• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[ranek 26.08.72, Warownia] Echo pieśni morza

[ranek 26.08.72, Warownia] Echo pieśni morza
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#31
24.10.2024, 12:54  ✶  
Brenna czekała po prostu – nie zabierała ręki, którą schwyciła Moody, dopóki Millie nie sięgnęła po tosta.
– Z Szeptuchą albo kimś z Trelawneyów, kto specjalizuje się w Trzecim Oku – przytaknęła. Nie chciała upierać się, że Mildred posiada dar Trzeciego Oka, bo ten był kapryśny i czasem nie objawiał się przez kilka pokoleń. Albo ktoś go miał, ale na zawsze pozostawał uśpiony. Babka Brenny była jasnowidzem, a chociaż miała kilkoro dzieci, to ta moc przebudziła się tylko u jednego z synów i później u dwóch wnuczek. Alastor jednak widział kiedyś aury, ich matka spoglądała w przyszłość, kuzyni posiadali talent i zdawało się, że ta moc jest silna ich w rodzinie.
Może ktoś mógłby przynajmniej ocenić, co jest nieopanowanymi wizjami, a co faktycznie efektem wymagającej leczenia choroby. I sądząc po tym, co powiedziała Millie, tym kimś nie był jej obecny terapeuta.
– Szeptucha chyba nie przejmuje gości spoza własnej rodziny, ale… Millie powinna przyjąć. Mam nadzieję. Jak będziesz chciała się przespać, możesz iść do pokoju na końcu korytarza z prawej, ten jest dzisiaj pusty albo skorzystać z mojego, ja nie będę się już dziś kładła – stwierdziła po prostu. – Na razie przeniosę to do salonu, bo pewnie ludzie zaczną wstawać i tam będzie im wygodniej niż w kuchni… – oceniła, krytycznie spoglądając na rzeczy rozstawione na stole. Gdzieś w głębi domu usłyszała, jak ktoś zamyka drzwi, któryś z psów kręcił się po korytarzu, wyglądało na to, że Warownia powoli budziła się do życia. Brenna potraktowała więc zaklęciem talerze i półmiski, chcąc przelewitować je do salonu.
Starała się myśleć o śniadaniu, o gościach, o nocnej służbie - nie o spadających gwiazdach, niedźwiedziach, pączkach i - nie - pączkach, o łzach w oczach Millie i tysiącu innych, drobnych spraw. Na chwilę mogła skoncentrować się na czymś prostym i zwyczajnym.
Postać opuszcza sesję


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#32
29.10.2024, 23:26  ✶  
To było po prostu trudne.

Dźwignąć fakt, że ktoś może być dla Ciebie po prostu miły.

Bo świat nie był miły. Świat po prostu był czasem bardziej znośny, a potem przychodziła czerń i pożerała wszystko łapczywie.

Martwe twarze, spalone twarze, pocięte twarze, wykrzywione bólem twarze...

Czasem chciałaby w ogóle ich nie widzieć, chciałaby być zupełnie sama, może siedząc u progu Szeptuchy, śmiejąc się z każdego kto chciałby poczuć na karku odór z jej wiekowych ust. Odór śmierci i jawy. Pierwotny strach.

Zjadła tosta, a kiedy Brenna wyszła wstała również i przytuliła się do Basiliusa. Tak po prostu, tak bez jeziora, bez strachu, bez konieczności uciekania wpisanego w nieprzyjemną wizję. Przytuliła się, żeby poczuć jego zapach, wystające kości, niezręczność osoby, która nie chciała jej przytulać.

– Mój współlokator chyba znowu sobie kogoś znalazł.– szepnęła mu nagle w ramię w cichym zwierzeniu, które zamknięte zostało ciepłem Longbottomowej kuchni. – I jest to dziewczyna, która kilka razy roztrzaskała moje serce w pył. – Nie patrzyła na niego, nie patrzyła na nich. Komu miała to powiedzieć? Komu innemu? Kto wiedział, poza dziwnym pokrzywionym ćpunem, który lubił mugolskie auta, jak bardzo to wszystko było pojebane? – Każdy dzień jest coraz trudniejszy Bazyliszku. Obiecałam już tylu osobom, że się nie poddam, już rzygać mi się chce od myśli, od wysiłku, który wkładam by jeść jak chcecie, by mówić, malować, by nie tracić nadziei, że kiedyś będę mniej popierdolona. Jestem dla nich tylko ciężarem. – słowa jak trucizna, echo rozmowy, którą przecież odbyła przed chwilą, z powodu której płakała, drżała jak osika, mając na sobie ciężar troski wszystkich. – Wyjadę na kilka dni. A potem pójdę do niej i zapytam, czy coś ze mnie będzie. A jeśli nie... to zostanę tam już Liszek. Tak sobie wymyśliłam.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#33
31.10.2024, 18:11  ✶  
Objął Millie, mocno i pewnie tak aby nie miała wątpliwości, że nie miał nic przeciwko temu nawet jeśli miał wrażenie, że w ciągu ostatnich dwudziestu czterechu godzin przekroczyli jakąś dziwną granicę znsjomoścui i znajdowali się obecnie w zupełnie innych rejonach tej przyjaźni. O dziwo nie przeszkadzało mu to. Po prostu jeszcze nie potrafił się w tym odnaleźć, chociaż na pewno byłoby to łatwiejsze, niż gdyby się ze sobą przespali.
– Oh – wyrwało mu się, gdy wreszcie usłyszał co tak naprawdę ją dręczy i przez myśl mu przeszlo, że może przez te wszystkie lata Millie nie próbowała wmówić sobie, jemu i całemu światu, że był gejem tak dla zabawy, a bo szukała pp prostu pewnej konkretnej nici porozumienia pomiędzy ich dwójką. – Najwyraźniej nie są ciebie warci Miles.
Trochę żałował, że Brenna już wyszła. Miał wrażenie, że po prostu nie potrafił pomóc ludziom tak jak tego potrzebowali. Jasne, mógł ich wyleczyć fizycznie, przepisać odpowiedni eliksir, złamać klątwę i wydać zalecenia, ale powiedzieć coś co mogłoby wesprzeć kogoś, kto przechodził przez coś czego sam Basilius nie rozumiał? To było trudne i bał się, naprawdę się bał, że nje potrafił jej pomóc. Ani jej, ani bratu. Zwłaszcza, że u jednego jego próba interwencji skończyła się awanturą, a u niej słowa które miały być miłe wywołały łzy. Wziął głęboki oddech I spojrzał Moody prosto w oczy. Coś przecież musiał powiedzieć prawda?
– Millie ja… – Robił źle, że prosił ją, aby jadła?– Nie wsciskam tobie jedzenia, aby robić ci na złość, lub bo tak chcę. Po prostu nie chcemy, aby coś Ci się stało dobrze? – Martwię się o ciebie, chciał powiedzieć, ale czy już wcześniej od kogoś tego nie słyszała? Czy tylko bardziej nie dobije jej tym stwierdzeniem?
Nie chciał, aby zostawała u Szeptuchy. Po pierwsze był przekonany, że coś z niej jednak będzie, czy raczej że coś już z niej było, ale… Na ile będzie to dobra rada, a na ile znowu coś co jedynie ją zmęczy? Co jeśli po prostu potrzebowała czasu z dala od nich wszystkich? – Zrobisz co będziesz chciała Millie po prostu – wskazał wyłożone karty na stole. – Rzadko mi stawiają tarota, a jeszcze rzadziej zapowiadającego coś pozytywnego, więc po prostu liczę że skoro brzmi on dobrze dla nas obojga to będzie on prawdziwy? – Bardziej zapytał, niż stwierdził. – I nigdy nie byłaś dla nas ciężarem.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#34
05.11.2024, 23:50  ✶  
Uśmiechnęła się smutno, bo nie wierzyła za bardzo w to co mówił. Bo to ona nie zasługiwała na nich. Po prostu. Takie były fakty.

Ale było to miłe i musiało wystarczyć na najbliższe dni.

– Zobaczymy – mruknęła w końcu, łagodnie głaszcząc go po ramieniu.– Teraz to nie mogę się zajebać bo układ powiedział, że będzie zajebiście a my mamy zwyciężyć. Odnieść sukces w jakiejś materii. Także widzisz, jakiś jest cel. Może po wizycie u Szeptuchy... może zejdę z ławki rezerwowych i przestanę być jebanym balastem. Bo tak się czuje, bez względu na to... wiesz... nie znoszę litości. Grałam w drużynie tyle lat i wiem, kiedy się poklepuje takich jak ja po ramieniu i mówi "może następnym razem". Ale nie ważne, jakoś to ogarniemy. No. Chyba pójdę spać. Chyba potrzebuję spać.

Po tych słowach podniosła się ociężale i zgarnęła drugiego tosta. Pokiwała nim w kierunku Bazyliszka tak, jakby mówiła "widzisz, proszę, wpycham sobie to kurwa w gardło DLA CIEBIE złamasie", po czym drugą ręką zgarnęła karty i wyszła z kuchni pozostawiając Prewetta samego ze swoimi myślami. Za moment pożałuje tej decyzji, ale to dopiero gdy zobaczy długie blond włosy Raju Utraconego. Nie wcześniej.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (5266), Millie Moody (5425), Basilius Prewett (2958)


Strony (4): « Wstecz 1 2 3 4


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa