Stanley Andrew Borgin & Maeve Mulciber Chang
Francis w teorii miał bardzo spokojną pracę. Nalewał ludziom piwa, czasem podał im coś ciepłego do jedzenia. Momentami kogoś pogonił. Wydawało się, że jak dla osoby na emeryturze, była to praca marzenie. Każdy kto tak sądził - był w wielkim błędzie. Po pierwsze, Francis, pracował w Głębinie, a to był przybytek specjalnego troski, dumnie nazywany lokalem usługowo-przestępczo-gastronomicznym przez jego właściciela. Po drugie - jego szefem był Stanleyem, a ze swoim tęgim umysłem, miał pomysły nie z tej ziemii. Po trzecie - barman tego "portu" chciał sobie tylko tutaj dorobić, a nie opiekować się Borginem i widzieć to wszystko, co on tu odpierdalał. W imię zasady - wolność Tomku w swoim domku, nie miał za dużo do gadania. Musiał z nim współpracować.
Musiał też powiadomić Maeve, wszak Stanley zabunkrował się w swoim biurze, a nawet powołał swoją Terakotową Armię. Nawet chyba powołał Sauriela na generała? Tego jednak Francis nie był w stanie potwierdzić. Pewne było jednak to, że cała kadra oficerska została obsadzona przez ludzi mu zaufanych. Trochę jakby budował swoją utopię, cudowne państwo pod przywództwem kapitana Stanisława.
Kiedy tylko Maeve dotarła do lokalu, barman odetchnął z ulgą. W lokalu siedziało kilka osób, które nie interesowały się jednak za bardzo tym wszystkim. Dla nich ważniejsze było piwo czy coś, co tutaj nazywano "jedzeniem". Trafiły też się jakieś karty i pewnie kilka galeonów, które zmieniały właściciela co chwilę.
Nie czekając, ani chwili dłużej, Francis, zaprowadził Changównę na zaplecze. Pokazał jej drzwi do biura, chociaż dobrze wiedziała gdzie ono się znajduje. Uśmiechnął się jeszcze do niej i życzył powodzenia. Uchylił drzwi i puścił ją przodem, zostając jednak po drugiej stroni. Nie odważył się po raz kolejny pokonać Styksu, wszak znał pytanie, które zaraz musiało paść - GDZIE JEST MEWKA?!.
Stanley stał tyłem do drzwi, przyglądał się jakiejś roślince na szafce. "Fachowcy" z Nokturnu nazywali ją psinkom - Kurwa mać. Ile razy Ci powtarzałem, że potrzebuję tutaj MAEVE! - krzyknął, uderzając pięścią o szafkę. Odwrócił się zaraz z kieliszkiem wina w dłoniach, a na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Zupełnie jakby stary wrócił z mlekiem po 26 latach - MEWKA! - rzucił rozradowany. Oczy miał podkrążone, a on sam był ewidentnie pobudzony, chociaż umysł miał zamglony. W wielkim skrócie - Borgin się fest spizgał jakimś towarem spod lady. Zapalił pewnie jakiegoś "śmiesznego" papierosa, nie korzystając uprzednio z usług własnej siostry, której takie pomioty szatana nie ruszały.
- Maeve ja już wszystko wiem. Wszystko już rozumiem - stwierdził, wskazując jej dłonią krzesło na przeciwko swojego biurka - Ja już rozumiem jak Ci trudno w Anglii. Jesteś tak daleko od domu... - pokręcił głową, biorąc łyka wina - Przepraszam... Gdzie moje maniery... - odwrócił się na moment, odchrząknął. Chwilę powtarzał coś pod nosem, unosząc palec do góry.
- Michało - powrócił do niej, witając się z nią w jej rodzinnym języku. Dla Stanleya nie miał znaczenia fakt, że Mewka wychowywała się całe życie w Anglii. W Londynie. Nawet nie obchodziło go to, że razem chodzili do Hogwartu. Borgin był po prostu trzy metry nad niebem. Widział wszystko z góry.
- Mewka... Powiedz. Ale szczerze... - zapytał, nachylając się nad biurkiem i swoją świętą księga, która nosiła nazwę "2000 lat kultury Chińskiej w pigułce" - Jak sobie radzisz w Londynie? Bez żadnych wiadomości ze swoich rodzinnych stron? Nie brakuje Ci krewniaków tutaj? - zapytał, będąc naprawdę ciekawym. W końcu bardzo mu zależało, aby jego siostra czuła się dobrze. Stanley miał bardzo wielu znajomych i przyjaciół, którzy mogli jej pomóc się tutaj zaaklimatyzować. Była na przykład taka Lorraine, złota dziewczyna - w sensie blond, ale nie miało to teraz żadnego znaczenia. Była też Ambrosia, która była piętro wyżej - znaczy byłaby piętro wyżej, ale gdzieś akurat pojechała. No co za pech, że nie było jej wtedy, kiedy była potrzebna.
- BARMAN! - zawołał Francisa - Podwójna wóda dla wszystkich w tym pokoju! - zażądał. Trochę bredził, ale czy miało to znaczenie? Najwidoczniej zapomniał też, że alkohol nie robił żadnego wrażenie na Mewce. Cóż, ciężki żywot na wolności. Pracoholicy już tak mieli, że im mniej mieli do roboty, tym bardziej im odbijało.
Zza drzwi dało się tylko usłyszeć jakąś cichą "kurwę", która została najpewniej rzucona przed ów barmana tego przybytku. Francis już wiedział, że to dopiero się zaczyna, a noc była jeszcze długa.
"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina
"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972