Nie, żeby sprawiało jej to ogromną przyjemność, jednak postanowiła pojawić się w Dolinie, żeby inni widzieli, że tacy jak ona również przyszli pomóc. Panna Black posiadała umiejętności, które mogły się przydać podczas naprawy strat po wichurze. Nie, żeby ją one nie cieszyły, w końcu oznaczało to, że Voldemort osiągnał to, na czym mu zależało. Ciekawa była, czy w pełni udało się im zrealizować założenia, jednak okaże się to dopiero za jakiś czas.
Napisała krótką informację do przyjaciela, że powinni się spotkać przy Kniei, wiedziała, że nie ma nic lepszego do roboty, bo co może być lepsze od towarzystwa Trixie?
Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie działała teleportacja. Musiała się tutaj znaleźć przy pomocy Błędnego Rycerza, który był okropnie zatłoczony. Nie przywykła do takich niewygodnych warunków. Wysiadła z niego niezwłocznie, kiedy tylko zatrzymał się w Dolinie Godryka. Poprawiła włosy - musiały być idealnie związane, żaden kosmyk nie mógł sobie niesfornie fruwać na wietrze. Ruszyła szybkim tempem dalej.
Ubrana była w ciemne, wełniane spodnie, w końcu nie było to miejsce, do którego powinna się stroić i butelkowozielony sweter. Zmierzała przed siebie wypatrując Rabastana, który miał być jej dzisiejszym towarzyszem. Nie trwało to długo, jak zakładała pojawił się tutaj przed nią. Podeszła do niego i cmoknęła go w policzek na przywitanie. - Cieszę się, że jesteś. - Odparła jeszcze z uśmiechem na twarzy. - Muszę ci powiedzieć, że to była chyba najgorsza podróż w moim życiu - Nie byłaby sobą, gdyby o tym nie wspomniała. - Wiele się tutaj musiało wydarzyć, żałuję, że brałam w tym udziału. - Dodała jeszcze.
- Tam chyba jest zbiórka. - Pokazała mu wzrokiem namiot. Ruszyła też w jego kierunku. - Myślę, że dobrze będzie jeśli udamy się do lasu, kto wie, co tam zastaniemy, możemy się na coś przydać na miejscu po tym wszystkim. - Gdyby znaleźli coś niewygodnego mogliby to ukryć, więc można było upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Pokazać się, swoje zaangażowanie i chęć pomocy, a po drugie sprawdzić, czy śmierciożercy nie pozostawili po sobie żadnych śladów.
Stanęli do kolejki w namiocie, gdzie wpisali się jako jedna grupa poszukiwawcza. Mogli wreszcie wejść w las. - Gotowy? - Zapytała jeszcze, chociaż nie mogło być inaczej.