• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 14 Dalej »
[8/9.07.1972] Wiedźmin: historia prawdziwa | Cain & The Edge

[8/9.07.1972] Wiedźmin: historia prawdziwa | Cain & The Edge
Keeper of Secrets
I am not actually tired, but numb and heavy, and can't find the right words.
Mierzący 182cm wzrostu Cain jest przeciętnej budowy osoby, która coś tam ćwiczy - nie chudy, nie wielce umięśniony. Ma ciemnobrązowe włosy i oczy barwy burzowych chmur, tak ciemne, że z daleka mogą wydawać się czarne. Jego zainteresowane otoczeniem spojrzenie podkreślone jest wiecznymi worami pod oczami.

Cain Bletchley
#21
30.06.2024, 00:20  ✶  

Przez moment był właściwie tylko ciałem, tak teraz powrócił duchem i umysłem. Nie dawał się ciągnąć, bo nie chciał być ciągnięty - nie dlatego, że nie chciał trzymać jego dłoni. Zacisnęły się na nim mocniej palce, a on w odpowiedzi zacisnął pewniej swoje. Jesteś? To dobrze. Ja też tu jestem. Flynn bardzo często lepiej rozumiał dotyk niż słowa. W słowach można się było pogubić, w dotyku odnajdował się doskonale. Słowa potrafiły przeczyć emocjom i czynom, a czyny przecież wypływały prosto z emocji. Komplikacja tych powiązań jawiła się węzłem Gordyjskim, albo miała prostsze nazewnictwo: Flynn. Ten Węzeł Gordyjski, którego nikomu nie pozwoliłby przeciąć.

Skoro zaś wrócił i wcale nie chciał być ciągnięty, a nie chciał też puścić dłoni, wybrał o wiele prostszą zwrotkę tej epopei - zrównał z nim krok. Ciemno-szare liście telepały się pod wpływem wiatru, smugi chmur zasnuwały błękit nieba - jeszcze chwilę wcześniej pewnie było usłane przebarwieniami, które byłyby ledwo maziakami w ich oczach. Oczach... miał szukać sposobu na to, żeby pomalować ten świat na nowo dla Fleamonta, tylko kiedy zgubił to po drodze..? Czemu o tym zapomniał..? ON. Zap... i zapomniał, że się nad tym zastanawiał, bo szmer przykuł jego uwagę, bo świeże powietrze wkradło się w jego płuca. Coś pod kopułą jego głowy mocno go alarmowało o tym miejscu. Wpajało przeczucie, że nie czuje się tu swobodnie i że (z niezrozumiałego powodu) mógłby się tu... zgubić? Miał w sobie takie uczucie, że gdyby Flynn go puścił i odszedł kilka kroków to nigdy nie znalazłby drogi do domu. Być może jakaś magia brała tutaj swój udział - w tych górach i lasach mogły się kryć ruiny an sidhe, stara magia ciągle mogła mieć swe brzmienie... tylko chyba wtedy Flynn by to wyczuł i go uprzedził. Chciał o to zapytać, tak jak o sprecyzowanie tego czasu, ale zamiast tego skupił spojrzenie na górach.

- Kawał drogi... - Mruknął bardziej do siebie, zerkając zaraz na czarodzieja, który COŚ wymyślił. Jakkolwiek Fleamont nie wydawałby się dziwny, czasem wręcz dziecinny w swoich emocjonalnych wybuchach, tak ten, kto nie doceniał jego inteligencji i sprytu był skazany na porażkę. To mu na pewno służyło - niepozorność. Być może nawet wykorzystywał swój wizerunek, by sprawiać wrażenie mniej poważnego, niż był w rzeczywistości, ale nie wątpił, że wielu potrafiło go potraktować z większa ulgą niż powinni. - Masę powietrza pod kątem. - Powtórzył za nim. Kompletnie nie rozumiał, do czego to zmierza, co Flynn chciał zasugerować, ale nigdzie nie widział tam tajemniczej manipulacji, żeby uniknąć magicznego słowa "portal". Flynn robił swoje kalkulacje - Cain swoje. Zmierzały w tym samym celu - pokonania dystansu w jak najlepszym tempie. Nie miał nic przeciw wspinaczkom, ale AŻ TAK się nie przygotował na tę wyprawę, żeby zdobywać szczyty górskie. Błąd. Mógł wczoraj bardziej dopytywać i żądać informacji, zamiast się migdalić. Dlatego właśnie emocje nie były dobrymi doradcami. Tylko czym stawał się człowiek bez emocji..?

- Dostosuję się do sytuacji. - W razie czego otoczy ich Queen gdyby mieli mieć ciężkie lądowanie, a i nie wątpił w sztukę improwizacji samego Flynna. Ta odpowiedź z jego strony nie padła od razu. Przez moment myślał, ale to był krótki moment, bo w końcu skinął głową. Jeśli komuś miał powierzyć swoje życie to przecież jemu. Z drugiej strony skoro Flynn gotów jest spróbować czegoś nowego i jednocześnie jest naprawdę GOTOWY zaryzykować... nie miał powodów, żeby wątpić. Szanse niepowodzenia istniały nawet wtedy, kiedy on sam po raz setny szedł ściąć łeb utopców - tak się po prostu działo. Zawsze zjawiał się czynnik, którego nie przewidzisz. Nie było zaś takiego obrotu spraw w jego głowie, w której Flynn by zaryzykował jego życiem. Wręcz sądził, że prędzej rozerwałby tę rzeczywistość na pół. A to była bardzo mocna karta zaufania, jeśli miało się ją w dłoniach.



• • •
Sarkazm (rzeczownik) - środek przeciw idiotom. Dostępny bez recepty.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#22
30.06.2024, 10:55  ✶  
Kawał drogi.

Ale to była kolejna rzecz cechująca smoki, prawda? Szukały miejsc z dala od siedzib ludzkich, bo ludzi nie lubiły. Zresztą, był magiem wystarczająco długo, aby wiedzieć, jak wiele magicznych specyfików wymagało smoczych składników właśnie - spodziewał się, że Fontaine była w tym o wiele bardziej interesowna niż mówiła, a truchło smoka, poza głową oczekiwaną przez króla, zechce zachować dla siebie z tych właśnie względów. W świetle tego spodziewałby się po tej istocie poszukania miejsca na leże jeszcze dalej, tak aby nie musieć żerować na krowach z pastwisk, tylko na dzikiej zwierzynie, po której nikt nie płacze i nie chce się mścić, nawet w obrębie swojej wyobraźni.

Ale nie smok interesował go teraz najbardziej. To ta zgoda, w ciemno, zanim wyjaśnił swój tok myślenia i zdradził detale ukrytego w tym szaleństwa. Oh tak, on wierzył w moc swoich obliczeń, ale jednocześnie przywykł już do tego, że innym osobom niekoniecznie przypadały do gustu. Takich ludzi jak on chciano mieć blisko, żeby korzystać z ich pomysłów, niekoniecznie jednak wierzono w nie bezwarunkowo i wcielano je w życie, podświadomie więc przyjmował pozycję obronną jeszcze zanim rozpoczęła się jakaś głębsza rozmowa na ten temat. Miał już więc z tyłu głowy ze dwadzieścia zapewnień, że najgorsze co ich czekało to siniaki, a tak w ogóle to kiedyś zleciał w dół takiej przepaści i przeżył, miał tylko połamane dwa żebra (chociaż przy Cainie pewnie nie udałoby mu się nie przyznać do tego, że jedno z nich omal nie przebiło mu płuca), a tu... Zgoda. Tak po prostu. Nabrał powietrza, zastanawiając się nad czymś głęboko.

- W sensie, że wystrzelę nas w górę - dodał mimo wszystko, tak na wszelki wypadek. Fontaine przecież w życiu by się na to nie zgodziła, a gdyby nie miała wyjścia, to wystrzeliłaby tam najpierw ze dwóch rębaczy. Na końcu obraziłaby się i kazałaby mu wymyślić inny sposób, a on zacząłby rwać sobie włosy z głowy i...

Portal zgasł, świszczenie magii permanentnie ucichło. Nie było już powrotu - przypieczętował swoją przyszłość otwierając to przejście, a teraz stał tutaj, zmieszany i kompletnie zbity z każdego tropu, na jaki wpadł. To był piękny dzień i znajdowali się w pięknej okolicy. Takiej sprawiającej, że chętnie rozłożyłby na trawie koc i tu został. Serce mu waliło jak młotem i zastanawiał się trochę, czy to było w ogóle możliwe, żeby się od jego bliskości czuł jak młódka ledwo co przyjęta do Aretuzy. Tak naprawdę to wcale nie musieli tam iść, mogli zapomnieć o całym zajściu, mógł otworzyć ten portal i przenieść ich na wybrzeże, gdzie wylegiwaliby się na piasku w pełnym słońcu. Skąd w ogóle brała się w nim tak silna potrzeba ratowania ludzi, co go nawet nie znali?

- Czyli nie wierzysz w to, aby ten smok miał być złoty. - Podsumował ich wcześniejszą rozmowę. On niby tworzył pozory tego, jakby tę opinię podzielał, ale poruszając ten temat któryś już z rzędu raz, niejako zdradzał się w tym, jak dobrze ta koncepcja rozłożyła się w jego głowie. Odczekał swoje, aż Wiedźmin chciał ruszyć we wskazanym kierunku, ale nim opuścili ten zagajnik, pocałował go jeszcze w policzek. Zamierzał korzystać z tego momentu, skoro zaraz przeznaczenie mogło wyrwać mu go spomiędzy palców. - Boję się - przyznał nagle. - Nie podróży, tylko tego co nas tam czeka. - Dobrze, niech go nazywają paranoikiem, ale naprawdę widział tam ich rychły koniec. Zabawne, bo gdyby wybierał się tam sam, w ogóle by się nad tym nie zastanawiał.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Keeper of Secrets
I am not actually tired, but numb and heavy, and can't find the right words.
Mierzący 182cm wzrostu Cain jest przeciętnej budowy osoby, która coś tam ćwiczy - nie chudy, nie wielce umięśniony. Ma ciemnobrązowe włosy i oczy barwy burzowych chmur, tak ciemne, że z daleka mogą wydawać się czarne. Jego zainteresowane otoczeniem spojrzenie podkreślone jest wiecznymi worami pod oczami.

Cain Bletchley
#23
30.06.2024, 13:34  ✶  

Nie miał absolutnie żadnej wątpliwości, czego mogłaby chcieć taka Fontaine od bestii. Nie dziwiło go też, że smoki i ludzie byli swoimi naturalnymi wrogami - człowiek eksploatował ziemię, jej naturalne zasoby, wciskał się wszędzie, zagarniał wszystko dla siebie. Nie było na ziemi i niebiosach potężniejszego drapieżnika od smoka, a przynajmniej Cainowi nic nie przychodziło do głowy. Te unikające ludzkich osiedli stworzenia żyły swoim życiem - nie były zainteresowane człowiekiem. Człowiek był jednak zainteresowany nimi. Nimi i tymi zielonymi rajami, w których żyli. Więc co jakiś czas wybuchała wojna. Jak z człowiekiem - niektóre ze smoków stawały się wręcz szalone, ponoć i były takie, które przeprowadzały swoją własną krucjatę z zemsty, z poczucia obowiązków, z... czegokolwiek. Bywały głupie stworzenia, które kierowały się instynktem i bywały te niezwykle mądre. Ponad tym były smoki złote.

Obserwował to chwilowe napięcie, które zeszło z niego gładko i z zaskoczeniem. Ten człowiek miał w sobie tyle niepewności, tak bardzo zaniżał swoją własną wartość, ciągle nastawiony na odtrącenie, ciągle przekonany, że zostanie odepchnięty, a jego idee uznane za... za co, za głupie? Nic nie warte? Wytknięty palcem i wyśmiany - nikt nie chciał tego doświadczać.

- ... w porządku. - Odpowiedział wolniej, z rozmysłem, zastanawiając się nad tym, co słyszy. I niekoniecznie sobie to wyobrażał. Wystrzelenie w powietrze... i co dalej? Czy powinien zadać to pytanie? Tak, powinien, zdecydowanie powinien. Biorąc pod uwagę impulsywność Flynna... ale nawet biorąc to pod uwagę to kiedy chciał i mu zależało potrafił bardzo ładnie wszystko rozplanować. Jego głowa potrafiła być tablicą z wszystkimi zależnościami fizyki tego świata. Och, zgoda, może nie wszystkimi... bo część zastępowała magia, która pozwalała tej fizyce przeciwdziałać. - Opisz mi to dokładniej. - Zachęcił go, ale jeśli Fleamont próbowałby się dopatrzeć w tym niepewności, albo znaku, że zaraz się wycofa to tego nie było. Było klasyczne zastanowienie na jego twarzy i ciekawość. Sam sobie tego nie wyobrażał - więc chciał zobaczyć to oczami swojego towarzysza.

- Złoty smok to jak biały kruk - istnieją, ale gdzie takiego spotkać? I to tak blisko siedliska ludzi? - Nie to, żeby to nie było niemożliwe, wiele rzeczy wydaje się niemożliwych, a ma miejsce i się dzieje. - Czemu do tego wracasz? - Może dlatego, że wczorajsza rozmowa była ciągle przeplatana wszelkimi innymi... doznaniami. Od zupełnego gniewu po zupełne rozpalenie. Obu było do siebie blisko. Spojrzał na niego, kiedy usłyszał, że się boi. Flynn... za często się bał. Przyszłość musiała być dla niego wyjątkowo czarną plamą. Cain też się tego bał, ale nie dlatego, że bał się własnej śmierci. Bał się tego, że nadzieja umrze przed nim. - Flynn. - Uśmiechnął się do niego ciepło. - Jestem z tobą, jestem twój i obronię cię nawet przed samym królem, jeśli będzie taka potrzeba. - I to była szczera prawda. - A smoki... smok potrafi obronić się sam. Czasem wystarczy nic nie robić i nie wchodzić smoczym płomieniom w drogę. - Jasne, że to nie było aż takie kolorowe, szczególnie, kiedy taka śmietanka towarzyska zamierzała się zebrać. - Liczę na to, że wykurzymy smoka, zanim zleci się bydło po jego łeb.



• • •
Sarkazm (rzeczownik) - środek przeciw idiotom. Dostępny bez recepty.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#24
30.06.2024, 15:55  ✶  
Obserwował go bardzo uważnie. Tak uważnie, jak dziecko obserwowało rodzica, od którego oczekiwało aprobaty lub skarcenia za swoje działania. On, ten sam człowiek, który zawsze ględził, jak to nie cierpiał innych ludzi i kompletnie nie obchodzi go ich zdanie, nagle potrzebował tych zapewnień, tego uściśnięcia ręki, tego buziaka w czoło kojącego wszystkie zbierające się w nim nerwy. Stres jak zawsze przeradzał się w coś więcej - szereg obaw dotyczących każdej z szeregu możliwych kontynuacji tej opowieści.

- Jeżeli uwolnisz bardzo dużo energii w jednym miejscu w krótkim czasie, jej siła odepchnie nas z tego miejsca szybciej niż gdyby wystrzelili nas z trebuszu. - Odpowiedział, darując sobie szczegółowe opisy, chciał mu zadziałać na wyobraźnię. Nie odnalazł w jego spojrzeniu znamion niechęci i przerażenia, uspokoił się więc nieco, ale tylko w tym temacie. To była nowość, przecież nikt inny mu ot tak nie ufał, jemu ufali wariaci, desperaci, ludzie niemający nic do stracenia, albo ci... których do tego zmusił!

Słońce wiszące nad nimi skryło się za zasłoną chmur. Podziękował za to naturze w myślach, bo o ile niezależnie od pogody i tak ubierałby się na czarno, na próżno było udawać, że wysokie temperatury nie robiły na nim żadnego wrażenia.

- Bo brałem to za legendy opowiadane świeżym uczennicom Aretuzy - rzucił po dłuższym zastanowieniu czy na pewno chciał się do tego przyznawać. Ostatecznie uznał to za całkiem niezłą rozgrzewkę przed tym, co przyjdzie mu wyrzucić z siebie za chwilę. Zaczesał część tych swoich kruczych kudłów za ucho, spoglądając na niego z dołu i jednocześnie łapał się za brzuch, bo na jego słowa ciało zareagowało mu wpuszczeniem stada trzepoczących skrzydłami wróbli prosto do żołądka, ale... Heh, no właśnie, on zawsze znalazł sobie jakieś ale, jeżeli naprawdę mocno tego chciał. Dzisiaj nie było inaczej. - Kocham cię - powiedział nagle, zatrzymując się wpół kroku. Przygryzł dolną wargę. - Czuję się przy tobie jak ten moment pomiędzy uderzeniem pioruna i drzewo i tym jak spróchniałe drewno zajmuje się ogniem. - Nie wiedział, dlaczego tego typu słowa nie pasowały mu do jego własnych warg. Jakby przesądził z poetyckością, ale przecież tak nauczono go mówić w szkole magicznej. Nie, nie będzie się teraz nad tym zastanawiał. - Kocham cię Cain i chcę, żebyś pamiętał o tym i o tym, że jeżeli teraz albo kiedykolwiek wpadniesz na jakiś wspaniały pomysł, jak poświęcenie się w imię chuj wie czego, to zostanę na tym świecie sam. - Zupełnie jakby on na takie rzeczy nie wpadał, co? Miał wrażenie, że mimo używania słów kocham cię z nieprzystojącą im lekkością, akurat Cainowi mówił to bardzo rzadko, może nawet nigdy, a jemu przecież powinien zwierzać się z tego najczęściej. Z czego to wynikało? Braku potrzeby stałych zapewnień? Jednocześnie samemu ich oczekując... Teraz kiedy to powiedział i tak brzmiało to inaczej, niż kiedy mydlił innym oczy. Trochę jakby pierwszy raz miał na myśli to, co powiedział.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Keeper of Secrets
I am not actually tired, but numb and heavy, and can't find the right words.
Mierzący 182cm wzrostu Cain jest przeciętnej budowy osoby, która coś tam ćwiczy - nie chudy, nie wielce umięśniony. Ma ciemnobrązowe włosy i oczy barwy burzowych chmur, tak ciemne, że z daleka mogą wydawać się czarne. Jego zainteresowane otoczeniem spojrzenie podkreślone jest wiecznymi worami pod oczami.

Cain Bletchley
#25
30.06.2024, 18:00  ✶  

- Ciekawe. - Opis był rzeczywiście obrazowy i trafny w przedstawieniu, co ich czeka. Nic miłego. Nie brzmiało jak dobre lądowanie, brzmiało właśnie tak - jak połamane żebra. - Czy mogę ci jakoś w tym pomóc? - Jasne, żaden z niego czarodziej, ale przecież swoje sztuczki też posiadał w zanadrzu. Będzie musiał go zagaić, jak to dokładnie działa, namówić go do tego, żeby mu pokazał, rozrysował, wyliczył... ale to później. Później zajmie się pasjami i nieśmiałością jednocześnie tego człowieka, jego niepewnością i jego demonami. Teraz musiał się z nimi mierzyć, a Cain nie do końca miał na to czas i przestrzeń. To, co mógł mu dać, a chyba i tak było to wiele, to owszem - te zapewnienia, że nie wątpi w niego.

Jak zaś prezentowała się prawda?

Prawda była taka, że Cain starał się rozdzielać swoją uwagę między cel a Flynna. Taka, że mu ufał. Tylko gdzie była ta prawda, w której rzucał cały świat i wszystkie swoje przekonania dla jednej osoby? Że osłoniłby go przed wszystkim? Oj tak, osłoniłby. Powiedział to, jednocześnie pchając Flynna na tę ścieżkę, w której w ogóle musieli o tym mówić. Nie bezpieczną drogę, gdzie by ich poklepali po pleckach za dobrą robotę. Nie. Nie mógłby powiedzieć "ojeej, nie pomyślałem!", bo sporo ludzi podejmuje akcje pod wpływem emocji i rzeczywiście nad nimi nie duma. Coś się tu nie zgadzało, tylko nie potrafił złapać jeszcze odpowiedzi na pytanie co takiego. Nie rozumiał i nie znał swojej granicy w postępowaniu z człowiekiem, którego tak szalenie kochał, chociaż tyle razem już byli, przeszli, pracowali..?

- Może to już legendy. - Wzruszył ramionami bezradnie. - Może żaden się nie ostał i są już tylko historią przez ludzkie skurwysyństwo. - Można było odebrać wrażenie, że Cain ludzi nie lubił, kiedy się tak chwilę posłuchało jego teorii. I nie byłaby to nawet aż takie przekłamanie. Za to nieprawdą było to, że nimi gardził, czy że uważał wszystkich za skurwysynów. Było w ludziach to coś, co sprawiało, że sami byli największym zagrożeniem dla tej planety i dla siebie samych. Kierowanie się mniejszym złem byłoby mottem Bletchleya, gdyby nie to, że nie potrafił obojętnie kroczyć nad cierpieniem jednostek. Za to nie wahał się, kiedy jedno życie mogło uratować dziesięć kolejnych. Sam był częścią tej okrutnej maszyny. Mimo starał się, żeby uczynić ją choć odrobinę lepszą.

To mocne wyznanie otworzyło jego Trzecie Oko, ale te siwe barwy niczego nie zmieniały. Mimo to czuł to wyznanie całym sobą. Tak intensywne, że Cain się napiął, wydał z siebie jakieś "mhmm", nie do końca potrafiąc wyartykułować odpowiedź, która była oczywista. Ja też cię kocham. Chociaż dalszego zdania ni chuja nie zrozumiał. Co łączyło drzewo, piorun i spróchniałość - może tylko magowie to wiedzieli.

Cain dobrze wiedział, że jeśli się poświęci, to Flynn zostanie sam. Wiedział też, że niektóre jego decyzje mogły wymagać poświęceń od Flynna. Mimo to - nie wahał się ich robić. Tak jak nie wahał bronić się smoka, nawet jeśli narażał tym ich dwójkę. I cóż można było powiedzieć w takich chwilach? Swoim sposobem - uśmiechnąłby się, powiedział kocham cię, pocałował go, wrócił do tematu jego magii. Ale to było coś zbyt mocnego, może Flynn na to nie zasługiwał, żeby tu milczeć.

- Kocham cię. - Odpowiedział mu wręcz zwrotnie. Słowa ciepłe, oddające to gorące uczucie jego serca, dzięki któremu dni były jaśniejsze. Wznowił ich wędrówkę, trzymając Flynna za dłoń. Prawie jak romantyczny spacer. - Jeśli kiedyś przestanę naprawiać ten świat będę niczym więcej jak cieniem samego siebie. Człowiek, którego kochasz i który kocha ciebie zniknie z tego świata zanim naprawdę umrze. - Nigdy nie będzie obietnicy, w której Cain zostawi swój świat i swoje cele. Nie będzie też świata, w którym zostawi Flynna dla jakiegoś celu. Bo Fleamont nigdy nie będzie kazał mu wybierać. Bo Fleamont tak samo pragnął chronić przypadkowych ludzi, których nie znał, jak on.



• • •
Sarkazm (rzeczownik) - środek przeciw idiotom. Dostępny bez recepty.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#26
30.06.2024, 19:15  ✶  
Nie byli tu sobie bardzo odlegli... oczywiście, że zaplanował to wszystko tak, żeby zrealizować to samodzielnie.

- Tak. Trzymaj się mnie mocno i przeżyj - odpowiedział, nabrawszy nieco pewności siebie. Najwyraźniej nie robił z siebie kompletnego wariata. Ewentualnie Cain udawał, chcąc sprawić mu przyjemność, ale jeżeli to zrobił, sam na siebie ściągał to co miało nastąpić. Oczywiście było to urocze i wcale by na to nie narzekał... takie słodkie, miłe kłamstewko specjalnie dla niego... mimo wszystko liczył w tej kwestii na szczerość.

Stęknął, stawiając kolejny krok wymagający od niego włożenia w to większą ilość siły. Teren, jakim się poruszali, stawał się coraz bardziej stromy, a on nie przywykł do chodzenia po górach. Niby nie należał do najbardziej chuderlawych magów, ale poza własnymi kaprysami niewiele odnajdywał powodów do ćwiczeń fizycznych.

- Mmmhmmm? - Wymruczał zaraz po nim, jasno sugerując, że tym razem oczekuje od niego słów, a nie ciszy i pomruków. Najwyraźniej niepotrzebnie - bo nie miał być znowu zbyty, ale przecież nie zdawał sobie z tego sprawy. Zatrzymał się przy skarpie... a może bardziej jakiejś stromej wyrwie ziemi, która musiała zapaść się od opadów deszczu, wsłuchując się w jego słowa, przy jednoczesnym rozglądaniu się na boki. Spodziewał się tu bardziej spadzistego stoku, niż takiego widoku. Po wyciągnięciu z kieszeni szaty kompasu i zawieszeniu na nim na moment spojrzenia ciemnych tęczówek, niechętnie pogodził się z wizją wspólnej wspinaczki.

- Nie chcę, żebyś zmieniał się dla mnie w ten sposób - powiedział, podciągając czarne rękawy. - Podoba mi się szlachetność twoich czynów, nic tak nie topi mi serca jak świadomość, że ktoś, komu je powierzyłem, jest dobrym człowiekiem, ja chcę... - trochę się jakby zawahał, po czym skinął głową, przyjmując wyjściową pozycję do podsadzenia go w górę - żebyś zawsze miał mnie w pamięci. I zawsze odnajdywał w sobie siłę, żeby wrócić do mojego boku. - Jeżeli Wiedźmin z tego skorzystał i wszedł na górę, Crow z nieco bezczelną miną wystawił ręce do góry i podskoczył do niego, żeby mógł go wciągnąć. W drugą stronę by przecież tego nie zrobił - nie miał szans na utrzymanie jego wagi w tym żelastwie. Nie nalegał jednak - swobodnie przyjął rozwiązanie Caina, jeżeli to mu nie odpowiadało, a kiedy tylko mogli kontynuować podróż, kontynuował swój wywód. - Nie chcę... nie chcę zostać sam. - To było dosyć oczywiste... ale nie było całą prawdą. - I... ja... - z tym poszło mu już nieco ciężej - n-nie p-przeżyję tego, je-eżeli ona cię zabije za moją zdra-adę. - Wcale nie smoka, ani nie Dantego, ani nie króla i rębaczy bał się tam zastać. To ona go przerażała. Kobieta zdolna do uczynienia innym tak wiele złego. Doświadczał tego na własnej skórze, był tego naocznym świadkiem. - Ja nie tylko umrę, moja dusza rozpadnie się na części. - Szczerze wierzył w istnienie rzeczy gorszych niż śmierć.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Keeper of Secrets
I am not actually tired, but numb and heavy, and can't find the right words.
Mierzący 182cm wzrostu Cain jest przeciętnej budowy osoby, która coś tam ćwiczy - nie chudy, nie wielce umięśniony. Ma ciemnobrązowe włosy i oczy barwy burzowych chmur, tak ciemne, że z daleka mogą wydawać się czarne. Jego zainteresowane otoczeniem spojrzenie podkreślone jest wiecznymi worami pod oczami.

Cain Bletchley
#27
30.06.2024, 19:56  ✶  

Odpowiadało mu ta doskonała rola, jaka została mu nadana, dlatego kiwnął głową i zamierzał się przygotować na wszystko i nic jednocześnie. Na... bycie kamieniem w katapulcie, który, dajcie bogowie, bezpiecznie wyląduje na swoim miejscu z pomocą Flynna.

- Zawsze mam cię w pamięci. I zawsze będę walczył z całych sił, żeby mieć cię nie tylko w pamięci, ale obok. - Żeby on był jego i vice versa. - Wybił się z ziemi i podciągnął w górę, żeby później obrócić się i podać rękę Flynnowi, wciągając go po półce skalnej. Przez moment rozważał, czy wzięcie go na plecy byłoby jakimś rozwiązaniem, które umiliłoby mu drogą dla nóg przyzwyczajonych do czerwonych dywanów, co najwyżej brukowanych ulic miast, nie dzikich, górskich ostępów, ale biorąc pod uwagę właśnie ten teren i żelastwo - darował sobie. Dla niego przechadzka była przyjemna. Nic nie zdawało się chcieć ich pożreć, mimo tego, jak dziko i pierwotnie wokół było nie było słychać żadnego gryfa, nie kręciły się żadne harpie, żadna echidna wcześniej nie wyskoczyła im z siedliska. Szokujący wręcz spokój - albo i nie szokujący. Jaki drapieżnik chciałby rościć sobie prawo do polowania na terytorium smoka? Chyba tylko ten całkowicie zdesperowany. - A ja nie chcę zostać cię samego. - Mimo swojej butności, jaką potrafił wykrzesać Flynn to jego strach o samotność była chyba największym koszmarem, który wplątywał się we wronie pióra. Zaraz jeden z tych koszmarów miał zostać nazwany - miał przyjąć realną twarz i imię. Fontaine. - Nie z takimi zdzirami już sobie radziłem. - Zabrzmiało to wręcz nonszalancko, ale wcale nie było takie proste i banalne. Nie zdawał sobie w pełni sprawy ze skali zagrożenia, ale zdała sobie sprawę, że zagrożenie było wysokie. Gdyby jednak miał aż tak bać się ludzi wokół siebie i konsekwencji swoich wyborów... cóż, może gdyby właśnie się bardziej bał to byłby szczęśliwszym człowiekiem? Takim, który nie żyje z dnia na dzień z przeświadczeniem, że może umrzeć w każdej chwili i nawet nie robiło to na nim większego wrażenia? - A skoro jesteśmy razem... - Przeszedł nad zawalonym pniem, uprzednio łamiąc kilka gałęzi, żeby zrobić sobie przestrzeń. Wyciągnął dłoń do Flynna, żeby pomóc mu się przegramolić na drugą stronę. - ... to może ona powinna zacząć się bać? - Uśmiechnął się łagodnie, ale z pewnością siebie. Z pewnością tego, co mówi. Flynn potrafił się bardzo nie doceniać, ale Cain doceniał go w pełni. Jego osobowość, jego zdolności, jego wygląd, jego wszystko. - Będziemy walczyć z tym światem i jak w romantycznej opowieści - umrzemy razem, albo żaden. - To już było kłamstwo. Wcale tak nie myślał, albo raczej - tak, pomyślał tak, ale osłoniłby Flynna własną piersią, nie pozwalając mu umrzeć.



• • •
Sarkazm (rzeczownik) - środek przeciw idiotom. Dostępny bez recepty.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#28
30.06.2024, 21:55  ✶  
Te odpowiedzi go zadowalały, ale zdążył to dalej, już w imię samego flirtu?

- Na pewno? - Zapytał, niby niepewnie, jednakże kto go znał, doszukałby się w tym nie braku odwagi, lecz bardzo subtelnej zaczepności. - Byłoby naprawdę do dupy, gdybyś pamiętał o wszystkim, ale o mnie nie. - Pokazałby mu nawet język, gdyby się nie musieli przedzierać przez jakieś kompletnie dzikie miejsce nieskalane częstą obecnością człowieka. Przynajmniej żywego - wydawało mu się, że jakiś czas temu mignęła mu gdzieś w trawie kość. Niby średnio pocieszający widok kiedy tak gadali o śmierci, ale jakoś nieszczególnie go to poruszyło. Śmierć to generalnie był... skomplikowany temat.

Niby parsknął na tę zdzirę, ale było to trochę nieszczere. Oh, oczywiście - wierzył w jej paskudny charakter i niecne intencje, ale nie uważał, aby była taka absolutnie zawsze. Czasami wciąż rozważał, czy dało się ją w jakiś sposób uratować - może gdyby postarał się bardziej, ta opowieść wyglądałaby zupełnie inaczej. Tylko co miał niby zrobić? Jako dorosły potrafił wymienić dziesiątki rzeczy, jakie mógł zrobić lepiej, jako dziecko - nic. I może nie czuł się wtedy dzieckiem, schlebiała mu możliwość decydowania o sobie, niestety z perspektywy czasu nie brzmiało to już tak dobrze jak wtedy.

- Oh kurwa - zaklął, przechodząc na drugą stronę pnia i słysząc ten tekst o wspólnej śmierci. - Jak nie dasz mi zginąć pierwszemu, to w zemście za twoją śmierć narobię sobie takiego długu karmicznego, że przez następnych sto pokoleń zreinkarnuję się jako porost. - Ostrzegł go, wycierając zabrudzone ręce w swoją szatę. Niby zrobił to dowcipnym tonem, niestety znajdował się w kategorii osób kompletnie nieobliczalnych i w tym przypadku zdawał się dobrze przewidzieć swoje następne ruchy.

Znalazłszy się po drugiej stronie kolejnej kępy krzaków, mógł wreszcie obejrzeć coś innego niż drzewa. Zbliżali się do celu, do tej przełęczy zaznaczonej na mapie, jaką widział rozłożoną na stole, kiedy Fontaine planowała szczegóły tejże wyprawy. Spojrzał na ten kompas jeszcze raz, tak dla pewności, ale miał rację. Zmierzali w dobrym kierunku, to naprawdę blisko, tak blisko, że... pisnął, omal nie zsuwając się w dół ze sporym kawałkiem ziemi. Panicznie zachłysnął się powietrzem, wycofując na dwa kroki, trzymając otwartą dłoń na brzuchu Caina, żeby nie wszedł w to samo miejsce. Ostrożnie przeszedł kawałek dalej, tym razem patrząc pod nogi. Musiał znaleźć taki fragment bez drzew, żeby nie zahaczyć o gałęzie...

- To byłoby strasznie lamerskie, gdybym tyle gadał o bohaterskiej śmierci, a później spadł tam jak gdyby nigdy nic - mówił, idąc przed siebie, o wiele lepiej ważąc kolejne kroki. Odległość pomiędzy nimi i skałą obok faktycznie była ogromna. Nikt by tu nie stworzył kładki ani mostu,  zarzucony hak z liną nie miał szansy dolecieć do celu. - Nie wiem... nie wiem co to znaczy lamerskie. - Powiedział to tak swobodnie, jakby to słowo należało do jego stałego repertuaru, ale przysiągłby, że słyszał je pierwszy raz. Ten dzień był taki dziwny. Na pewno nie nauczyli go tego w Aretuzie.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Keeper of Secrets
I am not actually tired, but numb and heavy, and can't find the right words.
Mierzący 182cm wzrostu Cain jest przeciętnej budowy osoby, która coś tam ćwiczy - nie chudy, nie wielce umięśniony. Ma ciemnobrązowe włosy i oczy barwy burzowych chmur, tak ciemne, że z daleka mogą wydawać się czarne. Jego zainteresowane otoczeniem spojrzenie podkreślone jest wiecznymi worami pod oczami.

Cain Bletchley
#29
01.07.2024, 20:52  ✶  

- Skoro łączysz dupę ze swoją osobą, to już na pewno nie mógłbym zapomnieć. - Uśmiech zatańczył na jego wargach, chociaż po pierwszym pytaniu mógł wątpić, czy to nie kolejne niepewności nim szargają, skoro nadawali na nich od wczoraj. Nie... nie na nich. Z nimi. Nadawali z nimi, bo chyba Fleamont brał bardzo poważnie to, co zostało powiedziane. O byciu razem, o życiu razem, o umieraniu razem. Dzisiaj... ha! W tej godzinie będzie to zakotwiczone, a za godzinę mógłby znowu spoglądać niespokojnie i miotać się jak pies na zbyt krótkim łańcuchu. Tak, no właśnie. Pies. Nie powinien był tego mówić i nie powinien był wbijać takiej szpili. Chciałby powiedzieć przed samym sobą, że nie wiedział, co go opętało, ale to nie była prawda. Złość, zazdrość. Tak silna antypatia do tej kobiety, że fakt, że Flynn się za nią opowiadał całkowicie przysłoniło mu pole widzenia. Czuł się na to... niegotowy? Dziwna myśl zważywszy na to, że przecież już nie raz i nie dwa spotykali się tym przyjemnym trójkącie. - Kompozycja "do dupy" nie brzmi przy tym wcale jak coś złego.

Zaśmiał się na ten porost, nawet za głośno jak na jego własne standardy - za głośno jak na to, że raczej nie chciałeś, by góry, doliny, rzeki czy inne sarny się wsłuchiwały w twój głos. Smok mógł być w swojej jamie, a mógł być też akurat na polance pięćdziesiąt metrów od nich i właśnie budzić się ze swojej drzemki przez to, ze Cain prychnął śmiechem nieprzygotowany na taką puentę żartu. Właśnie - żartu, prawda? Fakt, że Flynn był nieprzewidywalny. Gardził czarną magią, a pewnie gotów byłby sam zanurzyć w niej ręce z rozpaczy. Na razie to był jednak żart, żadna przepowiednia - Cain przynajmniej postanowił to tak potraktować i tak zapisać w swojej głowie. Zaraz obok potwierdzenia, że wiedział, jak ważne dla tego człowieka było to, by nie być samotnym.

- Zaraz obudzę samego... Flynn! - Czy tak wyglądał zawał? Tak MUSIAŁ wyglądać zawał, bo serce mu podskoczyło aż do gardła i chyba na moment przydusiło. I to wcale nie w ramach łapania przyjemności. Wyciągnął do niego ręce i złapał go, przez moment stojąc i wpatrując się z przestrachem w dół. Bo już było na co w dole patrzeć. Zdążyli się wspiąć niezły kawał. - Kurwa mać... - Odetchnął z ulgą, mając świadomość, że chyba wszystkie włoski na jego ciele stanęły dęba. - Miałbyś zjebany nagrobek. - Puścił go powoli. - Patrz pod nogi, albo będę cię nieść na barana. - W przypadku Crowa to nawet mogło dla niego zabrzmieć jak obietnica? Albo było w zasadzie prośbą - bo przecież się martwił. Jak cholera. Nawet jeśli Flynn był taki wysportowany i... zaraz, jaki był? - Ech... pewnie coś z lamami? - Też nie wiedział, co to jest lamerskie. I nie wiedział, co to jest lama, zrobił skonfundowaną minę i pokręcił głową, jakby chciał od siebie odgonić natłok dziwnych, niechcianych myśli. W tym wypadku chciał odgonić myśli brak. - Ale brzmiało, jakby pasowało do zdania. - No... dawało takie odczucie po prostu? Chociaż niby intuicja do domena kobiet.



• • •
Sarkazm (rzeczownik) - środek przeciw idiotom. Dostępny bez recepty.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#30
02.07.2024, 20:20  ✶  
Czarodziej przygryzł wargę, mierząc go wzrokiem.

- Łał, wczoraj wieczorem byłeś taki nieśmiały, a teraz rzucasz sprośne dowcipy - odparł, przyglądając się temu jemu uśmieszkowi wyraźnie nim oczarowany. - Chętnie sprawdzę jak będziesz gadał kiedy przetrzepię cię mocniej, ale chyba nie mamy czasu. - Wybrzmiał w tym jakiś żal, ale krótki i nieszczególnie ujmujący duszę. Zdążył już oswoić się ze skupieniem na zadaniu - zwłaszcza teraz, kiedy znajdowali się tak blisko przepaści, do której tak bardzo chciał dotrzeć. - Podobno im dłużej się czeka, tym słodszy jest pocałunek... - Tym razem to on uśmiechnął się szerzej, zarzucając włosami i mrugając do niego, odrobinę zbyt dziewczęco jak na typowe zachowanie Crowa, ale wcale nie kuło to w oczy. - I jest okej. Zachowaj ten stres na za-pięć-minut. Poza tym... zszedłbyś tam na dół, żeby zebrać miazgę po mnie do grobu? Jakie to słodkie. - Ruszył przed siebie, z miną mówiącą, że jedynym co jeszcze mógł zrobić, żeby ukazać swoją radość, było charakterystyczne chrumknięcie, jakie wymykało się czasami ludziom przed salwą szczerego śmiechu.

Nie udało mu się do końca oczyścić atmosfery po swojej stronie. Musiał wymyślić to słowo, skoro Cain go nie znał. Kolejny dziwny element większej układanki, jakby zachował w głowie wyrywki zupełnie innego życia...

- Myślałem, że będę bardziej bał się wysokości - stwierdził, patrząc w dół tejże przepaści, mogącej być końcem jego szalonej egzystencji. W sumie to ich egzystencji. Jak tam spadną, to razem. Ale nie było w nim lęku. Właściwie, to czuł się, jakby wznosił się na wielkiej wysokości już wielokrotnie, potrafił wyobrazić sobie, jak to jest lecieć wprzód ze świadomością, że jeżeli nie chwyci się czegoś z drugiej strony - zginie. Bo na dole zbyt długo nie było absolutnie nic. - Tutaj jest dobrze. - Stwierdził wreszcie, odnajdując fragment bez drzew, zarówno po tej, jak i po drugiej stronie. Chwycił go za rękę i ustawił tak, żeby Cain stał przodem do urwiska i otaczał go rękoma w pasie, kiedy on trzymał podbródek na jego barku i mógł tuż za jego plecami wytworzyć tę energię i zacząć ją zgniatać... - Złap mnie tak, jakby puszczenie mnie miało zaważyć o moim życiu. - Czyli jak? To działo się dokładnie teraz. Miał nadzieję, że odpowiedź brzmiała najmocniej na świecie... Machnął rękoma, którymi zaraz zamierzał go opleść. Czy to było bardzo szybkie? Tak. Nie dał żadnemu z nich czasu na oswojenie się z sytuacją, ale tak chyba było lepiej, to jak zerwanie plastra... czymkolwiek ten plaster był. - Na ry skaczesz tak wysoko jak potrafisz.

To, co się teraz działo, należało do zlepku różnych głupot, na które wpadał w biegu. Głupoty miały to do siebie, że jeżeli toczyło się ich kulkę wystarczająco długo i kilka mniejszych głupot dobrze się do siebie przykleiło, docierało się do czegoś noszącego w sobie znamiona geniuszu. Na przykład to zaklęcie, które rzucał na ptaki bliskie zetknięcia się z oknami Aretuzy, żeby nie traciły przytomności i nie spadały na dziedziniec, gdzie czekała je pewna śmierć, jak nie od zderzenia z gruntem, to od kotów innych czarodziejek. Do czego ono ci potrzebne? Wszyscy zawsze spadali w dół, tak? Na tym polegało spadanie, że leciało się w dół, a nie w bok. Nikt nie potrzebował zaklęć hamujących pionowy lot oprócz kilku gołębi, wróbli i dwójki kompletnych szaleńców podczas bardzo szlachetnej, ale zapewne samobójczej wyprawy do smoczego leża.

Wiatr wokół nich zawiał mocniej a wydająca cichy, jednostajny dźwięk kula energii, jaką wykształtował przy ziemi, zaczęła dusić się w ciasnej klatce, w jakiej ją zaciskał. Coraz mocniej, coraz ciaśniej, zgniatał ją i jednocześnie dokładał do niej resztki swojego gniewu i frustracji, strachu związanego z tym co miało nadejść. Kiedy zaczęła drgać i to wszystko było nieuniknione, odliczał i... aż go zamroczyło, kiedy znalazł się w górze, a kawałek gruntu osunął się w dół. Zaciskał swoje palce na plecach Caina tak mocno, że gdyby nie zbroja, typ miałby jutro najgorsze siniaki w swoim życiu, ale te siniaki to pewnie był ich najmniejszy problem. Z takimi szalonymi obliczeniami było wiele różnych problemów - trzeba było je przewidywać i uwzględnić wiele scenariuszy, albo pożegnać się z dobrymi zakończeniami, jakich tak pragnął. Obliczeniami ujął więc nie tylko wiatr, ale i ptaki mogące znaleźć się w torze ich lotu, nietoperze, zachwiania magii. Nie przewidział jednego, a tego właśnie powinien spodziewać się najmocniej. Jak to mówili - najciemniej jest pod latarnią - Crow nie przewidział... smoka! Ale przecież smok, wielka bestia nie zmieściłby się w tej przełęczy, pozostając niezauważonym, to było fizycznie niemożliwe. Fala powietrza, która zmieniła tor ich lotu, została wywołana nie przez skrzydło smoka, lecz smoczątka. To inny smok niż ten, jakiego napotkał na swojej drodze w wiosce kilka dni temu. Niestety nie miał czasu zastanowić się nad tym głębiej, bo w wyniku tego zdarzenia zaliczyli drugi najgorszy scenariusz, jaki mógł się wydarzyć. Pierwszym było skończenie jak miazga na dole bez możliwości ratunku. Drugim, jak zapewne idzie się domyślić - zawiśnięcie na krawędzi tegoż urwiska, wyłącznie na sile mięśni Wiedźmina, bo Crow zsunął się w dół i szaleńczo zaciskał ręce wokół jego pasa, rzecz jasna rozważając już puszczenie się w dół, to może uratuje się chociaż Wiedźmin.

- Cain - głos miał tak cichy, jak dziecko, które coś przeskrobało i rodzice wezwali je na zeznania. Resztką oleju w głowie spróbował zaczepić się nogą odstającego kawałka korzenia, żeby łowca mógł łatwiej podciągnąć się do góry.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: The Edge (12989), Cain Bletchley (14045)


Strony (5): « Wstecz 1 2 3 4 5 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa