny, pozostawiły ich w spokoju. Już bez dodatkowych przygód wydostali się z kniei.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Alanna Carrow (2998), Pan Losu (542), Ulysses Rookwood (2854)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa