26.03.2024, 10:58 ✶
W Samuelu trwała wewnętrzna wojna, która tylko nasilała się podczas rozmowy z Erikiem, ale nie tylko. Każdy dzień, każda interakcja przynosiła mu pakietu nowych bodźców i przemyśleń, torpedujących zakorzenione głęboko przekonania.
Jego rodzice, choć od lat już nieobecni, wciąż mieli intensywny na niego wpływ, słowa – zwłaszcza matki – dudniły w jasnej głowie. Wewnętrznie sprzeczne, kopiowane własne lęki i uprzedzenia zafundowały Samuelowi zabetonowane poczucie niższości wobec ludzi, którymi to on powinien gardzić. Być może wszyscy byli skazani na popełnianie błędów swoich rodziców, w końcu Berenika też uciekła od społeczeństwa, zamiast znaleźć sobie w nim miejsce choćby pazurami wyszarpane.
– Adaptacja jest niezbędnym elementem przetrwania. W skali natury jednak dotyczy to kolejnych pokoleń, nie jednego życia. Choć drzewa, drzewa sobie jakoś radzą. Chciałeś kiedyś być drzewem Erik? Bardzo zazdroszczę Greengrassom, że mogą rozmawiać z drzewami, sam kilka razy próbowałem transmutować swoją dłoń czy stopę w korzenie i sięgnąć podziemnych grzybni, żeby móc z nimi rozmawiać. Na razie wychodzi mi lekka zmiana koloru skóry, trochę jakbym miał korę – tym razem skupił się na swoim przedramieniu – ...chociaż nie jestem pewien, czy to nie jest jednak niedźwiedzie futro, które przebija przez skórę. – dodał w zamyśleniu. Świat chimery był zdecydowanie prostszy niż świat galeonów. No ale w sumie rozmawiali o złotych krążkach czyż nie?
– Nie wiem ile mam pieniędzy. Ile to znaczy przeżyć trzy miesiące. Drzewa uginają się od owoców, moje kozy dają mi mleko, Corgi co jakiś czas znosi jaja. No i ostatnio Lizzy nie daje mi chodzić głodnym, nie wiem... Nie rozumiem, czemu jest dla mnie taka dobra. – burknął, wiedząc wciąż więcej o cyklu rozmnażania grzybów niż ludzkiej naturze. Umilkł na chwile trawiąc wciąż to, co Erik mu powiedział, przeżuwając je jak koza o czterech żołądkach, która dla lepszego trawienia regularnie wymiotowała z pierwszego z nich i przeżuwała jeszcze raz.
– Myślisz, że jesteś kimś? – zapytał nieoczekiwanie odwracając twierdzenie, które Erik poddał mu pod rozwagę. Nie brzmiało to złośliwie, ani cynicznie, Samuel był biegunowo odległy od tego typu uczuć. Pytał szczerze, w otwartości dziecka, które trochę późno miało okazję poznać otaczający je świat i wszystko wzbudzało w nim zadziwienie.
Jego rodzice, choć od lat już nieobecni, wciąż mieli intensywny na niego wpływ, słowa – zwłaszcza matki – dudniły w jasnej głowie. Wewnętrznie sprzeczne, kopiowane własne lęki i uprzedzenia zafundowały Samuelowi zabetonowane poczucie niższości wobec ludzi, którymi to on powinien gardzić. Być może wszyscy byli skazani na popełnianie błędów swoich rodziców, w końcu Berenika też uciekła od społeczeństwa, zamiast znaleźć sobie w nim miejsce choćby pazurami wyszarpane.
– Adaptacja jest niezbędnym elementem przetrwania. W skali natury jednak dotyczy to kolejnych pokoleń, nie jednego życia. Choć drzewa, drzewa sobie jakoś radzą. Chciałeś kiedyś być drzewem Erik? Bardzo zazdroszczę Greengrassom, że mogą rozmawiać z drzewami, sam kilka razy próbowałem transmutować swoją dłoń czy stopę w korzenie i sięgnąć podziemnych grzybni, żeby móc z nimi rozmawiać. Na razie wychodzi mi lekka zmiana koloru skóry, trochę jakbym miał korę – tym razem skupił się na swoim przedramieniu – ...chociaż nie jestem pewien, czy to nie jest jednak niedźwiedzie futro, które przebija przez skórę. – dodał w zamyśleniu. Świat chimery był zdecydowanie prostszy niż świat galeonów. No ale w sumie rozmawiali o złotych krążkach czyż nie?
– Nie wiem ile mam pieniędzy. Ile to znaczy przeżyć trzy miesiące. Drzewa uginają się od owoców, moje kozy dają mi mleko, Corgi co jakiś czas znosi jaja. No i ostatnio Lizzy nie daje mi chodzić głodnym, nie wiem... Nie rozumiem, czemu jest dla mnie taka dobra. – burknął, wiedząc wciąż więcej o cyklu rozmnażania grzybów niż ludzkiej naturze. Umilkł na chwile trawiąc wciąż to, co Erik mu powiedział, przeżuwając je jak koza o czterech żołądkach, która dla lepszego trawienia regularnie wymiotowała z pierwszego z nich i przeżuwała jeszcze raz.
– Myślisz, że jesteś kimś? – zapytał nieoczekiwanie odwracając twierdzenie, które Erik poddał mu pod rozwagę. Nie brzmiało to złośliwie, ani cynicznie, Samuel był biegunowo odległy od tego typu uczuć. Pytał szczerze, w otwartości dziecka, które trochę późno miało okazję poznać otaczający je świat i wszystko wzbudzało w nim zadziwienie.