W życiu były pewne tylko 3 rzeczy. Po pierwsze - podatki. Po drugie fakt, że Stanley Borgin uwielbiał blondynki. Po trzecie - pewność, że słuchając Atreusa Bulstrode'a, będzie się chodziło w klapkach podczas zimy. Teraz druga strona medalu. Czy Stanley o tym wiedział? Tak. Czy kiedyś już się posłuchał Atreusa? Tak. Czy miał zamiar zrobić to ponownie? Tak. 3xTak, więc pojawia się pytanie - to kto tutaj był winny? Chytrusek miał to do siebie, że był oddanym przyjacielem ale zarazem prosił się o to, aby dokonać jego żywotu w ten czy inny sposób.
Kim był jednak Stanley, aby odmówić swojemu funflowi, który kazał mu się odstawić i być gotowym w razie czego. Nic więcej nie musiał robić, a nawet dostał taki fajny długopis. Musiał przyznać jedno - pisało się całkiem wygodnie i był nawet elegancki. Wszystko byłoby w porządku, gdyby Borgin, nagle, nie został przeniesiony w jakieś bliżej sobie nieznane miejsce. Pierdolone świstokliki. Pierdolony Bulstrode.
W co takiego go tym razem zaangażował? Dlaczego miał jakąś dziwną maskę na twarzy? Czemu wokół było tyle dziwnych osób? Jeżeli Atreus chciał iść na piwo albo na coś mocniejszego - mógł po prostu powiedzieć, a nie wymyślać jakieś krzywe akcje, które tylko rozsierdzały Stanleya.
Nie miał problemu z czekaniem ale im dłużej tam siedział, tym bardziej zaczynął łączył fakty i kropki, które były mu serwowe. Przysłuchiwał się też temu, co się działo nieopodal na scenie. Czy do reszty pokręciło już tego Atreusa? Będą musieli się policzyć po tym wszystkim. Bulstrode powinien był już rezerwować sobie wizytę u dentysty, ponieważ Stanley miał zamiar zaangażować w to ocieplacze Sauriela, które w stanie rozpędzenia, nie brały żadnych jeńców i dokonywały wymiany zębów w trybie ekspresowym.
Może jednak nie będzie tak źle? Miał taką nadzieję - złudną co prawda, ale nadal nadzieję. Sprostowanie przyszło w miarę szybko. Okazało się, że to właśnie on miał wyjść na scenę. Kurwa. Tylko w ten sposób mógł to skwitować. Nie mógł jednak zawieść Bulstrode'a i wyjść na jakiegoś tchórza. Z drugiej strony nie mógł zawieść Stelli, chociaż ostatnimi czasy robił to ciągle, a ona nie bardzo o tym wiedziała. W sumie to nie wiedziała o niczym - o udziale w szeregach Śmierciożerców, o głowie w Ministerstwie, o odejściu z Ministerstwa, o przeniesieniu się na Nokturn, o... a długo by wymieniać. W skrócie - im dalej w las, tym więcej problemów, a wszystkie były wpychane pod dywan. A ostatnim z nich było powiedzenie, że "Atreus zapisał mnie na jakieś randki w ciemno". Czy nie brzmiało to wystarczająco komicznie i niedorzecznie? Łatwiej już było się zapaść pod ziemię, niż przyznać do czegoś takiego.
Ruszył powoli w kierunku sceny, słysząc te wszystkie nieprawdziwe słowa na swój temat. Żeś się kurwa popisał w tej chwili. Naprawdę - pięknie go opisał ale czemu musiał w takim miejscu? Dobrze, że jeszcze nie zdjęli mu tej maski i mógł zachować odrobinę tajemniczości. W takiej sytuacji nie bardzo miał wybór - musiał postawić na jedną kartę.
Podał dłoń prowadzącej, zajmując miejsce, które było dla niego przygotowane - Może być Matthew - odpowiedział bez większego zastanowienia. Nie miał zamiaru przedstawiać się ze swojego prawdziwego imienia, a nawet drugiego imienia, nazwiska czy pseudonimu, który był wykorzystywany w pewnym gronie. Kolejne słowa sprawiły, że tylko uniósł brwi do góry - Eee... Umm? - przejechał dłonią po swoim lekkim zaroście w zastanowieniu - Stabilności? Wsparcia? Oddania dla sprawy? - wzruszył ramionami. Co innego miał jej odpowiedzieć? Tego szukał i w końcu to osiągnął w pewnym stopniu ale istniało ryzyko, że przez swojego serdecznego przyjaciela jest w stanie to stracić.
Chwilę później podszedł w kierunku prowadzącej, aby coś z nią skonsultować - Proszę mi nie zdejmować tej całej maski. Do samego końca. Niech to będzie swego rodzaju tajemnica odnośnie mojej osoby. Dla wszystkich. Dla kandydatek i gości. Jeżeli spełni pani moją prośbę to będziemy mogli kontynuować. Jeżeli nie, cóż... Będę zmuszony opuścić scenę w ten czy inny sposób... - wyszeptał na ucho Kasi Cichopek czy jakkolwiek inaczej nazywała się główna szefowa tego zgromadzenia.
Kończąc swoją prośbę, posłał tylko spojrzenie, nie wracając jednak na swoje miejsce, oczekując odpowiedzi. Stanley był gotów zawrócić za kotarę, aby w momencie odmowy, wyjść z ów lokalu. Został wprowadzony na minę i musiał improwizować.
"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina
"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972