• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[28.07.1972|Włości Lysandra]Bog pszenice,diabeł oset sieje,misio w lipcu nam marnieje

[28.07.1972|Włości Lysandra]Bog pszenice,diabeł oset sieje,misio w lipcu nam marnieje
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#21
09.03.2024, 12:52  ✶  
Zaśmiał się szczerze na wzmiankę o preferencjach Lysandra, pamiętając jak podczas ich pierwszego bliższego spotkania, niemal w całości osuszył zapasy alkoholu, które Samuel miał przewidziane na cały sezon zimowy.
– Masz rację, sądzę, że nie będzie problemów, żeby go przekonać, ach... te wszystkie galeony, gdzie ja pomieszczę książki, które za to kupie – zamyślił się przez moment, szybko w myślach przerzucając książki, które miał na oku. Choć był - w pewnym sensie - dzikusem z lasu, oboje rodzice byli bardzo inteligentnymi i edukowanymi osobami. Od dziecka czytał naprzemiennie leksykony botaniczne, analizy zoologiczne dotyczące flory i fauny tak magicznej jak i niemagicznej (magicznej w inny sposób, zwykły mawiać wstępy do tych wytartych przez czas woluminów) albo zatapial się w tomiki poezji, zgromadzone przez jego ojca przed opuszczeniem Systemu. Teraz, gdy nagle od maja uzyskał stały przypływ gotówki, nie miał w sumie na co jej wydawać, nie potrzebując wiele. Dlatego książki... dużo książek płynęło strugą do Doliny Godryka, a każdą przesyłkę przyjmował z wielką miłością.

Biznes Cydrowy wydawał mu się strzałem w dziesiątkę. Dobrze byłoby też z Lysandrem porobić w końcu coś innego, popracować razem. Nawet jeśli miał przeczucie, że to on z Ulą stawiałby beczki, a Lys szkicował "chłopów przy pracy" i potem robił z tego oniryczne akwarele do powieszenia na ścianie. Taki właśnie wkład. Miejsce i uduchowienie prozaicznej czynności. Ta myśl jednak niewzbudzała w nim irytacji, a wyrozumiałość pełną rozbawienia. Nie wymagało się innej pracy od motyli.

– Uznajmy, że tak jak mi się uda powiedzieć, taką wagę sekretu mi zdradzisz. Choć przyznam, że teraz mam ochotę sam zadać Ci jakieś zadanie, abyś też mogła poczuć wyzwanie krążące we krwi. Z matką lubiłem się bawić w łacińskie nazwy roślin. Jak dobra w tym jesteś? – zagadnął obserwując jak magiczny kombajn przeczesuje trawy. Zmarszczył nos. Nie chciał jej pouczać ale...

– Mm... nie obawiasz się, że będziesz ciąć za nisko...? – zapytał miękko stając tuż za nią i oceniając jej punkt widzenia, jak oceniała zielsko i na ile z tej perspektywy mogła na przykład dostrzec, czy jakieś żywe stworzenie nie kryje się w zaroślach.
– Jeśli nie chcesz mieć sierpu w dłoni, możesz też ciąć magią, ułatwi Ci to potem segregacje, da większą precyzję modelowania łąki... Pokazać Ci? – Zapytał, czekając na pozwolenie, pytająco unosząc brwi gdy patrzył na twarz dziewczyny z całkiem bliska, jak na okoliczności ich znajomości.
Poparzona
Nie prowadzę kursów wypowiadania mojego nazwiska.
Na pierwszy rzut oka — blizny po oparzeniach na twarzy. Na drugi — potężna niezręczność. Dopiero później możesz podziwiać nietypowy styl ubierania inspirowany mugolskim schyłkiem lat 60. 173cm || chuda, trochę mięśni || jasny blond || piwne

Ula Brzęczyszczykiewicz
#22
09.03.2024, 15:43  ✶  

Moje myśli krążyły wokół "biznesu cydrowego". Wielkie plany tego typu na ogół nie kończyły się nawet na jednej butelce — znałam to dobrze od siebie ze wsi. Aczkolwiek mnogość jabłek w tym sezonie aż wymuszał działanie. Jestem więc dobrej myśli, że uda nam się wyprodukować chociaż cydru na własny użytek. To jeden z nielicznych alkoholi, który mi smakuje. Delikatny i jak oranżada. Za dużo produkować też byśmy nie mogli, bo to niebezpieczne dla Lysandra. Zdążyłam zauważyć, że chyba ma pewien problem.

Jednego sekretu bym nie potrafiła wymyślić, a on chce teraz, żebym wymyśliła kilka w zależności od tego, jak podoła zadaniu? Tragicznie. Będę musiała chyba je stworzyć do tego czasu.

— W ogóle. Nawet nie znam angielskich nazw tylu, co polskich — przyznałam. — To co, zamiast sekretu będę musiała się ich nauczyć?

— Oh, nawet nie za nisko, ale wystarczy, że nie trzymam różdżki prostopadle i już poleci skos. Ale to bez różnicy, przecież to wszystko i tak odrośnie za tydzień.

Nie byłam fanką równych trawników. O wiele bardziej preferowałam skracanie ich za pomocą pożywiających się nimi stworzeń. Były najlepszymi fryzjerami. A nawet moje przypadkowe skosy potrafiły stworzyć ciekawy efekt. Bardzo geometryczno-futurystyczny. I zupełnie nie pasujący do wiejskiego otoczenia.

— Dobrze, pokaż — zgodziłam się i spojrzałam na niego, dopiero wtedy dostrzegając, jak blisko mnie się znalazł. Aż straciłam równowagę i się przekulnęłam z kucek na pupę. — Bardzo chętnie przyjmę wszelkie nauki, bo jak widać nawet w pionie utrzymać się nie umiem...

Roześmiałam się lekko. Na tą chwilę Sam chyba już się przyzwyczaił do kontaktu z nie w pełni pełnosprawną osobą.A tak się starałam.



???
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#23
10.03.2024, 21:44  ✶  
– Hah, to brzmi jak niezła lekcja trzech języków, ale... to nie jest przecież problem. Mogę nazbierać ziela i będziesz musiała podać tylko łacińską nazwę. Mój zielnik to potem zweryfikuje, a Lysander przypieczętuje i obwieści zwycięzce, jako niezależny sędzia, który obojgu nam... zakładam... życzy jak najlepiej, więc nie będzie oszukiwał wcale, lub będzie oszukiwał w równej skali na rzecz obu. – Perorował Sam rozbawiony, jego sierp zniknął, na powrót przyjmując formę scyzoryka. Włożył go sobie do kieszeni płowych jeansów i z łagodnym uśmiechem pomógł małej sarence złapać znowu pion.

Następnie zupełnie naturalnie, może bezmyślnie, może bez świadomości, że takie gesty są jednak wieloznaczne – odwrócił ją w kierunku połaci zieleni, tchnących słodyczą kwiatów, kręcących w nosach wszystkich alergików. Przy takiej koordynacji zdecydowanie lepiej było ciąć magicznym sierpem, aniżeli magicznym kombajnem. Człowiek kichnie, potknie się, i już zamiast skoszonej trawy byłaby czyjaś głowa!

Nie byl tu po to jednak, aby ją strofować, a czegoś przydatnego nauczyć.

Stanął za nią i objął ją, szczupły ale wciąż wyższy, ułożył szorstkie latami pracy dłonie stolarza na jej nadgarstkach.
– Złap różdżkę pewnie szeptał niemalże do ucha, ocierając się o nią, ocierając się o zapach pól i słońca, słodycz młodości i słoność zmęczenia. Jak ona odnajdowała przyjemność w leżeniu pośrod kwiecia, tak teraz i on, nie czuł zawahania, blokady przed w gruncie rzeczy nieznajomą. Odgiał jej rękę plynnym ruchem, jak podczas nauki pływania.

– Jeśli nie chcesz transmutować narzędzia, możesz ukształtować smugę, tak cienką że niewidoczną, tworzoną przez sam czubek Twojej giętkiej... To jest dereń? – zapytał, oglądając dziesięcio calową piękność przez moment, rozkojarzając się jak dziecko, które dostrzeże to, czym pasjonowało się pół życia. – Wyobraź sobie, że czubek rysuje linię energii. Tak cienki jak żyłka, mogący ściąć łodygę, nim ona zdąży ugiąć się pod siłą zamachu... – wrócił do instrukcji, obejmując ją nadal, pokazując w zwolnionym tempie jak będzie za moment ciąć.
Poparzona
Nie prowadzę kursów wypowiadania mojego nazwiska.
Na pierwszy rzut oka — blizny po oparzeniach na twarzy. Na drugi — potężna niezręczność. Dopiero później możesz podziwiać nietypowy styl ubierania inspirowany mugolskim schyłkiem lat 60. 173cm || chuda, trochę mięśni || jasny blond || piwne

Ula Brzęczyszczykiewicz
#24
11.03.2024, 11:08  ✶  

— To bardzo dobry pomysł, ostatnio nawet myślałam o tym, czy by nie zrobić zielnika — odpowiedziałam. Chciałam sobie przypomnieć, kiedy dokładniej tworzyłam takie plany, a gdy połączyłam fakt z datą i miejscem... Postanowiłam tego teraz nie drążyć. Bo powrót do tamtych wspomnień mógłby zostawić Samuela jedynie z blondwłosą wydmuszką.

Pomógł mi wstać, obrócił mnie, a potem stanął tak blisko, że mnie zmroziło. Odbierałam wszelakie nauki magiczne w różnych formach od wielorakich nauczycieli. Wielu z nich stało w należytym dystansie, racząc mnie słowem mądrości, w przypadku niektórych wymagany był kontakt fizyczny, jak przy pomocy do stania na rękach, czy poprawie uchwytu miotły. Ale nikt nigdy, nawet kochana i czuła moja babka, nie ogarnął mnie swoimi naukami z takiego bliska, wstrzykując wiedzę bezpośrednio do ucha, tak że żadna kropla nie miała prawa się omsknąć...

A jednak wszystko to uleciało, gdyż z przejęcia dusza moja opuściła ciało na moment i dopiero dereń przywrócił mnie do żywych.

— Dereń? — Słownik umysłowy niezdarnie starał się odnaleźć tłumaczenie tego słowa. I dlaczego rozmawialiśmy o drzewach? Zamrugałam starając się odzyskać kontakt z rzeczywistością. No tak, wystawiałam różdżkę przed siebie. — Tak, to dereń.

Rozpoznał drewno? Tego się mogłam po nim spodziewać. Sama potrafiłam odróżnić sosnę od brzozy, ale pomimo dostrzegania różnic w odcieniach brązu, nie dałabym rady odróżnić drewna orzecha od jabłoni.

Moja ręka była jak szmaciana lalka, gdy wodził nią, pokazywał przyszłe działania. Reszta ciała zaś wciąż zesztywniała, sparaliżowana objęciem drapieżnika. Ciężko jednak mi stwierdzić, czy to był strach, czy zawstydzenie bliskością. Nie wiedziałam, o ile starszy był ode mnie, bo też wyglądał na sporo starszego, chociaż przez sposób bycia zdawał się rówieśnikiem. Starałam się skupić na tym, co do mnie mówił, ale ciężkie to było, gdy ciało znajdowało się w trybie kryzysowym. Oddech przyspieszył, jak gdybym ćwiczyła coś o wiele bardziej wymagającego wysiłku niż ścinania trawy magią.



???
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#25
12.03.2024, 09:32  ✶  
Dzieliło ich ledwie trochę ponad 5 lat, choć dla Sama, który nie był nigdy w szkole, tego typu różnice nie miały kompletnie znaczenia. Życie dzieliło się na etapy. Niemowlę, dziecko, młody dorosły, rodzic, starzec. Mimo tego ile przeżył, jakie straty ich dzieliły, a jakie łączyły, wciąż oboje nie doczekali się potomstwa. Byli więc rówieśnikami.

Jej zesztywnienie odbierał raczej jako niemożność zapanowania nad ciałem, rozluźnienia się. Był jak zwalisty bernardyn, który chciał pomóc i był, owszem diablo skuteczny w pomaganiu, z tym małym wyjątkiem, że po drodze w swojej własnej nieporęczności mógł kogoś nieźle poturbować.

– Szukasz kontroli Ula, w niej jest sedno do efektywności... – szeptał zaklęcia, aż w końcu wypuścił ją usatysfakcjonowany mimikrą ruchu nadgarstka.

– Są ludzie, którzy tak by wycinali las. Na przestrzał. A jednak drzewa, jeśli się w nie wsłuchać, powiedzą Ci kto jest gotowy do odejścia, a kto powinien pozostać włączony w podziemną sieć komunikacyjną. Żywot polnych kwiatów jest krótszy, one pną się w górę by wykorzystać każdą chwilę, ale nigdy nie wiesz, czy pośród kłosów nie znajdziesz skarbu wartego pozostawienia. Teraz... spróbuj, Twoja kolej – zachęcił ją łagodnym ruchem głowy. – A potem przejrzymy obejście i znajdziemy dobre miejsce na gąsiory pod cydr. Jeśli mamy to robić, to musimy już dzisiaj wszystko zaplanować i zamówić szkło. Myślisz, że zrobimy cydr cydr, czy dodamy kilku śmiszkofig? Albo może barwnogotek? Nie wiem czy chcemy ryzykować z magicznymi efektami, w sumie moglibyśmy go też sprzedać mugolom z Doliny, na dożynkach. – zaczął zastanawiać się głośno.
Poparzona
Nie prowadzę kursów wypowiadania mojego nazwiska.
Na pierwszy rzut oka — blizny po oparzeniach na twarzy. Na drugi — potężna niezręczność. Dopiero później możesz podziwiać nietypowy styl ubierania inspirowany mugolskim schyłkiem lat 60. 173cm || chuda, trochę mięśni || jasny blond || piwne

Ula Brzęczyszczykiewicz
#26
14.03.2024, 12:44  ✶  

Wiedziałam, że moje podejście do zadania nie jest odpowiednie. Za bardzo rozproszyłam się bliskością i rozważałam ucieczkę. Ale jak to zrobić w grzeczny sposób? A jeśli chciałam być naprawdę grzeczna, to nie powinnam mu w żaden sposób dać znać, że mi nieprzyjemnie. Może moje zachowanie odbierze jako znak, że go nie lubię? Muszę się koniecznie zrelaksować. Wyobrażę sobie, że to wcale nie nowo poznana osoba... Że to nie człowiek. To tylko taki sobie leśny druid wyszedł z lasu. Tylko druid to człowiek. To może elf? Hm... Krasnolud? Za duży. Pół-elf i pół-krasnolud...

— Kontroli, oh, tak... dobrze...

Muszę się naprawdę skupić na czarowaniu, inaczej nigdy mnie nie puści. Wzięłam głęboki wdech, wydech... Powtórzyłam gesty, które mi pokazywał. A raczej moja dłoń wykonywała je automatycznie, bo sama byłam zbyt spanikowana, żeby na cokolwiek zwrócić uwagę. A co dopiero zapamiętać.

— O jejku, ścięcie lasu takim sposobem to by była tragedia! Wyobraź sobie te wszystkie drzewa upadające naraz w jednym momencie...

No i wyobraziłam sobie. Chaos. Nawet nie efekt domina. Bo w takim gęstym lesie to drzewa by utknęły na środku i poprzechylały się tylko trochę pod kątem, nie mogąc swobodnie opaść. A gdyby jeszcze ktoś był w takim lesie? Tragedia!

Machałam różdżką słuchając Sama i nie czarując, bo tym razem akurat się skupiłam na jego słowach.

— Hm... Może po trochu z każdego rodzaju? Nie znam się na tym tak bardzo, a szczególnie nie na magicznych efektach. U mnie na wsi to się tylko zagryzało alkohol kiełbasą z ziołem kacówki, żeby na drugi dzień nie było efektów ubocznych. Może dlatego, że dużo mugoli tam, to nie chcieli nikogo czasem otruć. Podobno oni nie mogą spożywać wszystkich magicznych specyfików, bo zamiast magicznych właściwości po prostu się rozchorują. Dlatego mało kto się tym zajmował. Wiesz, moja wieś to taka wymieszana jest. Każdy jest rodziną z każdym, więc u każdego w rodzinie co najmniej jeden czarodziej. Więc niby wioska magiczna, ale no nie do końca właśnie.



???
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#27
17.03.2024, 19:45  ✶  
– Och, to tak można? Podobnie jak w Dolinie, ale wydaje mi się, że tutaj mimo wszystko mugole... nie wiedzą do końca kto z kim i dlaczego. Wydaje mi się, że System nie lubi, gdy ta granica między naszymi nacjami się zaciera. – Przestał ją instruować i wyprostował się w zamyśleniu. Słowo "System" niosło w sobie cała pogardę tego świata, było bardzo powiedziane głosem jego matki (choć oczywiście Samuel brzmiał cały czas jak Samuel. Tylko no... ta pogarda była zdecydowanie niesamuelowata). – Strasznie mnie to drażni, szczególnie teraz kiedy musze mieszkać w Dolinie. Nigdy nie wiem czy nie wzbudzę sensacji czy też jakiegoś zawału, gdy jakiś człowiek nie daj bogowie zobaczy jak przemieniam się w niedźwiedzia czy odwrotnie.Tych co znam, co kręcą się po rynku, czasem też nawet zachodzą do Lizzy, to łatwiej mi ogarnąć, ale jak ktoś jest przyjezdny...? Nigdy nie wiesz. Może jest jakiś sekretny znak o którym nikt mi nigdy nie powiedział, wiesz coś o tym?

Stanął obok i chwycił różdżkę zgodnie z własną instrukcją. Kiepskim byłby nauczycielem, gdyby teraz nagle nie zademonstrował tej teorii w praktyce, a powrócił do sierpu z transmutowanego scyzoryka. Skoncentrował się i ukształtował cienkie, błękitne energetyczne ostrze. Przypominało ono trochę żelazne, ale ostrzone tak długo, że już została z niego sama ostrość. Zamachnął się i nagle oboje usłyszeli ogromny pisk. Z ziemi poderwał się niewielki humanoid o bulwiastej, nieregularnej i pozbawionej włosów głowie. Szkoda tylko, że nie pachinał ziemniakiem. Mały stwór zaczął się pieklić, jeden z włosów opadł wraz ze źdźbłami uciętych ziół i chwastów.

– Och patrz, to gernumbli gardensi w sensie... to gnom, byłem pewien że Lysander nie ma żadnego już w ogródku.. – chciał coś jeszcze dodać, ale w tym samym momencie oberwał z polnego kamienia prosto w czoło. – AUĆ! – zatoczył się i złapał za głowę. Uderzenie nie było mocne, ale nieszczęśliwie celne.
Poparzona
Nie prowadzę kursów wypowiadania mojego nazwiska.
Na pierwszy rzut oka — blizny po oparzeniach na twarzy. Na drugi — potężna niezręczność. Dopiero później możesz podziwiać nietypowy styl ubierania inspirowany mugolskim schyłkiem lat 60. 173cm || chuda, trochę mięśni || jasny blond || piwne

Ula Brzęczyszczykiewicz
#28
17.03.2024, 21:25  ✶  

— Nie no, w Dolinie jednak jest trochę inaczej. Tutaj są całe rodziny tylko Mugoli. A u mnie nie ma takiej, która jest tylko mugolska. A jak ktoś, kto jest mugolem i wychodzi za innego mugola spoza wioski, wtedy się wyprowadza z wioski. Trochę tak jakby musi, bo jednak łatwiej, jak jedna osoba się wyprowadzi, niż jak gdyby nagle wszyscy musieli ukrywać istnienie magii. Bo z tego co wiem, to o byciu czarodziejem mogą wiedzieć tylko najbliżsi krewni, czyli rodzice, rodzeństwo i dzieci. No i zgodnie z tym, u nas na wsi wie... każdy. Więc skoro każdy mugol i tak może wiedzieć o istnieniu magii legalnie, to ministerstwo nie wyłapie, czy obok tego mugola czaruje jego ojciec czy sąsiad — wyjaśniłam.

Zupełnie rozumiałam problem Sama. Przyzwyczajona byłam do życia w środowisku otwarcie używającym magii. Babcia ostrzegła mnie, że w Dolinie jest inaczej. Dlatego dla bezpieczeństwa z góry uznawałam każdego napotkanego człowieka za mugola. Lepiej w tę stronę i potem się miło zaskoczyć, kiedy ktoś też był czarodziejem.

— Co nie!? To jest frustrujące, jak nie wiesz! Jak szłam pracować do różnych sąsiadów to mi nie mówili, czy są czarodziejami, czy nie i nie wiedziałam, czy mogę użyć magii. Raz jednemu przekopałam cały wielki ogródek łopatą, a on się potem spytał, czy zapomniałam różdżki z domu. On znał Lysandra i wiedział, że ja od niego, ale sam w pełni już się nie przedstawił!

Wymiana frustracjami to najlepszy sposób na zaciśnięcie więzi. Przynajmniej w Polsce. Sam wspomniał o jakiejś dziewczynie, ale już wypadło mi z głowy jej imię i głupio mi było pytać. Mówił też o przemianie w niedźwiedzia... Czyli był animagiem! Jakże to do niego pasowało! Chętnie bym zobaczyła tą przemianę, spotkałam animagów chyba dwa razy w życiu tylko...

Rozmowa rozmową, ale wciąż musiałam skupić się też na koszeniu. Obserwowałam ruchy Samuela... aż w końcu z ziemi wyskoczył ziemniak. Westchnęłam ciężko, po czym zaskoczona spojrzałam na zaatakowanego mężczyzny.

— Na zakręcony ogonek tatusia świnki! — Nawet czarodzieje po kontakcie z kamieniem odnosili obrażenia. Szybko wyjęłam chustkę z kieszeni i podałam Samowi, żeby wytarł ewentualną krew. Nie byłam wystarczająco szalona na rzucenie mu Chłoszczyśca na czoło.

— Wiesz, one teraz sobie łażą wszędzie, bo to trawsko tak obrosło, że latają z podwórza na podwórze i ich nie wygonisz...

Strzeliłam różdżką w kierunku agresywnego gnoma, by rosnące wokół trawy zaplotły się wokół niego, unieruchamiając stworzenie. Już chciałam zaoferować pójście po klatkę do stodoły, gdy poczułam paskudny ból na łydce. To inny gnom postanowił mnie zaatakować swoimi zębami. Odruchowo krzyknęłam i zamachnęłam się nogą, posyłając istotę kilka metrów dalej. Spojrzałam na swoje nogi. Moje buty nie były najwyraźniej wystarczająco wysokie do pracy w polu. Nie przewidywały agresywnych gnomów.

— Znasz jakieś lepsze metody na gnomy niż wyłapanie ich sztuka po sztuce? — Spytałam z paniką w głosie. Gnomy były tak trochę istotami stadnymi i jak zdenerwowało się jednego, to inne też atakowały, chociaż na ogół były łagodne.



???
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#29
19.03.2024, 10:47  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.03.2024, 10:48 przez Samuel McGonagall.)  
Kiwał głową ze zrozumieniem na te Uleńkowe opowieści, samemu na własnej skórze doświadczając takich rzeczy.
– Ja szczęśliwie lubię męczyć ciało, to pomaga mi na... mm... na nerwy. – Nie chciał straszyć jej klątwą żywiołów, nie chciał straszyć tym, że kiedy zbyt dużo się kotłowało w sercu, to mogło się nagle okazać, że zarówno on jak i osoby obok niego obrywają kolczastymi pnączami rozrastającymi się znikąd i mogącymi rozkruszać ściany domów, albo – co gorsza – obrosnąć toksycznym kwieciem, palącym skórę i gardło. Bardzo nie chciał się tym chwailć, tym bardziej że od ostatniego jego ataku minęło już kilka lat i nic nie zapowiadało się, że miało się to zmienić.

–...ale też mam niewiele narzędzi swoich, bo kiedy czegokolwiek potrzebuję, wystarczy, że minimalnie transmutuje je w to czego potrzebuję. Wyobraź więc sobie minę mojego zleceniodawcy, jak co chwila proszę go o narzędzia, jak bosonogi szewc... Raz musiałem co chwila biegać do łazienki, żeby modyfikować klucze, bo z nerwów nie mogłem dobrać ich wielkości właściwie, aż babinka dała mi na odchodne mieszankę zapalenie pęcherza. I patrząc na skład tej mieszanki też była wiedźmą więc...– westchnął z rozbawieniem zmieszanym z irytacją. – No ale jakoś trzeba żyć, tak długo jak w końcu Knieja będzie bezpieczna i będę mógł wrócić do domu. Może będziesz chciała mnie wtedy odwiedzić? Przeprowadzę Cię bezpieczną ścieżką, z dala od pająków, wilków i troli. – zaproponował, bo choć nie lubił ludzi, to lubił tych wszystkich, którzy za bardzo z ludźmi mu się nie kojarzyli. Nawet nie zauważał jak bardzo mu się ten krąg rozrósł od maja...

Czoło nie bolało aż tak, gorsze było zaskoczenie i kilka mroczków przesłaniających błękitne, klarowne spojrzenie.
– Ano znam, znam kilka sposobów na te szkodniki. – warknął w kierunku gnoma, który aktualnie bardzo ochoczo pokazywał mu jęzor, a następnie odwrócił się tylko po to, by wypiąć dwa perkate pośladki i zacząć udawać, że nimi śpiewa pierdziawkową arię. Złowrogi gulgot z piersi Sama wskazywał, że nie jest to jego pierwszy raz z gnomim ludem. Mężczyzna poprawił chwyt na różdżce i... cóż, marzenia się spełniają, niektóre zdecydowanie szybciej niż możnaby przypuszczać. Chwilę później obok Uli stała włochata bestia pokryta grubym, ciemnobrązowym futrem. Trochę rozepchał się w przestrzeni i popchnął nieznacznie dziewczynę na bok swoją przemianą, ale już chwilę później go nie było, bo spięte mięśnie rozluźniły się w dalekim doskoku do zszarzałego przeciwnika. Gigantyczna łapa uniosła się i momentalnie opadła, by poszybować gnomem daleko daleko poza teren działki. Nie czekając dłużej Sam pohasał w głąb chaszczy, by wykurzyć pozostałych. Dopiero teraz, w perspektywie niedźwiedzia, Ula mogła sobie zdać sprawę z tego, że rzeczywiście, zgodnie z tym co mówiła one rosną nie tylko szybciej, ale są przerażająco wysokie i grube, mogące zakryć niemal całego wielkiego niedźwiedzia, czyniąc z niego bardziej hasającego psa, niż polującą bestię.

Poparzona
Nie prowadzę kursów wypowiadania mojego nazwiska.
Na pierwszy rzut oka — blizny po oparzeniach na twarzy. Na drugi — potężna niezręczność. Dopiero później możesz podziwiać nietypowy styl ubierania inspirowany mugolskim schyłkiem lat 60. 173cm || chuda, trochę mięśni || jasny blond || piwne

Ula Brzęczyszczykiewicz
#30
19.03.2024, 20:09  ✶  

Lubiłam aktywność fizyczną... od czasu do czasu. Ale nie wtedy, gdy ciężką pracę dało się wykonać szybciej i skuteczniej. To bez sensu. Pokiwałam głową z niedowierzenia, gdy Sam opowiedział podobną historię do mojej. Rzeczywiście, czarodzieje powinni mieć jakieś tajemne hasło na powitanie czy coś. Na przykład "Ładną dziś pogodę mamy" i odpowiedź "Sezon muchomorów uważam za otwarty".

Zdziwiłam się, że Sam mieszkał w Kniei. A raczej, że nie mieszkał. Bo nie mógł. Nie pomyślałam nawet o takiej ewentualności. Dla niego koszmar Beltane wciąż trwał! Ale nie zdążyłam na to odpowiedzieć, bo przygoda z gnomami już się rozpoczęła.

Ziemniaczane stworki chciały nam dopiec, a Sam zaprezentował swoją metodę na nie. Gdyby nie wspomniał wcześniej o swojej metamorfomagii, to chyba bym na zawał umarła. Był ogromny! Nigdy nie widziałam niedźwiedzia na żywo. To znaczy żywego. Nie sądziłam, że są aż TAK duże. Moje ciało automatycznie złapało równowagę po zderzeniu, bo sama byłam zbyt zaaferowana przemianą. Wciąż z chustką w ręce, obserwowałam bez słowa szarżę Samuela. Już po chwili, wśród wysokiej trawy widziałam tylko jego grzbiet płynący w oddali. Ale sposób był niezły. Gnomy uciekały w podskokach. A wraz z nimi ja, tylko w przeciwną stronę, bo do niedźwiedzia. Nie wiedziałam nawet po co, ale jakoś odruchowo stwierdziłam, że wypadałoby nie opuszczać towarzysza rozmowy. Nawet jeśli to on ruszył pierwszy.

Biegłam, potykając się nawet o własne nogi. Nie miałam szans go dogonić, więc w pewnym momencie po prostu stanęłam, śledząc go wzrokiem.



???
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Samuel McGonagall (5679), Ula Brzęczyszczykiewicz (5106)


Strony (4): « Wstecz 1 2 3 4 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa