• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
1 2 3 4 5 6 Dalej »
[19.08.1972] "Brenna please! Maybe call the police?" Brenna i Isaac

[19.08.1972] "Brenna please! Maybe call the police?" Brenna i Isaac
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#1
26.02.2025, 12:26  ✶  
Noc Isaaca nie należała do najspokojniejszych. Powinien być przyzwyczajony do oczekiwania - w końcu wymagał tego jego zawód. Jako historyk magii spędzał godziny, dni, a czasem i miesiące nad starymi pergaminami, przekopując się przez archiwa i analizując ślady przeszłości, które rzadko odsłaniały swoje tajemnice od razu. Cierpliwość była kluczowa w tej pracy, a jednak tej nocy mu jej zabrakło.
Leżał w łóżku, ale sen nie nadchodził. Przewracał się z boku na bok, a każda pozycja wydawała się niewygodna. W głowie kotłowały mu się myśli. Gdyby chodziło o starą legendę, tajemniczy artefakt czy historyczną zagadkę, potrafiłby odłożyć sprawę na bok i poczekać na moment, w którym ślady same ułożą się w logiczną całość. Ale nie w przypadku, gdy na szali wisiało ludzkie życie.
Nie wiedział, czy mężczyzna, którego szukał, wciąż żył. Może uciekł, może ukrył się gdzieś z własnej woli. A może nie zdążył… ta ostatnia myśl sprawiła, że zacisnął zęby i wbił wzrok w sufit. Nie cierpiał bezsilności. Był przyzwyczajony do działania - nawet jeśli oznaczało to jedynie przeszukiwanie stosów ksiąg w bibliotece, nawet jeśli jego praca rzadko kiedy miała natychmiastowe rezultaty. Tym razem nie mógł zrobić nic. Musiał czekać. A czekanie było najgorsze...
Ostatecznie wstał, czując, że dalsze przewracanie się z boku na bok nie ma sensu. Sięgnął po mugolską książkę, którą zostawił na stoliku przy łóżku, licząc, że czytanie pozwoli mu choć na chwilę oderwać myśli od niepokoju. Jednak jego wzrok jedynie błądził po literach, a znaczenie słów rozpływało się w jego zmęczonym umyśle. Przewrócił kilka stron, nie rejestrując treści. Wiedział, że tej nocy nie zazna snu. Westchnął ciężko i spojrzał na powoli jaśniejące niebo za oknem. Skoro i tak nie mógł odpocząć, pozostało mu jedynie czekać do rana.
Nie chcąc robić zamieszania ani przyciągać niepotrzebnych spojrzeń, na miejsce spotkania z Brenną stawił się zaledwie pięć minut wcześniej. Wystarczająco, by nie wyglądać na spóźnionego, ale też nie zwracać na siebie uwagi niepotrzebnym czekaniem. Wyciągnął papierosa, odpalił go krótkim ruchem różdżki i wsunął między wargi. Chłodne, deszczowe powietrze osiadało mu na płaszczu i włosach. Wciągnął je głęboko do płuc, próbując zebrać myśli. Wokół Doliny panowała jeszcze poranna cisza, przerywana jedynie odległym krakaniem kruków i pojedynczymi dźwiękami budzącej się do życia wioski.
Pomimo wszystkiego, gdy dostrzegł sylwetkę Brenny idącej w jego stronę, uśmiechnął się lekko. Jej widok przyniósł mu odrobinę ulgi. Zaciągnął się jeszcze raz papierosem, po czym strzepnął popiół na mokrą ziemię i pozwolił sobie na krótki żart:
-Nie pamiętam już kiedy ostatnio aż tak wyczekiwałem nadejścia jakiejś kobiety. Jak się czujesz?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#2
28.02.2025, 09:36  ✶  
Brenna w pewnym sensie nauczyła się już żyć z tym paskudnym uczuciem, że powinna w tej chwili działać, robić coś więcej i że ktoś może ucierpieć, bo ona idzie spać. Prześladowało ją nie raz w pracy - gdy brakowało na coś doby, gdy tropy prowadziły w ślepy zaułek albo gdy doskonale wiedzieli, kto jest winny, ale nie umieli tego udowodnić. Od chwili, kiedy Voldemort rozpoczął swoje działania, towarzyszyło jej na tyle często, że musiała po prostu z nim funkcjonować jak gdyby nigdy nic. Chociaż więc martwiła się o zaginionego i wiedziała, że zwłoka może kosztować go życie... te kilka godzin między rozstaniem z Isaaciem w środku nocy a świtem po prostu przespała. Wbrew pozorom wiedziała, że jeśli padnie z niewyspania, nikomu nie pomoże, a nie mogli pukać do drzwi przypadkowych osób w środku nocy. Zasnęła, ledwo jej głowa dotknęła poduszki, a rano nie pamiętała, o czym śniła, chociaż wiedziała, że to nie był dobry sen.
Pojawiła się na miejscu punktualnie, odziana po mugolsku - tak jak zwykle, gdy chodziła po Dolinie Godryka. Poranna rosa osiadła na trampkach, szerokie nogawki jeansów były lekko wilgotne. Brenna niosła dwie kawy, porwane rano z kuchni w specjalnych kubkach - nie było dziś czasu na to, by taką wypić. Włosy miała ściągnięte byle jak w krótki kucyk: wyraźnie wychodziła z domu w pośpiechu.
- Powinnam czuć się zaszczycona? - spytała żartobliwie, wręczając mu jeden kubek. Wiedziała doskonale, że nie chodziło o nią: potrzebował kogoś, kto zaprowadzi go do Johnsonów. Brenna nie traciła więc czasu, a po prostu ruszyła ścieżką ku centrum Doliny, bo właśnie tam znajdowało się domostwo tej rodziny. - Sprowadzili się tutaj parę lat temu. Znam ich, ale nie jesteśmy jakoś bardzo blisko, więc trudno przewidzieć, czy będą chcieli coś o nim powiedzieć, jeżeli nawet cokolwiek wiedzą.
Owszem, Brenna nigdy nie była konserwatystką i nie robiła z tego tajemnicy, zakładała więc, że raczej mało kto wpadnie na pomysł podejrzewania jej o chęć pomocy śmierciożercom. Ale brak podejrzeń nie oznaczał automatycznie zaufania: czy pomogli się mu ukryć, czy może znikł, bo ktoś zrobił mu krzywdę...
- Ja postawiłabym na bezpośrednie podejście, czyli powiedzenie, że wiemy, że się przyjaźnili, nie pojawił się na spotkaniu, nie ma go w mieszkaniu i chyba od jakiegoś czasu nie było, martwimy się... Ale w eeee... przekonywaniu ludzi byłeś zawsze lepszy ode mnie, więc może ty coś wymyślisz? - zasugerowała. Isaac może i nosił nazwisko Bagshot, ale był po części Lockhartem, a ci naprawdę potrafili ściemniać jak nikt.
Skręcili w jedną z uliczek, przy której rzędem stały zabudowania: stąd nie było daleko do ryneczku. Brenna wskazała jeden z domów, stosunkowo niewielki. Ogródek był niewielki, ale ze wszystkich stron od ciekawskich spojrzeń odgradzał go bardzo wysoki żywopłot - zapewne by mugolskie oczy nie zobaczyły czegoś... niewłaściwego.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#3
05.03.2025, 20:03  ✶  
Isaac przyjął od Brenny kubek z kawą i uniósł go w niemym geście wdzięczności. Po pierwszym łyku odetchnął głębiej, jakby kofeina miała rozjaśnić jego myśli i dodać mu energii. Rzucił niedopalonego papierosa na ziemię i przydeptał go butem.
-Ja czułbym się zaszczycony, gdybyś w końcu zgodziła się pójść ze mną kolację.- Mruknął półżartem, ale zaraz spoważniał, spoglądając w stronę wskazanego przez nią domu. Żywopłot skutecznie odgradzał posesję od świata zewnętrznego, ale Isaac wiedział, że to nie on stanowi prawdziwą barierę - to będą ludzie, ich nieufność i lęk.
Nie dziwiło go to. W czasach, gdy każdy z nieodpowiednimi poglądami mógł nagle zniknąć lub znaleźć się na celowniku, ostrożność była jedną z niewielu rzeczy, która zapewniała bezpieczeństwo.
-Bezpośrednie podejście może być dobrym rozwiązaniem.- Powiedział po chwili namysłu, idąc obok Brenny.-Ludzie niechętnie mówią, ale jeszcze mniej lubią mieć na sumieniu fakt, że mogli komuś nie pomóc, a tego nie zrobili. Zwłaszcza gdy w grę wchodzi czyjeś życie.- Spojrzał na nią kątem oka, uśmiechając się lekko, gdy wspomniała o jego talencie do przekonywania.
-To miłe, że tak mnie postrzegasz. Choć moja łatwość w gadaniu to często po prostu wrodzony talent do mówienia, co mi ślina na język przyniesie.
Zatrzymał się kilka kroków od bramki, pozwalając sobie jeszcze raz rozejrzeć się po okolicy. Cicho westchnął. Nie lubił się stresować, a jeszcze mniej lubił myśl, że może to on ściągnął na zaginionego kłopoty.
Dopił resztę kawy i odłożył pusty kubek na niewielki mur przy furtce. Uśmiechnął się pokrzepiająco do panny Longbottom i nie pozostało im już nic innego, jak przeszkodzić państwu Johnson w śniadaniu.
Kiedy drzwi się otworzyły, a twarzą w twarz stanęli z kimś z rodziny, Isaac przywołał na twarz uprzejmy, choć lekko spięty uśmiech. Wyciągnął dłoń na powitanie.
-Dzień dobry, nazywam się Isaac Bagshot.- Przedstawił się krótko, zerkając na Brennę, zanim przeszedł do rzeczy.-Przepraszam, że przychodzimy bez zapowiedzi, ale sprawa jest dość pilna. Jakiś czas temu umówiłem się z państwa przyjacielem - Markiem, na wywiad. Miał się ze mną spotkać, ale nie przyszedł. Dowiedziałem się, że nie pojawił się w pracy, a w jego domu od jakiegoś czasu nikogo nie było. Szczerze mówiąc, martwię się.- Spojrzał rozmówcy prosto w oczy, próbując wyczytać z jego twarzy jakiekolwiek emocje.
-Czasy są, jakie są, a ja nie chciałbym, żeby spotkało go coś złego. Nie będę nalegał na wywiad, nie chodzi już o to. Po prostu chciałbym wiedzieć, że nic mu się nie stało. Może mają państwo z nim kontakt? Może wiedzą państwo coś, co mogłoby nas uspokoić? Może przez ten wywiad wpadł w jakieś kłopoty. A jeśli tak jest, to chciałbym pomóc.- Westchnął cicho i lekko się przygarbił. -Przyszliśmy do państwa, bo wiemy, że jesteście blisko. Jeśli mogą państwo cokolwiek powiedzieć, będziemy wdzięczni. Chodzi tylko o to, żeby się upewnić, że Mark jest cały i zdrowy.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#4
07.03.2025, 11:34  ✶  
Rzuty – na nieufność npc + na percepcję przeciwko umce Lockhartów i uwierzeniu w historię Isaaca

Pewnie jeszcze kilka miesięcy temu nie dotarłoby do niej do końca, w jakim kontekście Isaac to mówi albo uznałaby, że sobie żartuje - teraz widziała tu raczej półżart.
- Dla ciebie to zawsze zabawa, Isaac - odparła więc szczerze, z bezpośredniością dla siebie typową, i pewnym absolutnie nowo nabytym zrozumieniem, że może się znaleźć jakiś chłopak, który upadł na głowę dostatecznie mocno, by uznać, że można się z nią umówić. - Dla mnie nie.
Nigdy nie zamierzała być niczyją zabawką. Jasne, podejrzewała, że Isaac nie robił niczego ze złą wolą – przynajmniej nie robił tego, jeśli nie zmienił się z czasów szkolnych - ale ona i Bagshot zdecydowanie podchodzili do pewnych spraw skrajnie inaczej.
- Taaak, ale jeśli się ukrywa, mogą uznać, że szukamy go w złych celach. To nie tak, że mają jakieś wielkie powody, żeby nam ufać - mruknęła, nie naciskała jednak, postanawiając zostawić tę sprawę w rękach Isaaca: miał zdecydowanie lepsze podejście do ludzi od niej, a zawsze mogli spróbować jeszcze kilku innych "sztuczek".
*
– Dzień dobry. Przepraszamy, że zawracamy pani głowę o tak wczesnej porze – przywitała się Brenna grzecznie, obdarzając zaskoczoną gospodynię uspokajającym uśmiechem, gdy ta otworzyła drzwi. Nie pchała się jednak na pierwszy plan, pozostawiając główny ciężar rozmowy na barkach Isaaca: zarówno ze względu na to, że faktycznie pamiętała go jako złotoustego chłopca, który jakoś łatwo w Hogwarcie każdego przekonywał do swojego, jak i… chyba chciała trochę zobaczyć, w jaki sposób poprowadzi tę rozmowę.
Pani Johnson zdawała się zaskoczona: może trochę przestraszona, gdy wspomnieli o Marcu. Zbladła, nieco mocniej zacisnęła palce na framudze, obejrzała się na moment do wnętrza domu, ale nie cofała się, nie zareagowała gwałtownie, choć gdy się odezwała, ton miała odrobinę nerwowy. Istniała całkiem spora szansa, że uwierzyła w opowieść charyzmatycznego chłopaka, który typowo dla Lockahrtów potrafił snuć historie tak, że rozmówca po prostu chciał mu wierzyć.
– Skąd pomysł… że mielibyśmy coś wiedzieć?
– Kiedyś widziałam państwo na jednym zdjęciu – wyjaśniła Brenna, ani myśląc przyznawać się do włamania. – Isaac martwi się o Marka, ale nie wiemy, co dokładnie się stało, więc najpierw postanowiliśmy spróbować nieoficjalnie… jeśli się nie uda, przyjmę oficjalne doniesienie w ramach Brygady.
– Och, nie, nie! – zaprotestowała pani Johnson, po czym rozejrzała się, nieco nerwowo. – Posłuchajcie… Mark… Mark po prostu uznał, że lepiej wyjechać z Anglii. Tak uznał. Jest nerwowo po Beltane, prawda?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#5
12.03.2025, 17:46  ✶  
Isaac uważnie obserwował panią Johnson. Dostrzegł, jak zbladła, jak zacisnęła palce na framudze drzwi, jak nerwowo obejrzała się za siebie, zanim odpowiedziała. W jej głosie pobrzmiewała obawa, niepewność - wyraźnie coś wiedziała.
Spoglądał więc na kobietę ze spokojem, jakby chciał zapewnić, że nie mieli złych intencji. Po prawdzie… miał nadzieję, że usłyszą, iż Mark rzeczywiście po prostu wyjechał, że wolał dmuchać na zimne. To byłoby najlepsze wyjaśnienie. Ale coś w zachowaniu kobiety kazało mu sądzić, że sprawa była bardziej skomplikowana.
-Tak, Beltane to prawdziwa tragedia, która nie powinna mieć miejsca.- Przyznał.-Nie dziwię się, że ktoś mógł uznać, że bezpieczniej będzie na jakiś czas zniknąć. Jeśli to była jego decyzja, to dobrze. Lepiej zniknąć z własnej woli niż... zostać do tego zmuszonym. Chociaż w tym przypadku obawiam się po prostu, że Mark mógł zostać do tego zmuszony. Dlatego chcielibyśmy pomóc i dowiedzieć się, co, a raczej kto, go do tego zmusił.- Ostatnie słowa wypowiedział ciszej, tonem bardziej refleksyjnym. Wiedział, że presja wywierana na niektóre osoby w społeczeństwie czarodziejów stawała się coraz silniejsza.
Westchnął cicho i spojrzał kobiecie w oczy, starając się, by jego spojrzenie było ciepłe, a nie przytłaczające. Nie chciał jej przestraszyć.
-Czy w takim razie mogłaby pani zrobić nam tę uprzejmość i przekazać mu list?- Zapytał, wyciągając z kieszeni notes i długopis.-Jeśli jest bezpieczny, nie zamierzam go niepokoić. Ale chciałbym mieć pewność, że wszystko u niego w porządku. Napisałbym dosłownie kilka słów.- Spoglądał na nią, czekając na reakcję. Dał jej chwilę na zastanowienie. Wiedział, że jeśli odmówi, to nie było sensu dalej jej naciskać.
Po chwili spojrzał na Brennę.
-Chyba że... chyba że uważasz, że najlepiej będzie jednak zgłosić zaginięcie Marka w Ministerstwie.- To nie była groźba, raczej stwierdzenie faktu. Jeśli Mark wyjechał i nie chciał, by ktoś go szukał, to zgłoszenie zaginięcia mogłoby jedynie narobić mu kłopotów. Z drugiej jednak strony, dlaczego zniknął w takim pośpiechu? Isaac bardzo chciał to wiedzieć.
Spojrzał ponownie na panią Johnson, marszcząc lekko brwi.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#6
18.03.2025, 09:39  ✶  
Czarownica spoglądała na Isaaca – głównie on mówił, więc i to on skupiał jej uwagę, a może i chodziło trochę o tę cudowną charyzmę Lockhartów, na którą ewidentnie nie była ze swoim poziomem spostrzegawczości odporna – z pewną niepewnością, wypisaną wręcz na twarzy. Chyba przyszło jej do głowy, że jeśli przyzna, że mogą przekazać list, to będzie się równało oświadczeniu, że wie, w jaki sposób dotrzeć do Marka. Sądząc jednak po pewnej panice na ostatnie słowa Isaaca, zdecydowanie nie chciała, aby zostało powiadomione Ministerstwo: może dlatego, że Mark niekoniecznie chciałby zostać znaleziony.
– Naprawdę, Markowi nic nie będzie... – zapewniła, z trochę nieszczęśliwą miną. - Szykuje się do wyjazdu z kraju, ale och... dobrze, niech będzie, chyba wiem, gdzie zostawić wiadomość, żeby ją dostał.
Brenna miała dziwne wrażenie, że istniały całkiem spore szanse na to, że Mark w tej chwili siedział w ich pokoju gościnnym. Albo na strychu. Albo w piwnicy. Zwłaszcza, że dopiero co była mowa o tym, że wyjechał, a teraz magicznie dopiero szykował się do wyjazdu. Trzymała jednak język za zębami, grzecznie milcząc i próbując emanować zatroskaniem oraz chęcią pomocy – co pewnie wychodziło tak pół na pół (bo nie była aktorką, ale faktycznie była w tej chwili zmartwiona całą tą sytuacją).
– Co chcielibyście mu przekazać? – spytała pani Johnson, nieco nerwowo rozcierając ręce.
– Jeśli dopiero szykuje się do wyjazdu, może będziemy mogli jakoś pomóc? Mam tutaj pewne możliwości… – zasugerowała Brenna, resztę „wiadomości” pozostawiając do przekazania Bagshotowi.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (1121), Isaac Bagshot (1198)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa