• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Reszta świata i wszechświata v
1 2 Dalej »
[1-2 lipca 1972] Na chwilę zapomnieć o świecie | Olivia, Tristan

[1-2 lipca 1972] Na chwilę zapomnieć o świecie | Olivia, Tristan
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#41
01.01.2024, 16:28  ✶  
Tristan tego nie wiedział, bo i nikt poza rodzicami i lekarzami tego nie wiedział, ale i ona mierzyła się ze swoją przeszłością. Bolesną, odbijającą się na jej zachowaniu w wielu sytuacjach, jak na przykład na Lithe, na którą poszła z Leonem, a którą opuściła cała zapłakana, bo zobaczyła coś w płomieniach. Patrząc na Olivię ciężko było sobie wyobrazić, że ktoś taki musiał mierzyć się z ogromną traumą, ale tak było - maskowała się niemalże doskonale, z nielicznymi wyjątkami. Dlatego też między innymi nie naciskała, by Tristan zdradził jej wszystkie bolesne tajemnice. Nie pytała go również, jak się czuje: bo co mógłby jej odpowiedzieć? Ją samą te pytania dobijały i sprawiały ból, nie chciała więc, by i jego to bolało. Może i unikanie tematu nie było zbyt dojrzałym posunięciem, ale w tej chwili wydawało jej się najbardziej odpowiednim. Poza tym tak - w jej niebieskich oczach zdecydowanie widać było miłość. To, jak na niego patrzyła, było zupełnie innym spojrzeniem, którym obdarzała innych. Jaśniała za każdym razem, gdy pozwalał się objąć lub gdy ją obejmował. Często jednak odwracała głowę, by nie widział rumieńców, pojawiających się na jej policzkach za każdym razem, gdy ją dotykał. Ostatnim czego potrzebował, to kolejne emocje, które z zasady były trudne, nawet jeśli były pozytywne. Starała się to okazywać inaczej, po prostu będąc obok i dając mu wsparcie, gdy tego potrzebował, tak jak teraz.

Wypuściła go w końcu z objęć, gdy tylko się poruszył, i zerknęła na notes, marszcząc brwi.
- Nie chcę nagrody, ja chcę po prostu wygrać - sprostowała z lekkim wzruszeniem ramion. Zresztą nawet nie wiedziała, co było nagrodą. I owszem, chętnie coś zgarnie, jeśli to będzie coś naprawdę fajnego, ale to nie to się tu liczyło. Trochę ją też zastanowiło to, co napisał. Robił to dla niej? Może mu się nie podobała taka forma spędzania wspólnego czasu? Może trochę za bardzo się pospieszyła? Olivia zamyśliła się na chwilę, wpatrując się w zapisaną kartkę. Czasem ciężko było jej się hamować, może naprawdę powinna zwolnić? Z tym, że Avelina mówiła jej ostatnio w rozmowie zupełnie co innego. Ale z drugiej strony nie znała sytuacji Tristana, bo Olivia nie zwykła zdradzać sekretów innych osób. Ach, jakie to było trudne! Czuła, że głowa jej zaraz wybuchnie, nie dość że sama siebie wpakowała w to całe myślenie, to jeszcze jej głowę nachodziły natrętne myśli. Postanowiła je jednak od siebie odsunąć, sięgając po raz kolejny po pozytywkę. Obróciła ją ponownie kilka razy w dłoniach, próbując odszukać odpowiednie symbole.

Podstawka była dość ciężka, ale guziki były wyraźnie wyczuwalne pod palcami. Z ekscytacją Olivia zaczęła wciskać je w ustalonej kolejności, nie wahając się ani chwili. Nie było czego się obawiać, byli przecież w bezpiecznym miejscu. Najwyżej to nie zadziała. Z napięciem wcisnęła ostatni guzik, lecz nic się nie stało.
- Wiesz, że nie musisz się zgadzać na każdy mój pomysł, prawda? - zapytała jeszcze tak dla pewności, wpatrując się w baletnicę, jakby unikała wzroku Tristana. Figurka pozostawała nieruchoma, ale do ich uszu dobiegł cichy dźwięk. Coś jakby... Chrobot? Nie. Szczęk uruchamianego mechanizmu. Dochodził ze szkatułki. Olivia odstawiła ją na stolik i z ciekawością nachyliła się nad konstrukcją, którą i ona widziała w różnych wydaniach kilkukrotnie. Była kobietą, lubiła takie rzeczy, poza tym często włóczyła się po różnych sklepach, w tym z biżuterią, więc tego typu szkatułki nie były jej obce. Co prawda zwykle miały zamek i kluczyk, coś czego w tej brakowało, ale zasadę znała.

Dźwięk był coraz głośniejszy, a baletnica nagle, jakby z oporem, zaczęła się poruszać. Ze szkatułki zaczęła płynąć cicha melodia, niezbyt czysta i idealna, ale ładna i spokojna. Figurka kręciła się coraz szybciej i szybciej, aż w końcu zatrzaski puściły, a wieko odskoczyło lekko. Zgadli! Drżącymi dłońmi Olivia uchyliła zamknięcie, by zerknąć do środka. W środku znajdowała się niewielka fiolka ze złotawym płynem. Oczy rudowłosej otworzyły się szeroko. Spodziewała się czegoś innego, ale na pewno nie eliksiru. I to tak trudnego w uwarzeniu.
- Felix Felicis, ale super! Wiesz, jak trudno jest to zrobić? - sięgnęła ostrożnie po fiolkę i uniosła ją do oczu. Wpatrywała się w złocisty płyn z zachwytem. - Pół roku! Potrzeba mniej więcej pół roku, żeby go zrobić. Receptura jest cholernie skomplikowana, jeden błąd i... Och.
No tak. Umrzesz. A to był eliksir niewiadomego pochodzenia, wygrany w jakiejś głupiej grze. Z wahaniem odłożyła go na bok, tak żeby nie spadł na ziemię.
- Nie weźmiemy tego tak po prostu. Nie wiem, kto go zrobił, mógł pomieszać kolejność albo składniki. Za duże ryzyko - jej mina była poważna. Zatrzasnęła szkatułkę, guziki z powrotem stały się wypukłe. - Miło z ich strony, ale tylko głupiec piłby eliksir tego typu z niewiadomego źródła. Chyba będę musiała się z nimi skontaktować i zapytać o to.
Och, oczywiście że mógł to być eliksir idealnie zrobiony, kupiony u jednego z lepszych warzmistrzów na świecie. Ale nie było tam żadnej notatki ani etykiety z tyłu, na której byłby napisany twórca. Olivia wyciągnęła z kieszeni materiałową chustkę i ostrożnie zawinęła ją wokół buteleczki.
- Jeśli to jeden z tych prawidłowo uwarzonych, oddam ci go. Na razie jednak go wezmę, dobrze? Nie dam ci czegoś, co mogłoby ci zaszkodzić. A ja nie potrzebuję płynnego szczęścia, by być szczęśliwą - może i trochę nagięła prawdę, bo do niektórych rzeczy taki eliksir by się jej przydał, ale... To byłoby oszustwo. A ona nie oszukiwała. Przechyliła się więc przez Tristana, który siedział obok niej, i schowała zawiniątko do plecaka, do jednej z bocznych kieszeni. Ani myślała mu to teraz oddawać, to mogło skończyć się gorzej niż źle. - Chcesz herbaty? Chociaż pewnie to, co tu zostawili, obok herbaty nawet nie stało. Ale nie pomyślałam, żeby zabrać swoją.
Czarodziej
Życie to sztuka, którą uprawia niewielu. Większość tylko wegetuje.
Wysoki brunet, mierzący 193 cm o zielonych oczach. Ubierający się jak zwyczajni mugole, nie rzucając się w oczy. Szczupły, z dobrze zbudowaną sylwetką.

Tristan Ward
#42
02.01.2024, 23:42  ✶  

Zdradził jej swoją traumę, aby wiedziała z czym się zmaga codziennie. Dzień ojca był akurat takim dniem, gdzie widocznie był gotów jej powiedzieć, ale najpierw, pokazać miejsce, gdzie są jego rodzice. Miała wtedy pewność, dlaczego o swojej rodzinie nie mówi wcale. Albo nie chce. Temat dla niego świeży i drażliwy. Jeżeli więc Olivia miała również swoją tajemnicę, traumę z jaką walczy, przyjdzie czas, kiedy sama zdecyduje mu się o tym powiedzieć. Wiedziała, że może liczyć na jego wsparcie. On otrzymał je od niej. Była obok, kiedy tego potrzebował. Jak i teraz. Mogła nie wiedzieć jak odbierze on tę zabawę. Może byłoby inaczej, gdyby powiedziała mu od razu, znacznie wcześniej co planuje? I że to coś dużego?
Także uczyła się na błędach. Nie winił jej.

Westchnął. I co oni z tą nagrodą zrobią? Żadne z nich jej nie chce. A tylko Olivia chciała to po prostu wygrać. Kto wie, czy każda z drużyn, czy zawodników, dostał taką samą nagrodę?

Olivia zaczęła wciskać poszczególne przyciski. Szkatułka zareagowała z opóźnieniem. Dało to sygnał, że dobrze rozwiązali zagadkę. Obrali dobrą kolejność. W międzyczasie zadała mu pytanie, na które tylko kiwnął głową, że tak. Wie o tym. Było jednak ale. Lecz do tego tematu wrócą później. Szkatułka zaczęła reagować bardziej, wydając z siebie melodię, odblokowując się. Quirke wyjęła pakunek i rozwinęła ukazując eliksir Felis Felicis. Nagroda może i wspaniała, ale nie do końca przemyślana, jeżeli udział brało więcej niż jedna osoba. Tristan uśmiechnął się, widząc radość i fascynację przyjaciółki ową nagrodą. Ale też widać było w niej ostrożność, aby zbadać ten eliksir, skąd pochodzi i czy nie jest nieudaną podróbą. Godna podziwienia jej wiedza w tym zakresie.
Kiedy Olivia gadała o Felixie, Tristan zdążył już coś napisać na kartce notesu.

Oparł się plecami o oparcie kanapy, kiedy dziewczyna próbowała przez niego dostać się do kieszeni bocznej swojego plecaka. A kiedy wróciła na swoje miejsce, pokazał jej zapisaną treść: ”Zatrzymaj go. Tobie się bardziej przyda. Znasz się na eliksirach. Niech zostanie u Ciebie.”

Nie chciał tej nagrody u siebie. Uważał, że będzie on bezpieczny u niej. Nie u niego. Wolał w swoim mieszkaniu nie trzymać dość cennych przedmiotów i tak rzadkich eliksirów. Wciąż był szlamą i być może nadal na celowniku śmierciożerców.
Na pytanie o herbatę, kiwnął głową że tak. Napije się chętnie. Wypadałoby także coś zjeść. Nie jadł śniadania. Nie był wstanie. A później, nie było okazji.

Wstał i rozejrzał się po wnętrzu pomieszczenia, gdzie się znaleźli, aby wybadać jakie tutaj mają pomieszczenia do dyspozycji. Gdzie jest łazienka, ile możliwości mają w kuchni. Czy było tutaj jedzenie? Jak wyglądały pokoje, czy zaś sypialnie. Czy to jest ich domek, w którym mogliby się zatrzymać, przenocować?

Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#43
03.01.2024, 00:30  ✶  
Oczywiście, że wiedziała, że może na niego liczyć. Problem w tym, że sam mierzył się ze swoimi demonami i nie uważała, by obarczanie go kolejnymi, tym razem jej własnymi, było konieczne. Zresztą podjęła już pewne kroki, by rozwiązać tę sprawę raz na zawsze, poradzić sobie tak, jak kilka lat temu radzili jej rodzice. Czy to będzie skuteczne? Czas pokaże. Na razie jednak musiała zadowolić się rozmyślaniem (albo i unikaniem myślenia) nad tym i układaniem sobie tego w głowie. Średnio jej szło, tak po prawdzie, ale to nie była rzecz, którą łatwo było przepracować, przynajmniej dla niej samej. Na to potrzeba było czasu.

- Przed chwilą powiedziałam, że go nie potrzebuję. Najwyżej postawię gdzieś na półce, sam w sobie jest ładny, podoba mi się jego kolor - wzruszyła ramionami, ściągając jednocześnie brwi. - Co to miało znaczyć, że mi się bardziej przyda?
Prychnęła z oburzeniem. Czy rejestrował cokolwiek, co mówiła? Może nie, w końcu Olivia potrafiła wydobyć z siebie potężny wodospad słów - już nie potok, a właśnie wodospad. Własna matka nie słuchała co miała jej do powiedzenia, więc w sumie. Wzruszyła więc ramionami, dając tym samym do zrozumienia, że jej ostatnia wypowiedź nie była pretensją a zwykłą zaczepką, żeby zaznaczyć teren. Wstała jednak zaraz po nim, przeszła z drugiej strony i podeszła do szafek w czymś w rodzaju kuchni. Aneksik był otwarty, wciśnięty we wnękę i był bardzo niewielki, ale miał wszystko to, czego potrzebowali do tego, by zrobić coś do jedzenia. W lodówce i szafkach znajdowały się podstawowe produkty spożywcze, co było miłym gestem, ale z drugiej strony - również oczekiwanym, jeśli ktoś miał tu spać, prawda? Bo to, że domek był przygotowany do noclegu, widać było gdy tylko się rozejrzeli. Pokój z łóżkami był jeden: były trzy łóżka, z czego dwa były złączone w podwójne. To pojedyncze znajdowało się trochę pod oknem, teraz odsłoniętym. Zasłony były ciemne, chyba zaciemniające? Stare, ale funkcjonalne, a przynajmniej na takie wyglądały. Drzwi do łazienki znajdowały się przy wejściu. Łazienka była mała, z prysznicem, toaletą, umywalką i lustrem zawieszonym na takiej wysokości, że chyba ktoś, kto urządzał ten domek, musiał być najwyżej wzrostu Olivii. I... W zasadzie to było tyle. Był jeszcze kominek w salonie, obok którego ułożono pocięte drewno. Zapewne gdzieś z tyłu było go więcej, może jakaś szopa albo co. W salonie był też stolik przy którym przed chwilą siedzieli oraz kanapa, nierozkładana i dość mała. Całość była urządzona w drewnie, oprócz łazienki która miała płytki, i była utrzymana raczej w ciepłych barwach. Było tu sporo obrazków na ścianach, głównie krajobrazów, trochę kwiatów na parapecie i w sumie tyle. Przyjemnie, ale bezosobowo. Pewnie wykorzystywali ten domek właśnie do tego typu zabaw terenowych, może też sami korzystali z niego, żeby odpocząć od zgiełku miasta? W każdym razie nie wyglądało na to, by ktokolwiek miał tutaj jeszcze przybyć, bo zwyczajnie było na to za mało miejsca.
- Mają czarną w torebkach, kawę, cukier... Jest mięta, melisa i nie wiem co to - powiedziała, otwierając jedno z pudełek. Z ciekawością wsadziła w nie nos, a potem kichnęła głośno. - Rumianek, ale chyba się rozsypał i zwietrzał.
Wszystko to było suszone, w torebkach, co Olivia przyjęła z głośnym i ostentacyjnym westchnięciem. Odłożyła pudełko do szafki i zgarnęła rozsypany, skruszony rumianek z blatu do zlewu. Wytarła też nos, do którego dostał się susz.
- To miło z ich strony, ale w sumie to nie musimy zostawać, jeśli nie chcesz. Pisali coś o kominkach w miasteczku niedaleko, możemy też wrócić... jakoś, jak dowiemy się gdzie w sumie jesteśmy. Pewnie jest tam pociąg. Chociaż szkoda byłoby nie skorzystać z jedzenia, które zostawili - błysnęła zębami w uśmiechu. Ona jadła śniadanie, ale była już pora na obiad. I to nie taki wczesny obiad, a na normalny obiad o normalnej porze. Olivia zerknęła na zegarek. Była 4 po południu. No, z tymi kolejnymi stacjami mogliby mieć poważny problem, żeby zmieścić się w czasie. - Chociaż powiem ci szczerze, że pogoda nie zachęca do spacerów do miasta, burza chyba idzie też tutaj.
Wlała wodę do czajnika i dość sprawnie odpaliła kuchenkę przy pomocy mugolskiej zapalniczki, jakby robiła to od zawsze. Może w końcu poszła na ten kurs i tam się tego nauczyła? A może wiedziała z innego źródła. W każdym razie nie zachowywała się jak ktoś, kto używał magii do wszystkiego, co było raczej dość... Niespotykane. Chociaż z drugiej strony Tristan wiedział, że Olivia mieszka z rodzicami nad sklepem, w niewielkim mieszkaniu, więc kto wie co tam mieli. Na pewno nie skrzaty domowe, jak bogatsi od nich. Quirke wyciągnęła jeszcze dwa kubki, mocno wysłużone ale nieposzczerbione, i wrzuciła do nich czarną herbatę dla siebie i to, co wybrał Ward.

Czekając aż woda się zagotuje, Olivia podeszła do okna przy kanapie i odsłoniła firankę, spraną i nieco żółtawą od słońca. Tutaj też zbierało się na deszcz.
- Co za paskudna pogoda, przecież mamy lato - mruknęła ni to do niego, ni to do siebie. - Jestem ciekawa, jak poradzą sobie z tą całą imprezą i zagonieniem ludzi na nią, chyba że znowu użyją świstoklików. Chyba bardzo lubią tę metodę transportu. Nie wiem, jak można to lubić, człowiek ma miękkie nogi, niedobrze mu, no i nie tylko ja upadam praktycznie raz za razem, gdy z nich korzystam. Okropne to i niepotrzebne, jakby nie można było korzystać z miotły jak cywilizowany człowiek.
Ona chyba w ogóle zakładała, że na nią nie pójdą. W zasadzie to nawet skłaniała się ku myśli, że Tristan będzie chciał wrócić do Londynu jeszcze dzisiaj, chociaż pogoda krzyżowała im prawie każdy plan, który Olivia wymyślała na poczekaniu.
- Mam nadzieję, że przejdzie bokiem, nie lubię burzy - po raz kolejny opadła na kanapę i oparła się wygodnie. Dopiero teraz zaczęła odczuwać, że adrenalina z niej spływa, a zamiast niej pojawia się lekkie zmęczenie. Dawno nie narażała swojego ciała na tyle skoków, dodatkowo trochę pochodzili, szczególnie na początku, więc nic dziwnego, że teraz czuła, że bolą ją nogi. Burzą na razie nie zaprzątała sobie głowy, chociaż podejrzewała, że jeśli tutaj dotrze, to po prostu schowa się pod kołdrę w nadziei, że konstrukcja domku wytrzyma. Nie to, że się bała burzy, po prostu bardzo jej nie lubiła. - Mogę coś zrobić do jedzenia, tylko musisz dać mi chwilę. bo dopiero poczułam, że mam stopy.
Powiedziała, wyciągając się na meblu jak kot na słońcu. Kanapa była mała, ale wygodna, aż chciałoby się zwinąć w kłębek i zasnąć. Ale było jeszcze wcześnie - podejrzewała zresztą, że i tak by nie zasnęła, skoro miała drzemkę w autobusie. Żeby zapaść w normalny, regenerujący sen, i tak potrzebowałaby eliksiru. Miała go ze sobą, ale bez przesady, żeby o czwartej szła spać. Nie po to wyciągała Tristana poza Londyn, by powiedzieć mu po obiedzie dobranoc i iść spać: wyspać się może w domu, w weekend. Poza tym miała prawie 30 lat, nie 70, żeby o tej porze chodzić spać.
Czarodziej
Życie to sztuka, którą uprawia niewielu. Większość tylko wegetuje.
Wysoki brunet, mierzący 193 cm o zielonych oczach. Ubierający się jak zwyczajni mugole, nie rzucając się w oczy. Szczupły, z dobrze zbudowaną sylwetką.

Tristan Ward
#44
04.01.2024, 22:06  ✶  

Słyszał wyraźnie, że nie potrzebowała tej nagrody, ale mimo wszystko, chciał aby zatrzymała. I tak musiała zabrać ze sobą na przebadanie i uzyskanie pewności, że Felix Felicis nie jest jakąś nieudaną podróbą.

Pytanie jakie mu zadała, było zaskakujące. Zawiesił się na moment, jakby nie wiedział jak ma jej to wytłumaczyć. W jakim celu jej się bardziej przyda. Czy chciał, aby skorzystała ze szczęścia eliksiru, kiedy będzie jej to potrzebne?
Napisał w notesie: "Do kolekcji?"
Pokazał. Pewnie nie uwierzy. Bo nawet po swojej minie i lekkim uśmiechu, nie wiedział czy mu uwierzy. Ale chciał dobrze. Do tematu eliksiru pewnie wrócą później, jak będzie pewność, że jest prawdziwy.

Po całej sprawie ze szkatułką, mogli rozejrzeć się po wnętrzu całego domku. Zobaczyć gdzie są pomieszczenia i jak wyglądają. Skoro Olivia zajęła się szczegółowymi oględzinami kuchni, Tristan udał do innych miejsc. Znalazł łazienkę. Pomieszczenie małe. Już westchnął, że będzie musiał schylać się. Trudno. Te dwa dni przeżyje jakoś. Sypialnia. Posiadała trzy łóżka. W tym, że dwa były złączone. Najpewniej on weźmie to pod oknem. Olivii zostawi te dwa złączone. Za wcześnie byłoby myśleć o spaniu razem. Problem sam się rozwiązywał, że nie było tutaj żadnego łóżka małżeńskiego. W ostateczności, była też kanapa w salonie, aby Olivia miała swoją przestrzeń. Przegadają to później.

Ward wrócił do części kuchenno-salonowej, gdzie Olivia zaprezentowała odnalezione herbaty, jakie mają do dyspozycji. Mieli też kawę, to dobry znak. Tristan wybrał taką samą herbatę co Olivia. Nie był jakoś wybredny, jeżeli chodziło o napoje czy jedzenie. Nie miał uczuleń czy alergii.

Czekając na zagotowanie się wody, panna Quirke podjęła temat w sprawie ich tutejszego pobytu, najpewniej obawiając się, że Tristan nie chce tutaj być. Bo przecież mogą wracać. Jak ją tak obserwował i słuchał, widział że nie chciała już kończyć tej wycieczki. Dla niego pogoda nie była wyzwaniem. Pracował w różnych i trudnych warunkach w terenie, jak był aurorem. Wziął notes i zapisał swoje spostrzeżenia, czy bardziej wyjaśnienie.

"Ta wycieczka, była dla mnie zaskoczeniem. Nie spodziewałem się, że od razu zostanę wciągnięty w jakąś grę, nie znając zasad. Pewnie chciałaś mi zrobić niespodziankę. Przepraszam, jeżeli w którymś momencie, nie okazałem tego, jak byś chciała. Tego entuzjazmu, radości? Cały czas byłem spięty, myślałem jak auror. Wiedz, że lubię spędzać z Tobą czas i udam się gdziekolwiek zaproponujesz. Ale na tego typu i inne zabawy… nie jestem jeszcze gotowy. Następnym razem, jak coś będziesz chciała dla nas zorganizować, informuj mnie o szczegółach z wyprzedzeniem. Skoro już tutaj jesteśmy. I zapłaciłaś. Zostanę z Tobą do jutra."

Pisał, kiedy Olivia się rozgadała, szczególnie o pogodzie. Nie przeszkadzało mu to. Miała potrzebę wygadać się. On niestety nie mógł dołączyć do jej monologu. Zmuszonym będąc tylko do pisania, lub posługiwania się językiem migowym. Pisanie przerwał, kiedy usłyszał jak nalewała wody do czajnika i postawiła go na kuchence gazowej. Po czym odpalała jeden z palników. Pilnował, jakby sprawdzał czy dobrze robi, a co ważniejsze - czy umie. Był pod wrażeniem jej umiejętności jak na młodą czarownicę. Widocznie posiadała jakąś mugolską wiedzę z zakresu używania urządzeń. [/a]

W swoim monologu narzekała o świstokliku, co zresztą wiedział, jak bardzo ich nie lubiła. Takiego sposobu teleportacji, więc wrócił do pisania dalej. Ale coś wspominała po chwili o przyjęciu. Wtedy na nią spojrzał, rozumiejąc, że nie chciałaby iść na spotkanie uczestników, jakkolwiek nazwanej zabawy w terenie. To pewnie miało być przyjęcie jako zakończenie gry terenowej?
[a]Dopisał więc od nowego wersu na tej samej stronie kartki w notesie: "Nie lubisz przyjęć? Jeżeli to część tej całej zabawy, pójdę z Tobą. Pokażemy się i potem wrócimy tutaj. Albo zwiedzimy okolicę."
Zasugerował. Podał jej notes, z rozpisaną stroną dwóch swoich wypowiedzi, po tym jak zdradziła, że nie lubi burzy. Przy nim nic jej nie grozi. Także rzucił okiem w stronę okna, od której strony mogła wspomniana burza się zbliżać.

Na wspomnienie o jedzeniu, uśmiechnął się, widząc jak była padnięta kilkoma godzinami nieustannego ruchu i jeszcze podróży ze świstoklikiem.

"- Odpocznij. Ja przygotuję."
Odpowiedział jej w języku migowym. Prostymi słowami. I nawet nie przyjmował protestu. To tak w ramach rekompensaty, za to, że wydała pieniądze na coś czego nie powinna, ale chciała z nim spędzić czas. Pewnie odmówiłaby, gdyby chciał jej chociaż za siebie zwrócić. Więc niech chociaż pozwoli mu zrobić posiłek. Nie zatrują się.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#45
04.01.2024, 23:47  ✶  
- Ci dam, do kolekcji - burknęła, ale jej twarz również rozjaśnił uśmiech. Lubiła, gdy Tristan się uśmiechał - miała wtedy wrażenie, że cały świat na chwilę zwalnia i przestaje się liczyć wszystko wokół. Żałowała tylko, że nie potrafiła sprawić, by uśmiechał się częściej. Starała się, lecz więcej niż połowa jej prób kończyła się westchnięciem lub wzruszeniem ramion. Ale ta mniejsza część dawała efekty. Czuła wtedy, że jej serce rośnie, a po ciele rozlewa się przyjemne ciepło. W ogóle lubiła przebywać w jego towarzystwie. Miała wrażenie, że Tristan wyciąga z niej te lepsze cechy, sprawia że ona sama się stabilizuje. Wciąż miała problem z tym, by pokazywać się światu taką, jaka była. Przed nim też udawała, choć w dużo mniejszym stopniu. Miała swoje tajemnice, ale wiedziała że może pozwolić sobie na gorszy dzień czy chwilę słabości. I szczerość.

Tym razem to rudowłosa westchnęła, gdy pokazał jej, co napisał. Zarówno na pierwszą część, jak i na drugą. Wstała, mimo tego że pisał, by odpoczęła. Może nie do końca potrafiła odpoczywać - a może przeczuła, że zaraz czajnik zacznie gwizdać przeraźliwie, sygnalizując zagotowanie się wody. Chciała zalać herbatę i zastanowić się przez moment nad odpowiedzią.
- Przepraszam, czasem najpierw robię, potem myślę - powiedziała, ściągając czajnik z gazu. Przekręciła gałkę i ostrożnie zalała kubki do 3/4 wodą. Tak, by się nie oparzyć. Miała już jedną bliznę po bardzo rozległym oparzeniu, chociaż nie powstało ono od wody. Kiedyś nie uważała należycie podczas tworzenia eliksiru: kociołek się przewrócił, a wrząca ciecz wylała się na stół i ochlapała rękę Olivii, pozostawiając dość sporą i brzydką, ale na szczęście płaską bliznę. Gdy było zimno, plama przybierała kolor fioletowy. Zostawiła ją, bo nie miała wtedy pieniędzy na to, by ją usunąć. Teraz przypominała jej o tym, że faktycznie pośpiech nie zawsze był dobrym doradcą. Po prostu czasem zapominała na nią spojrzeć, by sobie przypomnieć. - Będę pytać następnym razem. Po prostu chciałam spędzić z tobą czas, z dala od tego wszystkiego. Wiesz, Londynu, wspomnień, ludzi wokół.
Oparła się biodrem o blat. W kuchni nie było za dużo miejsca, ale mogli zachować dystans czy mogli się minąć tak, żeby nie musieć się przepychać. Tyle dobrze. Olivia z zamyśleniem nawinęła sznureczek od torebki na palec i mimowolnie poruszyła nim w górę i w dół, by przyspieszyć parzenie.
- Zauważyłam, że byłeś spięty, ale nie wymagam od ciebie, byś zachowywał się jak ja. Wiem, że jestem dziecinna, ale staram się chwytać z życia to, co najlepsze, nawet jeśli inni mogą to odebrać jako głupie czy infantylne. Najlepiej pełnymi garściami. Nie zawsze miałam takie podejście, ale tak jest po prostu lepiej dla głowy - puknęła się delikatnie palcem w skroń, posyłając mu ciepłe spojrzenie. - Po prostu chciałabym, żebyś się częściej uśmiechał. Nie zawsze mi to wychodzi, ale kiedyś mi się uda.
Ostatnie zdanie wypowiedziała już lekkim, wesołym tonem. Wiedziała, że to nie jest łatwe zadanie, patrząc na to co przeszedł. Nie wymagała od niego, by nagle zaczął się szczerzyć czy skakać tak, jak ona. Po prostu parła do przodu, robiła raz mniejsze a raz większe kroki i sprawdzała, co na niego działa. Jak reaguje na poszczególne gesty czy słowa. Tak, by móc ich używać, by jego twarz też się rozjaśniała, a ramiona przestały być tak spięte. Ona sama uśmiechnęła się lekko i puściła w końcu ten nieszczęsny sznureczek. Powinna się parzyć kilka minut. Dwie, trzy. Za krótko, by mogła wrócić na kanapę i się wyciągnąć, więc postanowiła zostać, przesuwając się tak, by nie blokować Tristanowi dostępu do kuchenki czy szafek. Odruchowo spojrzała za okno, na las przy którym stał domek. Milczała przez chwilę, tym razem zastanawiając się co mu powiedzieć w sprawie tego przyjęcia.
- To nie tak, że ich nie lubię. Lubię się ładnie ubrać i umalować, lubię poznawać nowe osoby. Kiedyś kochałam przebywać wśród ludzi i nadal to kocham, chodzę do klubów, bywam w Dziurawym Kotle, ale muszę mieć... Nie wiem. Nastrój? Humor? Niedawno byłam na Lithe z przyjacielem i wystarczająco wyssało to ze mnie całą energię, zwłaszcza że podszedł do nas jego krewny i musiałam wymieniać formułki grzecznościowe z kimś, kogo nie znam a kto był dziwny - a mówię to ja, więc możesz sobie wyobrazić, jaki był tamten kuzyn. Przebywanie w tłumie na dłuższą metę męczy nawet mnie. Po prostu tak jak ty nie byłam na to przygotowana, no i myślałam, że nie będę musiała się tobą dzielić z innymi uczestnikami czy organizatorami. Ale chyba masz rację, niepokazanie się mogłoby być niegrzeczne, a to ostatnia rzecz, której bym chciała - wcześniej o tym nie pomyślała. Miała problem z konwenansami - większość rzeczy brała na logikę i intuicję, ale to, co wypadało a czego nie, było dla niej zagadką. Między innymi dlatego kiedyś powiedziała pewnej osobie, że nie mogłaby żyć w jego świecie. Świecie pełnym niezapisanych zasad o tym, co wypada a czego nie. Którym widelcem jeść, a w której misce z wodą należy moczyć ręce. Który ręcznik służy do twarzy, a który do włosów, bo ten największy to najpewniej do reszty ciała. To nie był jej świat, urodziła się i wychowała w małym mieszkaniu, nie miała obowiązkowej historii z tego kto z kim sypia i dlaczego rody czystej krwi parzą się między sobą, nierzadko będąc ze sobą spokrewnieni. Do nastoletniego wieku myślała, że etykieta to taka zupa z Azji. - Może faktycznie powinniśmy się pokazać, chociaż na chwilę. Po prostu boję się, że palnę coś głupiego, bo jakoś wyjątkowo dzisiaj mi nie idzie trzymanie języka za zębami.
Dodała na końcu, decydując się w końcu wyjąć torebki z kubków. Wycisnęła je o łyżkę i wrzuciła do kosza. Ostrożnie podniosła swój kubek i dmuchnęła na taflę napoju. Nie słodziła nawet czarnej herbaty, cukier według niej zabijał cały smak, nawet jeżeli mowa była o naparze z torebki.
- Jeśli przejdzie bokiem, chętnie poszłabym na spacer. Teraz wolałabym nie wychodzić. Jak mówiłam nie lubię burzy, a ponoć nie wolno być pod drzewami, gdy są pioruny - umoczyła usta w herbacie. Ostrożnie, tak by się nie oparzyć. Wciąż była gorąca więc tylko oblizała wargi i ruszyła ostrożnie w stronę kanapy. Wzrok miała utkwiony w kubku, by przypadkiem czegoś nie rozlać, bo jak jeszcze będzie musiała sprzątać dzisiaj, to się chyba załamie.
Czarodziej
Życie to sztuka, którą uprawia niewielu. Większość tylko wegetuje.
Wysoki brunet, mierzący 193 cm o zielonych oczach. Ubierający się jak zwyczajni mugole, nie rzucając się w oczy. Szczupły, z dobrze zbudowaną sylwetką.

Tristan Ward
#46
07.01.2024, 02:00  ✶  

Co innego by zrobiła, gdyby okazało się, że ten eliksir to fałszywka? Nie fajnie byłoby, gdyby choć kolorystycznie ozdabiał jej półkę? Robiłby jej za pamiątkę z takiej podróży. Mogliby również tę szkatułkę zabrać, ale nie była raczej prezentem. Tylko własnością osoby, która organizowała tą całą zabawę terenową. Uśmiech rozluźniał napięte atmosfery, tak i tutaj widocznie Tristan starał się dać trochę z życia i zażartować. Przełamywał swoje granice, aby znów być jak dawniej. Żeby odsunąć swoje cierpienie i ból na bok. Można by rzec, że oboje pomagali sobie wzajemnie.

Czyżby przesadził ze słowami w notesie, kiedy jej pokazało swoją szczerą wypowiedź? Wodą w czajniku by się zajął, jeżeli o to chodziło. Olivia może potrzebowała zebrać myśli podczas spaceru z części salonowej do kuchennej? Ward spojrzał na swoje pismo w notesie, jakby szukał czegoś, ale nie musiał. Przyjaciółka go przeprosiła za to, jak szybko się pospieszyła. Przeprosiny przyjął. Obserwował jak zalewała zagotowaną wodą herbaty w kubkach. Jak bawiła się swoją torebką w kubku. Cały ten rytuał Tristan także obserwował, w upewnieniu się, że robiła dobrze i sobie nie zrobi krzywdy. Z wrzątkiem nie ma żartów.

Po chwili kontynuowała, wyjaśniając, że chciała z nim spędzić czas poza Londynem. Jej słowa do niego dotarły. Prosto do serca. Przyznała się do tego jaka jest. Przyznała też, czego o niego oczekuje. Co by chciała. Tutaj już nie potrzebował słów. Z wdzięczności za szczerość jej słów, uśmiechnął się lekko i życzliwie w jej stronę. Będzie próbował. Będzie starał się choć dla niej mieć ten uśmiech. Potrzebował jednak tych drobnych wskazówek, pomocy z powróceniem do dawnego siebie. Ale sam, może nie dać sobie z tym rady. Wiedział o tym. Wiedziała też Olivia. To dzięki niej, spojrzenie na życie mu się zmieniło. Że nie jest sam.

Żeby też nie tracić czasu, kiedy rozmawiali, Ward postanowił przeszukać szafki w poszukiwaniu czegoś do jedzenia, naczyń i zastanowić się, co by mógł zrobić. Znalazł paczkę makaronu. W lodówce był jakiś sos w słoiku. Były też warzywa. Proste danie mugolskie. Nalał wody do garnka i wstawił go na ogniu na piecu gazowym. Uprzednio zapalając palnik ogniem, jaki znalazł. Musiały gdzieś leżeć zapałki. W międzyczasie wysłuchał kolejnych wyjaśnień przyjaciółki, gdzie odniosła się do uczestnictwa na przyjęciach.

Pewna część jej wypowiedzi, sprawiła że się uśmiechnął. Niby to rozbawiony, niby w poczuciu docenienia. Olivia nie chciałaby się nim dzielić, gdyby mieli iść na to przyjęcie. Czy chodziło jej o ogół wydarzenia? Mimo tego, przyjęła jego propozycję, aby udać się tam jedynie pokazać, posłuchać organizatorów co mają do powiedzenia, wypić jakiś kieliszek alkoholu, coś zjeść i wrócić do siebie. Albo udać na spacer. We dwoje. I tyle. Nie będą się tam męczyć. Uśmiechem też pokazał, że cieszy się iż jego propozycja przypadła jej do gustu. Skoro lubiła się stroić, czemu sobie na nie pozwolić, jak jest okazja? Zwłaszcza że chyba jeszcze wspólnie nie byli nigdy na jakimkolwiek przyjęciu.

Świat Tristana był dość prosty. Może i zbyt prosty? Zwyczajnego mugola, który zmuszony był radzić sobie samemu. Nie będącego bogatym. Nie posiadającego zasad. Proste ludzkie życie, bez sztywnej hierarchii. Takie pewnie też prowadziła Olivia. Czy pasowałaby to świata mugolaka?

Czekając na zagotowanie wody, aby wrzucić makaron, Tristan odszukał miejsce, gdzie przechowywane były sól i inne przyprawy. Umył parę warzyw i wziął się za obieranie i krojenie. Aby później wrzucić do miski i na nowo przepłukać. Kiedy zaś Olivia wyznała swoją obawę, że mogłaby powiedzieć coś niestosownego, głupiego, uśmiechnął się pocieszająco i przerwał to co robił, aby napisać w notesie.

”Nie powiesz niczego głupiego. Będę obok i najwyżej Cię szturchnę, to się poprawisz.”
Przysunął notes w jej stronę i wrócił do dalszego przygotowywania warzyw. Mogła zauważyć, że zaczynał robić postępy, jeżeli chodziło o te uśmiechy. Nie były też sztuczne.
Wspominając o pogodzie, Tristan także spojrzał w stronę okna, zauważając dosłownie zmianę pogody. Bokiem nie przejdzie. Na pewno nie deszcz.
”Zobaczymy jak będzie na zewnątrz, jak zjemy obiad.”
Dopisał to jedno zdanie i pokazał, zanim Olivia zabrała swój kubek i udała w kierunku kanapy. Tristan w tym czasie zajął się przygotowaniami do obiadu i jego całej realizacji. Dawno nie gotował dla więcej niż jednej osoby. Czyli siebie. Od śmierci rodziców, sam musiał wiele rzeczy sobie przypomnieć, samemu przygotowywać jedzenie. Szczególnie w zakresie gotowania obiadów.

Zajęło mu niecałą godzinę, przygotowanie całego posiłku. Warzyw w sosie i ugotowania makaronu. Odnalazł talerze i ładnie przygotował obie porcje, stawiając na stole. Odszukał także sztućce i położył przy każdym talerzu. Swoją herbatę także zabrał, nieco napoczętą i postawił przy swoim miejscu. Domowy wspólny obiad. Do tej pory jadali ciągle w restauracjach, na polanach czy innych miejscach. Ale nie w domu. Zrobione przez niego.

Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#47
07.01.2024, 11:35  ✶  
Gdy się uśmiechał, robiło jej się ciepło na sercu. Nie chciała jednak, by robił to na siłę, chociaż w tej chwili miała wrażenie, że uśmiech, którym ją obdarzył, był szczery. Nie wymuszony, a prawdziwy. Czy to było aż tak proste? Wystarczyło mówić to, co leży na sercu, być szczerym i tyle? Czy może to zadziałało tylko w tym jednym przypadku? Nie znała na to pytanie odpowiedzi, a nie była pewna, czy chce próbować ją poznać w tej jednej sekundzie. Na razie było dobrze tak, jak było.
- W moim przypadku to najlepiej by było, jakbyś zatkał mi usta czymś do jedzenia, może nie jest to subtelne, ale skuteczne - roześmiała się, bo doskonale wiedziała, że czasem, gdy ją poniesie, to nawet kopniaki pod stołem nie zadziałają. Kiedyś siostra ją tak kopnęła, bo kłóciła się z rodzicami - zamiast się zamknąć, to zapytała jej czemu ją kopie, a potem kontynuowała temat jakby nic się nie stało. Ale może, jeżeli będzie się pilnować, to się uda? Nie mogła całe życie być tą osobą, której trzeba było wiecznie pilnować, bo coś powie, bo krzyknie czy na kogoś wpadnie. Wypadałoby w końcu wydorośleć, trochę panować nad swoimi odruchami. Pracowała nad tym, ale ta praca szła jej niezwykle opornie, mozolnie wręcz. Czasem robiła krok do przodu ale tylko po to, by zrobić dwa kroki w tył. Jak w tej kawiarni, ze szklanką wody.

Olivia usiadła na kanapie, wcześniej odkładając ostrożnie kubek na stolik. Nie miała za bardzo co robić, a i nie chciała Tristanowi przeszkadzać, więc sięgnęła do plecaka i wyciągnęła książkę. Była gdzieś w połowie, wzięła ją z myślą o tym, że być może uda jej się przeczytać kilkanaście stron podczas podróży. Wtedy zasnęła, ale teraz, skoro on zaoferował się, że będzie robił obiad, okazja była idealna. A przynajmniej tak jej się wydawało. Złapała się jednak na tym, że nie potrafiła się skupić na literach, które miała przed oczami. Odczytywała je, składała litery w słowa, ale słowa nie chciały ułożyć się w zdania. Jej wzrok co chwilę wędrował do góry, na Tristana. Obserwowała co robi i jak robi, w zasadzie patrząc na niego bezrefleksyjnie. O tyle dobrze, że miała lekko opuszczoną głowę, przez co nie wyglądało to tak, jakby był pod ostrzałem jej spojrzeń. Z boku wyglądało na to, że po prostu czyta, a z takiej odległości i przy skupieniu by się nie pociąć nożem nie mógł zobaczyć, że Olivia wciąż tkwi na stronie numer 125. Odłożyła książkę w chwili, gdy przyniósł talerze. Przesunęła ją na bok, wcześniej przekładając strony zakładką. Chyba dodawali ją gratis do zakupu, bo była zwykła, kartonowa, z jakimiś napisami. Niektórzy przywiązywali do takich szczegółów uwagę - potrafili mieć ręcznie zdobione zakładki, nierzadko metalowe, z ozdobami które spływały po grzbiecie. Olivia też kiedyś taką miała, ale zgubiła gdzieś w domu. A może w parku? Nie była pewna w zasadzie, czy wtedy nie zgubiła całej książki.

Nie była pewna, jak sobie wyobrażała życie Tristana. Chyba po prostu o tym nie myślała, bo przecież musiał coś jeść, prawda? Może tylko odrobinę myślała, że żywił się nie do końca odpowiednio, ale wynikało to z nałożenia na to wyobrażenie swoich własnych doświadczeń. Ona w swoim najgorszym okresie życia praktycznie nie jadła, a jak jadła, to śmieci i półprodukty. To jej wystarczało na tamten moment, chociaż ciało protestowało. U niego jednak było inaczej. Nie tylko zapach jedzenia był kuszący, ale gdy nawinęła makaron na widelec i spróbowała obiadu, to okazało się, że i smak jest lepszy, niż się spodziewała.
- Czemu wysłałeś mnie na kurs gotowania? Równie dobrze mogłeś mnie nauczyć jak ty to robisz, przecież to jest pyszne! - starała się, żeby zdziwienie nie przejęło całkowicie tonu jej głosu, ale z marnym skutkiem. Naprawdę była zaskoczona, chociaż nie chciała żeby to zabrzmiało tak, jakby wątpiła w jego umiejętności. Ale no trochę tak to zabrzmiało. - Jakie jeszcze tajemnice skrywasz? Haftujesz po kątach? Albo robisz czapki na drutach?
Łypnęła z ciekawością na niego, ale tylko na krótką chwilę. Jeśli chodziło o jedzenie to nie tak, że się spieszyła, ale nagle poczuła silny głód. Przyzwyczaiła swój organizm do tego, żeby dostarczać mu regularnie jedzenia i gdy pojawiało się opóźnienie, jej żołądek protestował. Zwłaszcza że jednak po tych podróżach świstoklikami był pusty. Nie oznaczało to jednak, że jadła jak zwierzę - po prostu makaron z warzywami znikał stosunkowo szybko z jej talerza, szybciej niż uznano by to za kulturalne w wyższych kręgach. Ale byli tylko we dwójkę, więc nie było potrzeby, by udawać że kobiety nie jedzą, dziobią w tym talerzu i skubią jak ptaszki. Swoją drogą to było chyba jedno z największych kłamstw: że jedzą jak wróbelki tylko po to, by po spotkaniu rzucić się na lodówkę, gdy tylko zostaną same. I po co takie zasłony dymne? Czy te wszystkie piękne kobiety miały zamiar udawać tak przez całe życie? Absurd.

Nie musiał pytać, czy jej smakuje - talerz był pusty po kilku minutach. Nic praktycznie nie zostało, poza resztkami sosu, którego nie dało się zebrać. I co z tego, że był ze słoika: w gotowaniu chyba o to chodziło, żeby wykorzystywać to, co się miało i tworzyć coś, co zjedzone osobno nie dałoby takiego efektu. Była też zdziwiona że Tristan idealnie dobrał porcję makaronu. Miał na to jakiś sposób? Jej do teraz się to nie udawało. Albo gotowała dużo za mało, albo jak dla wojska. Nie było nigdy nic pomiędzy.
- Ale teraz, jak odkryłeś przede mną tę kartę, to wpadłeś. Nie myśl, że ci odpuszczę i nagle przestawię się z powrotem na jedzenie w jakichś knajpach - powiedziała z błogim uśmiechem, odsuwając pusty talerz na bok. Potem pozmywa, teraz chciała się oprzeć, wygodnie ułożyć i na chwilę przymknąć oczy. Przyjemne ciepło rozlało się po jej ciele, ogarnęła ją też lekka senność ale nie zamierzała spać. Po prostu chwilę odpocząć. Była szczęśliwa: żaden zakichany eliksir by tego nigdy tego nie sprawił.
Czarodziej
Życie to sztuka, którą uprawia niewielu. Większość tylko wegetuje.
Wysoki brunet, mierzący 193 cm o zielonych oczach. Ubierający się jak zwyczajni mugole, nie rzucając się w oczy. Szczupły, z dobrze zbudowaną sylwetką.

Tristan Ward
#48
10.01.2024, 22:42  ✶  

Może było za proste. Aby przełamał się i zaczął częściej uśmiechać. Albo zrobił to dlatego, że go prosiła. Niezależnie od tego, jego uśmiech był szczery. Bo ją kochał. Skrywał to uczucie, ale nie miał powodu udawać. Byli sami. Nikt im nie przeszkadzał. Być może Tristan sam w sobie chciał spróbować przełamać ból i traumę trzymającą go we wnętrzu, z którymi się zmagał. Może uśmiech będzie dla niego lekarstwem? Rzadko się uśmiechał, ale robił to. Czy uda mu się przy niej ten stan częstszego uśmiechu utrzymać? Podczas tej całej zabawy nie potrafił. Do teraz, aż są sami i mają od tego spokój. Ale tak. Rozmowa i bycie między sobą szczerym, potrafi czynić cuda. Wzmacniać relację, budować związek.

”Nie widzę takiej potrzeby. Sam nie mogę mówić. To chcę chociaż Ciebie słuchać.”
Napisał na nowej kartce w notesie i jej pokazał. Z uśmiechem. Znał sposoby, jak ją uciszać. Nie potrzebował do tego jedzenia. Poznał się wystarczająco na jej charakterze i zachowaniu, aby znaleźć na to skuteczne metody, żeby w pewnym momencie przestała mówić głupoty. Albo czymś się przejmować. Albo nie robić tego, czego on nie chce aby robiła. Ostatni pobyt w kawiarni był tego przykładem.

W czasie, kiedy Ward zajął się przygotowywaniem posiłku, Quirke postanowiła sobie odpocząć. Miała czas dla siebie, na wypicie herbaty i przeczytania książki. Jak sobie założyła. Coś jednak podkusiło ją, aby podpatrywać jego czynności wykonywane z przygotowaniem obiadu. Poczuł wzrok na sobie, kiedy kroił warzywa i wrzucał na patelnię. Spojrzał w jej kierunku, co pewnie zauważyła i schowała wzrok w kartkach swojej powieści. Uśmiechnął się i wrócił do dalszego przygotowywania posiłku. Zagotowany makaron odcedził, ułożył na talerzach. Zagotował sos z warzywami. Przejrzał szafki, szuflady i półki w poszukiwaniu interesujących go przypraw. Użył tego, co mieli do dyspozycji. Wąchał i sprawdzał jakoś smaku. Gdyby miał stracić zmysł smaku, nie mógłby dla nikogo gotować. Gdyż nie mógłby dobrać odpowiednich porcji. Oświeciło go, kiedy trzymał przyprawy i o tym pomyślał. Potrząsnął lekko głową i wrócił do skupienia się na posiłku, nie zarejestrowawszy, że Olivia go już na dobre obserwowała, odkładając książkę na bok.

Odkąd Ward musiał mieszkać sam, samodzielnie przygotowywał podstawowe posiłki na każdą porę dnia i brał też kanapki do pracy. Musiał sam nauczyć się sobie radzić.

Kiedy obiad był gotowy i usiedli przy stole, Tristan zanim sam zaczął próbować, obserwował przyjaciółkę, czy jej smakuje i czy dobrze doprawił. Słysząc pochwałę, uśmiechnął się nieco zakłopotany. Nie chwalił się tym, że umie gotować. Nie wspomniał jej o tym, bo to ona chciała być tą co go karmi. Dawał jej szansę się wykazać, aż ostatecznie stwierdził, żeby poszła na kurs gotowania. Była tym podekscytowana przecież. Na to pytanie musiał odpowiedzieć, więc mając przy sobie notes, napisał: ”Chciałaś sama się nauczyć. Stwierdziłem, że  lepsze będzie wysłanie Cię na kurs, niż sam Cię nauczę. Nie jestem mistrzem. Znam tylko podstawowe dania. Na kursach można nauczyć się znacznie więcej.”

Wyjaśnił i pokazał jej. Zaraz później zapytała o kolejne ukryte talenty. Tutaj dla zabawy, z uśmiechem przyłożył swój palec wskazujący do ust, jakby chciał tym zaznaczyć  ”to tajemnica”. Ale kiedy pytała o haftowanie, czy robienie czapek na drutach. Kręcił głową, że nie umie w takie rzeczy. Nie miał na to czasu. Szkolenia, misje w terenie. Zawód Aurora wymagał ciągłej aktywności i działań, nie tylko siedzenia za biurkiem. Podobnie jak był Brygadzistą, na początku swojej kariery.

Posiłek mogli zjeść w spokoju. Nie umknęło Tristanowi uwadze, że Olivia była bardzo głodna, skoro pierwsza skończyła swoją porcję. On jeszcze trochę miał. Nie spieszył się, gdyż zbyt szybko napełniony żołądek, szybko trawił i głód szybko też wracał. Wiedział przynajmniej, że dziewczynie smakowało.

Swoim komentarzem, rozbawiła go. Postanowił przerwać dokończenie obiadu i napisać jej odpowiedź.
”Jedząc w knajpach, przepłacasz. Tyle ile wydasz na gotowy posiłek, za tyle samo możesz kupić składniki i zrobić obiad dla dwóch osób, albo na dwa dni.”

Podsunął jej aby pokazać. Prosty przelicznik finansowy. Jako że całość utrzymania siebie i mieszkania spadła dosłownie na niego, musiał nauczyć się także oszczędzać. Dlatego podejmował się pracy w dwóch miejscach. Myśląc także, czy byłby sens, otwierać coś swojego. Własnego.

Dokończył swoją porcję i wstał, zabierając dwa talerze, kierując się z nimi do zlewu, aby umyć. Olivii pozwolił sobie odpocząć. Sprzątaniem po obiedzie postanowił sam się zająć, oraz wyczyszczeniem pieca i blatów.

Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#49
11.01.2024, 10:27  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.01.2024, 09:21 przez Olivia Quirke.)  

Olivia pokręciła głową. Ekscytowała się wieloma rzeczami, pytanie więc jak zareagowałaby na propozycję Tristana, żeby to on ją nauczył gotować? Być może ucieszyłaby się nawet mocniej, niż na ten kurs. Na twarzy rudej pojawił się uśmiech - w przeciwieństwie do niego ona uśmiechała się bardzo często. Przychodziło jej to naturalnie w normalnych sytuacjach, ale gdy był obok to kąciki ust same się podnosiły. Poza tym naprawdę cieszyła się, że tu są: miała wrażenie, że Tristan odrobinę wyluzował i się otworzył. Obserwowała go uważnie i zdążyła już zarejestrować, kiedy był spięty, kiedy zakłopotany odwracał wzrok - teraz musiała tylko oddzielić sztuczne uśmiechy od tych szczerych. Wydawało jej się, że tych pierwszych na razie nie widziała, ale... Tak rzadko się uśmiechał, że na ten moment nie była w stanie wyłapać różnicy. Pozostawało więc tylko mieć nadzieję, że było tak, jak myślała, i naprawdę mu się podobało, przynajmniej ta część wycieczki.
- Oczywiście, że można więcej się nauczyć, ale chyba nie myślisz, że ktoś codziennie będzie robił te fancy dania, które pewnie będą przygotowywać. Chociaż jak się dowiadywałam, to mają też uczyć pieczenia ciasta - wydęła lekko usta w zastanowieniu. - Takie jakby... Kilka podstawowych dań, kilka bardziej wyszukanych i coś na deser. To jest w sumie rozsądne, nie? Można się dopasować do każdej pory dnia i okazji. No, prawie każdej.
Olivia roześmiała się na jego reakcję w odpowiedzi na tajemnice. Rzadko widywała go w takim wydaniu. Czasem zastanawiała się, jaki był kiedyś, przed tą tragedią, która go dotknęła. Ale nie była pewna, czy sama chce poznać odpowiedź. Kochała go teraz - nie kochała jakiegoś wyobrażenia o nim i tego, kim był kiedyś. To, że chciała żeby się uśmiechał wynikało wyłącznie z troski o to, że czasem miała wrażenie, że za bardzo pogrąża się w mroku. Nie chciała go zmieniać, chciała po prostu pokazać mu swoje spojrzenie na świat. Może z czasem mu też ono pomoże?
- Tylko potwierdzasz moje słowa - mrugnęła do niego z rozbawieniem. Sam się wkopał i będzie za to płacił, metaforycznie oczywiście. Bo nie zamierzała zrzucać wszystkiego na niego, jeśli chodzi o to jedzenie. Wizja codzienności, w której Tristan był zawsze obok, wspólnych kolacji i żegnania się przed wyjściem do pracy niebezpiecznie mocno zakorzeniła się w jej umyśle, więc potrząsnęła głową, jakby to miało pomóc odgonić jej te myśli. - Pójdę zapalić i chyba możemy się powoli szykować. A tak w ogóle to jest chyba jakaś zasada, że jedna osoba gotuje, a druga sprząta, ale skoro tak się do tego wyrywasz, to kim jestem, żeby ci zabraniać?
Wzrok Olivii odruchowo powędrował w stronę okna. Mocno pociemniało, więc jeśli chciała zdążyć przed deszczem, który był nieunikniony, musiała iść teraz. Sięgnęła po kurtkę zanim wyszła - dosłownie na kilka minut. Trzy, góra pięć. Kiedyś zerwie z tym nałogiem, ale to było bardzo trudne. Papierosy ich dosłownie otaczały, w wielu restauracjach można było palić, paliła większa część społeczeństwa. Na ulicy, w budynkach... Sam zapach dla palacza na odwyku był iskrą, która mogła spowodować wybuch. Olivia zdawała sobie z tego sprawę - nie lubiła siebie palącej, ale jeszcze bardziej nie lubiła siebie zdenerwowanej, z trzęsącymi dłońmi, przechodzącej obok innych palaczy z myślą, że już nigdy nie będzie mogła sięgnąć po papierosa. Nie była na to gotowa.

Gdy wróciła, czuła się lepiej. Palenie po posiłku należało do jednej z tych rzeczy, które były niezwykle przyjemne - prawie zaraz jak papieros po wstaniu czy po seksie. To były te momenty w ciągu dnia, przez które ciężko byłoby jej zrezygnować z nałogu. Ale być może to było jakieś przyzwyczajenie, odruchy skojarzone z miłymi elementami doby? 
- Zaczyna padać ale mam wrażenie, że jeżeli burza tu dojdzie, to nie będzie tak silna, jak na morzu. Wydaje się słabnąć, ale deszcz będzie, jest strasznie zimno na zewnątrz - poinformowała Tristana, zamykając drzwi. Potarła dłońmi swoje ramiona, żeby trochę się ogrzać. Ale... Był na to lepszy sposób. - Idę puścić wrzątek z prysznica, czuję się brudna. Obiecuję się zamykać się tam na wieczność.
Posłała Tristanowi niewinny uśmiech, ale coś mu mogło podpowiedzieć, że Olivia jednak będzie tak dłużej, niż ustawa nakazuje. Gdyby chodziło o przebranie się, to pewnie by nie było problemu, ale po tym wszystkim Quirke odczuwała potrzebę, żeby zmyć z siebie brud bagien i plaży. Sięgnęła jeszcze do plecaka po swoje rzeczy. Pierwsze co rzuciło się w oczy, to sukienka. Była w kolorze głębokiego granatu - wyglądała na dość prostą, chociaż dużo bardziej elegancką, niż klasyczne sukienki na co dzień. Sukienka, którą wybrała Olivia, była stonowana jeśli chodzi o długość. Na oko kończyła się przed kolanem. Więcej detali nie dało się dostrzec, bo Olivia przewiesiła ją przez przedramię i sięgnęła po pozostałe jakże niezbędne rzeczy. Miała ich niewiele, w małych opakowaniach, więc nie dało się odnieść wrażenia, że zabrała ze sobą pół łazienki z domu. Poza tym po ostatnim, jak zmieniła szampon, wolała nie eksperymentować nadto z kosmetykami.

Gdy zniknęła w łazience, Tristan został sam. Ciszę przerwał szum wody - zapewne gorącej - pod którą Olivia wskoczyła. I, niestety, szum trwał dość długo. Mówiła, że nie będzie w łazience nie wiadomo ile, ale na pewno ten czas był co najmniej trzykrotnie dłuższy, niż czas który Tristan by tam spędził. Żyła, o to nie musiał się martwić, słyszał jak po pewnym czasie woda przestaje lecieć, a Quirke zaczyna chodzić po łazience i grzebać w kosmetykach. Nic jej się nie stało, po prostu... Cholera wie co tam robiła tak długo. Czy mycie się naprawdę musiało tyle trwać? Albo malowanie, chociaż Olivia zwykle nie nakładała na siebie mocnego makijażu. I już, gdy Tristan mógłby się zirytować na fakt, że tak długo tam siedzi, ruda wyszła. Jak zawsze w czas, tuż przed momentem, w którym jeszcze chwila i zaistniałoby ryzyko, że się spóźnią.

Nie miała na sobie mocnego makijażu, tak jak zwykle - lekko podkreśliła oczy, musiała też coś nałożyć na twarz, bo piegi które zdobiły jej nos były dużo bledsze, ale wciąż widoczne. Wybrana przez Olivię sukienka faktycznie była przed kolano, z asymetrycznym dołem. Miała dekolt w zakładkę i spływające po ramionach Olivii rękawy, co sprawiało, że efekt był naprawdę... Inny. Niecodzienny. Mimo że w teorii Olivia się nie zmieniła, to wyglądała zupełnie inaczej, niż na co dzień. A przecież de facto założyła tylko inne ubranie.
- Zostawię chyba rozpuszczone, jak myślisz? - sięgnęła odruchowo do włosów. Myślała czy by ich nie spiąć, ale... W zasadzie wtedy musiałaby mieć kolczyki, bo szyja byłaby zbyt odsłonięta, a ich ze sobą nie wzięła. Więc chyba lepiej rozpuszczone - ale chciała zasięgnąć drugiej opinii. W dłoni Olivia ściskała łańcuszek z wisiorkiem w kształcie łzy. Kolorystycznie pasował do sukienki. - Pomożesz mi zapiąć? Przysięgam że ostatnie dziesięć minut próbowałam sama, dlatego tak długo, ale nie mogę chwycić dobrze zapięcia.
Czarodziej
Życie to sztuka, którą uprawia niewielu. Większość tylko wegetuje.
Wysoki brunet, mierzący 193 cm o zielonych oczach. Ubierający się jak zwyczajni mugole, nie rzucając się w oczy. Szczupły, z dobrze zbudowaną sylwetką.

Tristan Ward
#50
12.01.2024, 00:28  ✶  

Tristan nie miał pojęcia, czy dałby radę ją nauczyć gotowania. Często przy tym potrzebna była reakcja słowna. A on nie mógł mówić. Być może też z tego powodu wolał, aby Olivia poszła na kurs, gdzie prowadzący zawsze dopowie coś w słowach, nie tylko każąc czytać przepisy i wyjaśni im wszytko znacznie lepiej i szybciej.

Co prawda, pisanie w zeszycie i instruowanie Olivii mogłoby nie stanowić problemu a dobrą zabawę we dwoje w kuchni. Dopiero teraz tak pomyślał, kiedy przyjaciółka zaczęła mu odpowiadać na jego napisane wyjaśnienie w zeszycie.

”Jest rozsądne. Ja piec nie umiem. Nie czuję nawet chęci próbować. Wolę pozostać przy tym ile umiem. A może nawet czegoś nowego od Ciebie bym się nauczył.”
Dopisał jeszcze w odpowiedzi na jej słowa, jakby chciał bardziej zachęcić ją do pójścia na kurs. Wymiana umiejętności. Wspólne spędzanie czasu w kuchni. Czy ona też o tym myślała, tak jak on? Czy to mogło być możliwe do zrealizowania, skoro tak dobrze się dogadują? Tak dobrze spędza się im czas ze sobą. Oboje troszczą się o siebie. Wzajemnie pomagają, rozumieją. Umiał ją nawet rozbawić. Choć sam miał problem wrócić do dawnego siebie, który często był uśmiechnięty, pomocny, życzliwy, chętny na rozmowy i spędzania czasu w towarzystwie znajomych. Większość z tego zniknęła z niego, po tym jak stracił głos. Jak stracił dom i rodziców. Odciął się i na nowo musiał się odnaleźć.

Skrywał zapewne jeszcze jakieś sekrety, ale nie chciał jej się przyznawać. Przyjdzie czas to może je odkryje. Przynajmniej ona sama się przy tym dobrze bawiła. I to najważniejsze. Że się uśmiechała. Lubił na to patrzeć. Na jej rozpromienioną twarz. Ale też musiał dać jej coś od siebie. Także ten upragniony przez nią swój uśmiech.

Nie miał nic przeciwko temu, że Olivia potrzebowała iść zapalić, choć chętnie by jej tego zabronił. Czas na przyjacielskie leczenie z nałogu jeszcze ją dopadnie. Przypilnuje to w najbliższym czasie. Tutaj skinął głową w zrozumieniu, kiedy talerze włożył do zlewu i spojrzał na pannę Quirke, która oznajmiła o pewnych zasadach. Jeden robi obiad, drugi sprząta? Westchnął w odpowiedzi i pokręcił głową jakby chciał jej powiedzieć, że ma na ten temat inne zdanie. Tak czy inaczej, zaczął zmywać i czyścić wszystkie naczynia i całą kuchnię. Aby był błysk. Później jej wyjaśni swoje uwagi do tej zasady ze zmywaniem. Bowiem chciał zrekompensować się za to, że zapłaciła z góry za ten wyjazd również za niego.

Po ogarnięciu kuchni, Tristan spojrzał w okno a potem na zegarek. Olivia wtedy zdążyła wrócić do środka, oznajmiając, że pada. Ale tak, powinni się zacząć ogarniać, jeżeli tak zakomunikowała przyjaciółka. W końcu zapewnił ją, że pójdzie na to przyjęcie, aby się chociaż pokazali.

Na jej informacje pogodowe, skinął głową na tak, że rozumie. Podobnie jak na komunikat, że idzie się do łazienki ogarnąć i pod prysznic. Też kiwnął głową, na "tak, okej". Ale zaraz go coś olśniło i spojrzał w kierunku tego co wyjmowała ze swojej torby. Nie tylko suknię ale i kosmetyki. Czy nie lepiej byłoby, jakby on wszedł pierwszy, wziął prysznic i wyszedł, aby ona potem mogła skorzystać do woli z łazienki? O ile dobrze kojarzył, płeć żeńska potrafiła chyba okupować to pomieszczenie godzinami. Przynajmniej pamiętał to z opowieści kolegów z dawnej pracy. Było jednak za późno zaproponować zmianę kolejności i Olivia poszła się zamknąć w komnacie łazienkowej. Westchnął i widocznie musiał poradzić sobie sam, w tradycyjny mugolski sposób. Skierował wzrok na zlew w kuchni. Trudno…

Na czas przebywania Olivii w łazience, która rzeczywiście trwała bardzo długo, Tristan umył się w zlewie kuchennym, używając swoich męskich kosmetyków. Przemył ciało, włosy i wysuszył się za pomocą zaklęcia. Ręcznika też używał, aby zakryć swoją dolną część intymną, na wypadek wyjścia Olivii wcześniej z łazienki, co jednak nie nastąpiło. Gdyby tak było, miałaby chyba pierwszą w życiu okazję zobaczyć więcej blizn na jego ciele niż tą jedną na przedramieniu lewej ręki.

Ubrał się od razu w białą koszulę i ciemny garnitur. Uczesał włosy, zawiązał krawat, poprawił mankiety. Jeżeli nie było tutaj żadnego lustra, użył zaklęcia transmutacji na jednym skrzydle szafki zamieniając na lustro, aby móc przyjrzeć się, czy dobrze wszystko na nim leży. Użył swoich męskich perfum, ubrał skarpety i wizytowe czarne obuwie. Był prawie gotowy. Przełożył jeszcze dokumenty, portfel do jednej tylnej kieszeni spodni. Schował notes i długopis do drugiej tylnej kieszeni spodni, aby mieć pod ręką. I czekał.

Stał przy oknie, z rękoma w kieszeni spodni obserwując jak lało za oknem. Jak deszcz i burza się rozkręciły. Spoglądał co jakiś czas na zegarek na nadgarstku. Jakby liczył czas i kierował spojrzenie w stronę drzwi od łazienki. I w jednym z takich momentów, zapewne w ostatnim, zobaczył wychodzącą Olivię.

Zaniemówił z wrażenia. Z podziwu.

Tak ubranej jej jeszcze nie widział.

Piękna granatowa suknia idealnie na niej leżała. Rozpuszczone włosy, delikatny czy tam nawet podkreślający makijaż. Jakkolwiek to kobiety fachowo nazywały. Jego spojrzenie zachwytu zlustrowało jej postać od góry do dołu i z powrotem. Jego usta wyraziły jedno słowo ”wow”, ale niestety nie wydobył się z nich żaden jego głos. Patrząc na nią i słuchając, wyjął notes z kieszeni jakby po omacku i zaraz otworzył na pustej stronie, aby napisać słowa: ”Wyglądasz… Przepięknie. Włosy zostaw rozpuszczone.”

Pokazał jej i posłał szczery uśmiech. Zachwycił ją jej wygląd. Chyba jeszcze bardziej się w niej zakochał. Ale czy można tak?

Na jej prośbę, skinął głową i schował notes z długopisem do kieszeni. Odebrał od niej wisiorek, stanął za nią, przełożył przez szyję, licząc że odgarnie swoje włosy na bok, aby ułatwić mu czynność. Zapiął wisiorek. Dotknął jej ramienia aby się odwróciła i znów pokazała mu z bliska. Patrzył z uczuciem na nią z góry. Gdyż był wyższy. Wyglądała pięknie. Jakby odmieniona.


« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Olivia Quirke (26797), Tristan Ward (21033)


Strony (10): « Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 10 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa