26.02.2025, 12:26 ✶
Noc Isaaca nie należała do najspokojniejszych. Powinien być przyzwyczajony do oczekiwania - w końcu wymagał tego jego zawód. Jako historyk magii spędzał godziny, dni, a czasem i miesiące nad starymi pergaminami, przekopując się przez archiwa i analizując ślady przeszłości, które rzadko odsłaniały swoje tajemnice od razu. Cierpliwość była kluczowa w tej pracy, a jednak tej nocy mu jej zabrakło.
Leżał w łóżku, ale sen nie nadchodził. Przewracał się z boku na bok, a każda pozycja wydawała się niewygodna. W głowie kotłowały mu się myśli. Gdyby chodziło o starą legendę, tajemniczy artefakt czy historyczną zagadkę, potrafiłby odłożyć sprawę na bok i poczekać na moment, w którym ślady same ułożą się w logiczną całość. Ale nie w przypadku, gdy na szali wisiało ludzkie życie.
Nie wiedział, czy mężczyzna, którego szukał, wciąż żył. Może uciekł, może ukrył się gdzieś z własnej woli. A może nie zdążył… ta ostatnia myśl sprawiła, że zacisnął zęby i wbił wzrok w sufit. Nie cierpiał bezsilności. Był przyzwyczajony do działania - nawet jeśli oznaczało to jedynie przeszukiwanie stosów ksiąg w bibliotece, nawet jeśli jego praca rzadko kiedy miała natychmiastowe rezultaty. Tym razem nie mógł zrobić nic. Musiał czekać. A czekanie było najgorsze...
Ostatecznie wstał, czując, że dalsze przewracanie się z boku na bok nie ma sensu. Sięgnął po mugolską książkę, którą zostawił na stoliku przy łóżku, licząc, że czytanie pozwoli mu choć na chwilę oderwać myśli od niepokoju. Jednak jego wzrok jedynie błądził po literach, a znaczenie słów rozpływało się w jego zmęczonym umyśle. Przewrócił kilka stron, nie rejestrując treści. Wiedział, że tej nocy nie zazna snu. Westchnął ciężko i spojrzał na powoli jaśniejące niebo za oknem. Skoro i tak nie mógł odpocząć, pozostało mu jedynie czekać do rana.
Nie chcąc robić zamieszania ani przyciągać niepotrzebnych spojrzeń, na miejsce spotkania z Brenną stawił się zaledwie pięć minut wcześniej. Wystarczająco, by nie wyglądać na spóźnionego, ale też nie zwracać na siebie uwagi niepotrzebnym czekaniem. Wyciągnął papierosa, odpalił go krótkim ruchem różdżki i wsunął między wargi. Chłodne, deszczowe powietrze osiadało mu na płaszczu i włosach. Wciągnął je głęboko do płuc, próbując zebrać myśli. Wokół Doliny panowała jeszcze poranna cisza, przerywana jedynie odległym krakaniem kruków i pojedynczymi dźwiękami budzącej się do życia wioski.
Pomimo wszystkiego, gdy dostrzegł sylwetkę Brenny idącej w jego stronę, uśmiechnął się lekko. Jej widok przyniósł mu odrobinę ulgi. Zaciągnął się jeszcze raz papierosem, po czym strzepnął popiół na mokrą ziemię i pozwolił sobie na krótki żart:
-Nie pamiętam już kiedy ostatnio aż tak wyczekiwałem nadejścia jakiejś kobiety. Jak się czujesz?
Leżał w łóżku, ale sen nie nadchodził. Przewracał się z boku na bok, a każda pozycja wydawała się niewygodna. W głowie kotłowały mu się myśli. Gdyby chodziło o starą legendę, tajemniczy artefakt czy historyczną zagadkę, potrafiłby odłożyć sprawę na bok i poczekać na moment, w którym ślady same ułożą się w logiczną całość. Ale nie w przypadku, gdy na szali wisiało ludzkie życie.
Nie wiedział, czy mężczyzna, którego szukał, wciąż żył. Może uciekł, może ukrył się gdzieś z własnej woli. A może nie zdążył… ta ostatnia myśl sprawiła, że zacisnął zęby i wbił wzrok w sufit. Nie cierpiał bezsilności. Był przyzwyczajony do działania - nawet jeśli oznaczało to jedynie przeszukiwanie stosów ksiąg w bibliotece, nawet jeśli jego praca rzadko kiedy miała natychmiastowe rezultaty. Tym razem nie mógł zrobić nic. Musiał czekać. A czekanie było najgorsze...
Ostatecznie wstał, czując, że dalsze przewracanie się z boku na bok nie ma sensu. Sięgnął po mugolską książkę, którą zostawił na stoliku przy łóżku, licząc, że czytanie pozwoli mu choć na chwilę oderwać myśli od niepokoju. Jednak jego wzrok jedynie błądził po literach, a znaczenie słów rozpływało się w jego zmęczonym umyśle. Przewrócił kilka stron, nie rejestrując treści. Wiedział, że tej nocy nie zazna snu. Westchnął ciężko i spojrzał na powoli jaśniejące niebo za oknem. Skoro i tak nie mógł odpocząć, pozostało mu jedynie czekać do rana.
Nie chcąc robić zamieszania ani przyciągać niepotrzebnych spojrzeń, na miejsce spotkania z Brenną stawił się zaledwie pięć minut wcześniej. Wystarczająco, by nie wyglądać na spóźnionego, ale też nie zwracać na siebie uwagi niepotrzebnym czekaniem. Wyciągnął papierosa, odpalił go krótkim ruchem różdżki i wsunął między wargi. Chłodne, deszczowe powietrze osiadało mu na płaszczu i włosach. Wciągnął je głęboko do płuc, próbując zebrać myśli. Wokół Doliny panowała jeszcze poranna cisza, przerywana jedynie odległym krakaniem kruków i pojedynczymi dźwiękami budzącej się do życia wioski.
Pomimo wszystkiego, gdy dostrzegł sylwetkę Brenny idącej w jego stronę, uśmiechnął się lekko. Jej widok przyniósł mu odrobinę ulgi. Zaciągnął się jeszcze raz papierosem, po czym strzepnął popiół na mokrą ziemię i pozwolił sobie na krótki żart:
-Nie pamiętam już kiedy ostatnio aż tak wyczekiwałem nadejścia jakiejś kobiety. Jak się czujesz?