Ale nie umiała wyprowadzać nikogo „na ludzi”. Nawet nie próbowała. Ludzie nie byli zabawkami, żeby dało się ich naprawić.
– Nie czujesz? A co, zostałeś jasnowidzem?
Brenna zacięła się na moment, gdy kandydaci zaczęli odpowiadać, bo chociaż maski uniemożliwiały rozpoznanie twarzy, to głosów już nie zmieniały, a jeden z nich znała. Sięgnęła jednak po prostu jak gdyby nigdy nic po piwo kremowe, że niby zamilkła, by się napić. I upiła kilka łyków, chwilowo nawet nie patrząc ku scenie, a uparcie mordując spojrzeniem brata, chociaż wsłuchiwała się w każde wypowiadane słowo. W końcu reklamowali się tam potencjalni kandydaci na partnera Nory albo przynajmniej randkę Nory. Może widowisko ich przeszłości nie sprawdziło, ale planowała wysłuchać, co mają do powiedzenia i w razie wyboru takiego sprawdzić trzy pokolenia wstecz...
A potem, gdy zamilkli, a prowadząca zaczęła opowiadać o znakach zodiaku (pomyślała, że pierwszy opis byłby trafny, gdyby wspomniano tam jeszcze coś o porywczości i byciu upartym jak stado dementorów goniących dobrą duszę), Brenna spoglądając na Erika powtórzyła za kandydatem numer trzy.
– Dusza ciemna jak chleb razowy - wycedziła cicho. - Nie wiem, czy naciąga prawdę... chyba ty po prostu jesteś absolutnie, ehem, nietypowym skorpionem. Albo bardzo cię stłamsiliśmy w domu.
Wreszcie zwróciła wzrok ku scenie. O ile wcześniej patrzyła tylko ku Norze, bo po prostu była zdumiona, że ją tu widzi, a reszty przez maski i tak nie poznawała, o tyle teraz celowo starała się nie pozwolić, by jej spojrzenie uciekło ku mężczyznom.
Poczekała na moment, gdy pochwyci wzrok Nory, i wskazała swojego brata, drugą ręką ukradkiem wykonała gest, jakby coś poziomo przecinała, na koniec zaś uśmiechnęła się łobuzersko i mrugnęła do dziewczyny.
Przesłanie powinno być dla przyjaciółki jasne.
"Nie przejmuj się, skarbie, potem skrócę go o głowę."
To znaczy... nie dosłownie, oczywiście, ale właśnie obiecywała Norze, że Erik będzie p ł a c i ł. Miała już kilka doskonałych pomysłów, w jakiej walucie będzie musiał odkupić grzechy.
Bo mogłoby się wydawać, że jest rozbawiona tą sytuacją, ale tak naprawdę nie było w niej ni grama radości. Przepełniała ją raczej troska o Norę, wysuwająca się na pierwszy plan ponad wszystko inne. Brennie nie podobało się to całe widowisko, a jeszcze bardziej, że Figg trafiła na jakichś dziwaków, którzy chyba przyszli tu, by się zabawić, a nie szukać uczucia, jakiego pragnęła Nora. Zresztą, znała ją na tyle, by nie wątpić, że ta nie czuje się tam komfortowo.
- Naprawdę, Heath? Nie mów tego w pobliżu pewnego uroczego uzdrowiciela, jeszcze weźmie to sobie do serca... - mruknęła kącikiem ust, kiedy Heather wspomniała, że lubi ryzykantów. Uśmiechnęła się jednak mimowolnie, tylko przez moment, ale tym razem całkiem szczerze, kiedy przeniosła na chwilę wzrok na Wood, bo miała okazję zaobserwować, jak Ruda i "jedynka" na siebie działali.
A potem nie wytrzymała i parsknęła prosto w kufel, kiedy Heather wspomniała o nadmiernej pewności siebie, która tak nie pasowała. Może i do kandydata nie, ale do samej Wood? Brenna przysłoniła usta dłonią i zakasłała, nie skomentowała jednak słów partnerki. Rozbawienie wprawdzie przeszło równie szybko, jak się pojawiło, ale na te dwie sekundy Heath zdołała poprawić Brennie humor.