Atmosfera robiła się coraz bardziej napięta. Nie ma się co dziwić, chyba żadne z nich nie spodziewało się tego, że w tym lesie będzie się na nich czaić, aż tyle bestii, które będą pragnęły ich śmierci. - Wiesz co Vinnie, mógł zabić, a tylko ukąsił. Mogło być gorzej, więc nie marudź. - Niech się weźmie w garść, bo jeszcze chwila i ona go doprowadzi do porządku. Nie szła by dalej, gdyby nie czuła, że muszą brnąć przed siebie. Przecież ktoś słabszy od nich mógł potrzebować pomocy, nie robiła tego, aby połechtać swoje ego.
Wtedy natrafily na te dziwne coś w powietrzu. Nie było widać śladu istot, które powodowały te uczucie. Wiedziała jednak, że coś jest na rzeczy, że muszą biec, bo inaczej mogą skończyć źle. Udało jej się spierdolić, co tu nie mówić, nawet trochę pokiereszowana nadal była w formie. Miała nadzieję, że Vinnie również sobie poradzi. Odwróciła się za siebie w momencie, w którym to uczucie przestało jej towarzyszyć. Musiała sprawdzić, czy jej towarzysz również dał radę uciec. Na całe szczęście był tuż za nią. Oparła się o drzewo i odetchnęła głęboko. Była już nieco zmęczona. - Dobra, rozejrzymy się jeszcze tutaj i spierdalamy z tego lasu. Będziemy musieli opowiedzieć wszystkim, co widzieliśmy. - Powinni ostrzec innych, jak wiele zła czai się w Kniei.
- Nie wiem, co to było. Też to poczułeś, prawda? - Musiał to poczuć, skoro rzucił się do ucieczki za nią. Zaczęło ją to zastanawiać, bo było to dla niej coś zupełnie nowego. Mimo wszystko, zaczęła się rozglądać po okolicy, kto wiedział, czy tutaj znowu nie wyskoczy coś zza krzaka.