• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Dziurawy Kocioł [22.07.1972] Widowisko randkowe — Scena

[22.07.1972] Widowisko randkowe — Scena
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#21
14.04.2024, 00:20  ✶  

W życiu były pewne tylko 3 rzeczy. Po pierwsze - podatki. Po drugie fakt, że Stanley Borgin uwielbiał blondynki. Po trzecie - pewność, że słuchając Atreusa Bulstrode'a, będzie się chodziło w klapkach podczas zimy. Teraz druga strona medalu. Czy Stanley o tym wiedział? Tak. Czy kiedyś już się posłuchał Atreusa? Tak. Czy miał zamiar zrobić to ponownie? Tak. 3xTak, więc pojawia się pytanie - to kto tutaj był winny? Chytrusek miał to do siebie, że był oddanym przyjacielem ale zarazem prosił się o to, aby dokonać jego żywotu w ten czy inny sposób.

Kim był jednak Stanley, aby odmówić swojemu funflowi, który kazał mu się odstawić i być gotowym w razie czego. Nic więcej nie musiał robić, a nawet dostał taki fajny długopis. Musiał przyznać jedno - pisało się całkiem wygodnie i był nawet elegancki. Wszystko byłoby w porządku, gdyby Borgin, nagle, nie został przeniesiony w jakieś bliżej sobie nieznane miejsce. Pierdolone świstokliki. Pierdolony Bulstrode.

W co takiego go tym razem zaangażował? Dlaczego miał jakąś dziwną maskę na twarzy? Czemu wokół było tyle dziwnych osób? Jeżeli Atreus chciał iść na piwo albo na coś mocniejszego - mógł po prostu powiedzieć, a nie wymyślać jakieś krzywe akcje, które tylko rozsierdzały Stanleya.

Nie miał problemu z czekaniem ale im dłużej tam siedział, tym bardziej zaczynął łączył fakty i kropki, które były mu serwowe. Przysłuchiwał się też temu, co się działo nieopodal na scenie. Czy do reszty pokręciło już tego Atreusa? Będą musieli się policzyć po tym wszystkim. Bulstrode powinien był już rezerwować sobie wizytę u dentysty, ponieważ Stanley miał zamiar zaangażować w to ocieplacze Sauriela, które w stanie rozpędzenia, nie brały żadnych jeńców i dokonywały wymiany zębów w trybie ekspresowym.

Może jednak nie będzie tak źle? Miał taką nadzieję - złudną co prawda, ale nadal nadzieję. Sprostowanie przyszło w miarę szybko. Okazało się, że to właśnie on miał wyjść na scenę. Kurwa. Tylko w ten sposób mógł to skwitować. Nie mógł jednak zawieść Bulstrode'a i wyjść na jakiegoś tchórza. Z drugiej strony nie mógł zawieść Stelli, chociaż ostatnimi czasy robił to ciągle, a ona nie bardzo o tym wiedziała. W sumie to nie wiedziała o niczym - o udziale w szeregach Śmierciożerców, o głowie w Ministerstwie, o odejściu z Ministerstwa, o przeniesieniu się na Nokturn, o... a długo by wymieniać. W skrócie - im dalej w las, tym więcej problemów, a wszystkie były wpychane pod dywan. A ostatnim z nich było powiedzenie, że "Atreus zapisał mnie na jakieś randki w ciemno". Czy nie brzmiało to wystarczająco komicznie i niedorzecznie? Łatwiej już było się zapaść pod ziemię, niż przyznać do czegoś takiego.

Ruszył powoli w kierunku sceny, słysząc te wszystkie nieprawdziwe słowa na swój temat. Żeś się kurwa popisał w tej chwili. Naprawdę - pięknie go opisał ale czemu musiał w takim miejscu? Dobrze, że jeszcze nie zdjęli mu tej maski i mógł zachować odrobinę tajemniczości. W takiej sytuacji nie bardzo miał wybór - musiał postawić na jedną kartę.

Podał dłoń prowadzącej, zajmując miejsce, które było dla niego przygotowane - Może być Matthew - odpowiedział bez większego zastanowienia. Nie miał zamiaru przedstawiać się ze swojego prawdziwego imienia, a nawet drugiego imienia, nazwiska czy pseudonimu, który był wykorzystywany w pewnym gronie. Kolejne słowa sprawiły, że tylko uniósł brwi do góry - Eee... Umm? - przejechał dłonią po swoim lekkim zaroście w zastanowieniu - Stabilności? Wsparcia? Oddania dla sprawy? - wzruszył ramionami. Co innego miał jej odpowiedzieć? Tego szukał i w końcu to osiągnął w pewnym stopniu ale istniało ryzyko, że przez swojego serdecznego przyjaciela jest w stanie to stracić.

Chwilę później podszedł w kierunku prowadzącej, aby coś z nią skonsultować - Proszę mi nie zdejmować tej całej maski. Do samego końca. Niech to będzie swego rodzaju tajemnica odnośnie mojej osoby. Dla wszystkich. Dla kandydatek i gości. Jeżeli spełni pani moją prośbę to będziemy mogli kontynuować. Jeżeli nie, cóż... Będę zmuszony opuścić scenę w ten czy inny sposób... - wyszeptał na ucho Kasi Cichopek czy jakkolwiek inaczej nazywała się główna szefowa tego zgromadzenia.

Kończąc swoją prośbę, posłał tylko spojrzenie, nie wracając jednak na swoje miejsce, oczekując odpowiedzi. Stanley był gotów zawrócić za kotarę, aby w momencie odmowy, wyjść z ów lokalu. Został wprowadzony na minę i musiał improwizować.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Widmo
every human has a spark of divine nature, and sin does not separate us from it
Jeden z bogów-duchów (loa) w panteonie religii voodoo. Strażnik granicy między światem żywych i umarłych, "opiekun rozdroży", umożliwia kontakt z duchami zmarłych i innymi istotami duchowymi. Symbol Legby veve przypomina stylizowany klucz. Po śmierci pomaga duchom zmarłych odnaleźć drogę do zaświatów, gdzie spotkają się z loa.

Papa Legba
#22
16.04.2024, 18:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.04.2024, 18:21 przez Papa Legba.)  

— Cóż za konkrety, Matthew! Miejmy nadzieję, że nasze Kandydatki sprostają twoim oczekiwaniom! — Z uśmiechem odpowiedziała Yvone. Kobieta skinęła też głową na prośbę czarodzieja. Zupełnie jej ta opcja nie przeszkadzała, nawet lepiej — wzbudzi to więcej emocji wśród widowni. Do niej też zwróciła się już po chwili. — Tym razem lico naszego Wybierajacego pozostanie zakryte aż do samego końca. Ekscytująco, prawda? A teraz powitajmy nasze Kandydatki!

Za parawanem dzielącym scenę na dwie części, pojawiały się czarownice, których opis odczytywał dobiegający z niezidentyfikowanego miejsca głos.

— Kandydatka Numer Jeden intryguje kontrastami. Jej znakiem zodiaku jest niebezpieczny skorpion, zaś zwierzęciem totemicznym uroczy zając śnieżny. To artystka, mecenas sztuki, która w wolnym czasie lubi mieszać się w życie miłosne najbliższych. Czy tym razem role się odwrócą i to w jej życiu miłosnym ktoś namiesza?

— Kandydatka Numer Dwa to kobieta stawiająca pierwsze, ale jakże śmiałe kroki w świecie biznesu. W potencjalnym partnerze chce widzieć nie tylko miłość życia, ale też współpracownika. Gdy nie realizuje swoich wielkich ambicji, gra na pianinie, szyje i maluje.

— Kandydatka Numer Trzy wciela w życie swoje marzenie o pracy jako uzdrowicielka. Jest energiczna, ale oprócz długich spacerów uwielbia też książki i wygrzewanie się na słońcu. Jest bardzo otwarta, lubi poznawać nowych ludzi i chętnie da się zaprosić w nowe, ciekawe miejsca.

Widownia biła brawo każdej kolejnej czarownicy siadającej na fotelu. Wszystkie panie spoglądały na świat przez magiczną maskę, tak więc nikt nie był w stanie ich rozpoznać. Gdy przedstawienie Kandydatek dobiegło końca, Yvone zwróciła się do Wybierającego.

— Trzy urocze i niezależnie czarownice. Ciekawe, która z nich skradnie twoje serce! — Szeroki uśmiech. — Czas na rundę pierwszą. Zadaj, proszę, każdej Kandydatce Pytanie. Możesz poprosić o dodanie czegoś do usłyszanego przed chwilą opisu, podpytać o idealną randkę lub ich życie miłosne. Tylko nie proś o wyliczenie numerologii twojego imienia! Przecież przyszliśmy tu po to, by się dobrze bawić!

Yvone posłała uśmiech widowni. Część osób zaśmiała się z grzeczności.

Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#23
29.04.2024, 21:36  ✶  

Pierwszy problem udało się odłożyć w czasie - prowadząca zgodziła się na to, aby nie ujawniać twarzy Stanleya, to znaczy Matthewa... na razie, chociaż w dłuższym czasie wydawało to się jako rzecz nieunikniona. Pozostawała sprawa drugorzędna - rozprawić się z Atreusem ale to też mogło chwilę poczekać i zapewne było dłuższym procesem, niż kilka słów czy pięści pod okiem.

Borgin musiał też się tłumaczyć przed samym sobią ale czy naprawdę musiał? Czy, aż tak źle było? W końcu miał zamiar odpowiedzieć jedynie na kilka pytań, może jakieś zadać i czym prędzej się stąd ulotnić. Był tu w zasadzie przypadkiem - został podpuszczony jak zajączek w lesie przez myśliwego. Gdyby nie siedział teraz kilka metrów od Bulstrode'a, to mógłby mu przyznać punkt do ich pojedynku. Tylko ile to już było? Mniejsza o to, pewnie gdzieś koło remisu - nie zmieniało to jednak faktu, że ładnie wpakował Stanleya, a ten o nic takiego w życiu by nie podejrzewał swojego serdecznego druga.

Kandydatka numer jeden i od razu znaki zodiaku? Borgin nie miał przecież pojęcia o tym co do niego mówiła. Gdyby mógł chociaż skorzystać z telefonu do przyjaciela czy przyjaciółki, aby móc się czegoś dowiedzieć o damy znaku, to pewnie by coś ugrał, a tak? Lipa.

I cyk - czerwona lampka. Artystka. Mecenas sztuki. Kategoryczne NIE. Nie podejrzewałby oczywiście pewnych osób o pojawienie się tutaj... Tak samo jak pewne osoby by się pewnie nie spodziewały Stanleya tutaj... Cóż. Jak się koleguje z Atreuseum to tak się właśnie kończy.

Niestety początek miała słaby - jakieś wróżbiarstwo (tak, Stanley traktował znaki zodiaku jako właśnie ta nauka, chociaż było to pewnie krzywdząca), artystyka i osoba, która lubi się wtrącać w nie swoje sprawy. Nie brzmiało to zbyt dobrze, zwłaszcza patrząc na drugi etat, który Borgin robił po godzinach.

Kandydatka numer dwa. Świat biznesu? Zbudowała bliźniaka za pieniądze ojca i w jednej części chce zamieszkać, a drugą sprzedać za miliony galeonów, aby móc się lansować sukcesem? Nieźle to sobie wymyśliła. Oczywiście mogło być inaczej ale to była pierwsza myśl, która zagościła w jego głowie.

Szukanie współpracownika na jakichś randkach w ciemno? Nie brzmiało to jak idealny biznes plan, który miał się opłacić. Może lepiej było spróbować w bibliotece? A może na jakiś targach pracy? Tam na pewno znalazłoby się wielu chętnych wspólników, a może i ów miłość życia, której poszukiwała?

I kolejna co malowała - trochę minus. Ile można o tym słuchać... a co dopiero to rozumieć. Pianino... Czy to Lorraine? Nie - ona przecież nie malowała, a może malowała? To nie mogła być ona, a może i szkoda - wtedy mogliby się pośmiać po wyborze i pójść każdy w swoją stronę. Nie mniej jednak od tego czy to była Lorraine czy też nie - w ogólnych rozrachunku dostała pozytywne noty.

No i kandydatka numero tres. Gdyby Stanley potrafił hiszpański to mógłby tak powiedzieć ale że nie umiał to tylko pomyślał.

Uzdrowicielka? Praca u podstaw? Tony papierów w świętym Mungu? Naprawdę godne to i sprawiedliwe - chwała jej za to. Tylko czy aby na pewno? Wszystko jeszcze zależało od tego po której stronie barykady była. Zasada była prosta - albo jesteś z nami albo przeciwko nam. Nie było nic pomiędzy.

Uwielbienie do książek? No chyba nagle jego ojciec - Robert Mulciber - nie postanowił przyjść na jakieś spotkania w ciemno, aby następnie móc udawać jakąś niewiastę? Nikt inny w końcu nie kochał książek równie mocno co własnego staruszek Stanleya. O, nie, nie, nie... Borgin musiał wyprzeć tą myśl z głowy, ponieważ aż zaczynało mu się robić odrobinę niedobrze.

Długie spacery? No ok. Nic szczególnego. Wygrzewanie się na słońcu? W Anglii? W Wielkiej Brytanii? Koleżanka tutaj to chyba za dużo czasu spędzała przy stucznym świetle lampek w świętym Mungu, że zaczęła to mylić ze słońcem. Kto to widział tyle słońca nad ich wyspą, aby móc się opalać. A może rzeczywiście było tyle słońca tylko Stanley siedział w piwnicy? Cóż...

Głębina też nie brzmiała jak jakiś idealny pomysł, aby kogoś zapraszać do nowych miejsc. Nie mniej jednak było to miejsce ciekawe. Podsumowanie tej damy? Równie pozytywne co dwójki.

- Ekhmm... - odchrząknął, poprawiając odrobinę na krześle - Dziękuje za te krótkie opisy, które zostały przedstawione. Szczerze mówiąc to wszystkie damy to rozstrzał jak nie wiem co. Nie spodziewałem się, aż takich różnic, chociaż część zainteresowań jest wspólne jak udało się usłyszeć - stwierdził. Przez krótką chwilę gładził się po podbródku, aby wymyślić jakieś pytanie, które mógłby im zadać.

- Jak wszyscy wiemy, kobiety są jak wino... Tak się twierdzi i ile w tym prawdy to już każdy z nas powinien sobie odpowiedzieć samemu - przyznał - Ja mam pytanie wspólne do wszystkich z dam. Gdyby miały wybrać jakiś trunek alkoholowy, to jaki by to był i dlaczego? Jestem bardzo ciekaw. Nie musi to być oczywiście napój, który miałyby pić. To może być cokolwiek, co ich zdaniem pasuje jako odpowiedź na zadane pytanie. Może z czymś im się kojarzy? Tak tylko podpowiadam - zadał pytanie. O co innego mógł je zapytać Stanley Borgin? No chyba nie o budowę ogórka i o to ile czasu trzeba się w nie wpatrywać, aby mieć pewność, że nie uciekną.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Widmo
every human has a spark of divine nature, and sin does not separate us from it
Jeden z bogów-duchów (loa) w panteonie religii voodoo. Strażnik granicy między światem żywych i umarłych, "opiekun rozdroży", umożliwia kontakt z duchami zmarłych i innymi istotami duchowymi. Symbol Legby veve przypomina stylizowany klucz. Po śmierci pomaga duchom zmarłych odnaleźć drogę do zaświatów, gdzie spotkają się z loa.

Papa Legba
#24
13.05.2024, 20:22  ✶  
Przepraszam za tak duże opóźnienie. Od teraz wprowadzony będzie termin odpisu dla uczestników — 4 dni.


— Cieszę się, że podoba ci się zaprezentowany wybór — odpowiedziała Yvone z uśmiechem.

Następnie Wybierający zadał pytanie. Prowadząca pokiwała głową z uznaniem, po czym głos został przekazany Kandydatkom.


Kandydatka Numer 1:

— Koktajl: Burbon, szampan, sok z liczi, truskawkowe puree z likierem, sok z cytryny i woda różana.


Kandydatka Numer 2:

— Och, odpowiedź na to pytanie jest prosta. Wytrawne, białe martini na bazie ginu... Bądź wódki, dla mnie to bez różnicy, hehe. Rzecz jasna wstrząśnięte, nie zmieszane. Koniecznie podane z oliwką! Bardzo mi to pasuje do twojego głosu.


Kandydatka Numer 3:

— Jeśli miałabym wybrać jakiś trunek, to zdecydowanie byłby to domowej roboty wysokoprocentowy bimber. Jest lepszy jakościowo niż alkohole produkowane na skalę masową! Możesz dopasować smak do osobistych preferencji i każda butelka jest unikatowa. Lubię delektować się wyjątkowymi trunkami. Nie pije jednak często, ponieważ mam słaba głowę…


Każda wypowiedź zwieńczona była krótkimi brawami.

— Zebraliśmy obszerny barek wraz z tym pytaniem. Co o tym sądzisz, Matthew? Który trunek tobie przypadł najbardziej do gustu? — spytała nieco zalotnie.

Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#25
16.05.2024, 20:37  ✶  

No tak, wszystko mogłoby się zgadzać - kropki zostały połączone. Kto musiał wymyślić najbardziej fikuśnego drinka ze wszystkich kandydatek? No oczywiście, że jakaś artystka. Stanley to nawet nie rozumiał połowy rzeczy, które wymieniła kandydatka numer 1. Jedynie puree jakie znał to ziemniaczane i był bardzo ciekaw co miała na myśli mówiąc o jakiejś "truskawkowej" wersji... cokolwiek to miało znaczyć. To jednak nie było najciekawsze z tej całej listy. Dużo większą uwagę przykuła woda różana. Jak się taką produkowało? Nasypywało się płatki róż, a później dolewało wody? A może była to woda, która spływała po rosnących różach? Może to było coś jeszcze innego? Pech jednak był taki, że Borgin nie bardzo uważał na zajęciach z zielarstwa, więc ciężko było mu się jakoś odnieść.

- Wow... Jestem zaskoczony - przyznał - W życiu bym się nie spodziewał takiej kombinacji, a szczerze mówiąc, to nawet nie wiedziałem, że coś takiego jest w ogóle możliwe. Z drugiej zaś strony, mogłem się domyślić, że to właśnie ktoś ze świata artystów będzie miał równie ciekawą interpretację - pokiwał głową, reflektując się jednak trochę odnośnie wyboru tej uczestniczki.

Kandydatka druga to od razu zaczęła prosto z mostu i po ludzku. Wódka. To była prawie najlepiej punktowana odpowiedź w tym turnieju, a już na pewno uzyskała więcej punktów od poprzedniej damy. I wszystko zapewne poszłoby w dobrym kierunku, gdyby nie to, że Stanley po raz kolejny nie rozumiał o co chodzi. Jaka była różnica między wstrząśniętym martini na bazie ginu, a tym wymieszanym?! Dla kogoś, kto pił rudą na przemian z czystą nie miało to najmniejszego znaczenia - kolor nie grał roli, a to, jak bardzo sponiewierało. Za ten mały komplemencik, był w stanie spojrzeć odrobinę łagodniejszym okiem. Wszystko było dobrze i nagle czar prysł. Jaka kurwa oliwka? zastanawiał się w głowie i tym samym, musiał wycofać się ze swojej dobroduszności.

- Przede wszystkim dziękuje za te miłe słowa na sam koniec - odparł - Wybór równie szokujący ale zarazem ciekawy. Powiedziałbym, że odrobinę bardziej stonowany, niż ten poprzedni - ciężko było powiedzieć coś więcej. Zwłaszcza kiedy Stanley spodziewał się bardziej przyziemnych odpowiedzi.

No i proszę bardzo. Można jak się chce? Można! Bimber! Domowej roboty! No kandydatka numer trzy to grała bardzo dobrze na punkty. W tym momencie to Borgin zaczął podejrzewać, że może jest to Atreus czy Sauriel w przebraniu, którzy próbują ugrać główną nagrodę. Mniejsza o to - jeżeli to oni, jeszcze lepiej. Prawda była taka, że w prostocie była siła. Dopasować smak do osobistych preferencji? Bimber o smaku ogórków? Całkowicie sprzedany.

- To musi być prawdziwie trudna sztuka, aby działać na własną rękę. Nie mniej jednak, muszę przyznać, że jest to ciekawe hobby na dłuższą metę - rozmarzył się na chwilę. W końcu też działał w podobnej branży, która zapewniała zagryzkę do ów trunków - Tutaj powiedziałbym, że wybór bardzo prosty i solidny. Bardzo podobnie do mnie, ponieważ też lubię delektować się wyjątkowymi trunkami. Mam jednak na odwrót z dalszą częścią - mam całkiem mocną głową - zapewnił i aż go zatelepało na myśl, że będzie mógł skosztować niedługo pięknego alkoholu zwanego whisky wraz z którymś ze swoich serdecznych druhów.

Po tych krótkich odpowiedziach, Stanley pozwolił sobie na chwilę zadumy, aby móc wprowadzić odpowiednie korekty do swojej tabelki w excelu głowy. Musiał zaktualizować niektóre kolumny, dopisać i odjąć punkty. Skonsultować wybór z samym sobą. Na szczęście nie trwało to zbyt długo i był gotów działać dalej.

- Bardzo dobry żart - zaśmiał się pod nosem. To był naprawdę przyzwoity żart, bo barek, a chodziło o alkohol... A mniejsza o to - Przyznaję, że jestem zaskoczony wszystkimi odpowiedziami. Nie ukrywam, że spodziewałem się czegoś prostszego jak na przykład wino, a tu proszę bardzo. Na szczególne uznanie zasługuje jednak kandydatka numer trzy, która moim zdaniem najbardziej wpasowała się w moje własne gusta. Najbardziej lubię rudą whisky, a na drugim miejscu postawiłbym coś pomiędzy białą damą, tudzież zwaną wódką czy jej krewnym bimbrem. Właśnie dlatego najbardziej urzekła mnie ostatnia odpowiedź - wyjaśnił, poprawiając się odrobinę na krześle..



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Widmo
every human has a spark of divine nature, and sin does not separate us from it
Jeden z bogów-duchów (loa) w panteonie religii voodoo. Strażnik granicy między światem żywych i umarłych, "opiekun rozdroży", umożliwia kontakt z duchami zmarłych i innymi istotami duchowymi. Symbol Legby veve przypomina stylizowany klucz. Po śmierci pomaga duchom zmarłych odnaleźć drogę do zaświatów, gdzie spotkają się z loa.

Papa Legba
#26
18.05.2024, 14:18  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.05.2024, 14:14 przez Papa Legba.)  

Yvone nie ukrywała zadowolenia z udanego żartu. Tym bardziej, że sam Wybierający ją pochwalił.

— Mam nadzieję, że Kandydatka numer trzy nie spocznie na laurach, bo przed nami długa droga — powiedziała, po czym zwróciła się do widowni z kolejnym żartem. — Jakie ryby łowi numerolog? ...Sumy! Sprawdźmy teraz, co kryją sumy dat urodzenia naszych Kandydatek. Wnikliwe opisy numerologiczne przygotował sam Vakel Dołohow!

Rozległy się grzeczne oklaski na wspomnienie znanego numerologa. Następnie tajemniczy głos odczytał na głos opisy każdej z kandydatek.

— Kandydatka numer jeden to numerologiczna piątka. Jest wolnym duchem kochającym przygody, lecz jednocześnie jest osobą solidną. Z łatwością chłonie wiedzę z różnych dziedzin. Jest komunikatywna, z poczuciem humoru i niesamowicie kreatywna. Nie zanudź jej, a wasze życie będzie pełne kolorowych barw!

— Kandydatka numer dwa to... jedynka. Również pełna energii, skierowanej przede wszystkim do ludzi. Bardzo ambitna i wierząca w swoje zdolności. Z przebojowością dąży do celu, nie odmawiając pomocy i dobrej rady. Razem zajdziecie bardzo daleko, o ile oszczędzisz jej słów krytyki, bo tego nie znosi.

— Kandydatka numer trzy jest liczbą mistrzowską - jedenastką. Cechuje ją wyjątkowy intelekt i błyskotliwość. Pomimo silnej osobowości jest łagodna i życzliwa. Ma wielkie pokłady empatii, dostrzega więcej, niż inni. Dodaj jej trochę pewności siebie, a połączy was coś naprawdę wyjątkowego.

Głos zamilkł, rozległy się brawa.

— Ciężki wybór, prawda? — Zagadała Yvone. — Matthew, powiedz nam... wierzysz w ogóle w numerologię, hm?

Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#27
20.05.2024, 23:17  ✶  

Stella coś kiedyś wspominała Stanleyowi o jakimś Vakelu Dolohovie. Coś tam chyba mówiła o jakiejś jego książce... ale kto by słuchał o jakichś opisach numerologicznych? O jakiś gwiazdach? Wróżeniu z fusów po kawie i innych bierkach czy krótkich paluszkach. Było to jedne, wielkie brednie. Nikt o zdrowych zmysłach nie brał tego na poważnie.

Nie posiadając zbyt wielkiej wiedzy, a w zasadzie to żadnej, na ten temat, słuchał po prostu prowadzącej i jej tłumaczenia.

Kandydatka numer jeden brzmiała właśnie jak idealna artystka, a może bardziej typowa? To co zostało przedstawione Borginowi do tej pory, całkowicie pokrywało się z jego wizją ów osoby. Dużym plusem w życiu na pewno musiała być umiejętność chłonienia wiedzy, wszak z tym zawsze wychodziło się na plus. Trzeba było też przyznać, że prowadząca rzucała żart za żartem. Ot, taki mały przykład - pełne kolorowych barw bo maluje. Badumm tss.

Kandydatka numer dwa też pasowała do opisu kogoś, kto działał w świecie biznesu. W końcu trzeba było tam mieć pełnię energii, aby móc za wszystkim nadążyć i jakoś nie wykitować. Z wielką ambicją szły jednak wielkie problemy - mogła się przeliczyć w wielu kwestiach. Sam Stanley wiedział jak to jest, wszak prowadzenie Głębiny też nie należało do najprostszych zadań. Rozboje, kradzieże i włamania były na porządku dziennym. Zbyt wielka otwartość mogła też sprowadzić ją na manowce i sprawiać więcej problemów, niż pozytywów - musiała uważać. Problem też z krytyką, której Borgin nie szczędził, jeżeli wyszedł już z równowagi.

Kandydatka numer trzy, aktualna liderka podium. Intelekt i błyskotliwość? To stąd ten pomysł na bimber wszystkich smaków? Brzmi jak potencjał na milionowy majątek gdyby to dobrze opchnąć. Silna osobowość ale nie bardzo pewna siebie? A może tylko potrzebowała dodatkowej otuchy, kilku dobrych słów na podbudowanie własnej opinii? Kwestia do wyjaśnienia w przyszłości. Nie mniej jednak jej umiejętność postrzegania emocji brzmiała jak coś na ogół dobrego, ale złego jeżeli chciało się sporo ukryć przed światem, ot na przykład kilka kłamstw.

Stanley był już gotowy, aby odpowiedzieć na pytanie prowadzącej ale dostrzegł pewne poruszenie na widowni. Nie, to zwidy. Zamrugał kilkukrotnie, aby się upewnić. Nie, no... kurwa mać klnął pod nosem na taki obraz, który mu się właśnie rysował. Mulciberowie. Co do diaska tutaj robili? Od kiedy to Robert Mulciber był fanatykiem jakiś posiedzeń w tych przybytkach i tych jakiś randek w ciemno?! Co się stało z tym staruszkiem na wyjeździe do tej całej Francji?!

Teraz nie miał wyboru. Nie było możliwości, aby ujawnili jego tożsamość. Nigdy się z tego nie wytłumaczy ojcu, a dodając do tego fakt, że była tu reszta rodziny - tragedia. A może raczej tragikomedia?

- Ummm... Eee...? - wzruszył odrobinę ramionami - To prawda. Ciężki, zwłaszcza kiedy nie bardzo ma się pojęcie co to oznacza - wyjaśnił po krótce - W rozumieniu znaczenia tych wszystkich znaków, ponieważ nie bardzo się tym interesuję, a zarazem też nie bardzo w to wierzę. Doceniam bardzo tłumaczenia, które zostały przez panią dostarczone. Na pewno mi to pomogło i rzuciło pewien dodatkowy cień na cały ogląd i sprawę - zapewnił.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Widmo
every human has a spark of divine nature, and sin does not separate us from it
Jeden z bogów-duchów (loa) w panteonie religii voodoo. Strażnik granicy między światem żywych i umarłych, "opiekun rozdroży", umożliwia kontakt z duchami zmarłych i innymi istotami duchowymi. Symbol Legby veve przypomina stylizowany klucz. Po śmierci pomaga duchom zmarłych odnaleźć drogę do zaświatów, gdzie spotkają się z loa.

Papa Legba
#28
25.05.2024, 19:25  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.05.2024, 19:25 przez Papa Legba.)  

— Rozumiem, rozumiem... To może skoro liczby do ciebie nie przemawiają, co powiesz o rodzinie naszych Kandydatek? Tak się składa, że podpytaliśmy ich najbliższych o różne związane z nimi sprawy...

Yvone uśmiechnęła się zawadiacko. Publiczność już wiedziała, że kolejna runda może być jeszcze bardziej szalona. Czarownica wyjęła trzy koperty, po czym otworzyła pierwszą z nich.

— Jesteś gotowy? Mam nadzieję, że nasze Kandydatki też są... Przeczytam teraz listowne odpowiedzi od ich rodzin.


— Zacznijmy od Kandydatki numer jeden. Skontaktowaliśmy się z jej bratem, tak więc możesz być pewny, Matthew, że otrzymasz rzetelną i szczerą opinię na jej temat. Szanowna Pani Yvone Fairfax, Moja siostra to bardzo wyjątkowy "przypadek". Szybko się nudzi i ciężko utrzymać jej uwagę, a w jej gusta najbardziej trafiają wszelkie skrajności. Żyje trochę we własnym świecie, dlatego najbardziej uwodzi ją eskapizm i wszystko to, co pomaga jej w odrywaniu się od rzeczywistości. Analogicznie zatem, nie znosi każdej trywialności i wszystkiego co sprowadza ją na ziemię. W bliskich relacjach jest niczym sinusoida, z miłości tylko o krok do nienawiści. I szczerze, to nawet odradzałbym komukolwiek zostawiania dzieci z moją siostrą. Mam nadzieję, że udało mi się Pani pomóc. — Yvone czytała list uważnie, robiąc przerwy między zdaniami, by każdy mógł sobie przyswoić nowe informacje. Co jakiś czas spoglądała to na Wybierającego, to na widownię. Ewidentnie podobała jej się zawartość listu. — Interesująca opinia, nieprawdaż? Kandydatka numer jeden musi być niezwykle interesującą osobistością.


— O Kandydatce numer dwa, wypowiedział się jej bliski kuzyn. Obawiam się, że nie sposób ją opisać w kilku słowach. Całego słownika by zabrakło, taka z niej fajna, równa babeczka. Trochę zwariowana, taka wariatka, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Może do rodzenia dzieci się nie nadaje, ale wielu chłopakom zawróciła w głowie i wielu pewnie jeszcze zawróci. Ogień, nie kobieta! Myślę, że żaden za nią nie nadąży! Ale lojalna. Bardzo lojalna! Swoje życie oddałbym jej pod opiekę! Aktualnie singielka. Tak myślę, że singielka. — Yvone odłożyła list z drugiej koperty na bok. — Krótko, ale treściwie. I jak pozytywnie!


— W przypadku Kandydatki numer trzy, mamy opinię jej ojca. Może nie być obiektywna, ale przecież nie o to nam chodzi, prawda? Szanowna pani Fairfax! Na samym początku muszę napisać, że bardzo mocno mnie ten list zaskoczył. Zarazem muszę jednak w tym miejscu przyznać, że ostatnimi czasy, jest wręcz pełna niespodzianek. Straciła matkę, z tego też względu bardzo mocno przywiązała się do naszej domowej skrzatki. Towarzyszy jej również pluszowy Hipogryf o imieniu Hipuś. Moja córka ma prawdziwy talent, kiedy chodzi o wypieki. Regularnie przygotowuje dla nas cynamonowe ciasteczka. Z trudem przychodzi nam pozostawienie na stole pustego talerza. O ile mi wiadomo, córka nie posiada zbyt dużego doświadczenia z chłopcami. Być może właśnie z tego względu zgodziła się na udział w tym widowisku? Wszak z własnymi lękami trzeba walczyć, warto je przezwyciężać. Mam szczerą nadzieje, że jej się to uda. Przez pewien czas, w naszej rodzinie obawialiśmy się, że córka może być charłakiem. Stosunkowo późno zaczęła przejawiać magiczne zdolności i niestety do dzisiaj ma trudności z opanowaniem wielu zaklęć. Jest moim słońcem. To bardzo energiczna dziewczyna, do tego pełna wielu pomysłów, ale dotąd nie zdarzyło się, aby któryś z nich zdołała doprowadzić do końca. Czy widziałbym moją córkę jako matkę gromadki dzieci? Uchroń Merlinie gromadkę dzieci przed takim losem. Moja córka nadal jest dzieckiem. Może, przy odrobinie szczęścia, za kilkanaście lat dziewczyna dorośnie do tej roli. Na ten moment byłoby dobrze, gdyby skupiła się na ukończeniu szkoły. Cóż za długi list! Ale w końcu kto zna nas lepiej, niż nasi kochani rodzice? — Yvone zaczerpnęła powietrza po odczytaniu tego potężnego eseju.


Po każdym liście, Wybierający miał czas, by się wypowiedzieć. Na końcu rundy, Yvone znów spytała go, która Kandydatka jest u niego numerem jeden.

Słońce swojego ojca
*Biedna Sophie*
Sophie ma brązowo-zielone oczy, rude włosy i mnóstwo piegów! Jest dość wysoka, ponieważ mierzy sobie 170 cm. Ubiera się w sukienki, które zakrywają to, co każda szanująca się panna czystej krwi powinna zakrywać. Pachnie cytrusami.

Sophie Mulciber
#29
26.05.2024, 02:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.06.2024, 22:46 przez Sophie Mulciber.)  
Sophie siedziała za kulisami i odpowiadała na pytania tak szczerze, jak tylko mogła. Nie przyszła tutaj żeby szukać miłości. Przyszła tutaj po pieniądze. Chciała wygrać główna nagrodę, podzielić się pieniędzmi i ulotnić. Taki właśnie miała plan, jeśli zostanie wybrana. Zniecierpliwiona, czekała na kolejne pytania. Zamarła jednak, słysząc słowa prowadzącej:.

Tak się składa, że podpytaliśmy ich najbliższych o różne związane z nimi sprawy...

- Na Merlina... - Szepnęła, przyciskając dłoń do ust. Najbliższych? Ale kogo? O nie. Nie, nie nie!!!! Sophie zerwała się z krzesła tak szybko, że aż pierś jej zafalowała! Musiała coś zrobić! Ale co?! Musiała... powstrzymać... nie. Było już za późno. Ktoś z jej rodziny dowiedział się o tym, że wzięła udział w randce w ciemno. To miała być tajemnica! Nikt miał nie wiedzieć! Dlaczego?! Dlaczego to zawsze ONA musiała mieć pecha?! Dlaczego była takim przegrywam?!
Mulciberówna słuchała w skupieniu dwóch pierwszych listów. Minuty ciągnęły się niczym godziny! Ach! Biedna, biedna Sophie!

W przypadku Kandydatki numer trzy, mamy opinię jej ojca. Może nie być obiektywna, ale przecież nie o to nam chodzi, prawda?


- Nie... tylko nie to!- Westchnęła. Ojciec będzie wściekły, straci do niej szacunek!- Do diaska!- Spojrzała na kotary, które dzieliły ją od głównej sceny. Podeszła bliżej, żeby lepiej słyszeć. Tylko to jej pozostało.

Straciła matkę, z tego też względu bardzo mocno przywiązała się do naszej domowej skrzatki.

Tak, to była prawda. Zanim trafiła do Hogwartu, prawie codziennie bawiła się z domową skrzatką. Razem gotowały, piekły, przygotowywały zastawę i wybierały kolory serwetek. Z kim innym miałaby się bawić? Przecież nie miała rodzeństwa...

Towarzyszy jej również pluszowy Hipogryf o imieniu Hipuś

Sophie wstrzymała oddech. Skąd tata wiedział o HIPUSIU?! Przecież trzymała go w szparze między łóżkiem a ścianą! To skrzaty... tak. Te małe, niewdzięczne potworki na nią doniosły! Powiedziały ojcu i zapewne wujowi Richardowi, że czasami zdarzało jej się spać z Hipusiem... Sophie zaśmiała się złowrogo pod nosem.- Dan wam popalić, w-wy małe gnoje... - Szepnęła, przymykając oczy. Fala wstydu bezlitośnie przepłynęła przez całe jej ciało.

Moja córka ma prawdziwy talent, kiedy chodzi o wypieki. Regularnie przygotowuje dla nas cynamonowe ciasteczka. Z trudem przychodzi nam pozostawienie na stole pustego talerza.

Zmarszczyła brwi, nie będąc pewną, czy na pewno dobrze usłyszała. Podeszła jeszcze bliżej kotar. Czy ojciec własne ją skomplementował? Naprawę tak bardzo lubił jej wypieki? Zdarzało się, że wchodziła do gabinetu taty pod jego nieobecność i zostawiała mu talerz pełen świeżych ciasteczek, jednak nigdy nie miała pewności, czy nie lądowały one w koszu... najwyraźniej nie!

O ile mi wiadomo, córka nie posiada zbyt dużego doświadczenia z chłopcami. Być może właśnie z tego względu zgodziła się na udział w tym widowisku? Wszak z własnymi lękami trzeba walczyć, warto je przezwyciężać. Mam szczerą nadzieje, że jej się to uda.

Sophie zaczerwieniła się lekko i przygryzła w skupieniu kciuk. Będąc w Hogwarcie, mniej więcej raz w miesiącu wysyłała ojcu list, żeby poinformować go o tym, co działo się w jej życiu. Nie była pewna, czy rodzic w ogóle czytał jej wypociny. Zazwyczaj nie odpisywał. I faktycznie, nigdy nie wspominała o żadnych chłopcach, ponieważ żadnego chłopaka nigdy nie miała. Czyli jednak czytał moje listy...

Przez pewien czas, w naszej rodzinie obawialiśmy się, że córka może być charłakiem. Stosunkowo późno zaczęła przejawiać magiczne zdolności i niestety do dzisiaj ma trudności z opanowaniem wielu zaklęć.

-C-co?!- Sarknęła rozwścieczona, zaciskając dłonie w pięści. To było... BARDZO intymne! Coś, o czym nie wspomina się przy obcych! Tego już za wiele. Miała swoją godność! Musiała przerwać to przedstawienie!
- Mam dość!- Złapała za kotarę, chcąc wyjść na scenę. Kolejne zdanie jednak bardzo nią wstrząsnęło. Zamarła w bezruchu.

Jest moim słońcem.

- Jest moim słońcem...- Powtórzyła głucho.-Jest moim słońcem... jest moim słońcem... jestem jego słońcem...- Czuła, jak łzy napływają jej do oczu. Nie słuchała dalszej części listu.
Łzy szczerego szczęścia spłynęły jej po policzkach
. Była słońcem swojego taty. Nigdy w życiu nie usłyszała od ojca piękniejszego wyznania. Te trzy słowa które przeczytała prowadząca, a które napisał jej ojciec, wryły jej się w mózg. Uśmiechnęła się szeroko i zaśmiała, ocierając dłonią łzy. To nie był zły dzień. Za parę minut może wydarzyć się dosłownie wszystko. Sophie będzie miała to gdzieś. Mogą ją ośmieszyć, może nie zostać wybrana i odejść stąd bez pieniędzy. Mogą nawet napisać w gazecie, że nadal ma sentyment do Hipusia. Trudno. I tak było warto usłyszeć, że mimo swoich niedoskonałości, przez głowę ojca przeszła właśnie TA myśl. Mógł być oschły i niezadowolony. Mógł ją unikać i karcić przy śniadaniu tym swoim Sophie... mógł nawet ogłosić światu, że jej bimber jest obrzydliwy. Trudno. Ważne, że była jego słońcem.

Sophie kochała Roberta. Był jej najbliższą rodziną i jedynym żyjącym rodzicem. W tym momencie bardzo chciała się do niego przytulić. Tylko czy się odważy, kiedy w końcu wróci do domu i stanie z nim twarzą w twarz? Westchnęła i niespiesznie podeszła do krzesła na którym wcześniej siedziała. Usiadła i oparła głowę na ręku. Wróci do domu i pójdzie prosto do taty, żeby mocno go przytulić i powiedzieć, że bardzo go kocha. I że przeprasza.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#30
26.05.2024, 20:42  ✶  

Stanley ucieszył się, że nikt dalej nie drążył tematu odnośnie tych wszystkich liczb. Dobrze też, że nikt nie kazał mu tłumaczyć tego wszystkiego, a po prostu przeszli dalej.

Listy od rodziny brzmiały zabawnie. Pojawiało się tylko pytanie czy dla wszystkich stron. Co jeżeli któryś z krewniaków chciałby ośmieszyć jakąś kandydatkę? Cóż, wtedy mogła mieć mały problem, co nie do końca było już kwestią Borgina. Z drugiej strony było to tylko jakieś show - nic nad czym powinni się szczególnie zastanawiać czy potem nie spać po nocach, bo jakiś pijany wujas napisał o dwa zdania za dużo.

- Jak najbardziej. Za chwilę się dowiemy, co bliscy sądzą o naszych kandydatkach - odparł na słowa Yvone, zamieniając się czym prędzej w słuch.

Ponownie kandydatka pierwsza mogła zdobyć kilka punktów na swoje konto. Brat bardzo ciekawie określił swoją siostrę. "Przypadek"? Przypadkiem na pewno nie było to, że wszystko składało się w spójną całość - najdziwniejszy drink ze wszystkich, ucieczka od rzeczywistości i nienawiść do ludzi, którzy chcieli jej dobra. Bo jak inaczej można było nazwać człowieka, który preferował, aby chodziła po ziemi, a nie miotała się w obłokach? Z drugiej strony miała bardzo niebezpieczne podejście do relacji - od miłości do nienawiści dzielił ją tylko mały krok? A co jeżeli ktoś się przypadkiem pomylił, spóźnił na spotkanie - wtedy wpadał do worka z ludźmi, których już nienawidziła? Miała swój temperamencik i od razu było to widać. Tylko czy to było dobre?

- Bardzo interesującą. Brat ewidentnie podszedł fachowo do powierzonego mu zadania i nakreślił bardzo dużo rzeczy odnośnie własnej siostry - zauważył - W takim razie ja mam pytanie do panny z numerem jeden. Dlaczego Twój brat akurat napomknął o tym, aby nie pozostawiać swoich dzieci z Tobą? Czy coś jest na rzeczy? A może to tylko taka niewinna zaczepka z jego strony lub próba wbicia szpilki? Może jednak zasłużyłaś jakoś na taką łatkę? - zapytał, uznając to za ciekawy aspekt, który chciałby rozwinąć. Coś musiało się święcić, że o tym wspomniał. Gdyby nic takiego nie miało miejsca to zapewne nigdy by się o tym nie dowiedzieli.

Jak to się mawia - matematyka jest prosta, więc po kandydatce numer jeden, była ta z numerem dwa. Stanley ponownie zamienił się w słuch, aby móc dobrze usłyszeć całą treść listu. Co ciekawego przygotował krewniak tej panny?

Tutaj standardowo - kandydatka skrupulatna i prosta, taki sam był też list. Krótki i na temat. Niestety jej bliski kuzyn mógł trochę spalić jej mostów, wszak jeżeli nie nadawała się do rodzenia dzieci to był mały problem. W końcu większość czystokrwistych czarodziejów wyznawała dwie proste zasady - "chłopak, dziewczyna, normalna rodzina" i "dom, drzewo, syn", czy coś takiego. Nie raz, ani nie dwa słyszał o czymś takim od swoich kolegów. Może ów kandydatka była przedstawicielką nowego sortu, który nie chciał otrzymać szklanki wody na starość? Kto to wiedział?

Z drugiej strony, skoro zawróciła w głowie wielu chłopakom i miała zrobić to jeszcze kilka razy, oznaczało tylko jedno - nie miała za dużego szczęścia w związkach, ponieważ inaczej jej by tutaj nie było. A może po prostu bawiła się uczuciami innych, dobrych chłopaków?

- Można powiedzieć, że kuzyn się postarał. A może nawet podkoloryzował pewne fakty? Kto wie, kto wie... - zgodził się z Yvonę, nakreślając swoje pierwsze wrażenie na przeczytany list - Nie bierz moich słów do siebie, ponieważ nie mam zamiaru Ciebie obrazić, ale czy potrafisz siedzieć w jednym miejscu? Czy jesteś typem, który zawsze musi coś robić, a jeżeli nic nie robi, to zaraz zaczyna chorować? Oczywiście nie jest to niczym złem, a jedynie ze wszystkich dotychczasowych wypowiedzi wynika, że po prostu emanujesz energią i nosi Cię na lewo czy prawo. Skąd Ty bierzesz tyle energii do tego wszystkiego i do działania? - zadał pytanie. Według tego co do tej pory usłyszeli to ona po prostu musiała ociekać energią albo mieć kartę stałego klienta u jednego z dilerów na osiedlu.

Nie mniej jednak po dwójce, następowała trójka. Teraz pora na nią. Tutaj akurat sam ojciec się pofatygował, co na pewno było ciekawe - zwłaszcza kiedy w poprzednich dwóch przypadkach był to odpowiednio brat i kuzyn. W końcu to podobno rodzice znają swoje dzieci najlepiej, czyż nie?

Strata matki? Nic dobrego, zwłaszcza jeżeli była to córka, a bez niej mogła mieć bardzo ciężko. Ojciec pewnie robił wszystko co w jego mocy, aby to jakoś zrekompensować albo pomóc swojemu dziecko to przeżyć. Ciekawe było to, że akurat padło na skrzatkę domową, a nie jakiegoś innego domownika jak wuj, ciotka czy chociażby kuzynka. Nie dosyć, że bimber smakowy to jeszcze wypieki? Bardzo dobrze.

Chwila, co... ciasteczka cynamonowe? Stanley się zdziwił, ponieważ ostatnio jedli ów ciasteczka na śniadaniu u Mulciberów. Nie, nie, nie... to musi być zbieg okoliczności... przeniósł wzrok w kierunku Roberta, który siedział gdzieś na publice. Kurwa mać. To chyba nie jest Sophie? Borgin zrozumiał dlaczego ten stary dziad, którego mógł również nazywać swoim ojcem, pojawił się tutaj. Akurat dzisiaj. Tylko po kiego grzyba ciągnął całą rodzinę?

Może jednak to była tylko złudzenie, że mogła to być Sophie? A może właśnie powinien był dalej punktować kandydatkę numer trzy, aby później okazało się, że to Sophie. Pośmieją się, odda jej nagrodę, ucieknie, a później zapadnie się pod ziemię, bo nigdy tego nie wytłumaczy Robertowi.

Niestety Stanley nie słyszał reszty listu, ponieważ był zbytnio zajęty podjętą analizą tych całych ciastek cynamonowych. Musiał coś zaraz wykombinować, aby nie brzmieć na zaskoczonego.

- Ojciec na pewno powiedział dużo prawdy na temat swojego dziecka. Wszystko z własnej perspektywy oczywiście. Jednak trzeba przyznać, że na pewno się bardzo postarał, a list naprawdę zaskakujący - odpowiedział. Improwizował, wszak nie miał pojęcia co było tam dalej - W takim razie kandydatko numer trzy. Powiedz proszę czy pędzenie bimbru nie jest przypadkiem nielegalne jeżeli nie ukończyło się szkoły? Piję do tego, że kończy się ją jakoś koło osiemnastego roku życia, czyż nie? A ze słów pańskiego ojca wynika, że chyba coś tutaj może się nie zgadzać. A może to ojciec poprzekręcał jakieś fakty? Prosimy kulturalnie o sprostowanie.

- Szanowna Pani prowadząca, pozwolę sobie odłożyć w czasie aktualizację mojego rankingu do czasu otrzymania odpowiedzi na pytania, które padły przed chwilą. Nie chciałbym, aby któraś z kandydatek miała być okradziona ze swoich punktów, ponieważ mogłem coś źle zrozumieć albo nie miałem wystarczająco dużo kontekstu odnośnie niektórych spraw - odpowiedział - To tylko chwile przesunięcie w czasie. Jak tylko usłyszymy odpowiedzi od wszystkich pań, od razu podam aktualny numer jeden - zapewnił.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości
Podsumowanie aktywności: Atreus Bulstrode (218), Nora Figg (3965), Robert Mulciber (437), Stanley Andrew Borgin (6586), The Edge (557), Papa Legba (7617), Sophie Mulciber (1473)


Strony (5): « Wstecz 1 2 3 4 5 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa