• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Dziurawy Kocioł [09.07.1972] drinkin' problem | Geraldine & Leonard

[09.07.1972] drinkin' problem | Geraldine & Leonard
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#11
28.05.2024, 05:58  ✶  

Panna Yaxley była nieco nieokrzesana, nie do końca zawsze potrafiła się zachować, uważała jednak, że dodaje jej to uroku. Ten chaos, który ze sobą przynosiła. Nigdy nie przejmowała się tym, co wypada, albo nie. Dla niektórych mogło to być nie do pomyślenia, ona jednak cóż, chyba wolała żyć właśnie w ten sposób, robić to na co miała zawsze ochotę, zachowywać się tak, żeby później nie żałować, że czegoś nie zrobiła, czy czegoś nie powiedziała. Zdarzało się, że jej gorący temperament przysparzał jej kłopotów, ale z nimi również nauczyła się radzić. Nie miała specjalnie innego wyjścia - wdała się w kilka pierwszych bójek już na samym początku swojej edukacji, a że zazwyczaj jej celem byli starsi uczniowie, to cóż szybko została rzucona na głęboką wodę. Teraz, gdy już dorosła była pewna swej siły fizycznej, świadoma umiejętności magicznych, wiedziała, że wykaraska się więc z każdej bitki. To też dodawało jej pewności siebie.

- A przejmujesz się tym? - Uniosła brew spoglądając na niego. Uważała, że wzięcie za dupka to nie jest szczególnie wielki problem, bo co mogło się przez to stać? - Wydaje mi się to nie być szczególnie istotne, a przynajmniej masz świadomość, że reagujesz zgodnie ze sobą. - Ona dokładanie taką myślą się kierowała. Zawsze głośno komentowała, mówiła o czym myślała, nim do końca się zastanowiła. Miała świadomość, że nie jest to metoda dla każdego, ale może warto, żeby siedzący obok niej mężczyzna zobaczył plusy wynikające z takiego zachowania?

- Tak, więc nie do końca chyba jest to odpowiednie miejsce, chociaż zależy czego szukasz, co chcesz zmienić w swoim życiu. - Tak naprawdę w końcu nie miała pojęcia co go dokładnie tutaj sprowadziło. Zmiany, mogły być różne, jej kojarzyły się ze spokojem, oderwaniem od zgiełku, może on miał zupełnie przeciwnie, szczególnie, że pochodził z dzikiej Norwegii.

Dopiła zawartość swojej szklanki, po czym poprosiła Finna o kolejną kolejkę, chyba wybaczył pannie Yaxley już to zamieszanie, które jej brat zrobił ostatnio w pokojach na górze, bo nawet nie spoglądał na nią spod byka.

Widmo

Leonard Mulciber
#12
22.06.2024, 20:04  ✶  
Leonard nie musiał specjalnie długo zastanawiać się nad odpowiedzią.
- Niespecjalnie. Co nie znaczy, że w niektórych wypadkach zwyczajnie nie opłaca się mówić tego, co się myśli - odparł zgodnie z tym, co tak naprawdę myślał. - Gdybym chciał być szczery do bólu, ot choćby taka moja kariera już dawno ległaby w gruzach.
Czasami wyjątkowo niełatwo było mu udawać przejętego stanem co poniektórych pacjentów. Jego empatia niejednokrotnie stała na poziomie poniżej krytyki. Całe szczęście był osobą cierpliwą i niełatwą do wyprowadzenia z równowagi. Jakoś więc udawało mu się zgrywać opiekuńczego, kiedy było to potrzebne, nawet jeśli przychodziło to z bólem. Był pewien, że jego sztuczny uśmiech uzdrowiciela nie był aż tak ciężki do przejrzenia, ale dopóki przełożeni się nie czepiali, nie zamierzał też jakoś specjalnie pocić się nad jego poprawieniem.
Z reguły starał się wyczuć, kiedy może pozwolić sobie na pełną szczerość, ale ponieważ też nieszczególnie lubił z każdym dzielić się swoimi myślami, był raczej powściągliwy z natury.
- Zmienić, huh? - powtórzył po niej, po czym upił ze swojej szklanki niespieszny łyk. - Szczerze powiedziawszy, polityka jest mi całkowicie obojętna, dopóki nie koliduje z moim własnym stylem życia. Londyn sam w sobie jest dla mnie odrobinę za głośny i tłoczny, przyznaję, ale wydaje się też dawać nieco większy zasób możliwości niż miałem dotychczas. Nie wspominając o tym, że dzięki dużo bogatszym umowom handlowym, osobom takim jak ja łatwiej jest pozyskiwać składniki wszelkiej maści. Londyn to prawdziwa żyła złota w tej kwestii.
W prawdziwym poważaniu miał grupy rządzące. Jeśli nie wtryniały się w jego życie, czarodzieje mogli nawet wybrać sobie własnego króla, który rządzić będzie wszystkimi twardą ręką, a brytyjskich mugoli przerobi na niewolników i tanią siłę roboczą. Co mu do tego?
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#13
22.06.2024, 23:16  ✶  

- Czy ja wiem, nie podchodzę do tego, jak do czegoś co ma się opłacać. Mówię co myślę, żeby postępować zgodnie ze swoją wolą. Prawda od zawsze jest dla mnie najważniejsza. - Najwyraźniej panna Yaxley miała inne zdanie na ten temat i jak zawsze musiała się tym podzielić. Zawsze mówiła to, co myślała, pakowała się przez to problemy, ale było warto, nigdy nie musiała się wstydzić tego, że robiła, czy mówiła coś sprzecznego z tym co czuła.

Uniosła brew pytająco. - Jaka kariera, jeśli mogę zapytać? - Była w sumie ciekawa, w jakiej dziedzinie nie można dzielić się prawdą. W większości miejsc pracy w końcu raczej była wymagana. Upiła łyk alkoholu ze szklanki, miała ochotę nieco bardziej się znieczulić.

- No zmienić, raczej nie ląduje się w zupełnie innym miejscu bez powodu, czy źle założyłam? - Po raz kolejny wolała się dopytać, bo mogła źle zakładać. Nie wydawało jej się jednak, żeby ktoś zmieniał swoje miejsce zamieszkania bez większego celu, zawsze się jakiś znajdował.

- Och, składniki? Interesuje cię coś konkretnego? - Czyżby wyczuła odpowiedni moment na negocjacje, być może. Mimo tego, że piła, zawsze była otwarta na zawieranie nowych umów, szczególnie, że wiedziała, iż mało jest specjalistów, którzy zajmowali się tym, co ona. Była przecież łowczynią potworów, ingredienty odzwierzęce były potrzebne czarodziejom w wielu dziedzinach, może akurat znalazła nowego klienta? Warto było spróbować. W końcu na jej barkach ostatnio leżał ciężar utrzymania jej rodziny.

Widmo

Leonard Mulciber
#14
22.06.2024, 23:43  ✶  
ciekawa odmiana, ponieważ ci, którzy go znali, zgodnie uznaliby, że śmiech nie jest czymś, co występuje u niego często. Uśmieszki bardziej lub mniej szczere tu i tam, ale śmiech? ...Śmiech sfałszować było o wiele trudniej niż uśmiech. Szybko odchrząknął więc, aby ukryć nadmiar rozbawienia.
- Przepraszam... To było niezamierzone. Nieczęsto spotykam się z osobami równie otwartymi. Środowiska, w których dorastaliśmy, muszą się potężnie różnić.
Że o wzorcach nie wspominając. W jego jednak przypadku to chyba śmierć matki wywarła największy wpływ na późniejsze zamknięcie się przed innymi oraz niechęć do dzielenia się faktycznymi emocjami.
- Jestem uzdrowicielem - odpowiedział bez większych zahamowań. - A moją specjalizacją zatrucia eliksirami.
Był raczej dumny ze swojego stanowiska. Nie tyle z pomocy innym, ile z możliwości rozwijania swoich umiejętności na konkretnych przypadkach. I tego też z reguły nie wypadało mu mówić na głos.
Lewy kącik ust Leonarda drgnął minimalnie. Geraldine albo lubiła drążyć, albo była po prostu spostrzegawcza.
- Dobrze założyłaś - zgodził się powoli. - Powiedzmy, że znalazł się ktoś... Kto od dłuższego czasu przyprawiał mnie o znaczy ból głowy. Uniemożliwiał normalne, spokojne życie.
Uh, teraz kiedy powiedział to na głos, brzmiało to niemalże żałośnie. Napił się więc ponownie, opróżniając tym samym szklankę i również prosząc o dolewkę.
- Nie jestem damskim bokserem, więc nie za bardzo wiedziałem, jak rozwiązać ten problem. Oddaliłem go więc od siebie, wyjeżdżając.
Huh. Zabawne. Nie był w stanie powiedzieć tego nikomu z rodziny. Ani bratu, ani tym bardziej ojcu. Teraz jednak spokojnie wyrzucał to z siebie przed ledwie poznaną kobietą. Może właśnie zresztą dlatego to robił? Było to na pewno o wiele łatwiejsze.
Oczy nieco mu zabłyszczały, kiedy bezpośrednio został zapytany o składniki.
- Korzenie asfodelusa sopophorusa, ot choćby. Ah, rogi dwurożca i smocze serca również nie należą do najłatwiej pozyskiwanych w Skandynawii... - westchnął z żalem.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#15
22.06.2024, 23:56  ✶  

Nie było nic złego w śmiechu, ba nawet zdziwiła się, że jej słowa go do tego doprowadziły, ale nie czuła się w żaden sposób zlekceważona. - Nie musisz mnie przepraszać za to, że się śmiejesz. - Wolała to dodać, żeby w przyszłości zupełnie nie przejmował się swoimi reakcjami. - To możliwe, pochodzę z dosyć prostej rodziny, chociaż prosty to może nieodpowiednie słowo, otwarty brzmi zdecydowanie lepiej. - Prosty mogło zostać odebrane dwojako, a ona pochodziła przecież od czystokrwistych, którzy mieli swoją pozycję w świecie czarodziejów, tyle, że no właśnie nawet na ich tle się wyróżniali. Wychowywano ją w dosyć szorstki sposób, jednak uczono tego, żeby zawsze mówić to, co się myśli. Ojciec się w tańcu nie pierdolił i ona miała tak samo. Matka była specyficzna, miała muchy w nosie, nie bez powodu Gerry była córeczką tatusia, którą zawsze wrzucał na głęboką wodę. Radź sobie, no i robiła, co mogła, żeby nie utonąć. Oczywiście nigdy też nie ukrywała co o tym myśli, jakby go to w ogóle obchodziło.

- O, to ciekawe. - Znała kilku uzdrowicieli, u jednej z nich miała nawet wykupiony pakiet stałej klientki z racji na to, że dosyć często korzystała z jej usług. Taką już miała profesję, że cyklicznie zdarzało jej się uszkodzić trochę za bardzo. - Zajmujesz się wyłącznie zatruciami spowodowanymi przez eliksiry? Czy jeśli by mnie ugryzło coś jadowitego, to też byłbyś w stanie mi pomóc? - Nie do końca rozróżniała dziedziny którymi zajmowali się medycy, wolała więc dopytać o szczegóły.

Słuchała uważnie kolejnych słów, które padały z jego ust. Zmrużyła przy tym oczy, jakby starała się to dobrze zrozumieć. - Ojej, to z powodu jakiejś baby? Taka decyzja? - Chyba dobrze połączyła kropki, ale znowu wybrała zapytanie wprost, żeby nie założyć mylnie.

Czasem najprościej było dzielić się takimi faktami z życia z kimś obcym, było w końcu bardzo duże prawdopodobieństwo, że się nigdy więcej nie spotkają. - Powiem ci, że ostatnio też mnie ktoś bardzo irytuje, ale nie pomyślałam o tym, żeby wyjechać, może to nie jest wcale takie złe rozwiązanie. - Z drugiej strony jaką miała pewność, że jej brat nie będzie chciał jej uprzykrzać życia gdzieś indziej i za nią nie podąży? No żadną.

- Korzenie może nie, ale takie rogi leżą w kręgu moich zainteresowań, bo tak się składa, że jestem łowczynią potworów. - Dodała z uśmiechem, może faktycznie przyjdzie jej coś ugrać na tej znajomości.

Widmo

Leonard Mulciber
#16
26.06.2024, 21:46  ✶  
Nie zamierzał w żaden sposób komentować swojego drobnego wyskoku. Śmiech nie był czymś, do czego nawykł.
Po otrzymaniu nowej szklanki trudnku, zakręcił nią lekko na blacie, a następnie rozłożył z teatralną bezradnością ramiona.
- Pozazdrościć. Moja w dość restrykcyjny sposób zmuszała do 'odpowiednich' czy też 'prawidłowych' zachowań.
Coś mu jednak podpowiadało, że na jakimś etapie ponieśli niezłą porażkę, jeśli spojrzeć na to, jak charakterami wyrośli z Charlsem, o Sophie nie wspominając. Sam prawdopodobnie był największym buntownikiem, nawet jeśli na pierwszy rzut oka za cholerę nie dało się tego dostrzec ni wyczuć.
- Oczywiście - odparł bez chwili zawahania się, na tym już etapie wierząc w swoje umiejętności dostatecznie mocno.
Podobno na terenach leśnych tutejszej Szkoły Magii nawet udało się stworzyć odosobnioną kolonię akromantuli. Byłoby w sumie całkiem miło, gdyby udało się pobrać nieco materiałów, takich jak choćby jad, z przynajmniej jednej ofiary gigantycznych pajęczaków...
- Ugh... - skrzywił się mimowolnie, kiedy Geraldine napomniała mu o Aurorze. - Nie były to lata mojej największej świetności... - wymamrotał na swoją obronę. Bądź co bądź, nie był zbyt dumny z takiego rozwoju wydarzeń. Prawdopodobnie dlatego tym chętniej podjął pociągnięty przez kobietę temat, tyle że z jej perspektywy. - Wyjazd nadal typowałbym, jako ostateczność. - dodał pokrótce. - Osobiście proponowałbym po prostu dobrą truciznę~
Wiele razy myślał o otruciu Aurory. Oj wiele razy. Niestety, przez wzgląd na kontakty posiadane przez jej ojca, nigdy nie zdobył się na ten ostateczny krok. Nie chciał niepotrzebnie zatruwać sobie jeszcze bardziej życia.
- Oh? Całkiem niebezpieczny zawód, choć nie krytykuję. Jeśli miałabyś coś takiego na sprzedaż, wiedz, że za dobrej jakości towar jestem gotów zapłacić więcej niż po rynkowych cenach.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#17
27.06.2024, 11:22  ✶  

- To słabe, kto właściwie ma prawo oceniać, co jest odpowiednim zachowaniem, a co nie? Normy są strasznie oklepane. - Nigdy się nimi nie przejmowała, nigdy nie próbowała na siłę się dopasowywać, uważała, że szczerość i prawda są najważniejsze. Trzeba było postępować zgodnie ze swoimi przekonaniami, a nie na siłę kogoś uszczęśliwiać, szkoda, że nie wszyscy tak myśleli. Nie umiała zrozumieć usilnego narzucania swojego zdania innym, szczególnie przez rodziców, było to podcinanie skrzydeł dzieciakom, ograniczanie im zdolności myślenia. Na całe szczęście jej to nie spotkało, mogła robić to, na co miała ochotę. Może też dzięki temu wcale nie była taka roszczeniowa, wiedziała, że są sytuacje, w których wypadałoby, żeby zachowywała się tak, a nie inaczej i z wdzięczności do rodziców po prostu to robiła. Na przyjęciach brylowała wśród czystokrwistych czarodziejów, znalazła sobie nawet wśród nich przyjaciół przez co przestała to traktować jak przykry obowiązek. Potrafiła odnaleźć się wszędzie.

Jego potwierdzenie zabrzmiało pewnie, więc pokiwała jedynie głową, dobrze było znaleźć kolejnego medyka, który posiadał odpowiednie umiejętności. - Dobrze wiedzieć, może kiedyś skorzystam z twoich usług. - W końcu nigdy nie zna się dnia, ani godziny. Niby miała Florence, ale i ona mogła mieć coś innego na głowie, chociaż nigdy jej nie zawiodła, alternatywy były przydatne.

Zastanawiało ją, jak bardzo musiał być zdesperowany, że postanowił porzucić swoje całe życie przez to, że ktoś mu się naprzykrzał. W sumie nie umiałaby chyba sama zdecydować się na podobne rozwiązanie, zostawić wszystko i zniknąć, nie do końca było to też w jej stylu, raczej wolała konfrontacje.

- Co jeśli nie masz pewności, że trucizna jest w stanie załatwić sprawę? - Wszak nie do końca wiedziała, czy na doppelgangera zadziała jakakolwiek trucizna, a zbyt ryzykowne mogły być próby testowania na nim wszystkiego po kolei.

- Nie widzę powodu, żebym miała ci sprzedawać towar po wyższej cenie niż rynkowa, dla swoich przyjaciół wręcz przeciwnie, raczej jestem w stanie zejść z ceny. - Tyle, że oni póki co nie byli przyjaciółmi, ale zawsze mogło się to zmienić. Dopiła jednym haustem zawartość swojej szklanki i przesunęła ją po ladzie do barmana, aby uzupełnił jej alkohol.

Widmo

Leonard Mulciber
#18
09.07.2024, 15:41  ✶  
- Z reguły ci, którzy cię karmią i zapewniają dach nad głową - odparł zgodnie z najprawdziwszą prawdą każdego dziecka. - Są też najczęściej tymi, którzy mogą nieźle złoić ci tyłek, kiedy się nie dostosowujesz. - dodał, posyłając jej znaczące spojrzenie.
Nie obrywali co prawda z bratem jakoś często, nawet kiedy wpadli w kłopoty, ale kary, jakim musieli się poddać, również nie należały do przyjemnych. Żaden rodzaj kary nie jest przyjemny. Czy to odebranie dziecięcej miotły na tydzień, czy to zakaz wychodzenia nad jezioro. Jeszcze gorzej było, kiedy musieli ręcznie ot choćby obrać worek ziemniaków albo pomyć podłogi! To było wręcz upokarzające, bo przecież rodzice mogli to zrobić za jednym machnięciem różdżki. Tymczasem oni musieli to robić metodami, jak jacyś... Jacyś MUGOLE! Ha-tfu!
Odganiając nieprzyjemne myśli dotyczące Aurory, Leonard upił kolejny łyk ze swojej szklanki i zastanowił się przez dłuższą chwilę nad pytaniem zadanym mu przez Geraldine.
- Nazwałbym to wtedy sprawą dużo bardziej skomplikowaną i skłoniłbym się do bezpośrednich metod. Być może mając w pobliżu kogoś, kto mógłby mnie ubezpieczyć w razie potrzeby. Z pomocą magii na wszystko i na każdego znajdzie się w końcu metoda, jeśli tylko wiedzieć, gdzie lub u kogo jej szukać. - odpowiedział tym razem wolniej, uważniej ważąc słowa. Wszystko zależało od problemu, z jakim miało się zmierzyć. Nie licząc Aurory, nigdy nie stanął przed przeszkodą, której nie usunąłby odpowiednio wymierzony cios albo eliksir. Zaklęcia stawiał dopiero na trzecim miejscu.
- Oho? W takim razie... Na mój koszt - wskazał barmanowi palcem szklankę kobiety. Ugraniu mogącej się mu przydać znajomości nigdy nie mówił 'nie'.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#19
16.07.2024, 22:07  ✶  

- Dlatego uważam, że samowystarczalność jest bardzo istotna. - Jasne, fajnie było mieć dostęp do rodzinnego majątku, ale z drugiej strony nigdy nie można być pewnym tego, że rodzicom nagle coś nie odwali i nie zaczną wymagać od niej tego, aby się dostosowała. Dlatego właśnie działała bardzo prężnie, aby być niezależną, chyba całkiem nieźle jej to wychodziło, a przynajmniej tak się pannie Yaxley wydawało.

Gerard ich nie krzywdził, zresztą wychowywał ich dosyć mocno specyficznie. Potrafił wyrzucić na środku jeziora i sprawdzić, które pierwsze zacznie się topić, nigdy jednak nie pozwolił, aby stała się im krzywda. Po prostu dbał o to, aby całe rodzeństwo wyrosło na bardzo silnych fizycznie, wcale nie miała mu tego za złe. Dzięki temu aktualnie była sobie w stanie poradzić chyba w każdej trudnej sytuacji.

Pokiwała twierdząco głową. Każdego da się zabić, to fakt. Ciekawe jednak, czy faktycznie tak łatwo pójdzie z Thoranem, to miał być jednak problem Gerry z przyszłości, aktualnie najważniejsze było to, aby nie zabrakło jej nie daj Merlinie alkoholu. Zaczęła obracać w dłoni papierosa, wiadomo, jak to jest z nałogiem, nie zapaliła go jednak ze względu na towarzystwo w jakim się znajdowała. Nie chciała, żeby czuł się nieprzyjemnie, skoro już na początku rozmowy zasugerował, że nie lubi zapachu dymu.

Uśmiechnęła się po tym, jak usłyszała, że zaproponował jej drinka, bo to sugerowało, że przejdą do negocjacji. - Wszystko zależy od tego, co mogę dostać w zamian, od ciebie. - Odparła uśmiechając się od ucha do ucha.

Widmo

Leonard Mulciber
#20
25.07.2024, 17:28  ✶  
Oczy Leronarda nieco pojaśniały, co wcale nie zdarzało się tak często. Z reguły zresztą miało miejsce w ciemnej, nieco zatęchłej pracowni, gdy mógł spędzać godziny nad eliksirami, proszkami, maściami i innymi specyfikami, które sam był w stanie uwarzyć tudzież stworzyć innymi metodami od początku do końca.
- Przyjaźń, oczywiście - odparł gładko. Bo skoro dla 'przyjaciół' ceny były niższe, gotów był na typowe dla siebie odstępstwa od normy. - Co niesie ze sobą całkiem sporo korzyści. Przede wszystkim, kocham się w tworzeniu mikstur i eliksirów, za które bywa, iż nie policzę nic, o ile tylko zostaną mi zapewnione składniki do ich stworzenia.
Nie kłamał i nie próbował jej zwodzić. Większość jego rodziny korzystała z mikstur, jakie tworzył z czystej przyjemności i ku osobistej uciesze.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Geraldine Yaxley (3527), Leonard Mulciber (2535)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa