• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Reszta świata i wszechświata v
1 2 Dalej »
[07.09] Tylko kochankowie przeżyją

[07.09] Tylko kochankowie przeżyją
Sztafaż
Parle-moi de la mort, du songe qu'on y mène,
De l'éternel loisir,
Où l'on ne sait plus rien de l'amour, de la haine,
Ni du triste plaisir;
186cm | 83 kg | szczupła, atletyczna sylwetka | nienaturalnie blada skóra | lekko falujace włosy, ciemny blond | błękitne, zdystansowane oczy | w mowie zwykle silny francuski akcent, ale kiedy chce może z powodzeniem naśladować akademicki brytyjski

Gabriel Montbel
#51
16.07.2025, 17:24  ✶  
Jeśli kiedykolwiek tęskniła za widokiem mroźnego, bezchmurnego nieba, za błękitem tak ostrym, że wbijającym się roziskrzonymi okruchami lodu prosto w odsłoniętą skórę, to już nie musiała szukać tak bezskutecznie tego charakterystycznego odcieniu. Para oczu stojącego nad nią mężczyzny ciskała w nią lodowe błyskawice, mimo półprzymkniętych powiek widać było w tych dwóch zwierciadłach cały gniew kłębiący się w jego piersi.

Żart jednak trafił na podatny grunt, i musiał wspinać się na wyżyny kontroli, by się nie uśmiechnąć, by zdradliwe usta w żaden sposób nie zrobiły nic więcej ponad ledwie widoczne zadrganie, zmieniając układ wszystkich mięśni na twarzy, w mikroekspresji absolutnie niemile widzianego poczucia komfortu i rozbawienia. Dwudziestoletnia krew, czy to świadczyło o dobrym guście? Brak skórzanego worka, a zdecydowanie się na formę przechowywania w szkle mógł sugerować, że chwyciła pierwsze lepsze z półki. Nie zamierzał w to wnikać. Szkło było lepsze od szczurzego futra między zębami.

Nie drgnął ze swojego miejsca, popatrzył na łóżko z którego przed momentem wstał, popatrzył na nią, a potem na butelkę, którą trzymał w swoim ręku. Nie czekając aż umoczy swoje wargi we krwi, ordynarnie wlał w siebie pozostały poczęstunek, z każdym łykiem czując jak wracają mu siły, a NIE POWINNY!

Odetchnął głęboko w swojej zupełnie i absolutnie nowej rzeczywistości i odchylił głowę do tyłu, przekręcił ją w prawo, potem w lewo, pozwalając kilku stawom w szyi zaskrzeczeć nieznośnie.
– To kto jest teraz Dionizosem, hmm? – prychnął zamiast odpowiedzi, nie zamierzając drążyć inklinacji tej metafory dalej. Proszę Tezeusz porzucił go podczas snu. Proszę obudził się i o to jego ratunek z butelką czerwonego trunku pod pachą. Parsknął gniewnie i odwrócił się ku zaklejonemu oknu, by sprobować ustalić jaka jest pora dnia. Miał inne plany, miał odejść na swoich warunkach i znaleźć się możliwie daleko od tego przeklętego miejsca. Opuszkami palców przejechał po taśmie z zastanowieniem. Teraz - wyspany i najedzony - pomyślał sobie, że w takim natłoku emocjonalnym istaniała całkiem duża i równie paskudna szansa, na to że zostałby duchem zmuszonym do pozostania w tym domu na wieczność. Wzdrygnął się na samą myśl i skrzywił na własną w tym zakresie głupotę.

– Co teraz L? Wakacje we Francji? Zaczęło Ci się jednak tu podobać?
Sztafaż
160 cm / 55 kg / kasztanowe włosy i zielone oczy

Lucy Rosewood
#52
17.07.2025, 13:34  ✶  
Lucy o dziwo nie robiła sobie nic z ciskanych w jej stronę gromów z oczu. No… Może poza tym, że uważała ten lodowy błękit za całkiem uroczy. A także za pewien symbol wygranej, bo skoro stał tutaj naburmuszony na to, że nie udało mu się umrzeć to… No cóż. To znaczyło to tyle, że wciąż był wśród nich na tym świecie.

A jednak… A jednak nie odszedł od niej. Nie oznajmił, że zamierza zaraz rzucić się na słońce i nie odmówił krwi. Hm… Może powinna rozważyć nową działalność jako jakiś jednoosobowy system wsparcia dla jej pobratymców skoro szło jej tak dobrze? Nie. Raczej nie. To brzmiało upierdliwe, zwłaszcza gdyby to były jakieś obce pijawki. No i musiałaby narazić się na dłuższy kontakt z innymi wampirami. Bez sensu.

– Dionizos… A może to Ariadna po prostu pewnego razu postanowiła wejść w rolę boga wina? – powiedziała z lekkim uśmiechem, upijając czerwony napój dupków bogów. – Hm… – Odstawiła niedokończony kieliszek na stolik. – Francja… Jest jak szczeniak. Uroczy, chociaż podgryza, ale jeśli chcesz z nim wytrzymać na dłuższą metę, to musisz go jednak bardzo kochać. Jednocześnie jest też jak pudel, a ja wolę jednak border collie. Miło jednak jest uciec z Londynu na kilka dni. – Przyjrzała mu się uważnie. – Zgaduję że to ja jednak powinnam cię pytać o dalsze plany.
Sztafaż
Parle-moi de la mort, du songe qu'on y mène,
De l'éternel loisir,
Où l'on ne sait plus rien de l'amour, de la haine,
Ni du triste plaisir;
186cm | 83 kg | szczupła, atletyczna sylwetka | nienaturalnie blada skóra | lekko falujace włosy, ciemny blond | błękitne, zdystansowane oczy | w mowie zwykle silny francuski akcent, ale kiedy chce może z powodzeniem naśladować akademicki brytyjski

Gabriel Montbel
#53
17.07.2025, 13:52  ✶  
Na zewnątrz panował mrok, ale ostatecznie nie zdjął magicznej taśmy, postanawiając nacieszyć się trochę tym nieoczekiwanym przemeblowaniem. Choć nadal był to jego salon, to jednak był wystarczająco inny.

Oczywiście nie zamierzał dzielić się z nią swoimi rozważaniami dotyczącymi własnego życia pozagrobowego. Myśl o tym że mógłby zostać duchem zakorzeniła się w nim z dość sporą ilością znaków zapytania lewitujacych nad zagadnieniami emocji, ale też ewentualnymi scenariuszami w których byłby egzorcyzmowany, albo właśnie nie byłby a musiał pozostać w miejscu które już mu się znudziło. Czy jeśli z takim rozmysłem wybrałby przestrzeń, to jego rozpacz i żałość byłaby odpowiednio rozbuchana aby rzeczywiście pozostał? To nie były rozważania do wspólnej dysputy, widział w twarzy Lucy pewną determinację, która pozwalała mu dedukować że dziewczę przyjmie za punkt honoru aby nie doprowadzić do jego śmierci. Oczywiście nie był na tyle głupi by umierać li tylko jej na złość. Teraz jednak gdy był na tyle trzeźwy (a może właśnie dobrze odżywiony i wyspany), zdał sobie sprawę że ta cała sprawa ewentualnych konsekwencji warta jest przemyślenia tak aby przypadkiem z jednego życiowego rozczarowania nie wpadł w kolejne.

Nie podążył w rozmowie za złotą nicią pozostawioną mu przez inkarnacje greckiej księżniczki. Gdzieżby to ich zaprowadziło? Wszak w micie jej los, ICH los był przypieczętowany. Teraz, gdy wciąż stał przy oknie i palcami eksplorował zagięcia i krzywizny magicznej taśmy, gdy nadal jego martwe serce błąkało się po wampirzym ciele potrzaskane na milion kawałeczków, uważał te paralele za możliwie bolesną. Jak więc czuła się Ariadna, gdy ktoś tak odmienny od jej ukochanego pojawił się przed jej oczyma, wyznając miłość nawet nie do niej, a do śpiącego oblicza? Mimowolnie uśmiechnął się do własnej myśli, gdy odwrócił się do drobnej wampirzycy. Był do głębi przekonany, że jej cynizm i antypatyczne podejście do miłości sprawiłyby, że prędzej by wyrwała sobie gardło niż odegrała napisaną przeznaczeniem partię. Oczyma wyobraźnie widział, jak Lucy ciska mu przed nosem pokreślony czerwienią scenariusz, modyfikując dialogi tak, by uchronić jej krtań. Ciekawe czy tupała by na niego z wściekłością swoimi obcasami? Błękitne oczy ześlizgnęły się do skraju czarnej sukni, ku czerwono-czarnej marmurkowej lśniącej skóry butów, a pokusa drażnienia jej w ten sposób stała się nad wyraz kusząca.

A potem parsknął sarkastycznie i przyssał się znów do butelki.
– Border collie? Raczej spasiony wylinialy beagle rozwalony na zakurzonej kanapie i poszczekujący na kundle hasające mu przed nosem. – Przestał na nią patrzeć i przeszedł na powrót do łóżka, jedynego niezajętego siedziska. Nie chciał jednak się kłaść, przysiadł przy wezgłowiu i oparł się swobodnie.
Konwersacja starych znajomych? Nic bardziej mylnego. Byli jednak wampirami, grę pozorów mieli w swoim pozbawionym krwi ciele.

– Nie wiem. Może podróż dookoła świata? W końcu nie będę miał dużo bagaży do zabrania ze sobą – ironizował, popijając swoje gorzkie słowa krwią.
Sztafaż
160 cm / 55 kg / kasztanowe włosy i zielone oczy

Lucy Rosewood
#54
21.07.2025, 02:48  ✶  
Uniosła lekko brew do góry.
– Mówiłam o faktycznej rasie psów hrabio, ale jeśli chcemy iść w tego typu porównania, to powiedziałabym, że Anglii prędzej do terriera, który owszem czasem szczeka przesadnie i żąda, aby otwierano mu drzwi do każdego pomieszczenia, ale jednak jest w stanie się postawić, gdy coś mu nie pasuje. – Wyliniały beagle. Nie była może znowu jakąś szczególną patriotką, ale jednak nie podobało jej się obrażanie jej kraju przez Francuza. Francuzi przecież nawet tak naprawdę nie wymyślili pierwsi szampana!

Ale musiała przyznać, że w swoim jednoczesnym zapale do sprzeciwiania się plugawym rzeźbom, jak i wywieszaniu białej flagi, bo doznał odrzucenia miłosnego, było coś szalenie francuskiego. Bo najwyraźniej epitet francuski mógł mieć też pozytywne znaczenie.

Odprowadziła go wzrokiem do jego siedzenia.
– Pytałam głównie po to, bo mam dla ciebie pewną ofertę, która mogłaby nieco… Odświeżyć twój umysł, ale nie chciałam psuć ci żadnych planów. Skoro jednak wyczuwam ironię, mogę chyba śmiało ci o niej opowiedzieć. Usiądź. – Z tymi słowami, wyciągnęła różdżkę i wyczarowała kolejny prosty fotel, który z cichym puff opadł elegancko na podłogę tuż obok niej.
Sztafaż
Parle-moi de la mort, du songe qu'on y mène,
De l'éternel loisir,
Où l'on ne sait plus rien de l'amour, de la haine,
Ni du triste plaisir;
186cm | 83 kg | szczupła, atletyczna sylwetka | nienaturalnie blada skóra | lekko falujace włosy, ciemny blond | błękitne, zdystansowane oczy | w mowie zwykle silny francuski akcent, ale kiedy chce może z powodzeniem naśladować akademicki brytyjski

Gabriel Montbel
#55
21.07.2025, 11:25  ✶  
Nawet nie mrugnął gdy wyczarowała fotel. Był bardzo zainteresowany swoimi paznokciami i zsunął się na łóżku tak, by wyglądać jeszcze bardziej niechlujnie, możliwie niechlujnie jak było to możliwe. Jedna noga zwisała mu bezładnie, drugą oparł z lekceważeniem o płaszczyznę jego tymczasowej, bardzo niewygodnej och jak plecy bolały, leżanki. Zaczął sobie dłubać w tych paznokciach, jakby którykolwiek wampir miał kiedykolwiek problem ze skórkami, skoro nawet włosy im nie rosły.

– Och więc teraz nagle moje plany jednak mają znaczenie i są brane pod uwagę? Jakże miło. Mon pettite L, mój kalendarz skończył się przed kilkoma dniami, więc w ramach swojej hehe dożywotniej wdzięczności jestem gotów wysłuchać Twojej jakże uprzejmej oferty. – Wyczuwanie ironii dobre sobie, mistrzyni dedukcji się znalazła, to pewnie od tych pożal się bogowie kryminałów. I jeszcze oczekiwanie, że będzie siadał tam, gdzie mu każe, jak jakiś pies. Niedoczekanie. Powyzywałby ją od gówniar, ale nie dało się ukryć, że trochę wody już upłynęło, a on nie zachowywał się jakoś wybitnie dojrzale przy ich ostatnim spotkaniu, więc darował sobie epitety. “Dozgonna wdzięczność” - poklepał się sam po ramieniu za swoją umysłową lotność, byle tylko nie widzieć własnej ciekawości rozbudzonej jej słowami.
Sztafaż
160 cm / 55 kg / kasztanowe włosy i zielone oczy

Lucy Rosewood
#56
23.07.2025, 03:39  ✶  
No to jak nie chciał siedzieć na fotelu, to niech sobie nie siedział. Przez chwilę rozważała, czy po prostu ostentacyjnie nie zniknąć wyczarowanego mebla, ale dała sobie spokój i z cichym westchnieniem obróciła się w swoim fotelu tak, aby móc patrzeć wprost na rozwaloną na łóżku francuską personifikację samego Wertera.

Mon petite L.

A może powinna jednym machnięciem różdżki po prostu zniknąć jego leżankę? To brzmiało szalenie kusząco.

– Chciałabym zaoferować ci chwilowe partnerstwo przy rozwiązaniu pewnej sprawy – oznajmiła nic nie robiąc sobie z jego postawy. Czy zakładała, że namierzyłaby tamtego wampira sama? Zdecydowanie. Czy z innymi wampirem byłoby to łatwiejsze? Tak. Czy możliwe, że chciała zająć czymś jego umysł, aby nie myślał więcej o swojej nieszczęśliwej miłości? Zdecydowanie tak. – Widzisz, prowadzę agencję detektywistyczną, głównie zajmuję się oczywiście płatnymi zleceniami, ale czasem lubię pobawić się pro bono, gdy tego wymaga sytuacja. A ta sytuacja właśnie się pojawiła.

Nie powiedziała nic więcej, czujnie przyglądając się Gabrielowi, czy udało jej się już wzbudzić jego ciekawość, czy musiała jeszcze trochę nad tym popracować. Eh, co też ona sobie myślała, gdy założyła że to na pewno on stał za tamtymi atakami? Chyba emocje i chwilowe życzenie śmierci odjęły jej rozum. Przynajmniej go nie zabiła. Nie że byłoby takie ryzyko, gdyby był niewinny. W końcu nie planowała, wpaść do niego i zamordować go tak, czy siak jak zresztą widać było na załączonym obrazku.
Sztafaż
Parle-moi de la mort, du songe qu'on y mène,
De l'éternel loisir,
Où l'on ne sait plus rien de l'amour, de la haine,
Ni du triste plaisir;
186cm | 83 kg | szczupła, atletyczna sylwetka | nienaturalnie blada skóra | lekko falujace włosy, ciemny blond | błękitne, zdystansowane oczy | w mowie zwykle silny francuski akcent, ale kiedy chce może z powodzeniem naśladować akademicki brytyjski

Gabriel Montbel
#57
23.07.2025, 20:40  ✶  
Być może, gdyby znał jej myśli, to byłby bardzo wdzięczny za to, że nie udowadniała mu, że mogłaby go upokorzyć jeszcze bardziej, niż on tam sobie zrobił ich ostatnią rozmową, odsłaniając przed nią swoje najbardziej wrażliwe tkanki i punkty, Być może byłby też bardzo wściekły, że takie myśli przychodziły jej do głowy. Być może oba po trochu.

Tymczasem półleżał, półsiedział, łypiąc na nią znad paznokci i mając coraz większą trudność, by ukryć rozbawienie.
– Chwilowe partnerstwo, czyli jednak randka przy winie Ariadno zamiast małżeństwa? Mit się nie dopełni w ten sposób moja droga – pokpiwał, ale podobnie jak przed wiekami ona mimo dąsów z taką ochotą przystała na w pewnym sensie wspólne polowanie, tak i w nim oferta pobudziła odpowiednie duchowe struny. – Agencja detektywistyczna… londyńska agencja detektywistyczna… – jego głos zadrżał niebezpiecznie, a coraz szerszy uśmiech ujawnił rzadko widziane w ostatnim czasie dołeczki zdobiące bladą skórę. – Mieszkasz przy Baker Street i nosisz zabawną czapkę? Jestem nawet w stanie wyobrazić sobie Ciebie z fajką. – Parsknął, siadając nieco bardziej elegancko, pochylając się ku niej z ciałem głodnym większej ilości detali.

– Jak mówiłem, nie mam planów, chętnie Ci pomogę, bo znam Francję jak własną kieszeń. Żaden szczur się przed nami nie ukryje. – Mówił całkiem szczerze, obracając w palcach szyjkę od niemal pustej butelki. Nawet nie myślał o tym, jaki był głodny. Z pełnym, cieplejszym ciałem jakoś łatwiej było przyjmować idee nowych rozrywek, szczególnie że ni jak nie leżało to blisko osoby tego, o którym nie chciał teraz myśleć. Przynajmniej tak sądził i można byłoby załamać ręce nad jego dedukcją, ale szczęśliwie to ona tu miała robić za mózg a on… no właśnie? Jaka miałaby być jego w tym rola? Przewodnik zdawał mu się najrozsądniejszy.
– Chociaż dawno nikogo nie łamałem, przerzuciłem się na nieco łagodniejsze metody perswazji. No, chyba że ktoś realnie nadepnie mi na odcisk, nie jest to oczywiście pani prawie władzo nic nielegalnego. – Uśmiechnął się znów. – Odsiedziałem swoje, jestem w pełni zresocjalizowany.

Sztafaż
160 cm / 55 kg / kasztanowe włosy i zielone oczy

Lucy Rosewood
#58
29.07.2025, 11:36  ✶  
Raz…
Raz zażyczyła sobie stroju Ariadny i najwyraźniej ta decyzja będzie powracać do niej w formie złośliwych uwag tak długo, jak tylko będą ze sobą rozmawiać.
– Każdy mit ma wiele wersji, a współczesnych interpretacji jeszcze więcej – oznajmiła. – Nie zdziwiłabym się, gdyby w której z nich, Ariadna i Dionizos nie byli ani małżeństwem, ani nie chodzili na żadne randki, a po prostu  badali sprawę jakiegoś pomniejszego bożka, który pił za dużo wina, nawet jak na ich gust. – Była też wersja mitu, w której Dionizos zakochał się w Ariadnie, więc Atena nakazała Tezeuszowi pozostawienie kobiety, by jej brat mógł później ją bohatersko uratować. Bardzo nie podobała jej się ta wersja mitu. Pierwszy raz, gdy ją przeczytała, od razu odrzuciła książkę na bok. I chyba ją spaliła.

Przewróciła oczami.
– Nie, ale jeśli chcesz, możemy ci taką kupić. Fajkę też. Będziesz stał za mną i ładnie wyglądał, kiedy ja będę przesłuchiwać świadków – oznajmiła. Detektyw… Zawód jak inny, ale wszyscy musieli wiecznie porównywać ją do Sherlocka Holmesa, o którego przygodach, owszem lubiła czytać, ale na bogów! – Hm, Francja to był raczej fałszywy trop. Trzeba będzie znowu wrócić do Londynu. I tylko nie pani władzo. Czy ja wyglądam jak te posłuszne żołnierzyki, aurorki Ministerstwa, które od czasu do czasu uratują kotka z drzewa, a potem giną od zaklęcia kogoś na Nokturnie, bo skoro tak dobrze im szło, to znaczy, że potrafią wszystko i przestają myśleć?
Sztafaż
Parle-moi de la mort, du songe qu'on y mène,
De l'éternel loisir,
Où l'on ne sait plus rien de l'amour, de la haine,
Ni du triste plaisir;
186cm | 83 kg | szczupła, atletyczna sylwetka | nienaturalnie blada skóra | lekko falujace włosy, ciemny blond | błękitne, zdystansowane oczy | w mowie zwykle silny francuski akcent, ale kiedy chce może z powodzeniem naśladować akademicki brytyjski

Gabriel Montbel
#59
29.07.2025, 12:11  ✶  
Skrzywił się wymownie na tak prymitywne ukazanie tego mitu. Oczywiście, gdyby wpadli w spiralę wymyślania detali tych zbrodni, może by się nawet i zainteresował, teraz jednak było zbrodnią sprowadzanie pary mitycznych kochanków, ba! mitycznego małżeństwa do partnerów detektywistycznych. Po prostu, jak nie dbał o żadne świętości, to jej słowa zdały się świętokradztwem! Mimo szumnej tyrady, którą przedstawił podlotkowi spod teatru, sam zagłębiał się w tematy związane z estetyką głównie wtedy, gdy była okazja, żeby z kimś się pokłócić. Nie był więc co prawda specjalistą od opowieści, dzieląc je zgodnie z egocentrycznym konsumowaniem świata na dobre (czyli te, które mu się podobają) i niedobrze (czyli te, które nie przypadły mu do gustu), ta jednak zdawała mu się iście paskudna.

– Ale tak ładnie ładnie, czy tak ładnie groźnie. To jest jakaś zasada, że jeden z przesłuchujących musi być tym miłym, a drugi niemiłym… – zmrużył oczy, po czym uśmiechnął się figlarnie, niemal żałując, że nie wybrał jednak fotela jako swoje siedzisko. – Brakuje Ci tego ładnego i miłego co? Za szybko ich poniewierasz i nie chcą współpracować. — Badał, bo ni jak nie pasowało to do Lucy, którą znał, ale umówmy się — tak naprawdę wiedział o niej tyle, co garść wyobrażeń i szczypta wspomnień, plus jedna bardzo upokarzająca rozmowa dla niego. Taka rozmowa z poprzedniego życia, bo niemożliwe, by przychodziło mu tak łatwo zapominać o cierpieniu, o którym ni jak nie mógł zapomnieć w ostatnich latach. Może nie spał kilka dni a kilka kolejnych lat? Taki leczniczy letarg zdawał się prawdziwym błogosławieństwem.

Zaraz potem jednak zamarł, tym razem ciesząc się, że nie wybrał fotelu.

Londyn

Nie chciał tam wracać. Nie mógł tam wracać. Nie chciał tam wracać. Nie mógł…

Wyraźnie się napiął, a potem podziały się jeszcze gorsze z nim rzeczy. Zmarszczył brwi, próżno było szukać poruszonej oddechem piersi, czy barwnej gestykulacji, która jeszcze chwilę temu towarzyszyła jego słowom. Właściwie… nie musiał pytać. Właściwie znał odpowiedź, teraz to jakby wszystko miało więcej sensu — jej nieoczekiwane pojawienie się w Poisy, utrzymanie go przy życiu, żeby potwierdzić teorię. Nawet ta rozmowa mogła mieć na celu upewnieniu się w tym, czy słusznie go wykluczyła. Rozmowa teraz gdy zdawał się mieć więcej władz umysłowych niż poprzednio. Nie rozumiał czemu do końca, ale bolało go to wściekle.
– Czy to ja jestem tym raczej fałszywym tropem Lucy? – Chciał zabrzmieć obojętnie, ale nie za bardzo mu to wychodziło. Ciężko było jego obecny stan powiązać z jakąś emocją, ale znać było, że napięcie przyszło gwałtownie i czekać tylko, aż wampir legnie obrażony, albo od razu wygoni ją z domu.

Poprzednio wszak kazał jej uciekać. Czy i tym razem znów tak zakończy się ich spotkanie?
Sztafaż
160 cm / 55 kg / kasztanowe włosy i zielone oczy

Lucy Rosewood
#60
29.07.2025, 12:47  ✶  
— Potrafię być miła kiedy zechcę – Sam chyba doskonale powinien o tym wiedzieć zważywszy na to, że pozwoliła mu zasnąć na swoich kolanach i, tego już wiedzieć nie  mógł, poczekała całe dwadzieścia minut, zanim nie zaczęła kombinować jak uwolnić swoje nogi, bez budzenia śpiącego wampira. Dwadzieścia minut!  – Ale klasycznie ubrany detektyw z książkowych wyobrażeń, ozdobiony nawet przyjemnymi dla oka rysami, zdecydowanie lepiej otwiera usta niektórym świadków. Zwłaszcza paniom, które uparcie zachwycają się mężczyznami. – oznajmiła, jakby stwierdzała jakiś powszechnie wiadomy fakt, a nie wyrażała w ten sposób jakąkolwiek personalną opinię co do estetycznych walorów jego twarzy.

Oh…

Z jakiegoś powodu uznała, że Gabriel po prostu wzruszy ramionami i uzna, że nie był to istotny temat. Co najwyżej rzuci sarkastycznie uwagę. Było, minęło. Był to preferowany scenariusz dla niej, bo z jakiegoś dziwnego, niezrozumiałego powodu, nie czuła się aż tak dobrze ze świadomością, że tak głupio postanowiła go oskarżyć. I jeszcze wyzywała wszystkich innych od idiotów, że tego nie widzieli.
Westchnęła ciężko I odwróciła się na fotelu tak, by patrzeć się prostu na niego.
– Tak. Byłeś. Myliłam się. Możliwe, że po prostu tak jak ty chciałeś umrzeć, tak jak i ja liczyłam, że przyjdę tu i po prostu mnie zabijesz. Zły tydzień. Nigdy nie planowałam jednak dokonywać samosądu bez zebrania dowód. Przepraszam. To było głupie.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Lucy Rosewood (9773), Gabriel Montbel (17122)


Strony (7): « Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa