Panna Yaxley miała pewien problem. Nie do końca potrafiła wykorzystać wszystkie składniki, które udawało jej się uzyskać ze stworzeń na które polowała. Nie znosiła ich marnować, dobrze więc było mieć wokół siebie kogoś, kto potrafiłby z tego zrobić coś przydatnego. Kiedy los rzucał jej pod nogi okazję, korzystała z niej od razu. Właśnie dlatego stwierdziła, że wyjdzie z inicjatywą i zaproponuje siedzącemu przed nią mężczyźnie taki układ. Najwyraźniej on również nie widział w tym nic złego, właściwie przecież każde z nich na tym coś zyskiwało. Nie było tutaj przegranych, tak jej się wydawało. Czyż to nie jest układ idealny?
- Chyba nie mogłoby być lepszej formy zapłaty. - Odpowiedziała z uśmiechem. Było to dla niej wystarczające. Miała nadzieję, że faktycznie uda im się na podstawie tej współpracy zbudować przyjaźń, bo w sumie przyjaciół nigdy zbyt wielu. Nigdy nie wiadomo, kiedy mogą się przydać.
- O składniki nie będziesz musiał się martwić, często mam nadwyżki, więc to żaden problem, abym zostawiała je u ciebie. - Dobrze było mieć swojego stałego dostawcę mikstur, nigdy nie wiadomo, kiedy któryś eliksir może się przydać.
- Czy masz jakąś swoją pracownię? - Wolała się upewnić, gdzie powinna mu dostarczać to, co uda jej się upolować.