A więc Geraldine je widziała - to nie było na pewno najlepsze co mogło ją spotkać w życiu. Stanley wcale się nie dziwił, że o tym nie pamiętała. Że wyparła to z pamięci. Sam próbował to zrobić ale nie był w stanie - Ja też - ciężko westchnął, wyznając jej prawdę - Nie chciałem nikomu zbytnio mówić, aby nikogo nie niepokoić - mówił spokojnie, starając się to jakoś wyjaśnić - Spotkałem je w nocy na Beltane. Uciekałem przed tymi chorymi pojebami... - zamilkł na moment nie bardzo wiedząc jak powinien to powiedzieć. W końcu uciekał przed swoimi kolegami z pracy, a musiał przedstawić narrację jakoby uciekał przed swoimi Śmierciożerczymi wspólnikami. Tak zresztą przecież było, Sprout i inni funkcjonariusze byli w końcu świadkami jak on i dzielny Rookwood zostali odnalezieni pośrodku kniei - Też czułem ogromny strach. Jakby mój najgorszy koszmar miał się zaraz ziścić - dodał. Teraz chociaż mieli pewność, że zarówno jedno jak i drugie poczuło to "coś" na własnej skórze.
Wysłuchał co Yaxley ma do powiedzenia. Co by nie mówić, miała bardzo dużą, a przede wszystkim merytoryczną wiedzę na tematy stworów czy innych dziwnych pokrak. Ta sprawa była na tyle dziwna, że order Merlina był raczej gwarantowany dla tego co by ją wyjaśnił. Borgin był w stanie się nawet o to założyć, że tak właśnie będzie - Nie wróci raczej. Do szkoły raczej też już nie pójdzie... - odparł, nie chcąc mówić, że jeżeli chłopak dożyje zimy to będzie to pełen sukces. To też nie było tak, że ktoś miał go zabić, a raczej on sam patrząc na to w jakim był stanie.
Niby mieli magię, a jak widać nie działała ona cudów wszelakich. Czy nie było jednak rodziny, która specjalizowała się we wszelkiej maści modyfikacji ciała? Może oni mogliby coś zadziałać? To na razie pozostawiał w sferze swoich domysłów, zajmując się ważniejszymi sprawami.
Stanley nie miał wady wzroku, ale też nie można było go nazwać sokolim okiem. Niby coś widział ale nie bardzo wiedział czy to jest to czego szukają. Tu mała ścieżka, tu inna ścieżyna, a tutaj jakieś kilka kroków. No i która z tych tras miała być tą, którą przyszedł Charlie? - Tędy? - zapytał, szukając trochę poparcia dla swojej propozycji kiedy pokazał drogę w kierunku wysokich krzaków - Nie... Nie... Raczej tędy... - poprawił się zaraz, spoglądając w kierunku udeptanej ścieżki - Ale nie... My chyba tędy przyszliśmy, więc może jednak tędy? - dodał z ciężkim westchnięciem. To by się nawet zgadzało dlaczego tamta dróżka była tak przeorana przez buty. Borgin już sam się zgubił w tych wszystkich kierunkach. Nie wiedział, którą drogę wskazał Geraldine, a której nie. Miał nieodparte wrażenie jakby się kręcił w kółko i wskazywał cały czas tą samą trasę - Nie wiem - poddał się w końcu, spoglądając na kuzynkę, która zdawała się mieć już swój punkt zaczepienia w tym lesie. Nie pozostało mu nic innego jak zapalił kolejnego papierosa i oddanie jej przywództwa w kwestii zwiedzania lasu.
"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina
"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972