• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
1 2 Dalej »
1972, Wiosna - Beltane - W ogniu widzieli koniec III

1972, Wiosna - Beltane - W ogniu widzieli koniec III
Profesor G
Kilku panów w jednym ciele.
175cm. Przeciętna budowa ciała. Brązowe włosy. Piwne oczy. Zarost.

Giovanni Urquart
#31
21.05.2023, 13:38  ✶  

Pieśni Giovanniego chyba nie pomogły. Sam przesiąknięty był strachem. Wiatr wiał coraz mocniej i teraz Urquart bał się każdego bardziej zaginającego się drzewa. Co jeśli oberwie jakąś gałęzią? Ręce trochę przymarzały od wiatru, ale szedł dzielnie przed siebie. Jego śpiew zamienił się w nikły głos mruczący coś bardziej do siebie, niż innych.

W pewnym momencie dostrzegł za drzewami coś innego niż głębię lasu. Byli już na końcu! Giovanni był na skraju wyczerpania, ale wiedział, że od jego rąk zależy życie leżącej na noszach kobiety. Nie czuł swoich nóg.

Gdy weszli do lecznicy i kobieta została zabrana, Giovanni zemdlał.


Ale jego ciało miało się dobrze. Jonathan rozprostował palce i potarł dłonie o siebie, by je rozgrzać. Najchętniej by głośno spytał, czy ktoś ma papierosa, ale tutaj najpewniej i tak nie można palić. A na dwór za nic nie wyjdzie. Postanowił więc zakręcić się wokół jakiejś uzdrowicielki, by zdobyć eliksir rozgrzewający czy inną przyjemną miksturkę. Nalewka malinowa też dałaby radę.

Był dumny z Gio. Moment na zmianę nadszedł tak naprawdę dużo wcześniej, ale ten był tak zdeterminowany, by nie upuścić kobiety, że Jonathan nawet nie mógł dojść do głosu.

Odpoczywaj, bracie.

Widmo
You never know how strong you are, until being strong is your only choice
Amanda ma około 172 centymetry wzrostu. Włosy sięgają jej do łopatek i nie są zbyt gęste. Paznokcie są słabe i łamliwe. Dziewczyna wysławia się niezbyt szybko, ale bardzo wyraźnie. Lubi przemyśleć swoje odpowiedzi.

Amanda Lestrange
#32
22.05.2023, 19:45  ✶  
Za namową Lindy, rzuciłam zaklęcie jeszcze raz i całe szczęście poskutkowało. Mugol przestał się opierać i grzecznie poszedł za nami, choć wciąż wpatrzony w nicość lasu. Bardziej martwił mnie stan kobiety na noszach, która wyglądała coraz to gorzej. Nie chciałam pośpieszać mężczyzn ją noszących, bo pewnie i tak byli już zmęczeni wymijaniem tych wszystkich drzew. Miałam nadzieję, że nie wyzionie ducha w drodze przez Knieję.
- Nie pierwszy, nie ostatni... - Zaśmiałam się nerwowo na uwagę kobiety. - Tak, jestem córką jej trzeciego syna. Mój ojciec jest magiweterynarzem. Tutaj. W Dolinie - Opowiedziałam jej o swoich korzeniach, bo zdawała się chyba znać moją babkę. - Ten opis zdaje mi się całkowicie wystarczać. Na szczęście mnie pewnie czeka tylko ostry dyżur, jak tylko uda mi się dostać do Munga... - Westchnęłam, myśląc o wszystkich rannych i o tych, których nie udało się uratować. Zginęli w imię czegoś, co Czarny Pan chciał osiągnąć. Trzeba go jakoś powstrzymać.
Zaczęło wiać coraz mocniej, drzewa uginały się pod wpływem jakiejś niszczycielskiej mocy. Bałam się o wszystkich, o siebie, o rodziców. Cały czas wydawało mi się, że słyszę coś po bokach, ale ciekawość pokonywał strach. Dopiero łagodne spojrzenie na swojego patronusa, ociepliło moje przerażone serce. Czułam, jak podskakująca owca spowalnia przyśpieszone tętno. Dawała mi siłę, siłę, która nie pozwalała mi poddać się złowrogiej aurze tego lasu.
Widok Lecznicy Dusz, która powoli wyłaniała się zza drzew, sprawił, że w moich oczach pojawiły się ogniki. Prawdopodobnie podbiegłabym tam ze szczęścia, gdyby nie staruszka trzymająca się kurczowo mojego ramienia. Mężczyzna wpuścił nas w ostatnim momencie, zanim wichura zmiotłaby mnie z Lindą. Obawiałam się, że taki huragan mógłby być skutkiem tego, do czego zmierzał Voldemort.
- Panie Urquart? - Zareagowałam, jak zobaczyłam, że mężczyzna obsuwa się na ziemię. Spróbowałam złapać go szybko za tył głowy, żeby nie uderzył nią o twardą posadzkę.
Profesor G
Kilku panów w jednym ciele.
175cm. Przeciętna budowa ciała. Brązowe włosy. Piwne oczy. Zarost.

Giovanni Urquart
#33
01.08.2023, 16:16  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.09.2023, 16:00 przez Giovanni Urquart.)  

Jako że Jonathan przejął dowodzenie, odruch mdlenia został zatrzymany nie tylko przez dobroduszny gest Amandy.

— Oh, nic się nie stało! Wszystko w porządku! Chyba pójdę usiąść i napić się wody. Proszę zająć się sobą, albo pomóc tej biedaczce, którą tu przynieśliśmy — odpowiedział niemal idealnie naśladując manierę Giovanniego. I tak nie dałoby się po nim poznać zmiany, w końcu każdy wyczerpany człowiek nie jest do końca sobą.

Jonathan powlekł się w poszukiwaniu jakiejś znudzonej pielęgniarki, by wydobyć od niej coś dobrego do picia. Niestety każda dusza w tym przytułku była ekstremalnie zajęta. I nim się o tym dowiedział, nim tylko zrobił te kilka kroków od Amandy, już ktoś do niego podbiegł prosząc o pomoc.

Trzeba było zrobić miejsce dla rannej kobiety. Nie zdążył otworzyć ust, a wepchnięto go do pokoju, gdzie od razu kichnął w reakcji na warstwy kurzu zgromadzone w nim. Jakim cudem coś takiego znajdowało się w lecznicy? I jak Jonathan miał to posprzątać, skoro nigdy w życiu się a to nie zabierał?

Podrapał się po uchu. Może jednak powinien przywrócić Giovanniego. Ale nie. Ten powinien odpoczywać. Jonathan zaczął więc od prostego zaklęcia, którym czasem czyścił się z błota lub wylanego wina. Może podziała na pościel. Zbliżył się do łóżka, by sprawdzić efekt swojego dzieła, a wtedy coś złapało go za nogę. Za nogę? Zdecydowanie nie było niczego pod nim, gdy tu się zbliżał. Tylko kłęby kurzu. Odskoczył daleko i dostrzegł, jak formuje się przed nim postać z lasu. Pisnął jakieś przekleństwo i uciekł z pokoju, zaczepiając pierwszą lepszą pielęgniarkę.

— Oh, tak, być może zagnieździł się tam bogin. Wie pan, one lubią takie opuszczone miejsca. Ale pan sobie na pewno z tym poradzi, prawda?

Posłała mu bardzo uroczy uśmiech, na który entuzjastycznie odpowiedział, po czym wrócił do pokoju i zdał sobie sprawę, co go właśnie czeka.

Poprzeklinał chwilę pod nosem, starając się przypomnieć jak się rzuca Patronusa. Przecież Gio to robił niedawno, nie powinno być problemu. Bogin wyczuł pojawienie się czarodzieja i pod łóżkiem znów zaczęła formować się paskudna kreatura.

Jonathan natychmiastowo pomyślał o tych wszystkich cudownych wieczorach, jakie spędził z Geraldine. Nie był pewny, dlaczego, ale też nie oponował. Z nią zawsze dobrze się bawił.

— Expecto Patronum...


Rzut T 1d100 - 31
Akcja nieudana


Nie wyszło. A czego się spodziewał. Że nagle poradzi sobie z potworem, które wciąż były realnym zagrożeniem? Tym razem mógł być pewny, że ma do czynienia z boginem, ale jaką różnicę to stanowiło? Prawdziwe potwory mogły czaić się tuż pod drzwiami lecznicy. Nie byli bezpieczni. Ale powinien to zmienić. Powinien włożyć wszelkie swe starania, by Gio spełniał swoje pragnienia. A on pragnie dbać o innych. Tak dobrze poradził sobie dzisiaj w Kniei. Jonathan był ostatnim, kto mógłby go zawieść. Nie po to istniał.

Skupił się na Giovannim, który tak dzielnie prowadził ludzi do lecznicy.

— Expecto Patronum!


Rzut T 1d100 - 72
Sukces!


Tym razem zaklęcie wyszło. Z różdżki wystrzeliła srebrzysta aura, która ugodziła potwora. Podleciał od pod sufit, a wtedy Jonathan szybko transmutował stojące obok krzesło w skrzynię i podsunął pod miejsce, w którym powinien znajdować się bogin. Niewidzialne stworzenie uderzyło w otwarte pudło i zamknęło je za sobą. Kolejnym zaklęciem czarodziej zamknął skrzynię, po czym wyrył ostrzeżenie na pokrywie. To chyba na tyle.

Uśmiechnął się. Wygrał z boginem.

Rozejrzał się wokół. Potraktował pomieszczenie zaklęciem odkurzającym. Chyba było w porządku. Wrócił do sali, do której trafiła ranna czarownica. Spotkał tam też Amandę. Udzielanie pomocy zakończyło się sukcesem. Kobieta spała, ale jej stan był stabilny. Poproszono Urquarta, by transportował ją do wolnego pokoju. Zabrał ją więc do tego, który dopiero co uprzątnął.

Korzystając z okazji, przycupnął na skrzyni. To jedyny obiekt w pomieszczeniu, na jakim dało się usiąść. Spoglądał przez chwilę na śpiącą kobietę. Udało się. Uratowali ją. Kolejny sukces. Ale jak można mówić o sukcesie w takim momencie? Kto wie, jakie straty ponieśli... Ale nie mógł teraz o tym myśleć. Wciąż było tyle do zrobienia. Na ten moment jednak cieszył się, że na łóżku spoczywał ktoś obcy, a nie Geraldine. Jak dobrze, że ona bezpiecznie została przetransportowana do domu.

Ponownie wyszedł na korytarz. Zaczepiła go jakaś dziewczynka. Wyznała mu, że ma dar trzeciego oka i uwielbia jego książki. Poprosiła o autograf. Oczywiście. Nawet sama jego obecność mogła coś wnieść. Dobrze było być celebrytą.

Jonathan przeszedł się po lecznicy. W jednym z pokojów dostrzegł staruszkę. Bawiła się lalkami... Jonathanowi wydawało się, że nie były to przypadkowe zabawki. Kogoś mu przypominały...

— Proszę się nią nie przejmować — przekazała mu z uśmiechem przechodząca pielęgniarka. A wtedy staruszka obróciła się w jego stronę.


!Mildred do Giovanniego
Profesor G
Kilku panów w jednym ciele.
175cm. Przeciętna budowa ciała. Brązowe włosy. Piwne oczy. Zarost.

Giovanni Urquart
#34
25.09.2023, 16:00  ✶  
!Mildred do Giovanniego
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#35
25.09.2023, 16:00  ✶  
Prze-eełamałam grrranice p-percepcji, Jonathanie, wiem o twojej obecności. M-Możesz myśleć, że jestem głupia, a-ale i tak p-powiem ci, że jeżeli k-kiedykolwiek spróbu-jesz być kimś skrajnie innym niż twoje drugie ja, t-to nie zaznasz litości wszechświata.
Profesor G
Kilku panów w jednym ciele.
175cm. Przeciętna budowa ciała. Brązowe włosy. Piwne oczy. Zarost.

Giovanni Urquart
#36
25.09.2023, 19:16  ✶  

Jonathana zamurowało. Absolutnie nie spodziewał się, żeby ktoś obcy przemówił do niego po imieniu. Pielęgniarka tylko posłała mu spojrzenie "a nie mówiłam?" zupełnie nie wiedząc, że staruszka wcale nie plotła od rzeczy. Urquart w pierwszej chwili chciał podejść i porozmawiać z nią, ale zrezygnował. Było tu za dużo osób.

— Biedna kobieta — szepnął w stronę pielęgniarki z wyrazem współczucia. Poszedł dalej myśląc o usłyszanych słowach. Kobieta miała absolutną rację. Sensem jego istnienia było chronienie Giovanniego. Nawet jeśli jego osobowość była tak skrajnie różna, był w tym jakiś cel. Miał podejmować decyzje wtedy, gdy Gio był zbyt niepewny. Działać, gdy ten sparaliżowany był przez obawy. Ale jednocześnie nie zrobić tego, czego nie zrobiłby nawet pomimo braku swoich wewnętrznych ograniczeń.

Tylko... czemu mu to powiedziała teraz? Przecież ostatnio niczego nie nabroił...

Doszedł do innego zaułka szpitala. Fergus rozmawiał tam z Lindą. Stanął obok i podsłuchiwał ich rozmowę. Chłopak chciał się dowiedzieć, skąd kobieta wie o tych dziwnych potworach. Dobre pytanie. Ale ona niechętnie odpowiadała na jakiekolwiek pytania. Odgonił więc młodego czarodzieja.

— To nie przesłuchanie. Zaraz Ci pokażę, jakie powinno się mieć podejście do kobiet — mruknął do niego, po czym podszedł do czarownicy, jak najcudowniejszy jej wnuk.

— Pani Lindo, jakże straszna to była przygoda, ale na szczęście jesteśmy bezpieczni w lecznicy... prawda? Czy już ktoś zadbał o pani dobrobyt? — Odwrócił się do Fergusa. — Mógłbyś przynieść pani Lindzie herbatkę? Nic tak nie koi nerwy, jak ciepły napój, czyż nie, pani Lindo? Może usiądziemy w innym miejscu? Tutaj za duży ruch jest i hałas...

Wziął kobietę pod rękę i zaprowadził ją w jakiś pusty kraniec korytarza, gdzie usiedli na ławce.

— Nie zdążyłem podziękować pani za pomoc... Gdyby nie pani, wiele byśmy nie zdziałali... Skąd pani wiedziała, jak sobie poradzić z tymi stworami?

Zadał tylko jedno pytanie. Chciał być miły i wrażliwy. Zupełnie jak Gio.

Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#37
30.10.2023, 01:22  ✶  
Linda towarzysząca wam podczas Beltane, wydawała się być wtedy bardzo pewna siebie, ale teraz pokazała swoje łagodniejsze oblicze. Była zmęczoną, chyba przy okazji trochę schorowaną staruszką, która mimo posiadania olbrzymiej wiedzy była też kimś, kto musiał teraz solidnie odpocząć. Ciężko było ocenić, ile miała lat, tak to już z czarodziejami było, pewnie, żeby przebić ją w walce na spojrzenia, musielibyście dodać sobie z dwieście lat i naprawdę szpiczasty kapelusz, bo przecież szpiczaste kapelusze dawały władzę, były symbolem statusu... Ona natomiast czuła się przy was ewidentnie lepsza, jakby była kimś więcej, posiadała wiedzę niemożliwą do objęcia waszymi malutkimi umysłami. Najgorsze było to, że prawdopodobnie miała rację.

- Nie musisz mi za nią dziękować, cóż tu do ukrycia - to było przecież z mojej strony interesowne, żebyście mnie stamtąd wyprowadzili...

Zawiesiła się na moment. Widać było, że rozważa przekazanie ci jakiejś informacji. Miała ją już na końcu języka, ale nie do końca ci ufała. Mogła być tak ślepa, że ledwo szła do przodu, ale nie była głupia. Ciągle zdawała się widzieć coś, czego nie dostrzegałeś ty, chociaż wpatrywała się jakby w nicość. Co ona niby takiego dostrzegała w tych martwych punktach...? Ty widziałeś tam kafelki, trochę kurzu...

- Miałam z nimi styczność już wcześniej. Lata, lata temu, byłam pewnie młodsza od ciebie. Wtedy też nie wiedzieliśmy, co to jest, bo nikt nigdy nam o tym nie opowiedział. Dopiero później zrozumiałam dlaczego - bo nikt tych spotkań przed nami nie przeżył. Ludzie doświadczają spotkań z nimi, ale nie w takiej formie, to jest ich stadium larwalne, rozumiesz, o czym mówię?

Przymknęła powieki.

- Głodne, spragnione ludzkiej mocy, chcą czerpać z naszych ciał, aby się najeść i przepoczwarzyć. Z tych ognisk ulatywała energia, dlatego przypełzło ich tam aż tyle...


there is mystery unfolding
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Eutierria (3999), Giovanni Urquart (2710), Amanda Lestrange (2232), Fergus Ollivander (1431), Pan Losu (35)


Strony (4): « Wstecz 1 2 3 4


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa